Rozdział 72 - Mazak?
Anastazja
- 'Maju, kochanie, gdzie mój eyeliner?' - Zapytałam przyjaciółki przechadzając się po pokoju. Za dziesięć minut musiałam wyjść po prezent na święta dla tego debila Baekhyuna, a nie umiałam znaleźć eyelinera.
- 'Laska, co ci? Od tygodnia mi słodzisz. Ogólnie każdemu słodzisz. Ja rozumiem, prawie złamany nos Lafi to poważny powód do szczęścia, ale bez przesady.' - No tak. Prawie złamałam nos tej Lafiryndzie. To było zabawne, bo nawet o tym nikomu nie powiedziała. Heh. No bo kto poświęciłby resztki swoich fanów na oskarżenie laski, z którą i tak nigdy się nie wygra.
- 'Słodzę, bo lubię. Najbardziej herbatę miętową. Ale jako, że jej teraz nie ma, to słodzę tobie.' - Posłałam buziaki przyjaciółce. - 'Ale teraz na serio, wiesz, gdzie jest?' - Spojrzałam na Ayumi oczkami kota w butach.
- 'Boże, jak robisz aegyo, to mam ochotę oddać Ci mój, ale ja swojego nie mam. Nie wiem, gdzie jest. Może u Baekhyuna? Poszukaj tam. A no i twoje aegyo jest słodsze, jak masz jednak zrobione te zabójcze kocie kreski.' - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i poszła do łazienki. Bardzo nie chciałam iść do pokoju chłopaka. Nie lubiłam tam przebywać. To tam miałam koszmary z głosem Kookiego. Nie powiem, ten Kookie ze snu miał rację, bo Baekhyun wtedy nagrywał film z Lafi. Ehh. Powoli podeszłam do drzwi i zaczęłam wystukiwać rytm piosenki TT zespołu Twice. Jakoś ostatnio ta piosenka bardzo chodziła mi po głowie. Usłyszałam ciche skomlenie jakby małego pieska. Weszłam do pokoju zastając tam widok, którego się spodziewałam. Baekhyun zwinięty na łóżku, skomlał przez sen. Podeszłam do chłopaka, pogłaskałam go po głowie i powiedziałam szeptem.
- 'Ciii... To tylko sen, Szczeniaczku. Ciii...' - Po chwili skierowałam się do łazienki chłopaków. Zapukałam w drzwi i zanim się zorientowałam, otworzył je wysoki brunet bez koszulki.
- 'Uuu... Mały kotek przyszedł. Albo czekaj. Co z twoimi oczkami?' - Chłopak wpatrywał się swoimi ślepiami w moje oczy. - 'Jakieś takie za spokojne jak na ciebie.'
- 'Witaj, koszykarzu, który kocha mnie dezorientować. Przyszłam tu po ten... Yhm... Kurde, no ten... I znowu to robisz. Weź się gościu ubierz.' - Rzuciłam chłopakowi, a sama zastanawiałam się, jak nazywała się rzecz, po którą przyszłam. - 'No ten. No do oczu.'
- 'Ten mazak, który Baek kocha i ty też. I w którym, jak to powiedziałaś kiedyś, „bosko wyglądam". Hmm?' - Channie założył bluzkę i podszedł do mnie.
- 'Tak. Ten mazak. No bo wyglądasz bosko, jak masz maźnięte oczka. Ale lepiej i tak bez bluzki.' - Chłopak podszedł jeszcze bliżej mnie.
- 'Ciii... Bo go obudzisz, a chyba nie chcesz, żeby nam przerwał, czy choćby się dowiedział.' - Przygryzłam dolną wargę patrząc w oczy chłopaka, który był coraz to bliżej. - 'Zamknij oczka.' - Posłusznie zrobiłam to, co raper mi kazał. Na swojej szyi czułam jego oddech. - 'A teraz otwórz i przygotuj się na niespodziankę za posłuszeństwo.' - Otworzyłam oczy, a chłopak podał mi mój eyeliner.
- 'Boże, kocham cię, Channie.' - Skoczyłam na chłopaka, a ten się zaśmiał.
- 'A teraz uciekaj, zanim się obudzi i zauważy, że go masz. Wiesz, miałem ci go nie dawać. Zabrał go, by zmusić cię do jakiejś dłuższej rozmowy z nim. Ale no ja nie potrafiłem powstrzymać się przed możliwością wykorzystania mazaka w bardzo kuszący sposób.' - Chłopak odstawił mnie na ziemię przy drzwiach i z uśmiechem się pożegnał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top