7
× ×
Następnego dnia go nie poznałem.
Gdy rano się obudziłem, nie było obok mnie jego rozgrzanego ciała. Ubrałem się szybko i zacząłem szukać go po całym ośrodku.
Drzwi do męskiego prysznica były uchylone, co niespotykane, gdyż odkluczane są tylko i wyłącznie w czasie kąpieli. Pchnąłem je. Był tam. Siedział w kabinie prysznicowej w kałuży krwi.
Nie zwracając uwagi na to, że zbrudzę ubrania, szybko uklęknąłem obok niego.
Pocięte nadgarstki były strasznie blade, a resztki krwi sączyły się cieniutkim strumieniem.
Sprawdziłem puls.
Zero uderzeń, żadnej reakcji.
Oczy zaszły mi łzami.
Spojrzałem na jego twarz. Nie poznawałem jej - była zima, bez rumieńców. Martwa. Nie rozpoznawałem w niej swojego przyjaciela. Albo raczej nie chciałem go rozpoznać.
Schowałem jego wąskie, zimne ramiona w swojej klatce. Zacząłem z histerią wołać po pomoc.
× ×
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top