Rozdział 8, czyli rozgłos
*Pov Reader*
Wbiegłam do szkoły, zmieniłam buty w biegu i popędziłam do swojej klasy.
- Dzieńdobryprzepraszamzaspóźnienie - powiedziałam szybko i usiadłam w swojej ławce zestresowana.
- Ummmm... hej, [T. I.]? - usłyszałam obok siebie głos Ani. No tak.
Dzisiaj pierwszą lekcją była matma, a na tej lekcji właśnie z Anią siedzę.
- O, hej Ania. - uśmiechnęłam się trochę nerwowo.
- Coś się... stało? Wyglądasz na trochę spiętą. - trafne spostrzeżenie.
- Nie, nic mi nie jest. Jest dobrze. - odpowiedziałam i zdobyłam się na jak najszczerszy i najspokojniejszy uśmiech.
- Skoro tak mówisz... - odpowiedziała niepewnie przyjaciółka i wróciła do pisania notatki.
Ja wyciągnęłam swój piórnik, książki i zeszyty i niby coś tam pisałam, ale cały czas moje myśli były zaprzątnięte tym incydentem sprzed szkoły.
*Time Skip*
Matma skończona.
Gdy zadzwonił dzwonek spakowałam się najszybciej jak umiałam i, w podobnym tempie, wyszłam z klasy.
- [T. I.], co ci jest? - usłyszałam usłyszałam za sobą Alexa.
- Nic, spokojnie. - zapewniłam, choć w głębi duszy wiedziałam, że to kłamstwo.
- [T. I.] czy ty kłamiesz? - spytał z poważnym wyrazem twarzy Karol, kiedy już siedliśmy przed odpowiednią klasą.
- Niee, no co wy. Serio, nic się nie stało.
- To czemu jesteś taka spięta? - zapytał Emil.
- ... - niby chciałam coś powiedzieć, jednak, nie dając rady wymyślić jakiejś wiarygodnej wymówki, milczałam.
- [T. I.] coś przed nami ukrywasz. Tylko co? - naciskali.
Postanowiłam się poddać i wszystko im opowiedzieć, kiedy nagle ktoś krzyknął na cały korytarz:
- O KURWA!
Wszystkie osoby, znajdujące się na tym samym piętrze, spojrzały na ucznia, który rzucił tak pięknym i do każdej sytuacji adekwatnym, słowem.
- Ludzie, wejdźcie na Fb. - powiedział ten sam uczeń.
Inni, zaciekawieni co takiego może być na tym Fejsie, sięgnęli po komórki. Ja też.
Gdy otworzyłam wspomnianą wcześniej aplikację i weszłam w powiadomienia, wyskoczył mi pewien film. Nacisnęłam odtwarzanie. Już po kilku sekundach filmu, zadrżałam.
Film przedstawiał całą sytuację sprzed szkoły. Ale jak?! Jak ktoś mógł to nagrać!? Chociaż... nie jestem jedyną osobą, która się spóźnia do szkoły... mimo to, szansa, że ktoś to nagra i wrzuci do sieci była minimalna! A jednak to się stało!
Kiedy wszyscy już obejrzeli film, jak jeden mąż, skierowali wzrok na mnie.
W tamtym momencie, nie czułam nic innego, jak strach i zmieszanie.
- [T. I.]... Jak ty... co ty... - Ania chciała sklecić jakieś sensowne zdanie, jednak nie udało jej się.
- J-ja to mogę wytłumaczyć... - zaczęłam, jednak Karol mi przerwał.
- Z czego tu się tłumaczyć? No chyba tylko z tego, jak tobie to się wogóle udało?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- W znaczeniu?
- Jak zebrałaś się na coś takiego? - spytał Emil.
- N-no cóż, ja... to był instynkt... samoobrona... czy coś tędy... - odpowiedziałam niepewnie.
- To nie pierwszy raz! - usłyszałam głos z drugiej części korytarza. Jak się okazało, głos mojego brata.
- Jak to nie pierwszy? - Alex był w szoku. Reszta w sumie też.
~ Bracie, zamorduję cię kiedyś. ~ zagroziłam bratu w myślach.
- Noooo... zdarzyło się wcześniej, że ich spotkałam... ale to nic wielkiego... - próbowałam jakoś wyminąć ten temat.
- Nieprawda! Kopnęłaś jednego z nich w brzuch! - znowu Daniel. Jak ja go uwielbiam (sarkazm).
- Co!? - po tym okrzyku stwierdziłam, że wszyscy byli w ciężkim szoku. Ale tym lepszym szoku.
- Ale jak to? Nie bałaś się? - słyszałam mieszaninę różnych głosów z każdej strony. Po chwili, byłam już przez wszystkich otoczona.
- No bałam się, ale udało mi się to przezwyciężyć... pewnie gdybym się bała, już bym skończyła pobita...
Wszyscy zaczęli zadawać mnóstwo pytań. Zewsząd słyszałam okrzyki podziwu i niedowierzania. Większość osób jeszcze raz puszczała film z Fb i za każdym razem ich miny były pełne zadziwienia.
Na szczęście, przed zgnieceniem przez innych i zawaleniem pytaniami, uratował mnie dzwonek.
Każdy wszedł do swojej klasy, ciągle szepcząc i pytając czy to nie jest przypadkiem jakaś inna grupa, czy to na pewno byłam ja itp.
W klasie czułam wzrok całej klasy na sobie. Czułam się bardzo niekomfortowo.
~ Właśnie dlatego nie chciałam, żeby to się wydało... ~ powiedziałam sobie w myślach.
Teraz będę musiała się z tym męczyć przez co najmniej dwa tygodnie, zanim sprawa ucichnie... cholera jasna.
*Time Skip*
Na szczęście już koniec lekcji. Uwolniłam się od tych wszystkich ciekawskich czwarto- czy piątoklasistów, pytających cały czas i w kółko o to samo: "jak ty to zrobiłaś?" Po pewnym czasie takie pytania i natarczywość naprawę denerwują.
- Wszystko dobrze, [T. I.]? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Karola. Dzisiaj znowu tak się złożyło, że wracaliśmy razem.
- Nie. Nic nie jest dobrze... - westchnęłam. - Takie larmo robić o to, że wpierdoliłam jednemu typowi.
- No, ale jakiemu typowi.
- Nie pomagasz.
- Sory...
Po tym zapanowała niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Wogóle, wiedziałeś kiedykolwiek ten stary dom, który mamy oglądać?
- Nie przypominam sobie... mimo, że często tam chodzę, nie widziałem tam nigdy żadnego domu.
- Ciekawe jak Emil go znalazł.
- Ten dom może być gdzieś w krzakach ukryty. Wiesz, tam jest tego dużo...
- No, wszelkie pokrzywy, ostrokrzewy czy inne takie.
- Dokładnie. Może za nimi to jest?
- Jeśli tak, to właściwie po co Emil tam wchodził?
- Może mu się nudziło?
- Może. Jest to chyba najbardziej prawdopodobne.
- Wiesz, równie dobrze możemy go spytać, jak znalazł ten dom.
- Myślę, że jego odpowiedź będzie miała taki sam morał, jak nasze przemyślenia w tym momencie.
- Racja.
Dostrzegłam, że doszliśmy już do mojego domu.
- No cóż, już jesteśmy pod moim domem. To cześć, do zobaczenia jutro.
- Pa [T. I.]. - pożegnał się Karol i poszedł w swoją stronę.
Ja weszłam do domu i, nie mając co ze sobą zrobić, poszłam do pokoju.
- O mój Boże, co za dzień... - powiedziałam sama do siebie, rzucając się na moje "łóżko".
- No, musiał być dla ciebie męczący. - usłyszałam nad sobą czyiś głos. Dokładnie głos tego małego szczyla aka mojego brata.
Szybko się odwróciłam.
- Co ty tu... jak ty tu... - bełkotałam nie mogąc do końca uwierzyć, jak ja go wcześniej nie zauważyłam.
- Myślałem, że mnie widziałaś. Przeszłaś tuż obok mnie. - zaśmiał się.
- No to się zdziwisz, bo cię nie widziałam.
On tylko zaczął się śmiać.
Siedziałam chwilę na materacu patrząc na śmiejącego się brateła. Po chwili jednak coś sobie przypomniałam.
- Daniel?
- No?
- Zdajesz sobie sprawę z tego, w jak wielkim niebezpieczeństwie są teraz wszystkie twoje kości?
- Czemu?
- Nie wiem czy pamiętasz, ale dzisiaj w szkole wydałeś nasz sekret. - wstałam i podeszłam do brata dwa kroki.
- Ummm... no wiesz... tak się złożyło... i tak już wszyscy się dowiedzieli o tym, że masz z nimi zatargi, więc... pomysłem, że nawet jeśli to powiem, to to nic nie zmieni...
- Mam nadzieję, że sam potrafisz wywnioskować, jak słaba jest ta wymówka?
- Emmm... - tylko tyle powiedział, zanim jak poparzony nie wybiegł z mojego pokoju.
- Pfff, głuptak. - zaśmiałam się sama do siebie, po czym postanowiłam przejrzeć sobie jakieś socjalki. Drugi raz tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top