Jednakowość

***

Yurio raczej niechętnie się do tego przyznawał, ale tak naprawdę lubił do nich wpadać na wolne weekendy - a najlepiej było wtedy, gdy do rachunku odwiedzin wliczało się również nocowanie... czy może raczej zarywanie nocki, kiedy to cała ich trójka oglądała razem filmy do czwartej nad ranem (wiwat jedenaście godzin reżyserskiej wersji "Władcy Pierścieni") czy też grali w wyścigi samochodowe na przywiezionej przez Yuuriego konsoli. W takich momentach nawet nieposkromiony Jurij Plisetsky potrafił mruknąć półgębkiem, że gdyby siedział w domu Yakova, to tylko piekielnie by się wynudził, z czego znów należało wyczytać między wierszami, a następnie przetłumaczyć, wyciągnąć pierwiastek i wziąć w nawias bezpieczeństwa, że tak, w sumie to fajnie się z nimi gadało. I robiło katsudony. I binge-watchowało seriale. I gadało o łyżwiarstwie. I oglądało filmiki z corgi. I w ogóle różne głupoty się robiło...

Ale kiedy Yurio dopiero dzwonił do drzwi, Viktor dla świętego spokoju wzywał Makkachina do nogi i po cichu wychodził z nim na wieczorny spacer, zostawiając "Yurich" samych sobie. Już jakiś czas temu doszedł do całkiem rewolucyjnego (i bardzo słusznego, jak się później okazało) wniosku, że nastolatek reagował znacznie mniej furiacko, kiedy oswajał się z obecnością kolegów stopniowo. Najpierw stawiał więc czoła samemu Yuuriemu, z którym od czasu przeprowadzki do Petersburga zaczął mieć znacznie cieplejsze stosunki, a po trzech kwadransach, kiedy cięty język Yurio nieco się stępiał, do mieszkania wracał Viktor, którego widok już tylko odrobinę podnosił ciśnienie u młodego Rosjanina. Każdy był więc z tego rozwiązania zadowolony, szczególnie nakarmiony i wychodzony po same kudłate uszy pudel, który mógł sobie klapnąć na swoje posłanie i niczym więcej się nie przejmować.

Viktor odwiesił smycz na krzesłowieszak, ostrożnie zamknął za sobą drzwi wejściowe i wreszcie nadstawił ucha, zerkając na tył pogrążonej w półmroku kanapy. Brak dźwięku tłuczonej zastawy czy też dramatycznego tuptania jasno wskazywał na to, że wszystko było w najlepszym porządku, jakkolwiek wciąż dało się słyszeć, że w salonie rozgrywała się dość żywa dyskusja. Nie, nie kłótnia, bo na kłótniach z Yurio Viktor znał się akurat doskonale, czy to jako bierny obserwator tego, co działo się na linii Feltsman-Plisetsky, czy też od strony aktywnego uczestnika, gdy na jego własną, szarą łepetynę spadały już nie tyle gromy, co całe elektrownie. Gdyby więc istniała taka dziedzina nauki jak kłótniologia, Nikiforov miałby z niej co najmniej tytuł doktora.

Szkoda, że najpewniej rehabilitowanego.

- ...ale przecież to całkiem dobra rzecz, że ludzie różnią się od siebie nawzajem - usłyszał fragment wypowiedzi Yuuriego, a łagodny ton jego głosu mógłby z powodzeniem oswajać najbardziej znerwicowane legwany z Komodo. - Wyobrażasz sobie świat, w którym wszyscy byliby tacy sami?

- Jasne, wyobrażam - odparł dość butnie nastolatek, na co Yurio z wyobraźni Viktora z dumą uniósł nos. - Gdyby wszyscy byli tacy jak ja, to nie byłoby żadnego problemu.

- Wszyscy ludzie tacy jak ty? - upewnił się Yuuri i delikatnie potrząsnął czarną grzywką. - Nie wydaje mi się, żeby coś takiego zadziałało.

- Bo?

- Bo wszystko byłoby w porządku do pierwszego konfliktu. Ale gdyby tylko zaczęła się jakaś kłótnia, a myślę, że prędzej czy później by do jakiejś doszło, to świat stanąłby w płomieniach - wyznał z brutalną szczerością Yuuri, lecz nawet w momencie, kiedy mówił najbardziej bolesną prawdę, człowiek nie umiał się na niego gniewać, bo robił to jakoś tak uroczo i na wpół świadomie. - Część ciebie kłóciłaby się między sobą, część pewnie wywracałaby oczami i uważała, że ci kłócący się są skończonymi idiotami, a część zabarykadowałaby się w domach i miała to wszystko gdzieś. Tak to mniej więcej widzę... w tym najbardziej pokojowym wariancie, oczywiście. Gdyby chodziło o najgorszy scenariusz, to nie jestem pewien, czy kilka łyżew na serio nie znalazłoby się w czyichś plecach.

- Psychoterapeuta się znalazł - skwitował zgryźliwie Yurio. Brak wyraźnego zaprzeczenia wskazywał jednak na to, że Yuuri miał całkiem sporo racji w tym, co powiedział, ale przyznanie mu tego wprost stanowiłoby dla młodszego łyżwiarza zarówno dyshonor dla niego samego, jak i dla pięciu pokoleń Plisetskych wstecz. Co najmniej. - Za to jakby wszyscy ludzie zachowywali się tak jak ty, to ludzkość wymarłaby w trzy sekundy. Wystarczyłoby, gdyby ktoś powiedział, że do niczego się nie nadajesz. I o. Pozamiatane - odbił więc piłeczkę. - W moim świecie przynajmniej przetrwaliby ci najsilniejsi.

- Ale to by jednocześnie znaczyło, że w jakiś sposób byś przegrał. Jesteś pewien, że byłbyś w stanie coś takiego zaakceptować?

Między jasnymi brwiami Yurio pojawiła się nieco głębsza niż dotychczas zmarszczka.

- Oj, dobra już, dobra... Nie wymądrzaj się tak... - mruknął, zarzucając głową w bok. - Akurat Lilia do usrania mi powtarzała, że kiedy człowiek ponosi porażkę, to na jego miejscu rodzi się ktoś jeszcze silniejszy. Więc tak naprawdę to nigdy bym się nie poddał, tylko nieustannie bym ewoluował.

I choć mogłoby się wydawać, że Yuuri będzie chciał drążyć temat albo że obrócić kota ogonem w taki sposób, żeby to jego racja miała ostatecznie leżeć na wierzchu, ale... ale nie na tym mu zależało. Właściwie na taką odpowiedź mógł się tylko uśmiechnąć i pomyśleć, że w sumie to świat pełen Yurio może faktycznie nie byłby aż tak zły, jak mu się to na początku wydawało. Możliwe, że część Plisetskych wyciągnęłaby z brutalnej lekcji znacznie więcej pozytywnych wniosków i zmieniłaby się na lepsze, stopniowo sprawiając, że i reszta społeczeństwa by dorosła. Jeśli już teraz potrafił zapanować nad pustą złością, walczyć na argumenty czy powoływać się na słowa nauczycielki baletu, to znaczyło to, że nawet w tej chwili, w której rozmawiali, dojrzewał i rozumiał odrobinkę więcej.

A czy on sam by tak potrafił...? Yuuri przechylił głowę i uśmiechnął się z pewną nieśmiałością. Nie, chyba nie. W końcu tak samo jak po finałach w Soczi nie umiał się w pełni ogarnąć, dopóki nie natrafił na kogoś kompletnie od siebie innego, tak i teraz nie wyobrażał sobie życia inaczej niż z kimś, kto był w stanie uzupełnić jego braki. Zresztą - on na szczęście różnorodność charakterów lubił i akceptował. Gdyby nie ta różnorodność, raczej nie siedzieliby na jednej kanapie i nie rozstrząsaliby tak refleksyjnego tematu, który znacznie bardziej pasowałby do zasypiającego po ciężkim dniu narzeczonego. A skoro już o nim była mowa...

Od strony drzwi wejściowych wreszcie rozległy się ciche kroki, a gdy łyżwiarze obrócili się za siebie, z półcienia wynurzyła się sylwetka Viktora.

- Hej, skarbie. Cześć, Yurio - przywitał się wesoło, spoglądając to na jednego, to na drugiego, po czym zdjął marynarkę i zarzucił ją swobodnie na oparcie kanapy. - Spieszyłem się jak mogłem, ale widzę, że chyba zaczęliście już beze mnie. To o co tym razem poszło?

- Po pierwsze to niczego nie zaczęliśmy, a po drugie... Nie twój interes - zbył go Yurio, ale w tym samym momencie Yuuri wskazał podbródkiem w kierunku telewizora, na którym z cicha grała reklama jakiegoś banku.

- Przed chwilą skończył się program o plemionach amazońskich - spróbował wyjaśnić w niezbędnym skrócie - i tak nam się jakoś rozmowa potoczyła, że zaczęliśmy się zastanawiać, jak by to było, gdyby wszyscy ludzie mieli takie same charaktery jak jeden z nas.

- Ale tylko jeden naraz? - dopytał Viktor, a kiedy Yuuri przytaknął, Rosjanin zamruczał przeciągle. - Już rozumiem...

- Oho. Wielkie słowa - wtrącił się Plisetsky i wyciągnął rękę, żeby wygrzebać z miseczki kilka solonych precelków, które podjadali w trakcie seansu. No, w sumie kto podjadał, ten podjadał. Czy raczej "kto w ogóle mógł podjadać". - Akurat ciebie o jakiekolwiek rozumienie bym nie posądzał. To dość skomplikowana czynność, wiesz? Wymaga posiadania odpowiednio dużej przestrzeni w mózgu. I w ogóle mózgu.

- W każdym razie wyszło nam na to, że różnorodność jest znacznie mniej szkodliwa niż taka jedna, wielka, współdzielona świadomość. Przynajmniej w skali świata - dodał jeszcze Yuuri, po czym spojrzał nieco uważniej na Viktora i zapytał: - A ty? Jak uważasz?

Nikiforov przytknął palec do ust i zamyślił się teatralnie.

- To trochę zależy - przyznał z wolna - ale gdyby wszyscy mogli być tacy jak ja...

Nie musiał nawet kończyć, żeby Yuuri i Yurio spojrzeli po sobie nawzajem, dochodząc do wyjątkowo jednogłośnego, choć zarazem wyjątkowo milczącego wniosku, że nie, to nie byłaby dobra opcja. W żadnym wypadku by nie była. Nawet gdyby od tego zależało przetrwanie ludzkości, to zestawienie ze sobą dwóch takich samych osobowości jak ta Viktora skutkowałoby nieporozumieniami na każdym możliwym polu - emocjonalnym, ogólnego planowania, podejmowanych decyzji, składanych obietnic czy nawet na tle jedzenia. Obaj wiedzieli o tym aż za dobrze.

- Jeśli ja miałbym sprawić, że świat by spłonął, to przez Łysola powinien implodować już w tym momencie - podsumował na głos Yurio, po czym prychnął, przesunął się nieco bardziej w lewo i ponaglająco skinął pilotem w swoją stronę. - Dobra, koniec tych filozofii dla ociężałych umysłowo. Czy możemy przejść do rzeczy i skupić się na nowym sezonie "Daredevila"? Się trochę na niego naczekałem.

- Jasne, już. Tylko nastawię wodę na herbatę - rzucił Viktor i szybko wycofał się w stronę kuchni. - Może być zielona z pigwą?

- No i wreszcie powiedziałeś coś mądrego!

Kiedy rozbrzmiał pogodny śmiech Viktora, Yuuri westchnął z rozczuleniem i wstał z kanapy, planując pomóc narzeczonemu w transporcie kubków. Jednocześnie był to jego sposób na to, żeby na strategiczną chwilę ukryć uśmiech, który wywołała u niego ostatnia część rozmowy. Świat pełen Viktora byłby naprawdę dziwnym konceptem - chyba jeszcze dziwniejszym niż Yurio przyznający się do tego, że tak naprawdę lubił ich odwiedzać. Taki świat byłby bowiem rajem dla lekkoducha i piekłem dla samotnika, a chociaż łyżwiarstwo figurowe z pewnością stałoby się sportem narodowym uprawianym przez każdego istniejącego obywatela, to problem polegałby na tym, że nie byłoby komu tego wszystkiego oglądać. I nawet jeśli nie można było nazwać Viktora zatwardziałym egocentrykiem, to indywidualistą o skłonności do ukrywania swoich prawdziwych uczuć... chyba trochę tak.

Yuuri przystanął tuż obok ukochanego, uniósł głowę, spojrzał w jego urokliwe, niebieskie jak wieczorna Newa oczy i dał się bezgłośnie pocałować w prawą skroń. Dokładnie. Najlepszy Viktor był wtedy, kiedy był jeden.

A i to pewnie według opinii Yurio było o całego jednego za dużo.


***

Przypisy-chan

Wszystkiego najlepszego na końcówkę tego roku i na całe 365 dni kolejnego!

Dziab na serio staje na nogi, dlatego nie ma to tamto, że dziś Sylwester, który zamierza spędzić z przyjaciółką, siostrą przyjaciółki oraz ich Netflixem... Rozdział "Pozdrowień" się zwyczajnie należy! I chociaż nie było tu żadnej hucznej imprezy (zresztą, w Petersburgu powinna być w tym momencie wiosna, jak można wnioskować po premierze "Daredevila" (drugi sezon jakby co)), to pomyślałam, że to będzie dobra okazja, żeby dać chłopakom się zabawić na inny sposób - taki bardziej rodzinny, cieplutki i pełen ciętych odzywek. Przy okazji przemyciłam trochę filozoficznych rozkmin, więc w ogóle bardzo się cieszę, że tak to wyszło akurat na dziś. No to co? Jak Wy wyobrażacie sobie świat, w którym wszyscy byliby tacy jak Wy? Wreszcie zostalibyście zrozumieni? Doszłoby do prawdziwego battle royale? Czy może zagładę sprowadziłby brak umiejętności kulinarnych wykraczających poza wyciągnięcie parówek z lodówki?

Przy tej okazji zarzucę drobną anegdotką, że temat tego one-shot został zaczerpnięty z prawdziwej rozmowy z przyjaciółką, kiedy na stwierdzenie, że cały świat powinien się składać z ludzi o moim charakterze, powiedziałam dokładnie to, co Yuuri powiedział o Yurio (pomijając tylko łyżwy w plecach) XD Sama wiem, że jestem słabym człowiekiem do życia w społeczeństwie i chociaż z zewnątrz zawsze jestem uprzejma, to wewnątrz często dzieje się piekło. Hmm... Pewnie byłoby tak, że zabiłby mnie stres...

Herbata z pigwą wystąpiła już przy okazji "Strachów" :3 Yaaay, czuję się, jakbym zdobyła Mont Everest nawiązań!

Nie zawracając już głowy, bo pewnie macie już swoje plany na dziś - dziękuję za czytanie i życzę Wam, żeby 2019 przebił zajefajnością ten rok (nieważne, czy poprzeczna jest ustawiona wysoko, czy leży na dnie bajora) i żeby "Yuri!!! on ICE" dalej osładzało Wam codzienność :)

Muah!

😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top