Hydraulik (NSFW)
***
W pożyciu każdej mniej lub bardziej dynamicznie rozwijającej się pary przychodził taki moment, kiedy zwykłe, ukradkowe spojrzenia i delikatne otarcia dłoni już nie do końca wystarczały do szczęścia, a w każdym razie miło było, gdy od czasu do czasu niewinnemu adorowaniu towarzyszyły jakieś mniej przewidywalne sytuacje. O, na przykład taki zwykły powrót do domu - gdy wydawało się, że całkiem dobrym pomysłem na spędzenie wieczoru jest przygotowanie jakiegoś lekkiego risotto na kolację, a potem zasiądnięcie na kanapie i obejrzenie filmu, w łazience nieoczekiwanie pojawiał się półnagi konserwator kanalizacji pionowej, który wszystkie te rozsądne plany usuwał razem z zatorem w odpływie. I chociaż na początku zażenowany gospodarz był dość mocno przeciwny takim niecenzuralnym praktykom, to po przyjrzeniu się sprawie (jak również przyjrzeniu się samemu rosyjskiemu majstrowi) zgodził się pertraktować co do tego, czy nie można by zlecić niepokornemu specjaliście czegoś innego w ramach nieodpłatnego etatu. Och, może i można. Zależy, kto pytał i komu mógł za to przystawić pieczątkę. Powiedzmy, że pieczątkę.
Ostatecznie skończyło się na tym, że sprawa posądzenia o mobbing zamiast trafić na biurko jakiegoś ponurego prokuratora wylądowała... no cóż... wylądowała tam, gdzie wylądować właściwie musiała. I gdzie lądowali praktycznie za każdym razem. Żaden pozew - ani ten cywilny, ani tym bardziej taki o rozwód - nie opuścił ścian petersburskiego mieszkania, a w zamian hydraulik, absolutnie winny bycia przystojnym, został pociągnięty do odpowiedzialności oraz pociągnięty na stronę. Za pasek. Swych nieprzyzwoitych dżinsów. W taki oto sposób zdecydowano, że ustna (i nie tylko) ugoda nastąpi za zamkniętymi drzwiami (sypialni), gdzie dwóch mężczyzn miało gorąco dysputować nad rozwiązaniem nabrzmiałego (oj, bardzo nabrzmiałego) w wyniku nieporozumień problemu (a nawet dwóch), podczas gdy nieszczęsny przedmiot kanalizacyjnego sporu został oddelegowany z powrotem do łazienki jako dowód rzeczowy, czekając na inne, nieco bardziej właściwe czasy.
No bo jako zabawka... ten... no. W każdym razie nawet role-playing miał swoje granice.
Tak czy siak przewód sądowy trwał właśnie w najlepsze i Viktor szczerze marzył o tym, żeby w przyszłości natrafiać tylko na takie problemy. Takie, które prężyły się pod jego dotykiem: półnagie, chętne, ocierające się kolanem o jego krocze, z rękami zarzuconymi za szyję oraz ustami całkowicie zdominowanymi przez pocałunki. W sumie to o wiele bardziej niż te wszystkie prośby i groźby o przykładanie się do obowiązków działała na podnieconego Rosjanina obietnica, że narzeczony mógłby raz na jakiś czas docenić ciężką pracę właśnie w taki sposób. Bo co tu dużo ukrywać - z Viktora było raczej proste w obsłudze stworzenie. Był w stanie nie tylko pojechać na łyżwach jak natchniony, ale również przepchać wszystkie rury świata, jeśli w zamian otrzymywał tak piękny, lgnący do jego spragnionych warg napiwek...
Tylko że... Zaraz, zaraz, chwila... No właśnie. Przepychanie. Rury. Napiwek. Zupełnie o tym zapomniał. O, do diabła.
- Mmm, Yuu... i... - wymruczał Viktor i niespodziewanie odkleił się od ust leżącego pod nim Yuuriego, przerywając całkiem nieźle zapowiadającą się sesję łóżkową. - Poczekaj, złoto moje. Chyba źle to wszystko zaczęliśmy.
- Źle? - Yuuri zatrzepotał rzęsami, nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc. No bo co tu i rozumieć? Przecież ocierający się o rosyjskie podbrzusze, twardy Minitsuki mówił praktycznie sam za siebie. - Że jak źle? Nie od tego końca?
Viktor przełknął ślinę. Tak jakby w ogóle istniał jakiś inny koniec poza tym właściwym - gdy kończyli razem z powodu orgazmu.
- Nie, nie, no wiesz... Chodziło mi raczej o taką grę wstępną. Bo miało być inaczej. Że hydraulik, klient, masowanie kolanek, prośba o zapłatę w naturze... Takie rzeczy - wyjaśnił naprędce, rozglądając się po pokoju, zupełnie jakby spodziewał się znaleźć gdzieś skróconą instrukcję obsługi albo poradnik "Jak zostać seks-ma(j)sterem w weekend". No bo jak tu inaczej przekazać Yuuriemu, o co mu chodziło, nie mordując przy okazji całego starannie budowanego klimatu? - Powinniśmy to rozegrać jak należy.
Na to niejasne stwierdzenie kąciki ust Yuuriego mimowolnie drgnęły i zaraz ukryły się za rozłożoną dłonią, zanim dźwięk gdzieś pomiędzy lekceważącym prychnięciem a rozczulonym chichotem zdołał przekształcić się w coś poważniejszego. Aha. Czyli jednak zrozumiał. Co za mała, cwana, seksowna bestyjka. Jak on tak potrafił? W jednej chwili był nieśmiały, pełen wątpliwości i absolutnie zawstydzony swoimi naturalnymi odruchami, a w kolejnej pewny siebie i czarujący, jakby praktycznie codziennie uwodził jakichś hydraulików, kominiarzy lub elektryków. No naprawdę - zachwycony Viktor mógłby badać jego zagadkowe reakcje całymi dniami i nocami. Ze szczególnym naciskiem na "nocami".
- A to w salonie nie było dla ciebie jak należy? Masz jakieś uwagi techniczne? - dociekał nieco kokieteryjnie Yuuri. Najwyraźniej wyszedł z założenia, że skoro jego mędrkujący specjalista potrzebował przerwy na "kawę i papieroska", to równie dobrze może się z nim trochę zabawić rozmową. I w sumie nie był tak zupełnie bez racji. W końcu powinni się jakoś naradzić przed kolejnym ruchem.
- Tam w salonie to było tylko nieporozumienie - odparł więc prostodusznie Nikiforov. Znaczy okej, może nie od razu "nieporozumienie", ale i tak perfekcja nie pozwalała Viktorowi na wywiązywanie się ze scenariusza tylko na pół gwizdka. Zdecydowanie wolał historie na dwa gwizdki. - Jak chcemy grać tak na poważnie, to najpierw powinniśmy o siebie trochę zawalczyć, nie wiem, poudawać, że się nie znamy albo coś. Na przykład żebyś ty mnie uwiódł, a ja zapomniał o właściwej pracy i zajął się przyjmowaniem darowizny. Albo żebyś powiedział, że masz do sprawdzenia kran w sypialni, a ja, zdziwiony, że ktoś tam montuje coś takiego, skończyłbym w twoich sidłach.
Po usłyszeniu tak złożonego wyjaśnienia Yuuri nie mógł powstrzymać ironicznego uśmieszku.
- No naprawdę, czego ja się tutaj dowiaduję od mojego domowego technologa-seksuologa. Ty to sobie wcale nieźle wykoncypowałeś. I w sumie to by nie był taki zły pomysł, gdyby nie fakt, że jesteśmy już całkiem blisko... dojścia... do finału transakcji - szepnął znacząco i zanim którykolwiek coś dodał, Yuuri podniósł się na łokciach i naparł na Viktora, spychając go nieco do tyłu. Ale to nie był koniec nieprzewidzianych manewrów. Gdy tylko Viktor się wyprostował, Yuuri od razu do niego przylgnął, przymknął oczy i zaczął delikatnie obcałowywać linię żuchwy ukochanego. Z uległej ofiary niespodziewanie przeszedł w tryb ciekawskiego drapieżcy, który testował, na ile może sobie pozwolić. - Mhm... Więc? To jak według ciebie trzeba zacząć? Będziesz mnie teraz instruować, jak właściwie trzymać dłonie na trzonku, żeby uzyskać satysfakcjonującą skuteczność pchnięć? Czy od razu mamy pójść z powrotem do łazienki, żeby pochylić się nad zajęciami praktycznymi?
- M-może? - Wow, pochylić? Viktorowi, który znalazł się pod ostrzałem lekkich całusów, zaczęło się robić na tyle gorąco, że ochłodzenie pod prysznicem nie wydawało się wcale takim złym wariantem. - A może przed naszym właściwym spotkaniem powinienem się jeszcze ochlapać wodą? Co? Tak dla lepszego efektu?
Yuuri odsunął się, spojrzał na Viktora tymi swoimi pięknymi, ciemnymi oczami i... I że dłużej nie był w stanie zachować powagi, odchylił głowę do tyłu i szczerze się zaśmiał. Viktor przełknął ślinę, czując, że tym razem to już całkiem przepadł. Jasny gwint. Miał ochotę scałować śmiech z jego ust, spić do ostatniej kropli słodki chichot wydobywający się spomiędzy rozchylonych warg. A w ogóle to chciał rzucić tę nieistniejącą robotę i zostać osobistym niewolnikiem na usługach jednego, uroczego, śmiejącego się Japończyka.
- Och, Vitya. To w takim razie z ciebie byłby żaden specjalista, skoro pozwalałbyś na takie błędy. Nie powierzyłbym ci mojej kanalizacji w obawie, że po twoich zabiegach coś by mi trwale przeciekało - wyznał żartobliwie Yuuri, po czym wyciągnął dłoń i prowokacyjnie wsunął palec za kraniec wciąż znajdujących się na biodrach Viktora dżinsów. - Ale niech pan powie, panie samozwańczy hydrauliku z licencją na przepychanie... Nie wolałby pan pobrudzić swoich narzędzi w trochę inny sposób? Hm? Sprawdzi pan, czy to mój kran jest drożny?
Oczy Viktora rozszerzyły się i błysnęły w nich figlarne iskierki. A więc to tak? Uczeń znów miał ochotę przerosnąć mistrza? O nie, panie Katsuki, nie tym razem. Skoro był pan taki zwarty i gotowy, to...
- ...muszę wymierzyć instalację, nasmarować łącznik i dopasować rozmiar klucza - wymruczał więc Viktor wprost do ucha wtulającego się w niego Yuuriego, wcielając się w powierzoną mu rolę - bo jeśli zacisk pęknie w trakcie...
- Ciii... W takim razie oddaję się w pana ręce.
Tego z pewnością nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Buteleczka czekającego w pogotowiu lubrykantu zaraz poszła w ruch i gdy tylko seksowne dżinsy stały się seksowną przeszłością, odsłaniając nie mniej seksowną zawartość, Viktor przeszedł do właściwego punktu programu i zajął się konserwacją... znaczy, przygotowywaniem Yuuriego do dalszej zabawy.
Viktor wsunął wilgotną dłoń między rozłożone nogi, jednocześnie z czułością całując znajdujące się tuż przy jego policzku zgięte kolano Yuuriego. W porządku, właśnie tak. Delikatnie pogładził miejsce wokół wejścia, by dokładnie rozprowadzić lubrykant i rozluźnić spiętego Yuuriego, a po kilkunastu sekundach przygotowań wreszcie wsunął w niego palec. Jeden nie stanowił żadnego problemu, ba, włożył go praktycznie bez większego oporu, jakby Yuuri tylko na to czekał - w końcu kochali się już tyle razy, że mięśnie same wiedziały, jak zareagować. Dopiero przy drugim palcu spomiędzy japońskich ust zaczęły dobiegać zduszone sapnięcia. Yuuri wił się, wzdychał, wzdrygał, zaciskał dłonie na poduszce, ale zdecydowanie bardziej niż dyskomfort sprawiało mu to wstydliwą przyjemność. Wiedział bowiem, że był bacznie obserwowany i że zaraz dostanie więcej. Znacznie, znacznie więcej.
Przy trzech palcach Yuuri gwałtownie wciągnął przeponę i zapłakał głośno, wołając na cały głos "Viktor!". Oczywiście, że Viktor. Dużo Viktora. Z każdym milimetrem wypełniał go coraz bardziej i głębiej, znał jego czułe punkty, wiedział, jak się poruszyć, jak skrzyżować palce, żeby było mu dobrze, żeby poczuł się pełny. Każde "Viktor" wypowiedziane chrapliwym z pożądania głosem miało ukryte znaczenie: "chcę coś innego niż palce", "chcę cię pocałować", "wracaj do mnie", "już wystarczy", "weź mnie", "pragnę cię". Ale to było za mało. Viktor cierpliwie rozciągał Yuuriego, stymulował go, imitował lekkie pchnięcia i rozkoszował się symfonią pochwał i złorzeczeń, nieczuły na wzywający go raz za razem głos. I dopiero gdy Viktorowi udało się znaleźć właściwe miejsce i mocniej otarł się zgiętym palcem o prostatę, wywołując najgłośniejszy do tej pory spazm zachwytu, poczuł, że osiągnął dokładnie to, co chciał. Oraz że sam chciał więcej.
- Gratuluję armatury. Świetnie zadbana - szepnął Viktor i uśmiechnął się, sunąc palcem drugiej ręki po sztywnym członku Yuuriego wzdłuż długiej, wypukłej żyłki. Trochę się droczył, a trochę chciał dobrze wypaść w swojej roli, żeby potem mu nie wypominano, że się nie starał. - Prawdziwa robota fachowca.
- Akurat mam go... przed sobą... Nikt tak nie dba o moją instalację ja... Aaach! - Yuuri zapłakał, gdy Viktor wreszcie wysunął palce, ale zaraz jęk załamał się i przekształcił w zduszony półszept. - Nie, Viktor, proszę, skończmy to. Zaraz umrę ze śmiechu. Albo z zażenowania. Albo oba naraz. Nie mówiąc już o tym, że swoimi wygłupami na pewno strasznie szargamy hydraulikom opinię...
- Oj tam, spokojnie. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal... Chociaż muszę przyznać, że w tym przypadku jest czego żałować - wyznał Nikiforov, patrząc lubieżnie na unoszące się biodra Katsukiego, który w mimowolnym odruchu szukał dalszego ciągu przyjemności, zapoczątkowanej przez palce kochanka. - To jak? Czuje się pan zadowolony z mojego serwisu? Czy życzy pan sobie wobec tego zapłacić... zbliżeniowo?
- Och, Vitya, naprawdę... - Wyraźnie rozdrażniony Yuuri nagle złapał Viktora za kark i przyciągnął go do bliżej siebie, mrucząc cicho i nie bez pewnej seksownej frustracji: - Przymknij się wreszcie. I mnie przy okazji też.
Nic więc dziwnego, że Viktor w jednej chwili zapomniał o dalszych negocjacjach, przystając bez słowa sprzeciwu na wszystkie aneksy, ukryte koszty oraz kruczki prawne, jakie przygotował dla niego doprowadzony na skraj wytrzymałości Yuuri. Przy wtórze zduszonych westchnień i sekund ciszy, kiedy to na rosyjskim ramieniu jak drobne kwiaty rozkwitały ślady po ustach i zębach, Viktor rozsunął pośladki Yuuriego, by odnaleźć członkiem drogę do jego wejścia. Właściwie to cud, że w tym pośpiechu Rosjanin pamiętał jeszcze o założeniu prezerwatywy, jednak co byłby z niego za spec, gdyby zapomniał o podstawowych zasadach bhp i o dobrym...
Naraz Viktor zaklął w myślach i zagryzł wargę, gdy mimo przygotowań i nawilżenia Yuuri niespodziewanie się na nim zacisnął, wyprężając się mocno do tyłu. Viktor sam już nie wiedział, czy silniej pobudziła go ta prawie bolesna ciasnota, czy może widok kompletnie zrujnowanego Katsukiego, który mokry od potu i przyozdobiony znajdującymi się na ramionach malinkami głośno wzywał jego imię. Cholera jasna... A niech to licho porwie te całe zabawy i gry wstępne dla zaawansowanych. Do diabła ze skojarzeniami, rurami, prysznicami i sugestywnymi przepychaczami, jakkolwiek jednocześnie chwała im i sława, bo przecież to właśnie dzięki nim płaczliwy śmiech przeradzający się w zadowolony jęk wypełnił mu uszy, gdy on sam wreszcie wypełnił Yuuriego. Przecież ten jeden mężczyzna wystarczał za wszystkie wymyślne scenariusze świata, aby do reszty zawrócić mu w głowie i zaprzątnąć całą uwagę. Yuuri był wszystkim, czego potrzebował. Ktoś, kto przez praktycznie dwadzieścia osiem lat nie wiedział, do czego tak właściwie dąży, teraz odnalazł swoje szczęście w drugiej osobie.
I może to właśnie dlatego każdy, nawet najgłupszy dialog rodem z mokrego snu hydraulika lub bardzo złego filmu porno, sprawiał Rosjaninowi taką dziwną, nierozsądną radość.
- Yuuri - wyrwało się Viktorowi pod wpływem uniesienia. Gdy tylko znalazł się w nim cały, ostatni raz przycisnął usta do gładzonego kolana, po czym pochylił się mocniej nad ukochanym. - Yuuri, ljubow moja... Złap mnie...
Złączeni mężczyźni objęli się i znów zaczęli obsypywać się pocałunkami, podczas gdy dłonie znalazły idealne oparcie, wsunięte i wczepione we włosy drugiej osoby. Dzięki temu Viktor, trzymając głowę Yuuriego w ramionach, mógł go doskonale widzieć, słyszeć, lepiej, bardziej... Opuszkami palców muskał małżowinę japońskiego ucha, rozkoszując się bijącym od niej ciepłem. Dzielił krótki, urywany oddech, na przekór skracając go jeszcze odrobinę. Smakował euforię, z jaką Yuuri raz po raz unosił podbródek i zatapiał się w uwielbianych ustach. A jakby tego było mało, czuł, jak zaplecione na pasie nogi raz po raz naciskały na biodra Viktora, zmuszając go, by w rytmie systematycznych pchnięć brał go mocniej i głębiej. Żeby sięgnął tam, gdzie wcześniej znalazły się jego palce, żeby wszedł jeszcze odrobinę dalej, żeby dał mu z siebie wszystko...
Żeby po paru minutach znajdujący się na skraju orgazmu Yuuri znów krzyknął i, drżąc na całym ciele, doszedł, znacząc ich zetknięte ze sobą brzuchy lepkimi, białymi pasmami.
Widok spełnionego Yuuriego, na którego rzęsach lśniły łzy, pierś unosiła się pospiesznie jak u wystraszonej ptaszyny, a zmęczone ręce zsunęły się, szukając oparcia na umięśnionych przedramionach narzeczonego, był absolutnie oszałamiający. Świadomość, że Rosjanin był w stanie sprawić mu tak intensywną przyjemność, okazała się najlepszym możliwym stymulatorem, dlatego podniecony praktycznie do niemożliwości Viktor przeniósł dłonie z twarzy kochanka na jego pośladki i przyspieszył, poruszając się jeszcze gwałtowniej niż przed chwilą. Kochał się z nim mocno, szaleńczo, namiętnie, tak jak kochał się zawsze i nie kochał jeszcze nigdy, docierając w ten sposób na sam skraj spełnienia i jeszcze o ostatni krok dalej. Wreszcie, gdy paznokcie Yuuriego wbiły się niemal do krwi, a jego usta znów zaczęły układać się w dobrze znane zdrobnienie, z gardła Viktora również uciekł zduszony jęk i mężczyzna zastygł, dochodząc tak silnie, że aż pociemniało mu w oczach.
Rosjanin przez dłuższą chwilę trwał z zamkniętymi oczami i oddychał głęboko, czując rozchodzące się wzdłuż kończyn mrowienie, aż wreszcie ulotna ekstaza zgasła, pozostawiając po sobie jedynie wrażenie przyjemnego chłodu na spoconych plecach oraz ciepła trzymanego w dłoniach ciała. I zupełnie jakby go do tego ciepła ciągnęło, Viktor wyszedł z Yuuriego i ostrożnie się na nim położył, otaczając ramionami wokół pasa równie zmęczonego narzeczonego.
- Serwis... zaliczony... - wyszeptał żartobliwie Viktor i ucałował znajdujący się w zasięgu jego ust sutek. Zaraz potem poczuł palce Yuuriego wsuwające się w jego włosy i delikatnie przeczesujące splątane kosmyki. - Nie mam zastrzeżeń...
- Ja mam w sumie jedną sugestię - odparł zmęczonym głosem Yuuri. Viktor podniósł wzrok i spojrzał na przyglądające mu się w skupieniu bursztynowe oczy Japończyka. - Pan hydraulik musi zostać natychmiast zwolniony.
- Ale dlaczego...? - zaczął zaniepokojony Viktor, ale zaraz na jego wardze pojawił się palec, a przed oczami mignął uroczy rumieniec.
- Chcę w to miejsce zatrudnić kucharza, który zrobi za mnie kolację - wyjaśnił Yuuri, robiąc przy tym bardzo niepocieszoną minę - bo raczej nie będę w stanie ustać teraz na nogach.
Och, że to niby przez... Mimo drobnej, acz przemiłej przeszkody usta Viktora ułożyły się w szerokim uśmiechu. Bardzo szerokim, bardzo dumnym uśmiechu, stanowiącym zapowiedź niezgodnego z wszelkimi normami emisji rozkoszności uśmiechu w kształcie serca. Viktor nie miał absolutnie nic przeciwko takiej redukcji etatu. Właściwie to było to coś bardziej w rodzaju awansu. Albo orderu za zasługi.
- Gdyby akurat chodziło ci o testera katsudonu, to znam takiego jednego świetnie zaznajomionego z tematem faceta. Dopiero co przeprowadzał całkiem udaną degusta...! - wymruczał Viktor, zataczając kciukiem kółko wokół sutka Yuuriego, ale natychmiast do palca na ustach dołączyła również cała reszta dłoni. Już drugi raz tego dnia zasłużył sobie na knebel, chociaż po raz pierwszy nie wiedział, na jaką to było okoliczność.
- Cofam to - rzucił Yuuri i westchnął z boleścią, z powrotem przenosząc kneblującą Viktora rękę na srebrzystą czuprynę. - Nie chcę już żadnej pomocy domowej. W ogóle nic nie chcę. Do szczęścia wystarczy mi tak naprawdę jeden człowiek.
- O. Tylko jeden? Czyżby jakaś złota rączka? - próbował zgadnąć, ale Japończyk spokojnie pokręcił głową. - No to zamieniam się w słuch. Kogo miałbym zagrać? Kogoś skomplikowanego?
Katsuki na to pytanie uśmiechnął się, pochylił się odrobinę w przód i złożył na dużym, błyszczącym od zmęczenia czole delikatnego buziaka.
- Mojego przyszłego męża.
Viktor, pokonany i pokochany, wtulił się z radosnym kwikiem do torsu śmiejącego się z niego Yuuriego. Istotnie, to była trudna rola. Nie dało się jej wyuczyć jak jakiegoś zawodu hydraulika. Wielce prawdopodobnie, że będzie szlifował tę funkcję przez całe życie, a i tak istniała całkiem poważna możliwość, że nawet w połowie nie sprosta wymaganiom swojego najważniejszego sędziego i szefa w jednym.
Ale i tak Viktor zapalił się do tego pomysłu o wiele bardziej niż do jakiegokolwiek najbanalniejszego przepychania rur. Tych prawdziwych... i tych niekoniecznie.
***
Przypisy-chan
No! I co, moje misie-pysie - tym razem jesteście usatysfakcjonowane? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie dość, że tym razem dostaliście pełnoprawną scenę, to jeszcze nie byle jaką kontynuację (gdybyście nie wiedzieli, o co mi chodzi, zapraszam do powtórzenia sobie "Czerwonego" w "Małych, słodkich codziennościach"). Normalnie serwis 2w1. Takie rzeczy to tylko u Viktuuri.
A tak serio to najbardziej cieszę się z tego, że już to puściłam do publikacji, bo jednak swoje się przy tym one-shocie napracowałam. Miało być śmiesznie i na modłę niezrealizowanej do końca sytuacji z "Masażu", czyli takiej słodko-tandetnej gry wstępnej rodem z porno, ale również tym razem chłopcy niespecjalnie chcieli współpracować. Ostatecznie wyszedł taki trochę miks wszelkich emocji i nie, żebym uznawała to za złe, no ale eeej, planowałam coś innego... jak oni mogą mi tak na złość robić... _^_
(plus nadal martwię się o powtarzalność, ale z tym to już nic nie zrobię - taka tematyka)
(plus-plus mam wrażenie, że tu poumieracie na co intensywniejszych akapitach, co dla mnie jako autorki jest trochę smutną obserwacją, bo nie wiem, czy ludzie na serio aż się wstydzą, czy jest to wszystko zbyt zagmatwane)
Igrzyska już się skończyły (biedna Zhenya i niech żyje Yuzu), więc powoli wracam do siebie. Postaram się więc odpowiadać na komentarze o ludzkich godzinach, a nie o 3 w nocy, jak to ktoś mógł przez przypadek zauważyć ^^" Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszego Dużego Głoda (i że czytaliście ten one-shot w jakichś odpowiednich warunkach, najlepiej po zmierzchu, żeby było klimatycznie 😉), więc... Więc widzimy się w kolejnych, nieco spokojniejszych rozdziałach.
😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top