Krem do rąk
***
Odbywający się w Sportowym Klubie Mistrzów trening właśnie nabierał popołudniowego rozpędu. Zaczęło ubywać zdeterminowanych skowronków, które wolały ćwiczyć skoro świt, a w zamian przybywało osób, które wraz z karierą sportową musiały pogodzić również szkolne obowiązki. Wśród nich pojawiła się także pewna żywiołowa nastolatka, będąca obecną mistrzynią Rosji seniorów oraz plasującą się na trzecim miejscu w światowym rankingu ISU łyżwiarką. Niebagatelne osiągnięcie, to fakt. I co z tego, że nie miała jeszcze dwudziestki na karku? A Jura nie miał nawet szesnastu, a skubaniec już zgarnął złoto Grand Prix! No właśnie. Bo cokolwiek złego można było powiedzieć o zakresie krzyków i utyskiwań Yakova, trzeba było również przyznać, że jego szkoła wydawała się praktycznie niezawodna. Ale nawet w Petersburgu sukcesy nie leżały po prostu na ziemi. Trzeba było na nie zapracować.
Rudowłosa dziewczyna wbiła ząbki prawej łyżwy w lód i uniosła się ponad taflę, wykonując wyjątkowo udanego potrójnego lutza. Po czystym lądowaniu Mila zrobiła jeszcze kilka kroków, zawirowała w sekwencji piruetów i w ten sposób zakończyła wykonywany program krótki. No właśnie. Nastolatka również wylewała z siebie siódme poty, bo dla całej rosyjskiej ekipy nieuchronnie zbliżały się Mistrzostwa Europy, które stanowiły swego rodzaju dogrywkę po śmiercionośnych narodowych. Nie każdy musiał jednak wypruwać z siebie żyły. Jedynym pozbawionym zmartwień człowiekiem pośród tego zestresowanego motłochu był ćwiczący wraz z nimi Japończyk. Katsuki Yuuri, bo to o nim była mowa, zaledwie dwa tygodnie wcześniej przeprowadził się do Petersburga z powodu Viktora, który oznajmił ku zaskoczeniu wszystkich (poza zaznajomioną z plotkami i ploteczkami ekipą Yakova), że zamierza go tu trenować.
Mila odetchnęła głębiej, układając ręce w finalnej pozie. Viktor zawsze uwielbiał zadziwiać, ale skala najnowszego wybryku wydawała się zupełnie nieporównywalna do poprzednich pomysłów. Nie tylko przez to, że chodziło o innego człowieka ani że, jak te wszystkie plotki i ploteczki głosiły, nie była to przelotna inwestycja na rok ani nawet kilka. Wszystko dlatego, że ten pomysł w gruncie rzeczy okazał się mieć całkiem zbawienny wpływ na otoczenie. Nowy współtowarzysz niedoli działał wyjątkowo kojąco na zszargane nerwy Yakova, słuchając jego przelotnych rad z niespotykanym szacunkiem, a poza tym zdawał się być chyba nawet bardziej pracowity niż reszta narodowego teamu, co dodatkowo motywowało kolegów do większych starań. I robił to nawet teraz, kiedy nie goniło go żadne widmo Ostrawy! No normalnie coś absurdalnego...
W sumie do tej pory młoda Rosjanka również uznawała Yuuriego za przeciętnej klasy łyżwiarza, który w wyniku splotu wydarzeń, szczęścia, odrobiny talentu oraz boskiej interwencji Nikiforova sięgnął po srebro w Finale Grand Prix. Dopiero na żywo okazało się, że ten mężczyzna, który na zawodach sprawiał wrażenie zawodowego podrywacza lub lirycznego, zakochanego w Viktorze łyżwiarza, tak naprawdę był... Niesamowicie uprzejmy. Nieprzeciętnie uroczy. I totalnie niewinny. A jak bardzo totalnie, Mila miała okazję zaobserwować na swoje własne oczy już chwilę później.
Kiedy tylko nastolatka zgarnęła od Yakova burę na temat zbyt wolnej rotacji przy końcowych elementach, ruszyła na drugi kraniec lodowiska, mając zamiar przećwiczyć kulejące piruety. Zanim jednak dotarła na upatrzone miejsce, minęła przejście w bandzie, przez które Katsuki zszedł z lodowiska. A gdy tylko go zobaczyła, mimowolnie nadstawiła ucha, dostrzegając, że do Japończyka podszedł przygotowujący się do wejścia na lód Nikiforov.
- Viktor? - zagadnął Yuuri, oglądając swoje dłonie po zdjęciu skórzanych rękawiczek. - Wiesz, strasznie wyschły mi dziś ręce. Wziąłeś może krem?
- Jasne - przytaknął wesoło Viktor, a potem sięgnął po pozostawiony przy bandzie plecak. - Daj chwilę.
Wyczuwając w powietrzu jakby gęstniejącą atmosferę, Mila przerwała ćwiczenia i czym prędzej podjechała do bariery, bo och-tak-ją-suszyło-że-musiała-natychmiast-napić-się-ze-swojego-bidonu. Dziewczyna odkorkowała butelkę i unosząc łokieć wyżej niż było to konieczne, pociągnęła z niej pokazowym, godnym reklam ruchem. Jednocześnie ani na sekundę nie spuszczała oka ze stojących twarzami do siebie mężczyzn, jakby czekała na obiecany deser. A było na co.
Bo Viktor - zamiast wręczyć Yuuriemu opakowanie kremu (z pewnością od Chanela) jak na każdego przeciętnego faceta przystało - wycisnął na swoje palce solidną porcję kosmetyku i zaraz wyciągnął ręce w kierunku ukochanego, pokazując, że chce pomóc. Katsuki natomiast nie tylko nie zaprotestował, nie tylko zupełnie nie miał nic przeciwko temu, ale nawet sam wysunął lewą dłoń ku trenerowi, aby ten się nią zajął. Mili przemknęło przez myśl, że chyba zaraz wytworzy próżnię w swoim bidonie, nawet jeśli przyssała się do niego tylko dla zachowania pozorów. Nie mogła uwierzyć, że ten zawsze skromny, ułożony i niby nieświadomy podtekstów Yuuri nie widzi w takim zachowaniu nic... Nic... No zupełnie nic!
Z boku wyglądało to jednak zgoła inaczej. Viktor, który roztarł krem po wewnętrznej stronie dłoni, objął swoimi rękami mniejszą rękę Yuuriego i zaczął powoli wcierać w nią specyfik. Pieczołowitymi, kolistymi ruchami masował śródręcze, za każdym razem posuwając się nieco dalej i nieco odważniej, aby dokładnie nawilżyć Yuuriego... nawilżyć rękę Yuuriego. Oczywiście, że rękę. No przecież, że rękę. Dziewczyna prawie wgryzła się w bidon, kiedy uświadomiła sobie swoją freudowską pomyłkę, ale mimo to nie mogła oderwać wzroku od odważnych poczynań dwójki kolegów. Nadgarstek Yuuriego poruszał się na wszystkie strony, zwinny, gibki i całkowicie podatny milczącym poleceniom trenera, wyginając się i prężąc przed nim na wszystkie możliwe obsceniczne sposoby. Po chwili Rosjanin zmienił pozycję, ustawiając dłoń Katsukiego w pionie i teraz zaczął wsuwać palce w... znaczy, między, wsuwał palce między palce Japończyka, pokrywając kremem przestrzenie między nimi. Najpierw jeden, potem dwa... W sensie drugi, trzeci... Czwa... Matko kochana, i jeszcze lewa dłoń? Czy na tym lodowisku zawsze było tak diabelnie gorąco?
Wtedy Mila wreszcie zrozumiała, na co tak często narzekał Jurij, złorzecząc na jaśnie państwa narzeczeństwa, że kompletnie nie mieli wstydu przed wpatrywaniem się w siebie rozmaślonym wzrokiem, uśmiechaniem się tak, że zęby bolały i mówieniem do siebie z taką uprzejmością, że wszystko opadało. Oraz że już absolutnie nieznośne stało się to odkąd zaczęli być tym pełnoprawnym narzeczeństwem i przecierpieli dwutygodniową rozłąkę. "Przecież oni zachowują się tak, jakby ciągle byli na głodzie..." Mila pokręciła głową. "I na serio uważają, że nikt nie wie, jak bardzo świata poza sobą nie widzą? Przecież przy nich Georgij może uchodzić za mistrza kamuflażu."
W czasie gdy dziewczyna rozmyślała nad niedomyślnością pewnej pary, Viktor zdążył już wjechać na lodowisko, pozostawiając za sobą zakładającego rękawiczki Yuuriego. Japończyk również zamierzał wrócić na taflę, ale kiedy zrobił w tył zwrot, jego uwagę przykuła stojąca nieopodal Rosjanka.
- O, Mila. Czy coś się stało? - zapytał Katsuki z troską, dostrzegając, że młodsza koleżanka zerka w jego kierunku ze szczególnym zainteresowaniem. Potem Yuuri spojrzał na swoje ręce i z wymalowanym na twarzy zrozumieniem znów podniósł wzrok na dziewczynę. - Ach, a może ty też potrzebujesz kremu? Dać ci?
- Nie! - zaprzeczyła wyrwana z kontemplacji Mila, pospiesznie odstawiając bidon na bandę, po czym wymownie przewróciła oczami i potrząsnęła głową w niezidentyfikowany sposób. - Yuuri... Naprawdę dobry z ciebie facet, ale czasami jesteś tak nieogarnięty jak zaspa pod blokiem. Wracaj do ćwiczeń. I lepiej ogranicz się do dawania tylko Viktorowi.
- Co właściwie masz na my...? - rzucił, a potem Katsuki nagle się zaciął, poruszając ustami jak wyjęta z wody ryba, kiedy dotarł do niego sens ostatniego zdania. Rumieniec, który natychmiast wykwitł na jego twarzy, idealnie kontrastował z ogólną bladością cery i czernią treningowego stroju. - Mila!
"Tak. Totalnie niewinny" przemknęło przez głowę wracającej na środek lodowiska dziewczynie. Z Mistrzostwami Europy na horyzoncie czy też nie, atmosfera w Sportowym Klubie Mistrzów dzięki obecności Yuuriego przestała przypominać wiszącą w powietrzu siekierę. Zaczynała być czymś... Cóż... Czymś o wiele bardziej swojskim. "I będzie z nim kupa śmiechu."
***
Przypisy-chan
Dzień doberek :3 Mam nadzieję, że pogoda, zdrowie i humory wam dopisują (w Polsce centralnej pochmurno, jam dostała gorączki z przepracowania, a humor... no dobra, humor jest, odhaczony). A jak nie, to może chociaż fantazje Mili wam trochę osłodziły ten poniedziałek. Ogólnie bycie łyżwiarzem jest związane z wieloma niedogodnościami. A to smarka się na potęgę, a to pierzchną usta, stopy się obcierają, kontuzje robią, a dłonie marzną i wysychają. Trener to musi praktycznie całą apteczkę i pół drogerii nosić, żeby zawsze być gotowym nieść swojemu podopiecznemu pomoc. A wiadomo, że jak kosmetyki, to tylko te najlepsze ;)
Temat na ten one-shot podarowała mi an-nox, bojąc się jednocześnie, że krem może być zbyt jednoznacznie kojarzącym się specyfikiem. I dlatego właśnie postanowiłam zabawić się w trolla i faktycznie zabawić się w dwuznaczności... Czy raczej w dwuznaczne, bezpodstawne skojarzenia, które sporo czytelników regularnie tutaj miewa. Mila łączy się z wami w bólu i nadziei.
Nadziei, że jednak nie doczeka się dnia, kiedy zastanie chłopaków w szatni przy dwuznacznej sytuacji.
Przypominam, że już w najbliższy piątunio zaczynamy nasze wielkie świąteczne odliczanie! Grzejcie internetowe radia z kolędami, zmieniajcie tapety na takie ze stadami włochatych reniferów i trzymajcie kciuki, aby zapowiadane na środek tygodnia opady śniegu się sprawdziły. Wszystkim zadeklarowanym autorom życzę weny, a wszystkim tym, którzy czają się niczym koty w worku - żebyście szybko z nich wypełzli :3
Do zobaczenia... A, chwila, chwila! Przecież w środę szykuje się nie lada święto! Czekajcie cierpliwie, bo Dziab nie zapomniała o najważniejszych urodzinach fandomu ;)
😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top