Cała prawda
Zamiotłem wspomnienia o Tobie
Pod dywan, nie zdążyłem
Wyleczyć się naturalnie,
Nawet rok to niekiedy za krótko,
Byłeś moją pierwszą miłością.
Nigdy nie lubiłem Twojego miasta
Dopóki mnie w nim nie pocałowałeś
Okulary i te oczy, widziałem je co noc,
Tenorowy głos, słyszałem go co noc,
Twoje słowa, raniły noc w noc
Lato minęło, ciepłe chwile odpłynęły,
Twoje usta wysłały chłodne pożegnanie
Nastąpiła jesień, samopoczucie
Gwałtownie spadło,
Szukałem pocieszenia w pisaniu,
Mojej tymczasowej terapii
Zdałem sobie sprawę,
Piszę dobrze, gdy otacza mnie cierpienie.
Tak więc pisałem nałogowo
Do czasu, aż to wszystko nie przeminęło,
Rana nagle zniknęła, nie wiedziałem,
Że zaszyła się głęboko, czekając na odpowiedni moment, aby się ujawnić.
Kolejny rok minął, nastała zima,
Twoje miasto o tej porze roku
Prezentowało się lepiej niż zazwyczaj,
Przypadkiem tu trafiłem,
Mózg pewien był nie zobaczenia Cię,
Świdrujące oczy jednak zaprzeczały
Nie zawsze warto ufać myślom,
Pojawiłeś się, po drugiej stronie ulicy,
Łzy zaczęły lecieć, straciłem dech
Nie zauważyłeś tego, nie zauważyłeś...
Poszedłeś w swoją stronę,
Ja chyba nadal próbuję wstać,
Podnieść się w innych ramionach
Zmieniłeś ten dzień w jeden z gorszych
Zranione serce spod dywanu
Znów chce się wydostać,
Nie wiem, czy mu pozwolić,
Nie chcę spotkać się z cierpieniem
Czy mam się leczyć od nowa? Czy właśnie robię pierwszy krok?
~P.R.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top