Płatek
***
Yuuri wolał, kiedy to nie bezduszny budzik wyrywał go ze snu, ale odgłosy łagodnej krzątaniny - czy to chodziło o buszującego po mieszkaniu Makkachina, który szukał nowego sposobu na entuzjastyczne powitanie dnia, czy też o Viktora, który najczęściej postukiwał talerzami w kuchni, przygotowując śniadanie. Tym razem jednak dźwiękiem, który obudził Yuuriego, było charakterystyczne, urywane klikanie komputerowej klawiatury. A, okej. Wiosna. Niedziela. Wolne. Nie trzeba się było nigdzie śpieszyć, a jeśli pies zadowolił się szybkim spacerem, to pan mógł nawet wrócić do łóżka, otrzymując dyspensę na kilka kolejnych godzin lenistwa. W końcu Internet nie mógł się sam nadrobić.
Yuuri uśmiechnął się o całe dwa milimetry wszerz i prawie pół wzwyż (mięśnie twarzy tuż po przebudzeniu raczej nie należały do najchętniej współpracujących rzeczy na świecie), po czym jak gąsienica podpełzł w okolice narzeczonego, żeby objąć go rękami wokół pasa.
- Dzień dobry, złoto moje - Jako pierwszy przywitał się Viktor, który zaraz wyciągnął prawą dłoń i położył ją na czuprynie ziewającego Yuuriego. - Jak się spało?
- W porządku. Chyba nawet nie potrzebuję kawy - przyznał łaskawie i otworzył jedno oko, żeby przez całe dwie sekundy poobserwować poczynania Rosjanina. Potem grawitacja okazała się zbyt silna, a policzek sennego Yuuriego oparł się o udo Viktora. - Co robisz?
- A, takie tam... Oglądam płatki śniegu.
Powitanie z rzeczywistością zaczęło się od porannej gimnastyki brwi, które Yuuri najpierw maksymalnie zmarszczył, a potem uniósł tak wysoko, że zasłoniła je dopiero zmierzwiona grzywka. Ale że teraz? Na początku czerwca?
- Pada? - rzucił z zaskoczeniem i czym prędzej obrócił wzrok w stronę okna, jednak śmiech Viktora uświadomił mu, jak bardzo chybiona była jego hipoteza.
- Nie, nie w tym sensie - uspokoił szybko - ale chyba trafiłem na coś znacznie ciekawszego.
Jednocześnie Viktor delikatnie skinął głową w lewo, zachęcając tym samym narzeczonego do porzucenia kołdry i przysiądnięcia się tuż obok niego. Yuuri z pewną niechęcią podźwignął się na rękach, nieprzekonany, czy gra naprawdę była warta świeczki, ale za to ze znacznie większą ochotą oparł się o ramię ukochanego, które zawsze znajdowało się na idealnej dla jego skroni wysokości. To, co dzięki temu zobaczył, zaskoczyło go wcale nie mniej niż fantazyjna sugestia, że zimowe chmury znów pojawiły się nad Petersburgiem. Okazało się bowiem, że Viktor przeglądał stronę jakiegoś anglojęzycznego naukowca, który zajmował się badaniami... śniegu. Ale nie takimi pompatycznymi, co to więcej było w nich skomplikowanych wzorów i wykresów na kilkaset słupków, lecz najzupełniej przystępnymi, którymi na dodatek z chęcią dzielił się z ludźmi. A wśród zamieszczonych na stronie ciekawostek oraz dziesiątek zdjęć egzemplarzy lodowych dzieł sztuki, najbardziej niezwykłą rzeczą dla przeciętnego zjadacza chleba (albo ryżu) wydawały się być filmiki, które prezentowały obserwowany pod mikroskopem wzrost zupełnie nowych płatków śniegu. Czegoś takiego nie dało się zobaczyć na domowym parapecie. Dla takich rzeczy istniała nauka.
Viktor uśmiechnął się z dumą i włączył jeden z ostatnich filmików, ten, w podglądzie którego widniał piękny płatek o wyjątkowo wąskich ramionach. A wszystko zaczęło się od zaledwie drobnej okruszyny - w ciągu ułamka sekundy leżący na szkle pyłek nabrał nieco wyraźniejszego kształtu, który przypominał sześciokątne okienko w plastrze miodu, ale praktycznie zaraz na jego rogach pojawiły się wąskie ostrza. Lodowa stokrotka rosła i rosła, aż wreszcie jej płatki przypominające groty pik przeobraziły się w małe ostrza mieczy. To jednak również nie trwało długo, bo na każdym z krańców sześciu wąskich ramion powstały po trzy wypustki, które zacząły trochę przypominać wzór z kostiumu programu dowolnego Yuuriego. Ostatecznie każda z trzech odnóg doczekała się jeszcze kolejnych trzech ramion i dopiero wtedy płatek zamarł, przybierając swój finalny, idealnie symetryczny kształt.
- To jest... - Yuuri przez chwilę szukał odpowiedniego słowa, ale prawdę mówiąc, należało wymienić chyba dobre pół "Słownika Wyrazów Pozytywnych", żeby oddać złożoność odczuwanych emocji. Tego przeogromnego podziwu i wzruszenia, że natura potrafiła od tak tworzyć podobne cuda. I gdyby Yuuri miał wskazać jakiś dowód na istnienie siły wyższej, to byłoby to właśnie coś takiego. - ...niesamowite.
- Dobrze powiedziane. Niesamowite.
Viktor uśmiechnął się po raz ostatni do ekranu laptopa, po czym odsunął go na dalszą część łóżka, a zamiast tego uniósł swoją prawą dłoń, szczególnie mocno eksponując palec serdeczny.
- To wszystko przez to, że kiedy się obudziłem, mój wzrok mimowolnie padł na obrączkę - wyznał, co Yuuri przyjął z delikatnym rozrzewnieniem. Nie od dziś wiedział, że Viktor miał na punkcie obrączki sporego fioła. Na spacerach uwielbiał bez powodu wyciągać przed siebie rękę i łapać refleksy słońca na złotej powierzchni, a kiedy wydawało mu się, że Yuuri nie patrzył, przyciskał zwiniętą w pięść dłoń do ust i delikatnie całował biżuterię. - A to znów przypomniało mi o grawerunku.
Na te słowa Viktor zdjął z palca obrączkę i obrócił ją wnętrzem w stronę Yuuriego. Tam znów delikatnie połyskiwał znajomy wzór - połówka większego płatka śniegu oraz sąsiadujący z nim malec.
- Wtedy zacząłem się zastanawiać nad jego głębszym znaczeniem - wznowił Viktor, co sprawiło, że po plecach Yuuriego przeszedł dreszcz. Znajome szczypanie policzków oznaczało za to, że zakłopotanie dopraszało się o swoją przydziałową porcję uwagi. - Czy to nasza miłość była w tamtym momencie tak strasznie krucha? Uważałeś, że zniknę wraz z nadejściem wiosny? A może bałeś się, że jeśli poprosisz o więcej niż taką nikłą odrobinkę szczęścia, to-
- Viktor, proszę. Poczekaj - wszedł mu w słowo Yuuri, chwytając narzeczonego za przedramię. Jeśli powiedziałby na głos jeszcze jedną romantyczną koncepcję więcej to chyba na serio spaliłby się ze wstydu. - To zabrzmi okropnie, ale... wybrałem te obrączki dlatego, bo płatek śniegu skojarzył mi się z lodowiskiem. Ja, ty, zima, łyżwiarze. Tylko tyle. Przepraszam.
- Ej, miły mój. Przecież jedno nie wyklucza drugiego. - Viktor uśmiechnął się, założył obrączkę z powrotem na palec i objął Yuuriego zza pleców. - Ale po obejrzeniu tych wszystkich zdjęć dotarło do mnie coś jeszcze. Mówi się, że nie ma dwóch takich samych płatków śniegu, prawda?
- T-tak. Też to słyszałem.
- No właśnie. I podobnie jest z ludźmi. Nie ma dwóch takich samych osób - przypomniał Viktor, a prawa ręka, którą otaczał Yuuriego, przesunęła się nieco niżej i ujęła prawą dłoń Japończyka. - Ale sądzę, że od kiedy cię pokochałem, staliśmy się połówkami tej samej gwiazdki. Więc teraz to nas dwoje jest jedynym takim połączeniem na całym świecie.
A zanim Yuuri się obejrzał, Viktor wyciągnął również drugą rękę i zamknął go w swoich ramionach, szepcząc z czułością do ucha:
- Tylko z tobą tworzę najpiękniejszą całość.
Poza typowymi odgłosami poranka takimi jak szum gotowanej wody, sapanie wskakującego na łóżko Makkachina czy ciche cmoknięcie, gdy jedne usta zetknęły się z czołem drugiego, Yuuri kochał jeszcze jeden dźwięk - głos Viktora. Uwielbiał go szczególnie wtedy, kiedy mówił te swoje górnolotne frazesy czy oczywiste słodkości, jednocześnie odnajdując w ich miłości więcej głębi, niż on byłby w stanie choćby o niej pomyśleć. Ale może o to tu właśnie chodziło.
Może byli dopiero tym sześciokątnym okruchem lodu z samego początku, który z biegiem lat miał się stać pełnoprawnym, najwspanialszym w kosmosie płatkiem śniegu.
***
Przypisy-chan
Hej, kochani :) Nawet nie wiecie, jak mi głupio, bo tego one-shota zaczęłam pisać dosłownie w zeszłym tygodniu, zainspirowana tonami przewalającego się po Polsce śniegu... a jak przyszedł poniedziałek i publikacja, to się wszystko wzięło i stopiło. Ponoć mają dzisiaj wystąpić jeszcze jakieś przelotne opady śniegu, więc liczę na to, że natura mi pomoże w zachowaniu klimatu. A jak nie - to wyobraźcie sobie ten wspomniany w tekście czerwiec. Prawie pasuje XD
Stronę, którą odwiedził Viktor, możecie znaleźć w linku zewnętrznym (to na wersjach komputerowych Wattpada) albo w pierwszym komentarzu pod tym rozdziałem. Nie przejmujcie się jej anglojęzycznością i zerknijcie na filmiki ze wzrostu płatków śniegu, bo są naprawdę wspaniałe.
A co do obrączek... może dam tak dla przypomnienia, jaki jest ich oficjalny projekt ;)
Mam wrażenie, że powód, dla którego Yuuri wybrał obrączki w ogóle, było bardziej podyktowane tym, co miały już wygrawerowane, niż że były obrączkami. Czy sam z siebie by się zdecydował na obrączki, gdyby były gładkie? Hmm... może? Możemy sądzić, że zdjęcie z zaręczyn JJ i Isabelli też zasiało w nim pewien koncept na kupienie obrączek, ale jestem jakoś dziwnie przekonana, że dopiero wszystko razem (przypadek, sprzeczka z Viktorem o orzechy, zdjęcie, grawerunek) podkusiło Yuuriego do tak odważnego gestu. Ale nie, na pewno nie miał przy tym tak wzniosłych wyobrażeń co Viktor, a symbolikę to możemy śmiało wywalić przez okno barcelońskiego hotelu. Nie zmienia to jednak tego, że teraz Vitya może temu dopisywać tyle romantycznych odniesień ile dusza zapragnie :3
Przy okazji przypomnę/ogłoszę, że w Kronikach Dziaba Anonima znajdziecie już rozpiskę związaną z Walentynkowym Challengem. Jego zadaniem jest napisanie jednej romantycznej historii na specjalnie wylosowane hasło, inne dla każdego. Po więcej szczegółów kieruję tam.
Dziękuję Wam za dzisiaj i do zobaczyska w Archiwum, które teraz będzie się ukazywać co środę i piątek. Możecie tam śmiało zaglądać w razie gdyby Wattpad nie przekazał powiadomienia. Nowe historyjki będą się pojawiać między 15 a 16.
Trzymajcie się i muah!
😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top