Podwiązki (NSFW)
***
- A niech to... Kompletnie nie umiem się zdecydować - wyznał z dziecięcą szczerością Viktor. Można było nawet powiedzieć, że przedstawił całą (prawie) nagą prawdę, jako że stał przed lustrem w samych slipach, białej koszuli oraz przytrzymujących ją czarnych podwiązkach i na zmianę przykładał sobie do kołnierzyka dwa krawaty, między wyborem których się wahał. - Lubię ten ciemnoszary, ale może lepiej będzie założyć na nasz wspólny wywiad coś, ja wiem... coś nieco bardziej symbolicznego? Jak fioletowy?
- Za dużo myślisz - odparł siedzący na łóżku Yuuri, choć z pewnością to on był tym, który za dużo myślał. Dużo za dużo. Mnóstwo i jeszcze więcej. - Przecież we wszystkim wyglądasz idealnie.
- W takim razie jutro chcę wyglądać idealnie plus jeden. - Rosjanin obejrzał się przez ramię i puścił Japończykowi markowe oczko. - W końcu będę tam występował jako twój trener!
Akcent położony na dwa ostatnie słowa tłumaczył wszystko. No tak, odgrywanie roli trenera (a w domyśle również życiowego partnera i przyszłego męża) stanowiło dla Viktora największy możliwy honor, dlatego nie mógł sobie odmówić tej przyjemności, aby nie przygotować się do nadchodzącego wydarzenia w każdym, nawet tak drobnym jak krawat calu. I mimo że godzina była już dość późna, a Yuuri przebrał się nawet do spania, wciąż musiał siedzieć i pomagać w ocenie kreacji jedynego w swoim rodzaju Viktora "jestem przystojny nawet w rozciągniętym dresie" Nikiforova. I nawet jeśli żaden był z Katsukiego spec modowy, to wciąż wiedział, w czym ukochanemu było szczególnie do twarzy, jak również że jego urok wcale nie pochodził z ubrań, ale z czegoś więcej...
Bo najlepiej Viktor prezentował się tak jak teraz, w tym seksownym prawie-niczym, które podkreślało długość jego sięgających nieba nóg oraz gibkość sylwetki. Ciało sportowca było największym dziełem, atutem i wartością samą w sobie, a ludzie tacy jak Viktor, nawet jeśli ich osobowość nie zawsze przystawała do reszty, byli praktycznie chodzącymi bóstwami. I pewnie dlatego Yuuri nie mógł oderwać wzroku od mężczyzny, jednym uchem wpuszczając, a drugim wypuszczając kolejne frazy odnoszące się do koloru, materiału, faktury, połysku i czegoś-tam-jeszcze krawatów. Zamiast tego chłonął obraz najwspanialszego łyżwiarza, jakiego dane mu było poznać. Podziwiał, jaki był przystojny, wysoki, dumny, jak biała koszula i czarna bielizna podkreślała jasność cery, jak ręce w najdrobniejszych ruchach wciąż więcej miały wspólnego z tańcem niż z trywialnym przymierzaniem ubrań, jak wąski był w biodrach, jak świetnie prezentowały się jego nogi...
No właśnie, nogi. One były absolutnie najwspanialsze - silne, smukłe, z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami, ale nie za mocno, tak bardziej naturalnie. Choć skóra wydawała się blada i delikatna jak kalka, to jednocześnie dało się na niej zauważyć dwa blednące, jasnoróżowe, jednoznacznie kojarzące się ślady. A do tego jeszcze te podwiązki... Jeśli normalny Viktor był seksowny, to w nich wyglądał seksownie razy tysiąc. Jakby dał się uwięzić gdzieś między elegancją a erotyzmem, nieświadomie spętany przez sidła konwenansu, uległy oczekiwaniom, żeby wyglądać stylowo.
Trochę masochizm, ale za to jaki zmysłowy...
Yuuri nie umiał się powstrzymać, żeby nie pochylić się do przodu i nie musnąć palcami uda, które ściśle opinał pasek podwiązki. To był impuls, trochę podobny do tego, który czuł, gdy zapragnął dotknąć przedziałek nachylającego się Viktora. Różnica była taka, że wtedy skończyło się na niewinnych żartach. Tutaj - chyba niekoniecznie.
- Yuuri? - zagadnął cicho Rosjanin i dopiero wtedy Japończyk pospiesznie wycofał rękę. - Co ty robisz?
- A! Nie, nic, zupełnie. Przepraszam. - Yuuri zwinął dłoń i przycisnął ją sobie do piersi. - Po prostu... Dobrze wyglądasz. W sensie teraz.
- Ach tak? - odparł Viktor, bacznie przyglądając się narzeczonemu, jakby szukał w jego speszonym wzroku dowodu winy. I najwyraźniej coś odnalazł w bursztynowych oczach, bo zaraz nieznacznie się uśmiechnął. - No to może chcesz podotykać jeszcze trochę?
Nie wiedział, czy pod tym pytaniem kryła się jakaś bardziej skomplikowana pułapka. Ciężko było nawet zinterpretować minę Viktora, który ukrył usta za ramieniem i wymownie mierzył Yuuriego wzrokiem. Postanowił jednak zaryzykować.
- Mogę?
Ale zamiast odpowiedzieć, Viktor przysunął się do łóżka. Bliżej Yuuriego. Bliżej jego rąk, które znów w mimowolnym odruchu uniosły się i delikatnie objęły lewe udo Viktora. Elektryzujący dreszcz od razu przebiegł od koniuszków palców przez nadgarstki i dalej, aż do ramion i karku. Gdy tylko Yuuri otoczył dłońmi nogę mężczyzny, złączone kciuki przesunęły się w dół, wzdłuż zaznaczonej doliny między mięśniami. Po zetknięciu się z paskiem podwiązki palce zawróciły, a Japończyk nieco pewniej ujął nogę, gładząc ją i pieszcząc niczym artysta podziwiający ukończoną rzeźbę. Wspaniały. Te mięśnie były stworzone do skakania quadów. Te uda nienagannie prezentowały się zarówno w spodniach od garnituru, jak i ciasnych kąpielówkach. Ta jasna, sprężysta skóra tak świetnie kontrastowała z czernią podwiązek oraz delikatnymi, zaczerwienionymi śladami, które zostawiały ciasne paski i...
- Y-Yuuri...
Głos Viktora załamał się, a Yuuri poczuł przebiegające wzdłuż kręgosłupa mrowienie. Silniejsze. Bardziej pierwotne. Znał bowiem ten błagalny pomruk oraz wymowny ruch bioder. Nie był zniechęcający. Nie przestrzegał, nie strofował i nie upominał. Nie oznaczał "wystarczy" ani "przestań". Więc Yuuri nie przestawał, tylko powoli, powoli wsunął rękę między uda Viktora, wzdłuż wąskich slipów, głębiej, dalej, aż do jąder i...
Bezwstydnie wybrzuszony, wilgotny przód bielizny powiedział podnieconemu Katsukiemu wszystko.
Yuuri nagle wstał i bez choćby chwili zastanowienia pchnął Viktora z powrotem ku szafie, jednocześnie zsuwając pijące go w krocze bokserki. To było tak złe, tak niewłaściwe... tak bardzo niewłaściwe, że Viktor zamiast powiedzieć "nie", wyraźnie się ku niemu wypiął i obejrzał, spoglądając spod srebrzystych rzęs... Ach, niech to szlag. Yuuri nie miał czasu pomyśleć o prezerwatywie ani o ściąganiu bielizny z Viktora, więc nie myślał. Zresztą, nie zależało mu, żeby kochać się grzecznie czy konwencjonalnie. Wręcz przeciwnie. Po prostu pragnął poczuć te idealne uda, tym razem zaciskające się wokół twardniejącego członka, kiedy brałby Viktora od tyłu.
Reszta - jak te nieszczęsne, wypuszczone z rąk krawaty, które leżały bezładnie na podłodze - nie miała już znaczenia.
Szafa trzeszczała i drgała, gdy opierający się o nią Viktor starał się wczepić paznokciami w drzwi, ale nie mógł, bo spocone dłonie ślizgały się po lakierowanym drewnie. W przeciwieństwie do niego Yuuri miał się za co złapać, traktując podwiązki jak swoiste lejce, pozwalające mu nadać tempo i rytm pchnięć. Zduszone, rosyjskie jęki mieszały się z nerwowymi sapnięciami, kiedy Yuuri raz za razem ocierał się o ciasno złączone nogi Viktora, a jego zęby i język zostawiały ślady za kołnierzykiem coraz mocniej sfatygowanej koszuli. W ogóle rujnowanie niedoszłej kreacji Viktora sprawiało mu przedziwną przyjemność. Jakby udowadniał tym samym, że to nie szata zdobiła człowieka oraz że Viktor nie musiał być nawet w pełni rozebrany, żeby działać na Yuuriego jak magnes. I w istocie - tak trudno było się od niego oderwać...
Jak przez mgłę Yuuri usłyszał swoje imię, wypowiadane błagalno-tęsknym tonem. Och, no tak... Przecież nie tylko on pragnął więcej... Yuuri puścił jedną z podwiązek i wyciągnął rękę do przodu, aż za kraniec slipów, by zacisnąć ją na sztywnym członku i zacząć go stymulować. Viktor krzyknął i opadł jeszcze kilka centymetrów, jednocześnie mocniej napierając na Yuuriego. Dla pochłoniętego gorączką mózgu wołanie to brzmiało jak najwspanialsza pieśń pochwalna. Całował więc i pieścił, dotykał i zagłębiał się między uda, coraz mocniej ocierając się o wrażliwe krocze. Orgazm Viktora przyszedł praktycznie niespodziewanie - silny, nagły i tak obezwładniający, że ciało bezwiednie się mu poddało, zaciskając się wokół członka i pokrywając japońską dłoń krótkimi, lepkimi wstęgami. W odpowiedzi Yuuri wpił zęby w ramię Viktora i doszedł niewiele po nim, słysząc słodki, cichnący jęk spełnienia z ust kochanka.
Dyszeli przez dłuższą chwilę, aż wreszcie Yuuri wyprostował się i spojrzał spod półprzymkniętych powiek rozmiarom dokonanych zniszczeń. Nasienie powoli spływało ciężkimi, białymi kroplami po wewnętrznej stronie ud Viktora, załamując się na paskach podwiązek i brudząc je wilgocią. Tak samo niewdzięcznie została potraktowana szafa oraz, co oczywiście nie ulegało wątpliwościom, dłoń Yuuriego. Krawaty wciąż leżały na ziemi, zmięte i podeptane, a koszula Viktora nie nadawała się do niczego innego jak tylko na wizytę w pralni, gdzie wciąż potrzeba będzie cudu, aby doprowadzić tak pogryziony kołnierzyk i poplamiony skraj do jakiegokolwiek stanu używalności.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że najbardziej poszkodowany w tym wszystkim był człowiek, który na jutrzejszy wywiad nie tylko nie miał się w co ubrać, ale mogło być problematyczne, aby w ogóle się na niego udał.
- To było... - Viktor nie wiedział, jak ująć zdarzenie w słowach, tym bardziej że wciąż opierał się o drzwi szafy i dokładnie widział dowód ich wspólnej przewiny. - Yuuri...
- Przepraszam. Poniosło mnie - przyznał ze skruchą Katsuki, dość umiarkowaną jak na niego, skoro przepraszał nie za zdarzenie samo w sobie, tylko za zbytnią gwałtowność.
No cóż. Chyba nie takie grzeszki miało się już na sumieniu i nie takie granice wspólnie przekraczali.
- Nie, nie, to nie to. Nie mam nic przeciwko, żebyś czasami był nieprzewidywalny w ten sposób. - Viktor powoli się wyprostował i na drżących nogach obrócił się ku Yuuriemu. Bo jeśli czegoś brakowało im w tym zaskakującym wieczorze, to chyba tylko zaskakujących pocałunków, zupełnie jak ten, który Rosjanin postanowił złożyć na spierzchniętych, japońskich ustach. - Tylko że też musiałeś mnie uprzedzić...
- Ale jak to?
- No tak to. Zwyczajnie - odparł Viktor i wyciągnął rękę, by pogładzić Yuuriego po wnętrzu jego uda. - Myślisz, że tylko ty jeden chciałeś kochać się w ten sposób? Pamiętaj, że w naszym duecie istnieje więcej niż jedna para seksownych nóg. A jeśli tylko zechcesz, wciąż mogę ci zademonstrować kilka przydatnych trików. Żebym, wiesz... żebym mógł jutro z dumą powiedzieć, jak wszechstronnie uzdolniony ze mnie trener.
Delikatny, może lekko nieśmiały uśmiech pojawił się na twarzy Yuuriego. Właśnie dlatego twierdził, że Viktor był ideałem. Bo nikt tak idealnie nie znosił jego uwielbienia i mimo obowiązków czekających następnego dnia nie dał się całować i całować, i całować...
***
Przypisy-chan
Hej-ho i wesołego Alleluja! Zgodnie z obietnicą (składaną to tu, to tam, to siam), w ramach wielkanocnej święconki prezentuję Wam świąteczne jajeczka. Dwie pary. No wiecie 😏
Ogólnie zanim zaczniecie sobie wyobrażać jakieś koronkowo-podwiązkowe cuda, zerknijcie w Google - bo już chyba nie chcę tu załączać obrazków, khem, poglądowych - jak to wygląda u panów. Można więc powiedzieć, że razem z inmortales_s (która stanowiła inspirację do tego one-shota i jej dedykuję ten rozdzialik, dziękując za natchnienie) dzielimy taki fetysz na panów z opiętymi paseczkami nogami. A że Viktor-elegant z pewnością takowe stosuje, żeby mu koszule i skarpetki nie wyłaziły... cóż było robić. Ale wiadomo - mogło to wyjść tylko z zastosowaniem garnka zdrowego rozsądku i szczypty szaleństwa. I jakkolwiek wydaje się, że Yuuri zadziałał wbrew Viktorowi, to nie dajcie się zwieść pozorom. A przynajmniej mam nadzieję, że widać było te drobne sygnały aprobaty, które wysyłał Viktor.
Przypominam, że tylko do dziś zbieram zamówienia na książkowe wydanie "Codzienności"! Nie ma zmiłuj, potem trzeba będzie liczyć na pozostałe przypadkiem kopie. Kto się wprost nie zadeklaruje (gwiazdki to nie jest dla mnie informacja), to sprawa przepadnie.
Jako że do takich przyjemnie ciepłych rozdziałów więcej dodawać nie trzeba, zostawiam Was z wolnym, poniedziałkowym popołudniem i do zobaczenia w innych rozdziałach (czyli w środę, w Kwiaciarni).
Muah!
😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top