Komunikator
***
Na kilka dni przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata do Helsinek Viktor miał się stawić na popołudniowym zgrupowaniu drużyny, na którym Yuuri z oczywistych względów zostać nie mógł. Z tego też powodu japoński łyżwiarz samotnie wrócił do domu, zjadł lekki podwieczorek, posprzątał co się dało i od prawie godziny odpoczywał na niebieskiej kanapie, przykryty kocem w kształcie Makkachina... czy też może Makkachinem w formie koca. Zależy jak spojrzeć. Jednocześnie Yuuri usilnie wpatrywał się w ekran komórki, próbując zabić w ten mało ambitny sposób pozostały do powrotu narzeczonego czas. Zresztą, dopiero co zdążył zaliczyć Instagrama (przy okazji lajkując dobrą setkę zdjęć Phichita pozującego ze Złotkiem, Sreberkiem i Brązikiem na tle ich nowej klatki), Facebooka, Twittera, dwie skrzynki pocztowe, konto bankowe, a nawet nadrobił repertuar kina na najbliższy miesiąc i rozegrał trzy rundki mahjonga, ale na nic więcej nie miał już pomysłu. Ruszać się z mebla jednak nie chciał, bo pudel był zbyt ciepły i grzeczny, żeby próbować się pozbywać jego towarzystwa, ale na drzemkę mężczyzna też kompletnie nie miał ochoty...
I kiedy tak Katsuki bez większego celu przesuwał ekran z boku na bok, gdzieś w podświadomości licząc na pojawienie się jakiegoś nowego powiadomienia albo chociaż na otwarcie portalu do magicznego świata, w pewnym momencie zawiesił palec nad intensywnie zieloną ikonką komunikatora. Nie, nie chodziło jednak wcale o to, żeby do kogokolwiek zagadywać, bo Yuuri należał do tego nieskomplikowanego typu osób, które z dwojga złego wolały raczej odpowiadać na pytania niż je zadawać. Po prostu jakoś tak mu się przypomniało, że już dawno temu miał sprawdzić w archiwum, kiedy to dokładnie Viktor zaczął korzystać z Line'a. Rosjanin zarzekał się bowiem, że założył konto tuż po tym, jak przyjechał do Hasetsu, ale zdając sobie sprawę z jego wybiórczej pamięci oraz wyjątkowej zdolności do przesadzania (bo Viktor potrafił opowiadać z takim entuzjazmem, że cokolwiek wydarzyło się naprawdę, jego wersja zawsze miała się do stanu faktycznego jak rzeczywistość razy trzy), Yuuri był przekonany, że jednak trochę później. W końcu przez kilka pierwszych dni Katsuki nie był nawet w stanie poprawnie się z nim witać, a co dopiero mówić o ucinaniu sobie pogaduszek przez Internet.
Dlatego też po kilku sekundach wytężonego zastanawiania się Yuuri w końcu uruchomił aplikację, po czym wybrał kółko z uśmiechającym się Viktorem i przeszedł do archiwum rozmów. Te zdawały się ciągnąć prawdziwymi kilometrami, dlatego dłuższą chwilę zajęło Yuuriemu, zanim dotarł na sam ich początek i z cichym triumfem zauważył widniejącą tam datę.
09.05.2016, 18:22
Viktor: Yuuri?
Viktor: i jak, działa?
Viktor: znaczy, kurczę, miało być inaczej
Viktor: dobra, zaczynam
Viktor: ja brzoza, ja brzoza
Viktor: sosna, zgłoś się
Viktor: podaję hasło
Viktor: najlepsze orzechy są na placu Joan Capri
Viktor: (a przynajmniej tak słyszałem)
Viktor: (na szczęście jak dostaniesz się do finału GP, to możemy to sami sprawdzić)
09.05.2016, 18:24
Viktor: ...
Viktor: hop, hop?
Viktor: jest tu kto?
09.05.2016, 18:25
YuuriK: tak, przepraszam, mama mnie zawołała
YuuriK: oczywiście wszystko działa
YuuriK: potrzebujesz czegoś jeszcze?
Viktor: więc to jest właśnie ten cały Line?
YuuriK: no... tak?
YuuriK: w sumie to komunikator jak każdy inny
YuuriK: po prostu jest popularny tutaj, w Japonii
YuuriK: z ciekawszych rzeczy masz tutaj spory wybór naklejek
YuuriK: znajdziesz je w lewym dolnym
Viktor:
YuuriK: rogu
YuuriK: dokładnie
YuuriK: szybko się uczysz
Viktor:
YuuriK: świetnie sobie poradziłeś
Viktor:
YuuriK: a tak poza tym to raczej
Viktor:
Viktor:
Viktor:
Viktor:
YuuriK: Viktor!
Viktor:
Viktor:
Yuuri parsknął i pokręcił głową, jednocześnie drapiąc przytulonego w niego Makkachina po włochatym karku. No tak... Początki rosyjsko-japońskiej znajomości były dość mocno chaotyczne, a rozmowy przez komunikator najczęściej sprowadzały się do miniaturowych, acz żywiołowych monologów, które żywa legenda łyżwiarstwa figurowego rozpoczynała przy praktycznie każdej nadarzającej się okazji. W takich momentach Yuuri trochę żałował, że w ogóle zaprezentował Viktorowi Line'a, a na pewno pluł sobie w brodę za to, że dał do siebie kontakt. Nie było bowiem dnia bez chociaż jednego, honorowego...
13.06.2016, 7:13
Viktor: Yuuri~
Viktor: pobudka~
13.06.2016, 7:15
Viktor: Yuuuuuuri
Viktor: czas wstawać
13.06.2016, 7:18
Viktor: Yuuri, no!
Viktor: ┬┴┬┴┤ \( ' □ ((( )/ ├┬┴┬┴
Viktor: czekam jeszcze dwie minuty i idę z Makkachinem na spacer
Viktor: serio mówię
Viktor: sto osiemnaście, sto siedemnaście, sto szesnaście...
15.06.2016, 20:48
Viktor: Yuuri~
Viktor: gdzie się podziałeś?
Viktor: tylko nie pisz, że nadal ćwiczysz w Ice Castle
15.06.2016, 20:49
Viktor: okej, Takeshi właśnie potwierdził
Viktor: no naprawdę
Viktor: powinieneś mi mówić o dodatkowych treningach
Viktor: więcej nie zawsze znaczy lepiej
20.06.2016, 23:10
Viktor: Yuuri~
Viktor: śpisz już?
Viktor: Makkachin znowu leży u ciebie, prawda?
Viktor: ja też chcę...
Viktor: nawet przyniósłbym swoją poduszkę
Viktor: .( ' ‸ ((( ).皿
22.06.2016, 17:21
Viktor: Yuuri~
Mimo dawnego speszenia obecny Yuuri nie umiał się nie uśmiechać na widok tych wszystkich wiadomości: lekkich, żartobliwych, codziennych i oznaczających tyle, ile powinno być między trenerem i jego podopiecznym. No, w porządku - między bardzo zżytymi ze sobą trenerem i podopiecznym, ale wciąż wynikało to bardziej z niewielkiej różnicy wieku oraz wybitnej bezpośredniości jednego z nich niż z, hm, z czegokolwiek więcej. Na tamten moment nie byli dla siebie przecież nikim więcej jak... przyjaciółmi? Współlokatorami? Współpracownikami może? Ciężko powiedzieć. Ale Yuuri był pewien, że gdyby rozmawiali ze sobą tylko twarzą w twarz, na dodatek głównie na lodowisku, gdzie przeważały komendy oraz rzeczowe dyskusje na temat wykonania tego czy innego fragmentu sekwencji, chyba za nic w świecie nie oswoiłby się z nim tak szybko. Po prostu wciąż widziałby twarz swojego idola, a nie człowieka, który tak samo chętnie dawał wskazówki do quadów jak snuł entuzjastyczne rozważania na temat kolejnej części Gwiezdnych Wojen. Ale kiedy tak ucinali sobie przed snem pogawędki albo wysyłali w ciągu dnia wiadomości, bo jeden biegał z Makkachinem, a drugi trenował w Ice Castle, bariera między "gwiazdą" a "fanem" zaczęła się zacierać, aż wreszcie wszystkie tytuły odeszły w niepamięć. Pozostały tylko dwa proste określenia - Viktor oraz Yuuri.
Ale i to zaczęło się stopniowo zmieniać. Ton wypowiedzi Viktora przestał brzmieć tak po prostu koleżeńsko, a zaczęły się w niego wkradać czulsze nuty. Wtedy Yuuri interpretował to na swój naiwny sposób, że niby była to zasługa coraz lepszego wykonywania programów, szczególnie oczarowującego publiczność Erosa, w którym czuł się zdecydowanie pewniej niż na początku. Z perspektywy czasu umiał jednak dostrzec sygnały, których zupełnie nie widział dawny on. Myśli, które i jemu się wymykały. Słowa, na które pozwalali sobie częściej i chętniej.
10.09.2016, 22:54
YuuriK: jeszcze raz dziękuję za dzisiaj
YuuriK: na początku wydawało mi się, że lepiej będzie przerobić jakiś stary strój, ale w tamtym kostiumie czułem się naprawdę dobrze
YuuriK: no i bardzo podoba mi się ten haft na plecach
Viktor: fleur-de-lis
YuuriK: ?
Viktor: haft
Viktor: jest stworzony na bazie fleur-de-lis
Viktor: to inaczej lilia, symbol niewinności i...
Viktor: no, nieważne
Viktor: cieszę się, że ci się podoba
Viktor: zresztą
Viktor: kostium do takiego programu nie może być robiony na pół gwizdka
Viktor: ta choreografia to ty
Viktor: muzyka, ubrania, nawet łyżwy
Viktor: to wszystko jest dla ciebie
Viktor: żebyś mógł pokazać całemu światu, jak bardzo się rozwinąłeś i jak pięknym człowiekiem jesteś
Viktor: nikt inny
YuuriK: ^^"
YuuriK: wiesz, z tobą u boku raczej nie mam co startować w tej drugiej kategorii
YuuriK: wystarczy, że tym razem skupię się na skokach
YuuriK: prezentacja to jedno, ale przecież nie jestem jakoś specjalnie atrakcyjny, żeby
Viktor: jesteś
Viktor: dla mnie zawsze będziesz
10.09.2016, 23:07
Viktor: nic się nie stało?
10.09.2016, 23:13
Viktor: w takim razie nie będę już przeszkadzał
Viktor: dobranoc, Yuuri
Viktor: kolorowych snów
11.09.2016, 00:43
YuuriK: przepraszam, że się nie odzywałem
YuuriK: mam nadzieję, że cię nie obudzę
YuuriK: ja...
YuuriK: dziękuję, Viktor
YuuriK: obiecuję, że nie będziesz się mnie wstydził
YuuriK: dla ciebie chcę być najpiękniejszy
11.09.2016, 00:49
YuuriK: dobranoc!
Makkachin westchnął przez nos, na co Yuuri, który od dłuższej chwili z nostalgią wpatrywał się w tekst, na nowo zaczął głaskać pudla po grzbiecie. Wciąż nie mógł uwierzyć, co Viktor w nim widział, że z taką wytrwałością wyciągał ku niemu dłoń i próbował uwolnić z ciasnego kokonu strefy komfortu, w zamian otaczając go miłością. Przecież Yuuri potrafił być wtedy naprawdę męczący, uparty i zawzięty w swojej niewierze... Znaczy, bo to też nie było tak, że teraz zrobił się z niego jakiś ogromnie pewny siebie człowiek! Po prostu w końcu zaczął dopuszczać do siebie myśli, że to możliwe, że tak działo się naprawdę. Naprawdę kochał Viktora i naprawdę był przez niego kochany. Wspólnie podołali zawodom regionalnym, polecieli do Pekinu, Yuuri pobił rekord życiowy w programie krótkim, a potem, w dowolnym...
Ekran przesuwał się to w górę, to w dół, ale wyrwa w komunikatorze z początku listopada była bardziej niż oczywista. To były dni, kiedy szczere rozmowy twarzą w twarz w końcu zatriumfowały nad komórkowymi pogawędkami, a pewne myśli, nie do sformułowania na ekranie czy papierze, wreszcie zostały wykrzyczane lub wyszeptane. Tylko czy coś się wtedy realnie zmieniło, tam, po tym pocałunku na wizji? Chyba nie do końca. Wiadomości od Viktora dalej były przecież tak samo rozbrajające i pełne czułości jak zawsze, nawet jeśli wciąż nie pisał niczego wprost. To postrzeganie Yuuriego stało się inne. Czego nie rozumiał jeszcze kilka tygodni wcześniej, kiedy to Viktor tak po prostu nazywał go pięknym albo niespodziewanie całował po treningu w policzek, tuż po Cup of China uderzyło w niego z całą mocą. Yuuri już nie tylko chciał zdobyć z Viktorem to jedno jedyne trofeum, ani nie próbował wyłącznie spełniać pokładanych w nim nadziei. Prośby do Boga przestały mieć nietrwały charakter.
Bo wtedy po raz pierwszy zachłannie zapragnął, żeby Viktor pozostał z nim już do końca życia.
W tym momencie palec zatrzymał się przy zapisie z końca listopada, dokładniej na znacznie dłuższym ciągu jednostronnych wiadomości. Zimny dreszcz przebiegł Yuuriemu po plecach, po czym ostrożnie podrapał wtulonego w niego pudla za uchem. Ach, to wtedy. Rostelecom. Yuuri ćwiczył przejazd na przedpołudniowym treningu tuż przed programami dowolnymi, jednak Viktor... Serce samo ściskało się na ten widok.
26.11.2016, 9:37 (15:37)
Viktor: przyleciałem
26.11.2016, 9:50 (15:50)
Viktor: Mari odebrała mnie z lotniska
Viktor: jedziemy do kliniki
26.11.2016, 10:42 (16:32)
Viktor: jestem
Viktor: twój tata przy nim czuwał
Viktor: idę do lekarza
26.11.2016, 10:49 (16:49)
Viktor: żyje
Viktor: Makkachin żyje
26.11.2016, 10:52 (16:52)
Viktor: wyzdrowieje
26.11.2016, 11:24 (17:24)
Viktor: Hej, Yuuri. Chyba powinienem zadzwonić, ale wydaje mi się, że tak będzie nawet lepiej. Przede wszystkim nie chcę ci przeszkadzać w próbie, a i nie jestem pewien, czy głos w którymś momencie mnie nie zawiedzie. Zabawne, prawda? Na żadnej konferencji prasowej mnie tak nie ścięło. Ale dziś... Lekarze mówią, że najgorsze już za Makkachinem, że potrzebuje dużo snu i odpoczynku, i pozostaje tylko czekać, aż się wybudzi. Powinien to zrobić lada chwila. Zresztą, czułem w trakcie głaskania, jak spokojnie oddychał, więc wiem, że da sobie radę. Jest z niego silny chłopak. Tyle razy znosił moje przytulanki, że byle bułka z mięsem to dla niego bułka z masłem... Widzisz? Chyba wszystko jest z nami w najlepszym porządku, skoro stać mnie na tak słabe żarty. Ach, a Mari i tatą się nie przejmuj. Odesłałem ich do domu, bo wyglądali na wyczerpanych po tylu godzinach czuwania. Będę musiał im to potem wynagrodzić. Wam wszystkim muszę.
Viktor: i...
26.11.2016, 11:26 (17:26)
Viktor: Przepraszam, Yuuri. Tak bardzo przepraszam, że nie mogę teraz z tobą być.
Viktor: przepraszam
Coś między nimi wtedy po trosze umarło, choć na szczęście nie był to ukochany psiak. Yuuri zauważył jednak, że Viktor uzależnił się od niego tak bardzo, że nawet nie zorientował się, że zaczął poświęcać jego kosztem inne dziedziny swojego życia. Na tamten moment była to już nie tylko kariera, nie tylko dobre stosunki z kolegami i Yakovem, ale nawet Makkachin. A co by się stało, gdyby Yuuri jednak nie przeszedł do finału? Cała trenerska praca Nikiforova, który i tak był uznawany za nie do końca zrównoważonego człowieka, poszłaby najzwyczajniej w świecie na marne. Nikogo nie zdziwiłyby oskarżenia, że przecież zamiast tak wątpliwej inwestycji Viktor mógłby w tym samym czasie pracować nad własnymi programami, mógł rywalizować i cieszyć się z tego, że spełniał wszystkie swoje założenia. Yuuri nie miał w sobie tyle siły, żeby mierzyć się z podobnymi wyrzutami sumienia. Nie miał ich szczególnie wtedy, gdy Viktora nie było u jego boku.
Decyzja zapadła, a Barcelona miała być ostatnim przystankiem na drodze ich współpracy.
10.12.2016, 07:50
YuuriK: Viktor, gdzie jesteś?
10.12.2016, 07:53
Viktor: a, wybacz
Viktor: tak słodko spałeś, że nie miałem serca cię budzić
Viktor: dlatego tylko cię pocałowałem i wyszedłem na spacer nad zatokę
Viktor: ......... ⊹◟( 'ヮ((( ) . .........
YuuriK: ...co zrobiłeś?!
Viktor: a co?
Viktor: spacery po plaży są zabronione?
Viktor: .( '_((( ).
YuuriK: nie o to mi chodzi!
YuuriK: o... o to drugie!
Viktor: ach
Viktor: no tak, masz rację
Viktor: nie powinienem tego robić, kiedy jesteś nieprzytomny
Viktor: muszę naprawić błąd
Viktor: jak tylko wrócę, wycałuję cię jak należy
Viktor: .( ' ε ((( ).
Smutny uśmiech pojawił się na ustach Yuuriego, ale nie dlatego, że przypomniał sobie, jak z obawy przed spełnieniem całuśnej deklaracji zabarykadował się w łazience, gdy Viktor pojawił się w ich pokoju. Po prostu... to było takie trudne. Tak ciężko było widzieć, że po tej rozbrajającej wymianie zdań komunikator zamilkł, a kilkanaście godzin później wydawało się praktycznie pewne, że już nigdy więcej nie zostanie użyty. W końcu jeśli chciał, aby Viktor wrócił do zawodowego łyżwiarstwa, musiał zerwać z nim wszelkie kontakty. I prawie mu się to udało. Chociaż przez dwa dni Viktor szedł w zaparte, tuż po perfekcyjnym programie dowolnym Yuuriego zmienił zdanie i oznajmił, że jako trener jest dumny z takiego wyniku, ale jako zawodnik czuje niedosyt. Wydawało się więc oczywiste, że każdy z nich odejdzie w swoją stronę z poczuciem dobrze zrealizowanego zadania.
Więc jak to się stało, że jedno srebro wszystko to zepsuło?
Dlaczego nie potrafili z siebie zrezygnować?
Dlaczego ostatecznie zgodzili się podjąć niemożliwego?
Dlaczego tak ciasno do siebie przywarli po ceremonii medalowej i nie ruszali się przez dobre dziesięć minut, kiedy Yuuri zgodził się, by Viktor był jego trenerem aż do zdobycia pięciu tytułów mistrza świata?
Czemu z taką ulgą to zaakceptował?
I jak to się stało, że te "pięć złotych medali" Yuuri wreszcie zdołał odczytać jako upragnione "na zawsze"?
A jednak "na zawsze" trwało bardzo krótko. Wszystko z winy Mistrzostw Rosji oraz Mistrzostw Japonii, przez które rozłąka pogodzonych zakochanych ostatecznie stała się rzeczywistością. Zaledwie na dwa tygodnie, to prawda, lecz nie znaczyło to wcale, że ich to nie bolało. A jeszcze w Barcelonie Yuuri jak ten naiwniak sądził, że pozwoli odejść Viktorowi i ze spokojnym sercem zaszyje się w Hasetsu... Tymczasem już ta krótka rozłąka okazała się nie lada doświadczeniem, nawet jeśli początkowo zupełnie się na to nie zapowiadało.
16.12.2016, 06:42 (00:42)
Viktor: Yuuri!
YuuriK: ?
YuuriK: co tam?
YuuriK: nie miałeś zaraz kłaść się już do łóżka?
Viktor: znalazłem go!
Viktor: jak mogłem o nim zapomnieć i nie zabrać go ze sobą do Hasetsu?!
YuuriK: ale czego?
Viktor: mojego super-hiper-ultra-seksownego, ciemnoszarego krawata!
Viktor: .( 'д((( ).
Viktor: tego, w którym występowałem na gali najlepszych sportowców 2015 roku!
Viktor: w nim wyglądałbyś jak należy na tamtej konferencji kadry
Viktor: a on przez cały ten czas leżał zwyczajnie w komodzie...!
YuuriK: (눈_눈)
YuuriK: ...
YuuriK: Viktor
YuuriK: idź spać
Nic strasznego, prawda? Zupełnie jakby Viktor wcale nie wyjechał do innego kraju, ale prędzej wyszedł z rana po bułki. A jednak po spokojnych chwilach równie szybko nadszedł również taki dzień, kiedy Yuuri nie umiał napisać ani słowa, bo bał się, że zaraz się rozpłacze i w jakimś kompletnie desperackim odruchu zadzwoni do Viktora, prosząc go, żeby wracał. Ale nie mógł mu tego zrobić, więc milczał i patrzył, jak nowe wiadomości wyskakiwały z okrutną regularnością. Z tego też powodu na podglądzie widniała teraz tylko jednostronna kolumna krótkich wiadomości i nawet jeśli wydawała się ona podobna do tej związanej ze stanem zdrowia Makkachina, to w efekcie okazała się jeszcze bardziej przytłaczająca. Podczas Rostelecomu zwyczajnie nie mieli czasu, aby się ze sobą jednocześnie skontaktować, natomiast w tym przypadku brak odpowiedzi był całkowicie celowy.
19.12.2016, 13:03 (07:03)
Viktor: dzień dobry, słońce :)
Viktor: chociaż dla ciebie to pewnie jest bardziej południe, prawda? ^^"
Viktor: no nic
Viktor: jeszcze tylko dziesięć dni
Viktor: jeszcze dziesięć dni i wrócę do ciebie, kochany...
19.12.2016, 13:21 (07:21)
Viktor: Yuuri?
Viktor: niczego nie pomyliłem, prawda?
Viktor: tak wymownie milczysz, że aż zajrzałem do kalendarza
Viktor: ale nie
Viktor: nawet uwzględniając różnicę czasu zostało jeszcze dziesięć dni
Viktor: też wolałbym mniej, ale najgorsze już w sumie za nami
Viktor: więc skupmy się na zawodach, a reszta sama się ułoży
19.12.2016, 14:02 (08:02)
Viktor: Yuuri, powiedz, że nic się nie stało
Viktor: przecież widzę, że odczytujesz wiadomości
Viktor: jesteś zajęty?
Viktor: wystarczy że napiszesz coś prostego
Viktor: albo w ogóle cokolwiek
Viktor: że mam sobie iść i poszukać się na lodowisku czy coś
19.12.2016, 14:12 (08:12)
Viktor: nie płaczesz, prawda?
Viktor: ...
Viktor: nie wiem, co mam zrobić, kiedy płaczesz
Viktor: a kiedy nie wiem, czy w ogóle płaczesz, to nie wiem jeszcze bardziej
Viktor: na odległość nawet skrzyczeć mnie porządnie nie możesz
Viktor: ale jeśli tylko chcesz to zadzwoń
Viktor: dla ciebie zawsze mam czas
Viktor: i żadna bura od Yakova nie jest mi straszna
19.12.2016, 17:44 (11:44)
Viktor: Yuuri
Viktor: przecież wiesz, że tęsknię
Viktor: wiesz to, prawda?
Viktor: że chcę cię zobaczyć
Viktor: objąć
Viktor: przytulić
Viktor: pocałować
Viktor: chcę, żebyś był szczęśliwy
Viktor: i nikt ani nic nie jest od tego ważniejsze
19.12.2016, 18:09 (12:09)
Viktor: dasz radę, Yuuri
Viktor: kto jak nie ty
Viktor: Yurio mówi to samo
Viktor: że przecież w Sapporo nie będzie ani jego, ani mnie, więc powinieneś wygrać z palcem w czymkolwiek
Viktor: ten jeden raz się z nim zgodzę
Viktor: choć oczywiście nie próbuj niczego dziwnego
Viktor: ani z palcami, ani z niczym innym
19.12.2016, 19:33 (13:33)
Viktor: cały czas jestem przy tobie myślami
Viktor: chociaż pewnie sądzisz, że całkiem pochłonęły mnie treningi, ja i tak wciąż wracam sercem do Hasetsu
Viktor: wierzę w ciebie
Viktor: nikt tak jak ty nie potrafi oczarować publiczności
Viktor: więc staraj się nie szarżować ze skokami i po prostu pokaż im siebie
19.12.2016, 22:41 (16:41)
Viktor: любов mоя
Viktor: moja gwiazdko
Viktor: odpocznij
Viktor: to był długi dzień
Viktor: czasami tak się po prostu zdarza
Viktor: ale jutro będzie lepiej
Viktor: jutro będzie tylko dziewięć dni
Viktor: i obudzisz się z nową energią
Viktor: czuwam nad tobą
Viktor: spotkamy się we śnie
Viktor: dobranoc
Następnego dnia rozmawiali ze sobą jak gdyby nigdy nic, a do tej sytuacji nie nawiązali ani razu. Cichy dzień Yuuriego odszedł w zapomnienie i tylko komórka wiedziała, że coś takiego faktycznie miało miejsce. Mimo to niesamowita troska oraz masa uczuć, jakie Viktor mu wtedy okazał, nie poszły wcale na marne, bo jeśli Katsuki nie całował akurat obrączki, to zaglądał do tych wiadomości, znajdując motywację do walki aż do samego końca ich rozłąki. Do pamiętnego dwudziestego dziewiątego grudnia.
Yuuri zatrzymał się na ciągu czerwonych znaków. Ach, no tak. Ta wiadomość przed opóźnionym przylotem do Fukuoki. Dziś wydawała się słodka i normalna, kiedyś - brzmiała jak mały koniec świata.
29.12.2016, 11:19
Viktor: jestem w Seulu 👍
Viktor: aż ciężko uwierzyć, że to był Aerofłot
Viktor: cztery minuty opóźnienia względem planu?
Viktor: zaczyna mnie zaskakiwać jak ty
Viktor: .( ' ♡ ((( ).
29.12.2016, 11:21
Viktor: za godzinę mam przesiadkę, więc pójdę zjeść coś na szybko
Viktor: zaraz się zobaczymy
Viktor: ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Viktor: ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Viktor: ups, wysłało się dwa razy
Viktor: ale to nawet lepiej
Viktor: będzie na zapas, gdybym miał się zgubić gdzieś w śniegu
Od tego momentu (czy może raczej momentu jakieś dwie godziny później, plus minus) Viktor i Yuuri zaczęli żyć długo i szczęśliwie... na ile można było mówić o takich frazesach po zaledwie kilku miesiącach od rozpoczęcia zdecydowanie mniej romantycznej współpracy. Ale i tak niesamowicie wiele się od tamtego dnia zmieniło. Zdołali złożyć sobie dwie ważne obietnice, pocałunki znów stały się częścią narzeczeńskiej codzienności, a Line doczekał się małej, choć ważnej aktualizacji.
Zmieniono nazwę na: Vitya
Nawet kiedy przenieśli się do Rosji, aplikacja nadal została z nimi, rejestrując z pozoru niewinne, ale w rzeczywistości kluczowe sceny z życia rodzajowego. No bo jak miał się spodziewać, że to nic nieznaczące...
11.01.2017, 21:25
YuuriK: Viktor, już wracamy
YuuriK: będziemy za dziesięć minut
Vitya: <3
...okaże się początkiem wspólnego końca? Że Yuuri przekroczy ostatnią dzielącą ich granicę? Że słowa "kocham cię" staną się prawdą, a paella już nigdy nie będzie smakować tak samo?
Tę nastrojową chwilę komórka wybrała sobie, aby delikatnie zawibrować, a okienko Line'a automatycznie przesunęło się na sam koniec, tam, gdzie pojawiła się zupełnie nowa wiadomość. I chociaż treść była wyjątkowo krótka i mało konkretna, to nie ulegało wątpliwości, że jej nadawca mógł być tylko jeden.
Vitya: Yuuri! \( ' ♡ ((( )/
YuuriK: hm?
Vitya: zgrupowanie wreszcie się skończyło
Vitya: w końcu mogę zdjąć mój obcisły kombinezon i wrócić do bycia zwykłym Clarkiem Kentem
Vitya: a gdzie się teraz podziewa moje słońce?
YuuriK: ...na niebie? (⌐□_□)╯
Vitya: .( '□ ((( ).
Vitya: Yuuuuuri~
YuuriK: no dobrze już, dobrze
YuuriK: jestem w domu
Vitya: no
Vitya: w takim razie już do ciebie pędzę ❤️
YuuriK: a mówiłeś, że zdjąłeś kombinezon...
YuuriK: tylko pamiętaj, że jesteś łyżwiarzem figurowym, nie szybkim
Vitya: nie szkodzi
Vitya: będę leciał na skrzydłach miłości ;)
Yuuri zaśmiał się na głos i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Twój pańcio jest kompletnym wariatem, wiesz? - wyznał Makkachinowi, przykładając komórkę do swojej piersi, na co pudel przechylił łeb i zamerdał, nieświadomie poklepując ogonem o kolano Japończyka. No tak. Nawet jeśli nie posiadał żadnego podręcznego (czy może raczej podłapiego) archiwum wybryków swojego właściciela, to i tak w ciągu piętnastoletniego życia musiał widzieć na własne oczy niejedno.- Nie wyobrażam sobie, jak dałeś radę go wychować, ale z pewnością należy ci się za to wielki medal.
- Woff, woff - przytaknął Makkachin i oblizał nos, zupełnie jakby obiecane trofeum miało być produkcji mięsnej.
- Tak, jest absolutnym, niemożliwym, kochanym wariatem - powtórzył Yuuri, przytulając się do psiego cielska. Już nie mógł się doczekać, aż równie mocno obejmie stojącego w progu mieszkania Viktora. - Jedynym takim wariatem, z którym przyjdzie mi spędzić całą resztę życia...
***
Przypisy-chan
Dzień dobry, kochani :3 Jak Wam się podobała ta mała, sentymentalna podróż przez wydarzenia kanoniczne oraz takie, które mocno już wystająponad anime? No tak się przy okazji tworzenia "Kwiaciarni dla dwojga" złożyło, że czaty między Yuurim a Phichitem wyewoluowały w całkiem ciekawą opcję na urozmaicenie narracji, a potem doszło do mnie, że przecież i w Dziabowersum sporo było momentów, kiedy chłopcy kontaktowali się ze sobą przez komunikator. Więc... czas było opisać te niezbadane dotąd luki! :D
- Barceloński plac Joan Capri znajduje się tuż przy katedrze św. Eulalii, przy której chłopcy zakładali sobie obrączki. Jednocześnie na tym placu znajduje się sklep z orzechami, z którego pamiętną torbę Yuuri zgubił :)
- Naklejki użyte przez Viktora to nie co innego jak Pompompuri, czyli postać należąca do Sanrio, która od dobrego półtora roku tworzy regularnie collaby z YoI. Wizerunek Viktora jest połączony właśnie z Pompompurim, stąd też nieprzypadkowy wybór naklejek z Line'a. Ach, i te emotikony naprawdę są dostępne w aplikacji ;)
- Godziny podawane nad wiadomościami są związane ze strefą czasową, w której akurat znajdował się Yuuri. Dla ułatwienia i zrozumienia dodałam też godziny w nawiasach, które odnoszą się już do samego Viktora.
Datę na publikację tego one-shota nie wybrałam wcale przypadkowo, bo wiąże się z tym, że to również podsumowanie mojego własnego roku pracy. Dziś obchodzę urodziny i ponieważ pisanie wciąż jest dla mnie niesamowicie ważne, chciałam wycisnąć z siebie to, co tylko najlepsze. Nie o wszystkim udało się napisać i nie wszystkie emocje tu zawrzeć, ale jestem naprawdę zadowolona z ostatecznego efektu.
Jednocześnie będzie to czas nieszczególnie miłych ogłoszeń. Brak odzewu sprzed roku, czy raczej brak odzewu związanego z fabułą "Przyjemności" bardzo mnie wtedy zranił, nawet jeśli jednocześnie starałam się ze wszystkich sił, żeby być uprzejma i uśmiechnięta. W tym roku również jest mi przykro, bo wiem, że będzie tak samo jak poprzednio, a osoby, z myślą o których tworzyłam zarys tego one-shota, nie odzywają się od wielu dni. Wytrwałość nie jest dobra z tego względu, że na placu boju zostaje się jako ostatnia osoba. Ale trzeba umieć powiedzieć sobie "stop". Nie chcę już czuć się tak, jakbym zamęczała swoją twórczością wszystkich dookoła albo stanowiła rzecz do odhaczenia i zapomnienia w czyimkolwiek grafiku. To nawet nie musi być prawda, ale ja tak to widzę - w końcu mało kto powie mi "ej, już nie będę cię czytać, bo mi się znudziło", tylko zamilknie i pójdzie robić coś ciekawszego.
Dlatego z dniem dzisiejszym zamierzam wygasić swoją działalność na Wattpadzie.
Nie, nie "zamknąć", bo na nikogo się nie obrażam ani życiowe obowiązki nie przytłoczyły mnie niespodziewanie. Po prostu będę stopniowo kończyć trwające projekty i nie zamierzam zaczynać nowych (nawet jeśli miałam pomysł na pewne odważne AU). "Archiwum" nie wskrzeszę z oczywistych powodów. "Pozdrowienia" z tym rozdziałem zawieszam do odwołania. A "Kwiaciarnię"... cóż, ją będę kontynuować, bo jest to fanfik z ciągłą fabułą, na dodatek powoli zmierzającą do końca. Tyle Wam się absolutnie należy, a ja niesamowicie pragnę doprowadzić tę historię do szczęśliwego finiszu. Chcę udowodnić, że mimo tego wszystkiego jestem solidną firmą i nie przerywam opowieści po kilku rozdziałach, bo "nie mam pomysłów".
Nie oznacza to jednak wcale, że przestaję tworzyć. Wręcz przeciwnie, "Pozdrowienia" i "Archiwum" zamierzam niezmiennie pisać w czasie wolnym, tylko nie chcę ich publikować. Poczekają na lepsze czasy, prawdopodobnie około traileru, może samego filmu, kiedy fandom nieco odżyje, a ja poczuję, że przekaz nie idzie w próżnię. Tak samo nie przerywam prac nad obiecaną trzecią część książek zbierającą do kupy "Dystans" i samodzielne one-shoty. Od tygodnia już się tym zajmuję i sądząc po trudności edycji (szczególnie tych zupełnie pierwszych tekstów), wydałabym książkę w listopadzie. Tym razem jednak nie będę prowadzić zapisów dla chętnych, tylko od razu otworzę sprzedaż preorderów, żeby uniknąć sytuacji, do której doprowadzono mnie już dwa razy. Pewnie nawet nie będzie zainteresowanych osób na zakup, ale trudno. Kiedy daję słowo, chciałabym zrealizować je do końca.
Włożyłam w fandom tyle serca, ile tylko zdołałam, ale nawet ono ma swoje ograniczenia, tym bardziej że sama tego wszystkiego nie podźwignę. Zresztą, jestem tylko niedoskonałym pisarzem, który nadużywa przecinków i zdań złożonych, więc sama tak naprawdę nic nie mogę zrobić... I chociaż zamieszczone tu słowa są gorzkie, może wręcz niemiłe, ale sama czuję się całkiem spokojna i nawet z optymizmem patrzę w przyszłość. Bo hej, ciągle będę się rozwijać i ciągle, niepoprawnie, z całej duszy kocham Jurki. Tylko że od dziś bardziej do środeczka.
Trzymajcie się i oby do lepszych czasów.
Dziab
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top