Rozdział 6
„Czasami musimy zrobić coś, na co kompletnie nie mamy ochoty, ale wiemy, że musimy. Chyba na tym polega dorosłość. Na robieniu różnych rzeczy, bo tak wypada".
- Andy „Buzz" Philips
Lizzy stała przed domem Adlerów, wykręcając sobie palce w oczekiwaniu, aż ktoś otworzy jej drzwi. Tysiące razy układała sobie tą rozmowę w głowie, ale to wcale nie oznaczało, że stała się łatwiejsza.
Minęły dwa dni od śmierci pani Logan. Dziś był poniedziałek. Rodzice Liz poszli do pracy, głęboko wierząc, że ich córka siedzi teraz w szkolnej ławce. Tymczasem ona wybrała się do Setha – który, jak wiedziała z wczorajszej rozmowy telefonicznej, był chory – a Buzz pakował bagaże do jeepa. Zapasy jedzenia i picia przygotowali wczoraj, podobnie ciuchy, buty oraz inne przybory. Zgodnie stwierdzili, że powinni zapakować całą garderobę, w końcu nie wiadomo, ile będą w drodze. Pieniądze wzięli ze swoich skarbonek (od jedenastego roku życia oszczędzali na wspólne auto, gdy będą mieli już prawko, więc uzbierało się tego całkiem sporo). Oboje już i tak czuli wyrzuty sumienia z powodu kradzieży samochodu państwa Accardi oraz pozostawienia rodziców tylko z namiastką wyjaśnienia.
Lizzy czuła pewne podekscytowanie. Niby zaplanowali tą podróż, lecz i tak było to szalone przedsięwzięcie, skok na głęboką wodę. Wiedziała, że pieniądze prędzej czy później się skończą – czy zatrzymają się wtedy i zaczną pracować lub wymyślą coś innego? Podobał jej się ten pomysł, była bardzo wdzięczna za niego Buzzowi. Od dłuższego czasu nie zrobiła nic, z czego byłaby dumna. Ta wyprawa mogła stać się czymś, o czym będą pisać w gazetach, a ona będzie mogła opowiadać o niej wnukom. Niesamowite, prawda?
Na razie jednak musiała wytłumaczyć to wszystko Sethowi. To było chyba najtrudniejsze zadanie.
- Kto tam? – usłyszała jego głos. Mimowolnie uśmiechnęła się.
- Jezus Chrystus – zażartowała. Natychmiast otworzył drzwi, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Lizzy? – zapytał z zaskoczeniem. Przez chwilę patrzył na nią uważnie i nagle oznajmił: – Wydajesz się... jakaś inna.
„Moja ukochana nauczycielka zmarła, dupku" – pomyślała w głębi ducha, ale uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Mogę wejść?
- Jasne, proszę. – Odsunął się, robiąc jej przejście.
- Gdzie twój tata? – odezwała się, rozglądając się po domu. Na twarzy Setha pojawił się cień.
- Poszedł do stajni.
- Pracuje w stajni? Nie wiedziałam – powiedziała, boleśnie uświadamiając sobie, jak mało zna swojego chłopaka. Dlaczego myślała, że go kocha? Przecież wiedziała o nim tak niewiele.
Seth wzruszył ramionami. Zaprowadził Liz do kuchni i zaproponował jej coś do picia, a gdy zażyczyła sobie wody, nalał jej oraz sobie po szklance. Potem usiadł naprzeciwko dziewczyny na stołku barowym i spojrzał jej prosto w oczy.
- Co cię tu sprowadza, Lizzy? – rzekł, przechylając głowę. Accardi na chwilę spuściła wzrok, lecz potem uniosła wysoko brodę.
- Chciałam ci coś powiedzieć.
Uniósł brwi w niemym oczekiwaniu. Wzięła głęboki oddech, wiedząc, że te słowa odmienią ich losy.
- Zrywam z tobą – oznajmiła spokojnie, a po chwili skrzywiła się w myślach. Kiedy ją rozważała, ta rozmowa brzmiała o wiele lepiej.
Seth nie zauważył jej reakcji. W ogóle nie widział nic. W jego głowie kołatały się tylko te dwa słowa. „Zrywam z tobą". Liz z nim zerwała? Jego ukochana Liz z nim zerwała? Zdawał sobie sprawę, że ten dzień kiedyś nadejdzie, Lizzy nie mogła być długo z kimś takim jak on. Nie zmieniało to jednak faktu, że był nieprzygotowany, a ta wiadomość była jak wbijający się w jego serce sztylet.
- Dlaczego? – zdołał jedynie wyszeptać. Dziewczyna dostrzegła jego ból i dotknęła dłoni Adlera.
- Mogłabym zacząć prawić morały, że nigdy do siebie nie pasowaliśmy i nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie, ale byłyby to wierutne bzdury. Wielu ludzi myśli, iż nie widziałam, jak bardzo się zmieniłam, ale ja robiłam to z pełną świadomością. Zawsze widziałam mężczyznę tkwiącego w głębi ciebie i to w tym mężczyźnie się zakochałam. Kochałam cię tak bardzo, że potrafiłam poświęcić dla ciebie relacje z rodziną oraz Buzzem. Ostatni rok... Nie żałuję ani jednego dnia, bo były to dnie spędzone z tobą.
W oczach Setha pojawiły się łzy. Zdjął okulary i przetarł twarz nadgarstkiem. Rzadko okazywał uczucia, więc widok chłopaka płaczącego był dla Liz nowością.
- Mówiłaś, że mnie kochałaś. Już nie kochasz? – spytał. Pokręciła głową, na co poczuł przypływ ulgi i nadziei.
- To nie tak. Nadal cię kocham, tylko... Śmierć pani Logan uświadomiła mi kilka rzeczy. Nie mogę żyć z tobą, udając osobę, którą nie jestem. Jednocześnie nie mogę być już dawną Lizzy. Zagubiłam siebie gdzieś po drodze i muszę odnaleźć tego kogoś.
- Rozumiem. W porządku. Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała – zadeklarował Seth. W tych słowach czuć było jego desperację, aby jej nie stracić. Usłyszała to i dlatego tym trudniej było jej kontynuować tę rozmowę. Po raz pierwszy od kiedy Buzz opowiedział jej o swoim pomyśle, poczuła chęć, aby z niego zrezygnować. Nie mogła jednak. Znowu porzuci swoje pragnienia na rzecz Setha? Nie, to nie mogło się dalej ciągnąć.
- Wyjeżdżam – odezwała się. Adler otworzył szeroko oczy.
- Wyjeżdżasz? Jak to? Gdzie? Wracasz do Włoch?
- Nie – zaprotestowała, po czym westchnęła. – Buzz i ja stworzyliśmy listę rzeczy, które musimy zrobić, aby dowiedzieć się, kim jesteśmy. Wyruszamy w podróż, aby tego dokonać.
- Gdzie jedziecie?
Opowiedziała mu o wszystkich punktach z listy, wyjaśniła, ile kilometrów mają do pokonania, gdzie się udają. Wiedziała, że Andy nie chciałby, aby o tym mówiła, ale była to Sethowi winna. Jeśli kochał ją tak, jak jej się wydawało, chciałby wiedzieć, gdzie jest.
Po tym monologu chłopak długo siedział w milczeniu. Ku zdumieniu Lizzy z jego szarych oczu popłynęły łzy, które powoli moczyły policzki. Na twarzy Setha odmalowało się cierpienie. Wstał i przytulił ją.
- Nie mogę cię zatrzymać – powiedział zduszonym głosem. – Chociaż bardzo bym chciał. Obawiam się, że to wszystko moja wina.
- Nie wolno ci tak myśleć... – zaprzeczyła, lecz przerwał jej.
- Tak, to moja wina. Liz, nie jestem głupi. Widziałem, że oddalasz się od rodziny i przyjaciół, ale nic nie zrobiłem. Gdybym naprawdę cię kochał, potrafiłbym z ciebie zrezygnować, abyś była szczęśliwa.
Słuchała ze ściśniętym gardłem, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć.
- Będę za tobą tęsknił – szepnął jej do ucha, a dłonie, którymi obejmował ją w talii, zacisnęły się mocniej. Lizzy zarzuciła mu ręce na szyję, czując, że ma mokre oczy. Wtuliła twarz w jego pierś.
- Przepraszam. Nie chcę cię zostawiać.
- Przestań się obwiniać. Dobrze robisz. To trochę szalone, ale... Niesamowite.
- Jeśli kiedykolwiek będziemy mieli dzieci, opowiemy im o tym, co? – zapytała, siląc się na żart. Pokiwał głową z krzywym uśmiechem.
- I wnukom.
- Oczywiście. Wnukom też.
Stali przez chwilę w milczeniu, nadal w ciasnym uścisku.
- Będę pisała do ciebie listy – oznajmiła nagle dziewczyna. – Gdziekolwiek bym nie była, będę wysyłać ci listy.
- Dziękuję. Przynajmniej nie będę się o ciebie martwił.
- A kiedykolwiek to robiłeś? – uśmiechnęła się. Zatknął jej za ucho kosmyk blond włosów, który uwolnił się z koka.
- Nie. Jesteś zbyt twarda i odważna, abym musiał.
Porozmawiali jeszcze chwilę, przytulili się ostatni raz, a potem Lizzy pocałowała Setha w policzek i wyszła. Chłopak patrzył za nią, dotykając dłonią twarzy.
Powiedział jej, żeby jechała. Teraz wiedział, że niczego nie będzie bardziej żałował.
Tęsknił za nią już od chwili, gdy wyszła z domu. Nie wyobrażał sobie kilku miesięcy bez niej. Świat bez Lizzy? Był zbyt szary i smutny, aby w nim żyć.
Wnosiła światło do jego życia, dzięki niej się śmiał, choćby tylko w duchu. Wiedział, że źle ją traktował w czasie tego roku i wiedział, że zachowywał się egoistycznie. Brał zbyt wiele oraz dawał zbyt mało. Mimo to nigdy nie czuł się tak szczęśliwy jak w czasie trwania ich związku. Teraz on dobiegł końca... A Seth czuł, jakby jego serce się zatrzymało.
„Jesteś moim jedynym powodem, jedyną nadzieją i jedynym marzeniem, jakie kiedykolwiek miałem, nie dbam o to, co wydarzy się w przyszłości, każdy dzień spędzony z tobą jest najlepszym dniem mojego życia" – myślał to za każdym razem, gdy zasypiał i gdy wstawał. To była jego pierwsza i ostatnia myśl. Dziękował Bogu za to, że dał mu Liz, za to, że dzięki niej przetrwa te kilka ostatnich lat spędzonych z ojcem. I nagle ona zniknęła...
Nie wiedział, czy sobie poradzi.
Seth niczym we śnie poszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Zamknął oczy, lecz to nie powstrzymało łez wypływających spod powiek. W jego głowie wirowały słowa. Alaska, Barcelona, Kraków, Berlin, Wenecja...
Kłamał. Wiedział, że w każdej sekundzie, gdy nie będzie jej widział, będzie się martwił o nią i jej bezpieczeństwo. Rozumiał, że nie zawsze będzie w komfortowych sytuacjach i to rozwalało mu serce na kawałki. Jednocześnie czuł wielki podziw do Lizzy oraz Buzza. Mieli odwagę wybrać się w taką podróż, zdecydowali się na taki krok... Adler wiedział, że jeśli po powrocie Liz dalej będzie chciała się z nim związać, nigdy nie wypuści jej z rąk, dumny ze swojej dziewczyny. A może narzeczonej. A może żony. A może matki jego dzieci. Kochał ją tak bardzo i nie wyobrażał sobie życia bez niej, że wyraźnie widział ich wspólną przyszłość. Na razie jednak Lizzy wyjechała, zostawiając go w Saint Marine razem z despotycznym ojcem. Nie mogła o tym wiedzieć, dlatego nie będzie jej za to obwiniał, ale była już drugą osobą, która to zrobiła. Najpierw jego matka, później ona.
Wiedział, że w przyszłości Elisabetta Accardi zostanie jego żoną. Był tego więcej niż pewny. Po prostu nie mogło być inaczej, gdyż nie mógł wytrzymać bez niej ani sekundy.
Na razie jednak Seth Adler mógł tylko leżeć na łóżku i płakać, bo oto miłość jego życia, jego największy skarb, powód, dla którego rano wstawał z łóżka, dziewczyna, dla której biło jego serce, której oczy dawały mu nadzieję, a widok twarzy przyspieszał oddech, ta wspaniała osoba właśnie odeszła. Stracił ją.
Z każdą sekundą bez niej czuł się coraz bardziej rozbity. Ból w piersi wzmagał się, a łzy płynęły coraz szybciej. Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak wiele cierpienia mogą przysporzyć trzy zwykłe słowa.
„Zrywam z tobą".
To one zniszczyły jego życie.
Promocja trzy w cenie dwóch! Łapcie kolejni rozdział, kochani, akcja zaczyna się rozkręcać, a podróż staje się bardziej realistyczna. Co myślicie o Secie? Jego zachowanie było karygodne, ale naprawdę kocha Liz, mam nadzieję, że też to widzicie. A może ktoś z was jest za tym, aby Lizzy związała się z Buzzem? Piszcie :)
SomeoneWhoIsWicked pozdrawia
P.S. Dziękuję za tysiąc wyświetleń i niemal dwieście głosów!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top