Dominacja (NSFW)

***

Po wspólnej, miłej, okraszonej milionem uśmiechów kolacji praktycznie zawsze przychodził czas na upragniony relaks na kanapie. Rozprężeni narzeczeni siadali wtedy jeden za drugim, Viktor najczęściej za plecami Yuuriego (choć zamiana kolejności była witana z ogromnym entuzjazmem) i zaczynali wtedy swobodne pogaduchy, na które zwykle nie było odpowiedniej chwili w ciągu dnia. Czasami dotyczyły one zajęć na lodowisku, czasami przygód Makkachina, czasami jakiejś argentyńskiej hodowli tańczących kapibar albo alpaki przebranej za Elvisa, bo przecież Internet mieścił wszystko i jeszcze trochę, a czasami...

A czasami temat schodził na nieco intymniejsze tory. Takie, które zaczynały się od "jak mi tu z tobą dobrze" i buziakiem w kark, a kończyły się na uniesionych koszulkach i palcach obejmujących coś więcej niż tylko pas ukochanej osoby. Katsuki czuł już w powietrzu, że dzisiejsze drobne czułostki, które jeszcze chwilę temu kończyły się na Viktorze muskającym nosem jego małżowinę, zaraz wkroczą na wyższy poziom. I nie pomylił się.

- Yuuri... - Japończyk znał tę melodię. Długie, niskie "U" zakończone gardłowym pomrukiem i pocałunkiem w ucho. Nie do przegapienia ani pomylenia. - Jeśli mogę coś zaproponować...

- Niech zgadnę. Ty, ja i łóżko? - Yuuri beztrosko poklepał kolano narzeczonego, które akurat robiło za podłokietnik. W ogóle Katsukiemu przemknęło przez myśl, że fotel z Viktora był w sumie najmilszym, spersonalizowanym meblem na świecie. - Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale tę atrakcję mamy zapewnioną co noc. Wysil się trochę.

- W sumie jeśli bardzo chcesz, to możemy zostać na kanapie - sapnął Viktor, kładąc brodę na ramieniu obejmowanego mężczyzny. - Myślałem o czymś innym. O czymś bardziej... konkretnym.

Yuuri uniósł brwi. Viktor rzadko miał sprecyzowane zachcianki. Zwykle odpowiadało mu to, że Yuuri po prostu chciał. I że chciał z nim, rzecz jasna. Na górze, na dole, w pionie, poziomie, przymiarki do ukosa też były... Słowem - czegokolwiek Japończyk by nie zasugerował, było dla Rosjanina rozkazem. Oczywiście Viktor regularnie sam coś inicjował, szczególnie kiedy po Czterech Kontynentach zaczęli nieco bardziej urozmaicać swoje pożycie przed-małżeńskie, ale zawsze w międzyczasie pozwalał Yuuriemu zdecydować, czy mu to odpowiada i czy chce kontynuować. Inna sprawa, że praktycznie zawsze chciał...

A teraz ten sam Viktor miał ochotę na coś specjalnego i jeszcze mówił mu o tym wprost. Już samo to było piekielnie intrygujące.

- Zamieniam się w słuch. Co ci krąży po głowie? - rzucił ciekawsko Yuuri.

- Wiesz, to ostatnio... Kiedy chciałeś mnie ukarać... - Viktor zniżył szept do naprawdę kuszących rejestrów. Jego ciepły, lekki oddech miło łaskotał skórę nad granicą koszulki, a obecność jego ramion wokół pasa miała w sobie coś z zachłanności. - Podobało mi się. Bardzo.

Och. Ojej. Tego Yuuri z pewnością się nie spodziewał. Japończyk odwrócił głowę w stronę oparcia kanapy, byle jak najdalej od spojrzenia Viktora, i zarumienił się tak mocno, że nie był nawet pewien, czy i tak nie zdradzały go koniuszki uszu. To nie tak, że tamta sprawa, ten... pokaz... Wtedy było wtedy. Yuuri nie myślał specjalnie, co robi, zbyt zły, rozczarowany i spragniony uwagi, żeby wpaść na jakiś sensowniejszy pomysł. Po prostu tak bardzo nakręcił się na sugestię, że taka kara będzie najbardziej bolesna i przyjemna zarazem, że w efekcie nie umiał skończyć. A potem skończył. Dwa razy. W tym raz w perfekcyjnych ustach Viktora.

Aaach, niech to szlag. Praktycznie czuł na karku palące spojrzenie Viktora, a jego krocze zaczęło jakoś mocniej napierać na biodra Yuuriego, jakby ta sama niewybredna wizja zaczęła zaprzątać uwagę obu mężczyzn. Rzucona swobodnie propozycja przestawała nią być. Zaczynała być bardzo poważną opcją do rozważenia.

- Yuuri? - Rosjanin nie mogąc doczekać się żadnej reakcji, musnął nosem jego szyję. - Myślisz, że byłbyś w stanie jeszcze raz się tak ze mną... zabawić? - zapytał bezwstydnie.

- Viktor... - Za dużo. Stanowczo za dużo. To samo uczucie co wtedy, ten wstyd przemieszany z podnieceniem znów zaczął brać nad nim górę. Raz rozbudzona pewność siebie nie chciała dać o sobie zapomnieć. Ale przecież nie powinien...

- Znowu to robisz. Viktorujesz - zwrócił uwagę Nikiforov. Na jego ustach z pewnością pojawił się triumfalny uśmiech. A nawet jeśli nie, radość wyraźnie pobrzmiewała w jego niskim, śpiewnym głosie. - Czy mam rozumieć, że się zgadzasz?

Wygrał. Walkowerem.

- Zobaczę - odpowiedział cicho Yuuri.

***

I Viktor zobaczył. Na własne, rozszerzone z zaskoczenia oczy.

Otrzymane jeszcze przed kąpielą polecenie było proste. Viktor miał założyć na siebie same bokserki i grzecznie zaczekać w sypialni, aż Yuuri się przygotuje. Nikiforov rozparł się więc wygodnie na samym środku łoża i zaczął z niecierpliwością wypatrywać ukochanego, zastanawiając się, co też mógł wymyślić, aby spełnić specyficzną prośbę. Zacznie niewinnie i założy pidżamę? Wparaduje w kostiumie Erosa, zupełnie jak kiedyś? A może przyjdzie mokry i zupełnie nagi? Każdy scenariusz był tak samo dobry, bo każdy zwiastował intensywną przyjemność potem, jednak Viktor nie spodziewał się, że Yuuri wcieli plan w życie akurat w taki sposób.

Gdy postać pojawiła się w drzwiach, Rosjanin przełknął ślinę i powoli zmierzył wzrokiem stojącego mężczyznę. Zaczął od bosych, poznaczonych blednącymi siniakami i czerwonawymi otarciami stóp, które wzbudzały w Viktorze lekko niezdrową fascynację co i gdzie chciałby z tymi nogami robić (co również chciałby kiedyś zasugerować). Potem przesunął spojrzenie na blade, umięśnione uda, najlepsze na całym świecie, niezależnie od tego, co twierdzili zagorzali fani Nikiforova. Westchnął z zawodem, bo krocze skrywała krawędź bawełnianej koszuli, na tyle krótkiej, żeby po uniesieniu rąk odsłonić najsmakowitszą część ciała, ale na tyle długiej, że w normalnej pozie nie wiadomo było nawet, czy nonszalancko oparty o framugę mężczyzna miał na sobie bieliznę. Koszula ciągnęła się oczywiście przez cały tułów, aż po same lekko splecione na piersi ramiona, a u kołnierzyka wisiał mocno rozluźniony, ciemnoszary krawat. Wreszcie wzrok dotarł do szyi i osadzonej na niej głowy, na którą Viktor mógł patrzeć godzinami. Delikatny, zalotny uśmiech błąkał się na jasnoróżowych ustach, a czarne, odgarnięte do tyłu włosy oznaczały, że Japończyk był dziś wyjątkowo zdeterminowany i pewny siebie.

Wreszcie oczy Viktora zetknęły się z ukrytymi za okularami oczami Yuuriego. No, no. Czysty seksapil.

- Moja koszula? - zapytał Rosjanin i nie czekając na potwierdzenie, pokręcił ze zdumieniem głową. Yuuri nie pierwszy raz pojawiał się w drzwiach sypialni tak, że Viktorowi aż zapierało dech w piersiach, lecz wcale nie zanosiło się na to, aby przestało to wywierać na nim tak piorunujące wrażenie. - Grasz bardzo, bardzo niebezpiecznie, złoto moje. Nie prosiłem cię przecież o orgazm na wynos.

- A ja nie wiedziałem, że jesteś aż tak wrażliwy. Zapamiętam to jednak na wypadek, gdybym musiał się ciebie kiedyś na dłużej... pozbyć. - Katsuki powiedział to takim kokieteryjnym tonem, że dreszcz przebiegł Nikiforovowi po nagich ramionach. O, do diabła. Jeśli już teraz jego wyobraźnia widziała w słowie "pozbyć" zakamuflowane "dojść tyle razy, że zapomnisz, jak się nazywasz", to chyba nie wyjdzie dziś z sypialni o własnych siłach.

- W takich chwilach myślę, że nie zasłużyłem sobie na ciebie - stwierdził i wsparł się głową o poduszki, jednocześnie napawając się cudownym widokiem. Yuuri uśmiechnął się z satysfakcją.

- Prawda, Vitya - przyznał. - Nie zasłużyłeś.

Serce podjechało Viktorowi do gardła. Stanowczość Yuuriego połączona ze zdrobnieniem spowodowała, że gdyby Nikiforov akurat nie leżał, to musiałby się od razu położyć i poprosić o kroplówkę. I może jakiś przeszczep serca, tak na wszelki wypadek.

A przecież zaledwie chwilę potem zaczęło się robić jeszcze gorzej. Albo lepiej, zależy od której strony na to spojrzeć, a Viktor odniósł wrażenie, że jego punkt widzenia był akurat prawdziwą lożą vipowską. Yuuri rozsupłał do końca luźno wiszący krawat, podszedł do łóżka i bez słowa wyjaśnienia związał nim ręce otumanionego scenariuszem narzeczonego, wbijając w niego przeszywające spojrzenie. Nie chodziło wcale o to, żeby faktycznie unieruchomić Rosjanina jedynie cienkim paskiem materiału - był to bardziej umowny znak, że Viktor ma "nie dotykać", bo gdyby to zrobił... cóż, kara mogła być dotkliwsza niż ostatnim razem.

Katsuki wrócił na poprzednie miejsce i zdjął okulary, a wzrok natychmiast nabrał tej typowej, krótkowzrocznej drapieżności. Japończyk zrobił kilka kroków w prawo i odłożył szkła na komodę, powoli, powoli, jakby co najmniej zostawiał jakąś drogocenną, kryształową błyskotkę. Potem ostrożnie się wycofał, chcąc z powrotem zająć pozycję tuż przed łóżkiem, aby kontynuować spektakl... Ale nie zdążył jeszcze odejść na metr od ściany, kiedy nagle jakby się rozmyślił i wrócił do komody, przekładając okulary nieco dalej. I nieco bardziej w lewo. A potem jak gdyby nigdy nic zajął się wyrównywaniem ich do krawędzi mebla.

- Yuuri... - zakwilił Rosjanin. Był już tak bardzo podniecony, że aż bał się pomyśleć, co będzie dalej. Miał nadzieję, że dużo. I że Yuuri czerpał z tego nie mniejszą przyjemność.

- Tak, Vitya?

- Nie dokuczaj mi w ten sposób - szepnął. - Dotknij mnie.

Odpowiedziało mu przeciągłe spojrzenie spod czarnych jak węgiel rzęs.

- A gdzie "proszę"?

- Yuuri, proszę, dotknij mnie... - Bokserki uwierały w kroczu, pot wystąpił na czoło, skóra płonęła od czekania. Chociaż mógłby z łatwością złamać zakaz i klęknąć, błagając o cokolwiek więcej, brązowe oczy przyszpilały go do materaca mocniej niż fizyczne kajdany. - Chodź do mnie. Pocałuj mnie. Weź mnie. Proszę, cokolwiek. Nie wytrzymam...

- Wytrzymasz, Vitya - oznajmił Yuuri. - Od tego się nie umiera.

Viktor mógłby przysiąc, że jednak umiera. Że jakaś część jego duszy krzyczała, podczas gdy inna czerpała z tego wszystkiego całkiem masochistyczną przyjemność. W dodatku coś w głębi podbrzusza sprawiało, że mężczyzna chciał się wić na materacu, ale nie mógł tego zrobić, bo inaczej straciłby cenne sekundy spektaklu, nawet jeśli nie był on pierwszym. Od czasu ice show w Hasetsu i tej pamiętnej nagrody, którą sobie sprawili, erotyzm Yuuriego osiągnął niespotykany dotąd poziom. Już tamten pokaz, ten w małej sypialni w Yu-topii, był nadzwyczaj urzekający, ale teraz, gdy uśmiechnięty Japończyk niby niewinnie rozpinał guziki mankietów, wsuwał palce za rękaw i odciągał materiał od skóry, robiąc przy tym tak niewybredne gesty... Nie, to już było bez porównania bardziej... Bardziej.

- Yuuri. - Gardło Viktora było wyschnięte od pospiesznie łykanego powietrza. Aż dziw, że w ogóle umiał jeszcze cokolwiek powiedzieć. - Yuuri, chcę cię. Pragnę cię. Proszę, zrób ze mną co tylko zechcesz, ale nie daj mi dłużej czekać.

- Cierpliwości - odpowiedział Katsuki, przyciągając dłonie do piersi.

Viktor jęknął głośno i zagryzł dolną wargę, słysząc ten wyrok. "Cierpliwość". Nie znał tego słowa. Cierpliwość, którą zawsze się szczycił i dzięki której zasłużył sobie na uczucia Yuuriego, teraz wzięła i tak po prostu sobie wyszła. Nie brakowało natomiast frustracji, bo tęsknił za fakturą pokrytej dreszczem skóry, za zapachem rozgrzanego kąpielą ciała i szeptem tuż przy uchu. Był twardy od samego patrzenia na to, jak Yuuri w za dużej na niego koszuli naprzemiennie ugina kolana i delikatnie kołysze biodrami, szykując się do zdjęcia ubrań. Ale do pełnego zaspokojenia była jeszcze przeraźliwie długa droga. Droga prowadząca od kołnierzyka aż do dołu koszuli.

Jeden guzik. Przerwa. Spojrzenie na lubieżnie rozciągniętego na pościeli Viktora, unoszącego związane dłonie za zagłówek. Spuszczony wzrok. Drugi guzik. Przerwa. Lekki, kpiący uśmieszek, palec bawiący się przez chwilę dziurką przy brzegu koszuli. Trzeci guzik. Yuuri wsunął dłoń pod koszulę i pogładził się po torsie, odchylając kołnierzyk na tyle, by Viktor mógł dojrzeć kuszącą linię obojczyka i twardniejący pod materiałem sutek. Japończyk chwilę pieścił sam siebie, odchylając głowę do tyłu, jakby chciał dać kochankowi dostęp do swojej szyi, pozwolić, by pokryły ją pocałunki, a potem bez najcichszego słowa skargi się wycofał. Ta jego przeklęta wytrzymałość. Przeklęta i okrutnie podniecająca... Czwarty guzik. Brzuch, który odzyskał już właściwą formę i na którym rysował się wyraźny kontur wypracowanych mięśni. Piąty guzik. Widać już było pępek i...

Szósty, ostatni guzik. Koszula rozchyliła się do końca, a Viktor zaklął pod nosem, gdy zrozumiał, że Yuuri od samego początku nie miał na sobie bielizny. Nie miał, żeby jego sztywna męskość mogła przez cały ten czas ocierać się o kraniec ubrania. O Boże. O wielki, wielki Boże. To było coś niesamowitego, coś, od czego krew huczała w uszach. Brakowało już chyba tylko seksownej muzyki, którą prężący się Japończyk prawdopodobnie słyszał w swojej wyobraźni... Choć Viktor przysiągłby, że również ją zna. Melodia jego tańczącego ciała, szelest upadającej na podłogę koszuli, jęk uginającego się materaca. Westchnienie, gdy Yuuri się do niego zbliżył, a twardy członek był niemal na wyciągnięcie rąk.

Rąk, które były związane i uniesione poza zasięg czyjejkolwiek męskości, w zamian dając Katsukiemu wolny dostęp do ciała Nikiforova.

Yuuri położył obie dłonie na umięśnionym brzuchu partnera i powoli przesunął je w górę, aż do piersi. Viktor chciał płakać, bo to było tak dużo i tak mało jednocześnie. Dużo, bo jeszcze przed chwilą mógł sycić tylko oczy. Mało, bo Yuuri pozostawał niewzruszony na utyskiwania i błagalne szepty kochanka. Rosjanin czuł tylko palce, tylko te piękne, jasne, smukłe palce, ocierające się o sutki i drapiące go po torsie, jak kot przygotowujący się do zatopienia pazurów w ulubioną poduszkę. Jakby zaznaczał w ten sposób swoją własność. Że Viktor był jego i zaraz zatopi się w nim cały.

Nikiforov wydał z siebie tęskny jęk, kiedy kolano narzeczonego naparło na jego krocze.

- Yuuri... Tak dobrze... - wydusił z siebie, jednocześnie kręcąc biodrami, starając się za wszelką cenę otrzeć jeszcze trochę o nogę Katsukiego. - Mocniej...

- Hm... Więc tak bardzo mnie chcesz? - zapytał Yuuri.

- Tak. Tak, chcę - powtarzał Viktor. - Chcę, żebyś był mój, Yuuri. Chcę, żebyś mnie chciał. Żebyś oszalał tak jak ja. Kochaj się ze mną do nieprzytomności, aż zacznę krzyczeć twoje imię, aż ochrypnę lub zakneblujesz mnie swoimi ustami... Albo czymkolwiek tylko zechcesz - dodał, oblizując usta, gdy jego wzrok powędrował wyraźnie niżej.

To była za dużo również dla Katsukiego, którego maska zmysłowej obojętności wreszcie spadła, kiedy mężczyzna przylgnął torsem do narzeczonego, łapczywie szukając z nim kontaktu. Rozsunął szerzej nogi Viktora, by móc przytulić się do niego całym ciałem, poczuć go całego, gorącego i chętnego, po czym Yuuri przeniósł dłonie na ramiona, za ramiona, za szyję, za plecy oraz głowę i objął Viktora, odszukując ustami jego ust. Wreszcie. Och, wreszcie... Zduszone pomruki satysfakcji i odgłosy pocałunków były przez chwilę jedynymi roznoszącymi się po sypialni dźwiękami. Nikiforov bez reszty poddał się sensacji bycia w czyjejś władzy.

- Mmm... - zamruczał Yuuri, odrywając się na chwilę od ust Viktora, by zerknąć na wilgotne wybrzuszenie w bokserkach. - Niedobrze, Vitya. Popatrz tylko, do jakiego stanu się doprowadziłeś.

- W takim razie weź za to odpowiedzialność - rzucił chrapliwie Rosjanin.

Yuuri z rękami oplecionymi wokół szyi Viktora zaczął więc powoli unosić się na klęczkach, ocierając się swoją męskością o ukryty pod cienką warstwą bielizny, twardy członek kochanka. To aż bolało i podniecało jednocześnie. Mokre w bezwstydny sposób bokserki z obu stron przesiąknęły preejakulatem, ale tego mężczyźni już nie zauważyli, zbyt skupieni na pocałunkach i jękach. Czubek penisa Yuuriego raz za razem ocierał się również o podbrzusze Viktora, znacząc je błyszczącym, lepkim śladem. Srebrzyste włosy rozsypały się bezładnie, gdy Rosjanin odchylił głowę, pozwalając się kąsać i całować po szyi. Tylko tyle był w stanie zrobić. Tylko to jeszcze rozumiał, gdy pozostałe zmysły mieszały się od nadmiaru doznań. Przyspieszający rytm unoszeń, odgłos uginającego się raz po raz materaca, szybki oddech Japończyka na jego skórze - Viktor zatracał się w tym coraz bardziej i bardziej, aż nie mógł rozpoznać, czyj szept był czyim, kto jęczał „mocniej", a kto „zaraz dojdę". Wreszcie poczuł, że osiągnął swój limit. Dreszcz spełnienia przebiegł od czubków palców aż po uniesione, zaciśnięte na zagłówku dłonie, w znajomy sposób kumulując się gdzieś w dole brzucha. Viktorowi aż pociemniało w oczach, chociaż może to po prostu półmrok panujący w sypialni wydał mu się nagle głębszy niż zwykle...

Yuuri natomiast nie przestawał ocierać się o kochanka i składać setek pocałunków na wargach, brodzie i policzkach. Kochał się z Viktorem tak zapamiętale, że pod koniec zaczęły mu się wymykać nawet pojedyncze japońskie słówka: ciche, nieporadne i przypominające o tym, że Yuuri wciąż był Yuurim. Słodkim i wdzięcznym nawet wtedy, kiedy patrzył na niego pożądliwie zmrużonymi oczami, a kilka seksownych kosmyków opadło na spocone czoło, jakby właśnie jechał do „Erosa". Ale nawet japońskie zwroty w końcu zniknęły, zastąpione jednym dźwiękiem, wydostającym się przez szeroko rozwarte wargi. Z jękiem na ustach Yuuri doszedł, brudząc ciemne bokserki i podbrzusze Viktora nasieniem, a orgazm okazał się na tyle obezwładniający, że Katsuki na chwilę po prostu trwał wczepiony w narzeczonego, drżąc od doznawanej przyjemności.

Kiedy moment uniesienia na dobre już minął, Yuuri otworzył zasnute mgiełką rozkoszy oczy i powoli doszedł do siebie. W porywie niesłabnących emocji odszukał usta Viktora i pocałował go gorąco i czule, jakby dawał mu znać, że już wrócił do bycia normalnym sobą.

- Viktor... Vitya... - powtarzał między pocałunkami, aż wreszcie przytulił się do policzka ukochanego i przymknął oczy, ukojony bliskością. Zaraz jednak Yuuri sięgnął dłonią za pasek bielizny, chcąc zaspokoić leżącego na poduszkach Viktora jak należy, ale wtedy ze zdziwieniem odkrył, że wcale nie musiał niczego robić. Uniósł głowę i z zaskoczeniem wbił spojrzenie w Rosjanina. - Ale kiedy ty...?

- Chwilę temu - wyznał wycieńczony Viktor, mimo wszystko nie mogąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. - Nie słyszałeś, bo prawnie nie mogłem oddychać. Och, Yuuri. To było... to było po prostu amazing.

- Przecież nawet cię nie dotknąłem. Nie tak na poważnie. - Yuuri nie wiedział, czy ma być zaniepokojony, czy może właśnie dumny z tego, że naprawdę doprowadził narzeczonego do przedzawałowego stanu, na co Viktor zaśmiał się cicho. W końcu właśnie o to mu chodziło.

- Nie musiałeś. - Viktor zarzucił splątane krawatem ręce za szyję Yuuriego, blokując mu w ten sposób jakąkolwiek drogę ucieczki. - Mój Yuuri, moja zwiezda... Jesteś niesamowity. Jesteś dla mnie za dobry.

- Viktor, nie przesadzaj... - starał się zaprzeczyć Katsuki, ale Nikiforov od razu spacyfikował go muśnięciem nosa o nos.

- Ciii. - Zmęczony Viktor przechylił się do przodu i pozwolił zmęczonemu ciału spocząć w ramionach Yuuriego. Właściwie niewiele brakowało, a tego wieczora naprawdę mógł zapomnieć, jak się nazywa. - Nie wychodź jeszcze z roli.

Ale i tak nigdy nie zapomniałby, kogo kocha najmocniej.

Na chwilę zapadła cisza, a potem Yuuri westchnął, objął Viktora i zaczął go powoli głaskać po plecach, dziękując mu w ten sposób za cierpliwość i za wspaniały czas. Czułe, delikatne pociągnięcia dłonią biegły wzdłuż kręgosłupa, od lekko wystających łopatek aż po sam krzyż. A może trochę dalej. Właściwie to bardzo dalej.

- A kto powiedział, że to była tylko rola? - mruknął Yuuri, rysując palcem na pośladku Viktora małe, sugestywne kółko.

- Wiedziałem! - Viktor poderwał się i spojrzał roziskrzonymi oczami na wyraźnie starającego się uniknąć kontaktu wzrokowego Yuuriego. - Od początku wiedziałem! Od samego przedziałka!

- Co? Jakiego przedziałka? O czym ty znowu mówisz? - nie zrozumiał Japończyk, zerkając przelotnie na Rosjanina, ale wtedy Viktor nachylił się i przylgnął gorącym czołem do czoła narzeczonego.

- Wiedziałem, że lubisz nade mną dominować - szepnął znacząco. - No wiesz... Kiedy pochylałem się, a ty dotykałeś palcem moich włosów, kiedy na klęczkach wiązałem ci łyżwy albo kiedy całowałem w kiss&cry płozy... Zawsze się wtedy uśmiechałeś, zawsze. Zupełnie jakbyś myślał, że zamierzam wziąć cię do-

- To wcale nie tak! Nie jestem żadnym dewiantem! - zaprzeczył gorąco Yuuri, za wszelką cenę starając się uniknąć wypowiadania na głos niecenzuralnych zarzutów. - Dobra, łapię! Powiem ci, jeśli obiecasz, że nie będziesz się ze mnie śmiał.

- Nie wiem, czy dam radę się powstrzymać, ale gdybym zaczął, to zawsze możesz założyć mi knebel. Nawet będzie w temacie. - Viktor mrugnął znacząco okiem

Właściwie miał zamiar kontynuować niewybredne żarciki, ale wtedy sytuacja zmieniła się nagle i o jakieś dziewięćdziesiąt stopni. Pchnięty do tyłu Rosjanin poleciał z powrotem na poduszki, a tuż nad nim zawisł Yuuri, przyszpilając narzeczonego nie tylko ciałem, lecz i przeszywającym spojrzeniem.

- To nie chodzi o dominowanie - wyjaśnił obruszony Yuuri, choć Rosjanin widział, że nie był zły. Był poważny i chyba czuł się nieco odpowiedzialny za takie podejrzenia, a to znów tak niesamowicie podniecało Viktora, że milczał jak zaklęty, patrząc w ukochane, bursztynowe oczy. - Po prostu kiedy widzę czubek twojej głowy, to mam wrażenie, że tylko ja jeden znam cię od tej strony. Przed kamerami zawsze prezentujesz się nienagannie, jesteś wysoki, wyprostowany, pewny siebie i w ogóle. Ale kiedy jesteś przy mnie to nagle opuszczasz gardę i jesteś taki... taki delikatniejszy... i jakoś tak... mam słabość do takiego ciebie.

- Czyli że podobam ci się, jak jestem mniej doskonały?  - zagadnął Viktor, na co Yuuri kiwnął głową. - I lubisz się mną opiekować? - Kolejne kiwnięcie. - I kręci cię to, kiedy okazuję słabość w łóżku albo ję-

- Viktor, zapędzasz się. - Katsuki uniósł dłoń i położył ją na policzku ukochanego, zasłaniając kciukiem usta. - Ale tak. Lubię. A właściwie to nawet... kocham.

Okrzyk "Yuuri!" potoczył się po sypialni, na co odpowiedział mu zduszony przez ciasne objęcia śmiech i nie mniej radosny pocałunek w prawe, uwielbiane przez Japończyka ramię Viktora. Ten pojedynek na słodkie słówka zakończył się oczywistym remisem.

Sceny w sypialni, w przeciwieństwie do wieczornych sytuacji kanapowych, zaczynały się grzesznie i głośno, a kończyły w sposób zupełnie odwrotny. Po ponownym umyciu się i przebraniu dwójka narzeczonych kładła się grzecznie do łóżka, a cichy, przetykany chichotami pillow talk wieńczyło rozkoszne "jak mi tu z tobą dobrze" oraz buziak w kark, gdy zakochani zasypiali wtuleni w siebie na łyżeczkę. Tak też było dobrze.

A w sumie... Tak było właśnie najlepiej.


***

Przypisy-chan

Dzień dobry, moi drodzy, niecierpliwi jak Viktor, spragnieni wrażeń czytelnicy! Kiedy dotarło do mnie, że od września nie zrobiłam żadnej porządnej, pikantnej sceny, to stwierdziłam, że czas wypuścić potwora z szafy... Ale chodzi nie tylko o popuszczenie swoim żądzom, ale również o szlifowanie warsztatu. Dobre, mądre porno można ćwiczyć tylko przez pisanie dobrych, mądrych porno. A przynajmniej mam nadzieję, że takie mi się udało stworzyć.

Sam motyw główny zawdzięczacie DaryavonDayern, która czasami zdradza mi to i owo ze swoich wyobrażeń, licząc na to, że skoro ona się wstydzi skalać swoje pióro The Sceną, to ja to za nią zrobię. I ma, cholerka, świętą rację! No ale cóż - gdyby nasze wyobrażenia nie były kompatybilne, to nic by z tego nie wyszło, więc... ostatecznie to również moje fetysze ^^"

Początek rozmowy z pierwszych akapitów dotyczy "Wzroku" oraz pewnej niecnej kary, którą Yuuri chciał zastosować na Viktorze. Ostatecznie zajście zakończyło się ugodą i podwójną satysfakcją dla jednej ze stron, jeśli wiecie, co mam na myśli. Natomiast to "wparadowanie w kostiumie Erosa" to delikatne nawiązanie do "Dotyku" oraz "Przyjemności". Hmm... Nie ma to jak bogate życie seksualne...

Moja zwiezda - moja gwiazdka. Czas nauczyć Viktora nowych ruskich komplementów :3

A, i jeszcze jedna uwaga - po namyśle zamierzam wrócić do oznaczenia NSFW (zwanego także "do oglądania pod kołderką"). W sumie pewnie niepotrzebnie niektórych narażałam na nieprzyjemności związanie ze scenami dla dorosłych. W końcu jedni wolą poczytać fluffy, inni pikantne rzeczy, a jeśli tego nie rozdzielę, to ktoś może się niekoniecznie miło zaskoczyć. Przepraszam za dotychczasowe problemy i teraz obiecuję od razu dawać znać, gdy coś będzie oczywistym porno. One-shoty z szarej strefy tak jak "Żyły" (czyli opisy bez szczegółów) nie będę oznaczać, żeby nie robić nikomu niepotrzebnej nadziei.

No, to tyle. Ten rozdział był soczysty, a dopiero co był challenge, więc nie ukrywam, że kolejny one-shot nie pojawi się w tym tygodniu. W takim razie... do zobaczenia w kolejny poniedziałek!

😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top