Okulary

***

Najtęższe umysły tego świata niejednokrotnie zajmowały się trudnymi pytaniami, szczególnie takimi dotyczącymi problemów cywilizacji lub wręcz sensu całej ludzkości. Jedni na przestrzeni wieków zastanawiali się nad pochodzeniem i przeznaczeniem piramid. Drudzy w trakcie bezsennych nocy rozgryzali tajemnicę ludzkiej egzystencji. Jeszcze inni starali się za wszelką cenę rozszyfrować zagadkę Enigmy.

...a Viktora od ponad pół roku szczerze ciekawiło to jak bardzo słaby wzrok miał Yuuri. No co? To też było ważne pytanie. Na swój sposób.

Oczywiście wiedział, że Yuuri był krótkowidzem oraz że bez okularów radził sobie na tyle słabo, że na wszelkich zawodach łyżwiarz musiał albo mocno wyginać się do przodu, by dojrzeć cokolwiek na tablicy wyników, albo zerkał nerwowo na Viktora, czekając na jego odpowiedź. Tyle w teorii. W praktyce przez dziewięć miesięcy Nikiforov nie wyszedł poza ten stan wiedzy, bo zwykle nie pamiętał (nic nowego) albo nie mógł znaleźć odpowiedniej sposobności, aby zacząć temat. A poza tym wszystkim wystarczało mu przekonanie, że Yuuri wyglądał cudownie zarówno w okularach, jak i bez nich.

Okazja, aby dowiedzieć się odrobinkę więcej o stanie  zdrowia ukochanego nadarzyła się zupełnym przypadkiem, jak to okazje najczęściej miały w zwyczaju bratać się z przypadkami. Niemały wpływ na tę sytuację miał fakt, że mężczyźni od jakiegoś miesiąca spali razem. Naturalną koleją rzeczy było więc również to, że narzeczeni zaczęli się dowiadywać nieco więcej o swoich co bardziej prywatnych przypadłościach. Na przykład takich, że Viktor umiał nieoczekiwanie zasnąć na siedząco, z rękami zaplecionymi na piersi, a znów Yuuri z rana potrafił mamrotać naprawdę niestworzone rzeczy, począwszy od spontanicznie tworzonym haiku o pewnych niebieskich oczach (przypominających taflę lodu z Mistrzostw Świata w Nicei... bo czemu nie...) po dziwnie trzeźwe pytania o datę ważności krewetek (których tak jakby właściwie nie mieli). Każdego dnia odkrywali coś nowego, a takie drobnostki stanowiły idealną wymówkę, aby przetestować je w praktyce. Ot, chociażby na wypadek gdyby Viktor chciał zaserwować kawę do łóżka i czekał w nagrodę na kolejne barwne porównanie ze słowiańskim Światowidem w roli tytułowej.

Właśnie podczas jednego z takich poranków, gdy Nikiforov sięgnął po komórkę, wzrok padł również na pozostawione na jego stoliku nocnym okulary. Ponieważ mieli oddzielne szafki po obu stronach łóżka, szkła powinny tak naprawdę znajdować się po innej stronie, ale Rosjanin doskonale wiedział o tej sprawie. W końcu wieczór wcześniej samodzielnie zdjął okulary z nosa Yuuriego, by móc obcałować jego powieki, zatopić się w czerwonych od przygryzania ustach i przejść do dalszych zajęć, w trakcie których podskakujące elementy garderoby mogłyby przeszkadzać im obu w skupieniu się.

Ale to było wczoraj. Dziś natomiast Viktor z rozczuleniem spojrzał na śpiącego Japończyka, a potem jeszcze raz odwrócił się w stronę szafki nocnej. Wyciągnął rękę i delikatnie, jakby dotykał ich właściciela, chwycił oprawki niebieskich okularów. Wydawały się takie niepozorne, może trochę już niemodne, ale jednocześnie było w nich coś absolutnie uroczego. Coś, na widok czego na twarzy Nikiforova od razu pojawiał się uśmiech. W końcu okulary stanowiły integralną część Yuuriego. Viktor ostrożnie musnął zausznik opuszką palca wskazującego. "Ciekawe czy sam je sobie wybrał?" przemknęło przez jego głowę, kiedy podniósł okulary do oczu, przyglądając im się w półmroku. A gdyby tak...

Po chwili wpatrywania się w szkła Rosjanin postanowił wsunąć je sobie na nos. Po założeniu okularów mężczyzna od razu przejrzał się w ekranie ustawionego na przedni aparat telefonu, z dokumentacyjnego przyzwyczajenia robiąc sobie kilka szybkich zdjęć. Szybko jednak skrzywił się, kiedy zobaczył na smartfonie jedynie rozmazane plamy o różnym stopniu szarości. Więc tak niby widział Yuuri, kiedy nie miał okularów? Viktor zsunął nieco szkła i zmrużył oczy, próbując nie dostać zawrotów głowy. Nie miał pojęcia, że było tak źle. Znaczy, w sumie nadal nie wiedział, czy faktycznie było tak źle, ale dobrze przecież też nie było.

- Mmm... - mruknął przez sen Yuuri, kuląc się w poszukiwaniu ciepła drugiego ciała.

Viktor zamarł, a po chwili wreszcie do niego dotarło, po co w ogóle sięgnął po smartfon.

- O szlag. Przecież obiecałem kawę, a trzeba jeszcze Makkachina wyprowadzić. - Mężczyzna w jednej chwili porzucił komórkę i tak jak siedział, pospiesznie wysunął się łóżka.

Zanim jednak na dobre wybiegł z sypialni, w połowie drogi do drzwi zawrócił, pochylił się i pocałował Yuurego w czoło. Tak na szczęście. Potem Viktor już na dobre ruszył na podbój kuchennego świata, chcąc wyrównać rachunki z filtrami oraz wrzątkiem. Zupełnie nie przejął się tym, że po minionej nocy jego yukata odmaszerowała w zupełnie inne miejsce, a on sam nieobyczajnym zwyczajem świecił nagimi pośladkami na prawo i lewo. Trudno. Lecz gdyby znów miał się spóźnić z romantyczną pobudką, miał zamiar odkupić swe winy występując w samym fartuszku.

Gdy Viktor wyszedł do kuchni, otworzona sypialnia zachęciła obudzonego Makkachina, żeby wejść do środka i zwierzęcym przyzwyczajeniem skontrolować teren. Po chwili węszenia zauważył śpiącego Yuuriego, zakopanego pod fałdami białego materiału niczym niedźwiedź w zaśnieżonej jamie. I pomrukującego chyba nie mniej żałośnie. Słysząc dźwięk urywanego utyskiwania, pudel nie zawahał się wskoczyć na posłanie i kilkoma liźnięciami po twarzy uspokoić japońskiego pańcia, że wszystko było w najlepszym porządku, bo on tu czuwał.

Obudzony Katsuki prychnął i zaczął się śmiać, próbując opędzić się od stęsknionego pudla.

- Już, Makkachin, już... Wybacz... Nie mogliśmy... - uspokajał, targając szczęśliwego czworonoga za puszyste uszy. - Poczekaj, daj mi chociaż... Okulary...

Yuuri najpierw intuicyjnie sięgnął w kierunku swojego stolika, jednak po włączeniu światła i kilku pacnięciach w blat przypomniało mu się, gdzie skończyły jego rzeczy. Wtedy wyciągnął się w kierunku szafki Viktora. Podpierając się rękami o materac przypadkowo trącił pozostawioną na pościeli komórkę w znajomym różowym pokrowcu.

- Rany, Viktor... Przecież mogłem przez przypadek ją zgnieść - mruknął z dezaprobatą Yuuri, dostrzegając na wpół ukryty w kołdrze telefon. - Pewnie znowu robiłeś mi fotki z rana...

"Nie żeby mi się nie zdarzyło" pomyślał, ale nie zdradził tego na głos, na wypadek gdyby mężczyzna czaił się gdzieś za futryną. Gdy Yuuri zdołał wsunąć na nos dziwnie ciepłe okulary, chwycił w dłoń smartfon Viktora i rzucił na niego okiem. Nie miał zamiaru szpiegować ukochanego, ale jednak nie mógł powstrzymać zduszonego jęku zawodu, gdy widok uruchomionego aparatu potwierdził jego przypuszczenia. Miał przynajmniej nadzieję, że Viktor nie wyczyniał nad jego głową żadnych dziwnych min.

Szukając ostatecznego dowodu winy Yuuri zajrzał do folderu z ostatnimi zdjęciami i wtedy niemal zachłysnął się powietrzem, kiedy zamiast rozczochranej, zakopanej po uszy japońskiej chupacabry ujrzał na ekranie Viktora.

Viktora w okularach.

Viktora w jego okularach.

Łagodnie uśmiechającego się, rozebranego Viktora w jego okularach.

Yuuri miał wszelkie podstawy sądzić, że jeszcze śpi, choć jednocześnie sen wydawał się nadnaturalnie wręcz dziki nawet jak na standardy śnienia. Co nie znaczyło, że chciał się z niego obudzić. Po prostu to było zbyt dużo jak na jego rozszalałą wyobraźnię. Erosy, tak, Viktor we wszelkich kombinacjach łyżwiarskich cudów, owszem... Ale tu, w łóżku, nad ranem, po kolejnej żywiołowej nocy... Nie. Niemożliwe.

Japończyk wyłączył folder. Spojrzał na Makkachina. Spojrzał na telefon. Włączył z powrotem. Zerknął...

Viktor wciąż tam był, niczym wcielenie idealności, seksapilu i co tam Bóg mu jeszcze zaplanował w pakiecie. Zerkał nieco znad szkieł, jakby chciał skontrolować, czy zdjęcie jest ostre lub czy wygląda dobrze, ale co do tego drugiego Yuuri nie miał najmniejszych wątpliwości. Japończyk zasłonił usta dłonią, z ledwością powstrzymując się od pełnego zachwytu westchnienia, które chciało wydobyć się z jego piersi.

Boże, gdziekolwiek i kimkolwiek byłeś - arigatou, thanks i spasiba niech ci będą wieczyste.

A co tam. Gracias też.

Yuuri odłożył komórkę na pościel, wciąż walcząc z cisnącym się na usta szaleńczym uśmiechem. W końcu jednak musiał się poddać i objął wciąż siedzącego na łóżku Makkachina, podśmiewając się z cicha prosto w sierść czworonoga. Sesję radości przerwał mu dopiero odziany w bordowy fartuch Viktor, który wreszcie wkroczył z powrotem do sypialni, trzymając w garści matrioszkowy kubek z parującą kawą. Zatrzymał się w progu i uniósł pytająco brwi, widząc na łóżku nie tylko psinę, ale przede wszystkim obudzonego i żywo cieszącego się z czegoś Katsukiego. A Yuuri, widząc zaskoczoną minę narzeczonego, pokręcił z niedowierzaniem głową, nie mogąc pojąć rozmiaru uczucia, jakim darzył tego na wskroś szalonego, cudownego, odzianego li i jedynie w fartuszek człowieka.

- Viktor - powiedział wreszcie Yuuri, śmiejąc się z siebie, z narzeczonego, z Makkachina i z całego, absolutnie całego świata. - Kocham cię!


***

Przypisy-chan

Wracamy dziś do bezpiecznych fluffów i sytuacji porannych, które pięknymi i zaskakującymi są. Chociaż kto wie, czy ten Viktor w fartuszku (khem... samym...) nie spowoduje, że Yuuri ożywi się... no, nieco bardziej. Gdyby zdjęcia i kawy było mało ;) Ale po takim zastrzyku miłości chyba każdy miałby ochotę góry przenosić.

Porównanie do Światowida miało miejsce w "Tylko w twoich ramionach". Viktor chyba liczy na jakąś powtórkę z rozrywki... albo stwierdził, że jak ma być łysy, to chociaż z czterema twarzami będzie mu łatwiej.

A co do okularów - twierdzenie, że Yuuri jest krótkowidzem jest moją osobistą dedukcją. Jaką ma jednak wadę, nie jestem w stanie sensownie stwierdzić, bo chociaż wiele wskazuje na to, że sporą, to jednocześnie nie może jeździć na totalnie ślepo. Przecież Chris nosi soczewki, więc to nie jest aż takie proste. Celuję, że Yuuri ma wadę na maksymalnie 2-2,5 dioptrii (dziękuję przyjaciółce za udostępnienie okularów celem przebadania, jak to kurna z nią źle jest, jak również komentarzom, szczególnie , które zrewidowały mój pogląd na tę sprawę).


Z ogłoszeń okołoparafialnych:

Po pierwsze - uprzejmie donoszę i przypominam o nowym challengu. Gdyby ktoś miał jeszcze siły lub stwierdził "You Only Live Once", to serdecznie zapraszam do udziału. Jeśli jednak nie jesteście w stanie się zaangażować w bieżącą akcję, zostawcie siły na grudzień, kiedy mam zamiar zrobić fanfikowo-świąteczne odliczanie do Gwiazdki... No, ale o tym za miesiąc.

Po drugie - od czwartku do soboty będę na Baltic Cup w Gdańsku, czyli jednym z zawodów serii Junior Grand Prix (to to, gdzie Yurio zdobył złoto, a Viktor w ramach nagrody zrobił mu choreografię). Ktoś się wybiera może przypadeczkiem? To chętnie wyprzytulam i pogadam o axlach :D

A po trzecie - jeśli mnie moje obliczenia nie mylą, no to 6 października mija rok od emisji pierwszego odcinka. Z drugiej strony Internety szykują się chyba na środę (środy zawsze będą się kojarzyć w szczególny sposób), więc zależnie od tego, kiedy nastąpi wysyp fanartów, wtedy opublikuję rocznicowego one-shota. Tylko trzymajcie kciuki, żebym zdążyła go napisać, bo terminy są okrutnie napięte :<

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top