Rozdział 1
„Zmiany dzielą się na złe i dobre. No i te tragiczne."
- Andy „Buzz" Philips
Elisabetta Accardi, zwana po prostu Liz lub Lizzy, siedziała w pierwszej ławce wraz ze swoją nową przyjaciółką Catriną. Była świadoma wściekłego spojrzenia, jakie wbijał w jej plecy Buzz, ale naprawdę nie mogła się pokazywać z chłopakiem, którego dredy śmierdziały jak sklep rybny nie sprzątany od kilku lat. To nie było tak, że go nie lubiła. Uwielbiała Buzza. Był jej najlepszym przyjacielem. Ale co by powiedział Seth, gdyby zobaczył ją w jego towarzystwie?
Byłby nią rozczarowany. To pewne.
Właśnie na tym polegał główny problem z jej chłopakiem. Od dnia, w którym go poznała, stało się jasne, że wyluzowana rockmanka z czerwonymi włosami nie jest odpowiednia dla Setha Adlera. O n a nie jest dla niego odpowiednia. Lizzy imponowała jego przystojna powierzchowność, nawet pomimo okularów kujonek, które nosił. Ponadto rzadko spotykało się tak spokojne oraz mądre osoby. A to, że nie dało się z nim ciekawie i długo porozmawiać, tak jak z Buzzem? To akurat umykało dziewczynie.
Ich relacja miała wiele skaz, ale ta była najgorsza. Liz dostrzegała tylko zalety Setha, a on z kolei widział tylko jej wady. Naprawdę, nie wiedziała, czemu się z nią jeszcze umawia.
- Dlatego właśnie William Szekspir napisał Romea i Julię, przynajmniej według YodaForEv z portalu easyhomework.com - zakończyła swój wywód pani Logan, unosząc głowę znad wydrukowanej strony. - Ktoś chciałby coś dodać?
Spojrzała z nadzieją na Lizzy, jednak dziewczyna zdawała się jej nie widzieć. Była zajęta notowaniem.
Kobieta westchnęła. Nigdy nie spodziewała się, że tak pomyśli, ale tęskniła za dawną Liz. Tamta dziewczyna siedziałaby odchylona na krześle, obracając w palcach długopis lub gryząc jego końcówkę. Nie pozwalałaby jej powiedzieć dwóch zdań, ciągle przerywałaby jej sarkastycznymi, ale zarazem diabelnie inteligentnymi uwagami. Było to straszliwie denerwujące, lecz wtedy przynajmniej miała duszę. Teraz... wszystko, co robiła, było mdłe i nudne. Pisanie, styl ubierania się, zachowanie. Pani Logan ciężko było patrzeć na Lizzy, która najwyraźniej myślała, że jej prawdziwe ja nie zasługuje na Setha, nowego ucznia w ich szkole. Tymczasem dla wszystkich oprócz niej było jasne, że to Seth nie zasługiwał na nią.
Nagle zadzwonił dzwonek. Lizzy akurat skończyła notować i z zadowoleniem spojrzała na stronę zapisaną pięknie wykaligrafowanymi literami z serduszkami zamiast kropek. Jej mina jednak zrzedła, gdy przypomniała sobie, ile godzin musiała poświęcić, aby nauczyć się tak pisać. Nadal nie było to dla niej naturalne. Chciałaby powiedzieć, że zaskoczona i zachwycona mina Setha wynagrodziła jej wszelkie starania, ale chłopak w ogóle tego nie zauważył. Poczuła gorycz w sercu. Po chwili jednak zganiła się za podobne uczucia, przecież powinna być wdzięczna losowi, że ktoś taki jak Seth zwrócił na nią uwagę.
Wstała i spakowała się. Miała wyjść za Catriną na przerwę, jednak zobaczyła uniesioną rękę pani Logan, która przywoływała ją do siebie. Powiedziała koleżance, że ją dogoni, po czym zaczęła torować sobie drogę przez tłum licealistów. Kiedyś warknęłaby po prostu, a wszyscy zeszliby jej z drogi, ale teraz ze spuszczoną głową czekała, aż przejdą. Przez ostatni rok całkowicie straciła szacunek osób, które kiedyś bały się do niej odezwać.
- O czym chciała pani ze mną porozmawiać? - zapytała. Kobieta poczuła, jak przechodzi ją dreszcz, kiedy zobaczyła umalowaną twarz dziewczyny. Dawna Liz nigdy nie tknęłaby kosmetyków.
- Droga Lizzy, chciałabym powiedzieć ci, że... - urwała. Uczennica wpatrywała się w nią wyczekująco, lecz słowa nie mogły przejść pani Logan przez usta. Chciała uświadomić Lizzy, jak bardzo się zmieniła i ile straciła, odkąd poznała Setha. Chciała powiedzieć jej, jak bardzo martwią się o nią jej rodzice, jak są zrozpaczeni, widząc przemianę córki, jak tęsknią za jej poprzednim wcieleniem. Chciała odgrodzić ją od tego chłopaka, który sam w sobie nie był taki zły, ale czynił zło, jedno z najgorszych.
Sprawił, że ta wspaniała dziewczyna straciła wiarę w siebie.
Zdawała sobie jednak sprawę, że Lizzy jej nie posłucha i tylko straci do niej zaufanie. Nie mogła się wtrącać. Może kiedyś zrozumie, że popełnia błąd. Tylko czy wtedy nie będzie już za późno?
- Pani Logan? - pospieszyła ją delikatnie dziewczyna, cały czas zerkając na drzwi.- Jeśli pani zapomniała, nic się nie stało. Mogę przyjść później.
Na te słowa kobiecie zrobiło się słabo. O to właśnie chodziło. Dawna Liz, ta, którą traktowała niemal jak swoją córkę, dla której była przyjaciółką i mentorką, ta, która oddaliła się od pani Logan po poznaniu Setha, bo bliskość z nauczycielami była przez niego traktowana jak lizusostwo, nigdy by czegoś takiego nie powiedziała. Rzekłaby: "może się pani pospieszyć, ponieważ chcę lecieć na przerwę?". Być może Diana Logan nie powinna wchodzić w taką relację z Lizzy, ale lubiła z nią rozmawiać o literaturze, a także czytać jej prace, pełne pasji i duszy. Wkrótce panna Accardi czuła, że może jej powiedzieć o wszystkim.
Tak było kiedyś. Przed Sethem.
Diana machnęła ręką.
- Idź, dziecko. Później cię zawołam.
Uszczęśliwiona Lizzy wybiegła z klasy, już szukając wzrokiem Setha. Nie zauważyła stojącego obok drzwi Buzza, który teraz przyglądał się, jak pani Logan chowa twarz w dłoniach.
- Proszę pani? - Zapukał we framugę. Kobieta uniosła wzrok.
- Ach, to ty, Andy. O co chodzi?
Przez chwilę wahał się, czy powiedzieć prawdę. Potem jednak zrozumiał, że nie ma wyboru. Od roku patrzył bezsilnie, jak traci przyjaciółkę i już naprawdę nie mógł tego znieść.
- O Lizzy - wyrzucił z siebie. Diana pokiwała głową.
- Zdaje się, że od jakiegoś czasu chodzi wyłącznie o nią.
- Tylko, że to już nie jest ona, pani Logan - oznajmił smutnym głosem. - Kiedyś siedziała ze mną w jednej ławce na każdych zajęciach, przeszkadzała nauczycielom, wieczorami grywała na akordeonie, farbowała sobie włosy na czerwono i miała kolczyk w brwi! Gdzie się podziała tamta Liz?
Westchnęła.
- Obawiam się, że Seth ją zabrał.
- A myśli pani, że zwróci?
Chciałaby wiedzieć. Chciałaby wrócić do czasów, gdy popołudniami ze złością opowiadała mężowi o kolejnym złym zachowaniu Elisabetty Accardi. Teraz wypłakiwała się na jego ramieniu, widząc dramat jej rodziców. Jakież szczęście mieli, że ich dzieci przeszły przez życie bez podobnych ekscesów. Kto by się spodziewał, że tak silna osobowość jak Lizzy podda się komuś tak nieciekawemu i zwyczajnemu jak Seth Adler.
- Myślę, że na razie możemy tylko czekać na to, co przyniesie przyszłość - powiedziała na głos. Buzz spojrzał przez okno sali anglistycznej. Jego oczy były niewyobrażalnie smutne.
- Czekam i czekam już rok. I dotąd nie odzyskałem mojej przyjaciółki - wyszeptał. Pani Logan położyła dłoń na jego ramieniu. Ona również nie odzyskała ulubionej uczennicy.
©
- Jak tam na biologii? - zagadnęła Setha Lizzy. Wpatrywała się w niego jak urzeczona, a chłopak ze znudzonym wzrokiem wyciągnął rękę po kolejne ciasteczko z jej śniadaniówki.
- W porządku - odparł krótko. Na tym kończyła się ich rozmowa.
Liz była jednak niezmordowana. Zapytała go jeszcze o kilka innych przedmiotów, które miał przed przerwą obiadową, a potem wysiliła się na pytania o rodzinę. Państwo Adler byli po rozwodzie, jego matka ułożyła sobie w San Francisco życie z innym mężczyzną, a ojciec został w Saint Marine, małym nadmorskim miasteczku, wraz ze złamanym sercem oraz desperackim pragnieniem udowodnienia czegoś światu. Zmuszał Setha do nauki po nocach, aby później błyszczeć przed znajomymi i chwalić się synem, a także tym, że wyrósł na równie inteligentnego młodzieńca tylko i wyłącznie pod jego opieką.
Inteligentnego i nudnego, należy dodać.
Wymuszając na chłopaku kolejne odpowiedzi, Lizzy niemal gotowała się ze złości. Miała ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz „Czemu ty się mnie o nic nie zapytasz? Nie interesuje cię moje życie?!", jednak wiedziała, że to nie spodobałoby się Sethowi. Poza tym, uważał, że mówienie o sobie to przejaw arogancji, a tego nie znosił.
Czasami zachowywał się tak idealnie, że Liz aż żałowała, iż nie ma żadnych wad. Gdyby miał, może byłby ciekawszy?
- Co będziesz robił po szkole? - odezwała się, kończąc swoją niewidzialną listę pytań. Seth nie zauważył, że od kiedy zaczęli ze sobą chodzić zadawała mu je dzień w dzień, za każdym razem te same. Odpowiedzi też były takie same.
Akurat na to pytanie standardową było zdanie:
- Uczył się.
Zapadła niezręczna cisza. Niedawno Lizzy wyciągnęłaby po prostu kolejne ciasteczko, jednak nawet jej nowe wcielenie miało swoje granice. I zaczynało ją drażnić zachowanie Setha.
- Nie zapytasz, co ja będę robiła? - spytała nieśmiało. Obdarzył ją spojrzeniem mówiącym: „naprawdę jesteś tak głupia, że o to pytasz?" i poruszył znacząco palcami. W duchu wywróciła oczami, kładąc na jego dłoni kolejne ciastko.
Buzz obserwował parę, siedząc przy innym stoliku. Jego dłonie automatycznie zaciskały się w pięści, gdy widział tego dupka traktującego Lizzy jak powietrze. Dawna ona nie pozwoliłaby się tak traktować. Nakrzyczałaby na niego na oczach całej szkoły i zostawiła upokorzonego, by potem wspaniałomyślnie przyjąć przeprosiny. Miała swoje wady, jak każdy, jednak to, kim była teraz... To nie miało nawet żadnych cech!
Andy znał Lizzy od dziesiątego roku życia, od dnia, w którym z Włoch przeprowadziła się do USA. Już od początku dostrzegał jej niespotykaną energię i oryginalność, przyciągała go jak ogień ćmę. Szybko zostali przyjaciółmi, a gdy poszli razem do szkoły, momentalnie stali się najbardziej popularnymi w niej osobami. Po prostu rządzili w Saint Marine. Każdy darzył ich podziwem oraz wpatrywał się jak urzeczony, gdy mijali go na korytarzu. Owszem, Buzz tęsknił trochę za tamtym statusem, jednak o wiele bardziej tęsknił za swoją przyjaciółką.
„Ile bym dał, żeby ją odzyskać" – pomyślał.
Przypomniał sobie dzień, w którym Lizzy nadała mu przezwisko Buzz. Umówili się wtedy na pierwsze wspólne nocowanie, po bataliach z matką Philipsa, która nie chciała zgodzić się na taką imprezę w wykonaniu chłopca i dziewczynki. Państwo Accardi nie mieli nic przeciwko. Ufali swojej córce, ufali także Andy'emu. Długo przekonywali Filomenę, aby dała im szansę.
W każdym bądź razie, gdy już doszło co do czego, Andy i Lizzy zrobili popcorn karmelowy (trwało to dobrą godzinę, zanim nauczyli się nie przypalać karmelu na patelni), po czym usiedli przed telewizorem w salonie. Rodzice dziewczynki przezornie schowali się w swojej sypialni, nie chcąc, aby młodzież czuła się skrępowana. Dzieciaki włączyły pierwszą część Toy Story. Gdy się skończyła, Liz chciała włączyć inną bajkę, ale Andy ubłagał ją, aby oglądali dalej. Tym sposobem urządzili sobie maraton serii. Zasnęli na kanapie w połowie trzeciego filmu. Państwo Accardi przenieśli przyjaciół do pokoju Lizzy i tam zasnęli, przytulając się do siebie jak do pluszowych misiów. Matka Liz przysięgała, że za nic nie chcieli się od siebie odkleić, a jej ojciec zrobił im zdjęcie na pamiątkę. Do tej pory na wielu przyjęciach urodzinowych, które mieli urządzane wspólnie – w końcu urodzili się tego samego dnia – znikąd na ścianach pojawiało się wyświetlane z projektora zdjęcie dwojga dziesięciolatków w ciasnych objęciach swoich małych rączek.
Gdy tak spali, w pewnej chwili Lizzy obudziła się. Usłyszała coś bardzo dziwnego. Ktoś ciągle powtarzał „Buzz Astral rusza na ratunek. Buzz Astral rusza na ratunek". Z początku myślała, że nie wyłączyli bajki i płyta się zacięła, ale później zdała sobie sprawę, że te słowa dobiegają z ust jej przyjaciela, Andy'ego Philipsa. Nagrała go na dyktafon w swoim telefonie, bowiem słusznie sądziła, że chłopak jej nie uwierzy. Gdy jednak usłyszał to naprawdę, miał już niepodważalny dowód. I tak Andy został nazwany Buzzem.
Chłopak poczuł łzy zbierające się pod powiekami. Spojrzał raz jeszcze w kierunku Lizzy. Nigdy nie spodziewał się, że do tego dojdzie, był w końcu twardym, silnym surferem, nie dla niego był smutek oraz inne słabe emocje. Kiedy jednak widział swoją najlepszą przyjaciółkę, która wyglądała zupełnie jak nie ona i z uwielbieniem wpatrywała się w Setha, zdał sobie sprawę, że zaraz się rozpłacze. Wstał gwałtownie, nie zważając na zdziwione spojrzenia kolegów. Wybiegł ze stołówki. Nie widział ani zmartwionego wzroku Liz, ani pogardliwej miny Setha. Nie obchodziło go to.
Tęsknił za Lizzy Accardi tak bardzo, że czuł to z każdym oddechem. Zastanawiał się, ile jeszcze wytrzyma bez niej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top