Rozdział 5
„Ile razy pozwalacie sobie na szaleństwo w ciągu życia? Ale takie prawdziwe szaleństwo, zwariowane, niemożliwe, niegrzeczne, zabawne, chamskie, marzycielskie? Kto z was ma odwagę? Powiecie, że z odwagą trzeba się urodzić. Nieprawda. Na odwagę trzeba się odważyć".
- Lizzy Accardi
Wpadli do domu rodziny Accardi brudni, roześmiani i szczęśliwi. Dla rodziców Liz było to co najmniej dziwne, zwłaszcza po śmierci pani Logan. Nie skomentowali tego jednak, zadowoleni, że ich córka znowu trzyma się razem ze starym przyjacielem.
Buzz i Lizzy usiedli na podłodze w pokoju dziewczyny. Koło siebie wyłożyli kartki papieru, mapę świata oraz masę długopisów. Potem spojrzeli sobie w oczy.
- To od czego zaczynamy? – zapytał Andy. W oczach Liz pojawił się groźny błysk.
- Zawsze chciałam popływać w wulkanie.
- A ja chciałem wsiąść na rower w zimie.
- Chciałam zrobić sobie tatuaż.
- Przybić piątkę z pingwinem.
- Pocałować kogoś w zadek.
- Pojechać na Grenlandię.
- Latać.
- Podróżować.
- Ryzykować.
- Umierać.
- Żyć.
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, aż nagle zabrali się do pisania. Ich ręce poruszały się niemal z prędkością światła, mięśnie bolały, lecz oni nie zwracali na to uwagi, zakręceni w swoim pomyśle. Kilka minut później porównali listy i powstało coś takiego:
Lista Buzza i Lizzy
1. Pływać w jeziorze wulkanicznym.
2. Jeździć na rowerze po lodowisku.
3. Skakać po dachach w Meksyku.
4. Pocałować kogoś w tyłek.
5. Zrobić sobie tatuaż.
6. Skoczyć ze spadochronem.
7. Pofarbować włosy na losowo wybrany kolor.
8. Wspiąć się na najwyższe drzewo świata.
9. Strzelić bramkę na stadionie FC Barcelony.
10. Popłynąć barką w Wenecji.
11. Stanąć na czubku włoskiego buta.
12. Całować się z Mona Lisą.
13. Wspiąć się na wieżę Eiffla.
14. Skoczyć z wieży Eiffla.
15. Ogarnąć, o co do cholery chodzi z tym Smokiem Wawelskim.
16. Zobaczyć Mur Berliński.
17. Powiedzieć „kocham cię" do mieszkańca każdego kraju w Europie, który odwiedzimy (w jego języku).
18. Wziąć udział w wyścigu konnym i się nie zabić.
19. Zjechać po górze lodowej.
20. Przybić piątkę z pingwinem.
21. Łapać językiem płatki śniegu na Alasce.
- To szalone – stwierdziła Lizzy. – Niemożliwe do zrobienia. Chcesz pocałować Mona Lisę?
Buzz wzruszył ramionami.
- A ty strzelić bramkę na stadionie Barcy. Na jedno wychodzi.
- Ale jak to sobie wyobrażasz?
- Włamiemy się do Luwru nocą i będziemy mieli małe sam na sam z obrazem. Wylądujemy spadochronem na środku stadionu. To – wskazał na listę – jest naszym być albo nie być. To nasze życie. Jeśli nie zrobimy tych rzeczy... nigdy nie dowiemy się, co to znaczy żyć.
Liz patrzyła się na kartkę, a na jej twarzy stopniowo rósł uśmiech.
- Wyobrażasz sobie, jak będziemy opowiadać o tym naszym wnukom?
- Moja dziewczyna! – zawołał Buzz i przytulił ją mocno. Roześmiała się głośno.
- Zdajesz sobie sprawę, że musimy zrobić plan podróży? Wiesz, co po czym i gdzie tego dokonamy?
- Wiem. Dlatego potrzebne nam są zasady. Pierwsza brzmi:
Pieprzyć numery.
- A druga – dodała Liz, biorąc długopis do ręki – brzmi tak...
Nie ma rzeczy, której nie moglibyśmy zrobić.
- No i trzecia:
Strach nie istnieje.
- Podoba mi się – stwierdziła dziewczyna, jeszcze raz spoglądając na listę. Andy przytaknął bez słowa. Chwilę później siedzieli już przy komputerach, układając plan swojej szalonej podróży.
- Wiesz, że najwyższe drzewo świata jest w Kalifornii? – krzyknęła Liz do Buzza, otwierając szeroko oczy.
- Serio? W naszym stanie?
- Nie miałam o tym pojęcia!
- Widzisz? Już dowiadujesz się czegoś nowego – zauważył i przechylił głowę, gdy rzuciła w niego skarpetką. Złapał przedmiot w locie.
- Co to jest? Przechowujesz artefakty?
- Uważaj, bo porazi cię swoją mocą – ostrzegła Lizzy, wracając do Internetu. Parsknął śmiechem.
Spędzili godzinę, szukając miejsc odpowiednich do odhaczania kolejnych punktów z listy. Później musieli obliczyć trasę, kolejność oraz – z czystej ciekawości – ile kilometrów pokonają. Wynik był imponujący.
Do pokonania: ok. 20 724 kilometry (bez samolotów)
Kolejność:
Punkt 8
Punkt 1 i 2
Punkt 2, 4, 5 i 7
Punkt 9
Punkt 10
Punkt 11
Punkt 12, 13, 14 i 18
Punkt 16
Punkt 15
Punkt 19 i 21
Plan podróży:
San Francisco – stacja
Kalifornia – Park Narodowy Redwood
Oregon – Jezioro Kraterowe
Meksyk – Dzień Niepodległości 16.09.
Madryt – stacja
Barcelona – stadion
Wenecja – barka
Reggio Di Calabria – But Włoski
Paryż – wieża Eiffla
Berlin – Mur Berliński
Kraków – Smok Wawelski
Waszyngton – stacja
Alaska – 3 dni drogi!
- Najbardziej nie podoba mi się to, że kazałaś mi zrezygnować z Antarktydy. I Grenlandii – narzekał Buzz. Liz wywróciła oczami.
- Już i tak wybieramy się do Europy. Wyobrażasz sobie, jak mielibyśmy dotrzeć z Krakowa na Antarktydę? Na Alasce też piździ.
Andy zamarł z otwartymi ostami. Wpatrywał się w nią tak długo, że Lizzy poczuła się nieswojo.
- Co się na mnie gapisz?
- Powiedziałaś: piździ! – zawołał z zachwytem. – Znowu zaczęłaś przeklinać!
- I to jest powód do zachwytu? – zdziwiła się. Żarliwie pokiwał drogą.
- Tak!
Wywróciła oczami. W sercu czuła iskrę szczerej radości, że odzyskała swojego najlepszego przyjaciela. Jednak świadomość, co będzie musiała zrobić, aby wyruszyć w podróż po samą siebie, skutecznie odbierała jej uśmiech.
- Czym pojedziemy? – zapytała, chcąc oderwać się od przykrych myśli. Buzz podrapał się po głowie.
- Zwiniemy samochód twoich rodziców?
- Jak to: zwiniemy? To nie powiemy im o wyprawie?
- Z całym szacunkiem do twoich staruszków, Liz, ale na pewno się nie zgodzą. Są bardzo spoko i wyluzowani, ale żaden dorosły by tego nie zrobił. Poza tym jeep to dobry samochód na podobne wyprawy.
- No dobra, ustalmy, że go zwiniemy. Przez kilka miesięcy nie będziemy dawać znaku życia?
- Nie! Zostawimy im listy i będziemy przysyłać pocztówki.
- Pocztówki? – Lizzy sceptycznie uniosła brew. – Pogięło cię, Buzz?
- Masz lepszy pomysł?
- Nie – przyznała. – Dobra, zostawimy list i zakosimy jeepa. Co zrobimy, gdy będziemy lecieć z Meksyku do Europy?
- Możemy... go zostawić.
- Zostawić, tak? I co dalej?
Andy spojrzał na kartki z planem ich podróży porozrzucane po podłodze. Chwycił jedną z nich.
- Moglibyśmy zmienić trasę. Z Krakowa przylecielibyśmy do Meksyku, odebralibyśmy samochód i dopiero wtedy pojechalibyśmy na Alaskę.
- To... - Liz sprawdziła trasę w Google Maps. – O pięć godzin więcej.
- A ile kilometrów?
Wykonała szybkie działanie na kalkulatorze.
- 21 162 km. W zaokrągleniu.
Spojrzeli po sobie.
- Kurczaki. Dużo – stwierdził Buzz. Liz wzruszyła ramionami.
- Jak szaleć, to szaleć, prawda?
Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Dokładnie. To co, partnerko? Kiedy wyruszamy w naszą podróż?
- Za dwa dni?
- Za dwa dni – zgodził się, po czym spojrzał przez okno. – Za dwa dni będziemy w drodze pod najwyższe drzewo świata. Super, nie?
- Zajebiście – rzekła poważnie Lizzy. Przyjaciele roześmiali się głośno, ale dziewczyna, zanim dała ponieść się radości, dopisała na dole listy:
Dla Diany Logan.
No cóż, krótki rozdzialik, ale przedostatni mający miejsce w Saint Marine. W następnym poczytacie o pożegnaniach i wyjeździe, a w kolejnym rozpocznie się droga pod najwyższe drzewo świata :) Jutro zaczyna się weekend - w zasadzie dziś po południu - dlatego z tej jakże wzniosłej okazji spodziewajcie się rozdziałów i w sobotę i w niedzielę.
Do zobaczenia!
SomeoneWhoIsWicked pozdrawia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top