[6]
Minęły 2 tygodnie od wyznania dziewczyny. Od tamtego momentu czarnowłosy chłopak męczył ją, żeby zaczęła być sobą. Zaczepiał ją, przeszkadzał, a także co jakiś czas porywał i całował. Dziewczyna powoli traciła cierpliwość. Miała wrażenie, że niedługo strzeli chłopaka w łeb.
Kolejny dzień jak co dzień. Dziewczyna przygotowała się i wsiadła do samochodu swojej matki.
- Sheila. - Powiedziała kobieta, spoglądając przez wsteczne lusterko.
- Tak mamo?
- Jeśli twój mate nie pojawi się do końca roku, nasz układ wchodzi w życie, rozumiesz?
- Tak mamo.
Czarnowłosa czuła jak śniadanie podchodzi jej do gardła. Do końca roku zostały 2 i pół tygodnia, nie było możliwości, żeby zakochali się w sobie w ciągu tak krótkiego czasu. Kobieta zaparkowała na parkingu przed szkołą, a dziewczyny wysiadły.
- Dlaczego nie powiesz jej, że znalazłaś swojego mate? - Spytała Historia, kiedy weszły do budynku.
- Dlaczego miałabym jej mówić o nim? Nie zachowuje się jak mój mate. Cały czas mnie dręczy i przeszkadza. Mate powinien pomagać, troszczyć się i kochać, a on nie robi ani jednej z tych rzeczy.
Blondwłosa pokiwała głową i zanim powiedziała coś więcej podszedł do nich Levi.
- Sheila. - Zaczął ją mierzyć wzrokiem, a następnie zmarszczył brwi. - Znowu założyłaś te obrzydliwe ciuchy.
Czarnowłosa wybuchła.
- Jeśli masz problem z moim ubiorem, to nie patrz na mnie i odpierdol się! - Przesunęła go i ruszyła przed siebie. Po chwili stanęła gwałtownie. - Chociaż wiesz co? Zrobię to, kupię ubrania, które są w moim stylu, a ty się od mnie odjebiesz. Proste? Proste.
Czarnowłosa odwróciła się i ruszyła do klasy zostawiając oszołomioną blondynkę i bruneta, na którego ustach igrał uśmieszek.
- Dlaczego to robisz? - Spytała Historia, spoglądając na chłopaka. - Dlaczego tak bardzo chcesz ją zmienić?
- Chcę żeby była sobą, a nie udawała kogoś kim nie jest. Chcę swoją mate, a nie kukiełkę, która tańczy jak jej zagrają.
- Życzę ci powodzenia. Wszyscy próbowali i nikomu się nie udało...Chciałabym odzyskać swoją siostrę.
Z tym słowami ruszyła do klasy, chłopak poszedł w jej ślady kilka minut później.
Pod salą stali już wszyscy uczniowie, więc chłopak stanął pod ścianą i oparł się o nią. Jego wzrok powędrował na dziewczynę, która stała koło bachora i jego paczki. Zaczął lustrować ją wzrokiem, wreszcie miał okazję dobrze się jej przyjrzeć. Była mała, miała typową posturę omegi, kruczoczarne, jedwabne włosy, jasna skóra, gładka w dotyku, jej oczy barwy nocnego nieba, a jej uśmiech potrafiłby poprawić każdemu humor. Kiedy tak jej się przyglądał podeszli do niego Człowiek Brew, Wariatka w Okularach oraz Farlan i Isabel.
- Co tak spoglądasz na naszą małą omegę? - Spytała Hange, pochylając się nad chłopakiem, na jej ustach widniał psychopatyczny uśmiech. - Czy ty przypadkiem nie rozbierasz jej wzrokiem?
Levi spojrzał na nią marszcząc brwi.
- Przestań pieprzyć, Szajbusko. Wygląda okropnie w tych ciuchach, nie tknąłbym jej nawet.
- A może dlatego, że ma takie ciuchy chciałbyś je z niej zerwać? - Spytał Farlan, posyłając w stronę chłopaka uśmiech.
- NIE MAM ZAMIARU ZRYWAĆ Z NIEJ UBRAŃ! - Krzyknął, zwracając tym na siebie uwagę wszystkich w pobliżu. Shei spojrzała na niego, a jej twarz oblała się krwawym rumieńcem. Levi pomyślał jak słodko wyglądała w tamtym momencie. Dziewczyna odwróciła się do swoich przyjaciół, a oni zaczęli się z niej śmiać.
- Twój alfa chyba nie może się doczekać, aż się do ciebie dobierze. - Rzucił Jean śmiejąc się.
- Ta jasne, ale dopiero w następnym życiu. - Odpowiedziała kąśliwie i odwróciła się, żeby wejść do klasy. Dzień mijał spokojnie, aż do biologii. Dziewczyna postanowiła się zemścić za projekt, który kazała im robić w parach jakiś czas temu. Zanim rozpoczęła się lekcja, nauczycielka weszła na zaplecze, żeby przynieść spreparowaną żabę, żeby im pokazać. W tym czasie Shei podeszła do jej biurka i wsadziła do szufladki wszystkie jej długopisy oraz mały prezent dla kobiety. Wróciła do sali i zasiadła za biurkiem, a następnie otwarła dziennik.
- Dobrze, teraz sprawdzimy...A gdzie są moje długopisy?
- Niech pani sprawdzi w szufladzie. - Powiedziała Historia.
Nauczycielka podskoczyła w siedzeniu, a następnie przewróciła się. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, no może oprócz Petry. Z biurka wyskoczyła żaba i wskoczyła na nauczycielkę, następnie na Petrę, a później wyskoczyła przez okno.
- Może pani sobie spreparować kolejną żabę. - Powiedział Connie przez śmiech. Żaba skoczyła z drugiego piętra, więc została z niej tylko mokra plama.
Po biologii, która była 3 lekcją, Sheila opuściła szkołę i zmierzała w stronę galerii, a w głowie układała sobie plan jakie sklepy odwiedzić i co kupić. Kiedy weszła do budynku skierowała swoje kroki do butików. Ubrania które kupiła w większości były czarne, a pozostałe kolory były chłodne i wyblakłe. Następnie poszła do sklepów obuwniczych. Tam wybrała kilka par glanów, jakieś kozaki i inne buty, które pasowałyby do jej nowego stylu. Oczywiście były one ciemnego koloru. Później udała się do drogerii. Tam wybrała kosmetyki, takie jak lakiery, cienie, maskarę, szminkę, które oczywiście były intensywne, a także miały czarny kolor. Ostatnią rzeczą jaką zrobiła to udała się fryzjera. Ścięła swoje włosy na krótko tak jak lubiła, a nie włosy, które były do miejsca gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Zrobiła sobie jeszcze piercing heliks. Ostatnią rzeczą do skończenia dzieła było zdjęcie soczewek.
Tak wyglądała dziewczyna, kiedy wracała do szkoły po swojej metamorfozie.
[włosy ma czarne]
Kiedy doszła do szkoły było już po lekcjach. Stanęła pod drzewem na dziedzińcu i czekała, aż Levi wyjdzie z budynku. Gdy go zobaczyła od razu ruszyła w jego stronę. Nie zauważył jej, więc chwyciła go za rękę i pociągnęła w swoim kierunku.
- Czego chcesz? - Warknął chłopak, nie poznając dziewczyny.
- To prawdziwa ja. Tak jak chciałeś. - Powiedziała z jadem w głosie. - Zadowolony?
Dopiero wtedy Levi zrozumiał z kim rozmawia. Jego szczęka opadła z wrażenia. Shei wyglądała ślicznie dla niego była chodzącym ideałem. Chwycił czarnowłosą za rękę i zaciągnął za róg szkoły. Tam przyparł ją do ściany i zaczął ją całować. Dziewczyna nie odpowiedziała na pocałunek, tylko go odepchnęła.
- Nie powiedziałam, że możesz mnie pocałować. - Fuknęła.
- Nie dziw mi się, wyglądasz jak bogini. - Chłopak nie mógł oderwać od niej wzroku. Na jego słowa na jej policzki wstąpił lekki róż, ale mimika jej twarzy nie zmieniła się.
- Proszę bardzo zobaczyłeś jak wyglądam prawdziwa ja. A teraz rusz dupsko, bo nie mam czasu. - Powiedziała, przesuwając kobaltookiego i idąc w stronę drogi głównej.
- Hej, nie skończyłem. - Chwycił ją za rękę.
- Ale ja tak. - Wyrwała ją. - Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Nie chcę mate, który kocha mnie z powodu mojego wyglądu.
- Wiesz co, jestem za. Nigdy nie byliśmy i nie będziemy dobrymi mate. Znajdźmy sobie kogoś kto nas pokocha. Nie chcę takiej mate.
Dziewczyna była już dostatecznie daleko, żeby nie widział jak chwyta się za serce i zwija z bólu. Poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Levi, jej mate, odtrącił ją. Ruszyła powolnym krokiem w kierunku domu Erena, ponieważ spotkanie miało się właśnie tam odbyć. Martwiła ją tylko jedna rzecz, ten straszliwy ból w klatce, jednak postanowiła go zignorować.
***
Wszyscy byli już na miejscu, kiedy Sheila dołączyła do nich. Kiedy spojrzeli na nią ich szczęki opadły.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą małą omegą?! - Krzyknęła Hange, podbiegając do dziewczyny i łapiąc ją za ramiona.
- Oto ja, prawdziwa ja. Puść mnie Hange. - Powiedziała zirytowana dziewczyna.
- Nie ma mowy, nie oddam mojej dziewczynki. - Czarnowłosa wyrwała się z uścisku bety i spojrzała na nią groźnie.
Kiedy Hange spojrzała na nią ze smutkiem zrozumiała co robi. Zachowywała się jak ten czarnowłosy palant. Nie chciała tego, nie chciała ranić tych, których kocha. Podeszła i serdecznie objęła swoją przyjaciółkę.
- Przepraszam, Hange. Ja nie chciałam. Rozmawiałam dzisiaj z tym dupkiem, zdenerwował mnie i niechcący wyładowałam na tobie złość.
Szatynka uśmiechnęła się w jej stronę.
- Nic się nie stało. Każdy ma czasami gorsze dni.
Sheila posłała uśmiech dziewczynie, a po chwili zwijała się z bólu trzymając się kurczowo za klatkę.
- Sheila, co ci jest!? - Wszyscy do niej podbiegli.
- T-to nic. - Na jej twarzy pojawił się grymas, gdy nadeszła kolejna fala bólu.
- Jak to nic, ty ledwo stoisz z bólu.
Nagle fala ustąpiła, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Mówiłam, to nic. - pPwiedziała i poszła zająć miejsce na kanapie.
- Dla mnie to nie wygląda jak nic. Pokłóciłaś się z Leviem? - Spytała Isabel.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- A czy powiedziałaś mu, że nie chcesz być jego mate?
- Tak, ale wcale tak nie sądzę.
- A czy on powiedział ci, że cię nienawidzi? - Czerwonowłosa dalej drążyła temat.
- Tak, do cholery. Czy to jest jakieś przesłuchanie!? - Krzyknęła złotooka.
- No to mamy rozwiązanie. - Powiedziała Isabel, nie zwracając uwagi na ostatnie zdanie przyjaciółki.
- To znaczy? - Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Levi nie chce cię mieć za mate, a ty go chcesz. Jeśli się szybko nie pogodzicie, to powoli twoje ciało będzie umierać z tęsknoty.
- Ż-że co!?
Sheila nie mogła w to uwierzyć. Umierała, bo jej alfa ją odrzucił, bo go kochała. Poczuła jak po jej policzkach spływają łzy, a z jej gardła wyrwał się szloch. Nie chciała umierać, nie dopóki nie zaznała miłości.
- Nie pozwolimy ci umrzeć, nie na naszej warcie. - Powiedział Armin, posyłając dziewczynie pokrzepiający uśmiech.
- W końcu jesteś naszą małą omegą. - Dodał Erwin.
- Nigdy nie opuściłaś nas w potrzebie, dlatego my tego też nie zrobimy. - Powiedział Eren.
- Rozkochamy w tobie tego pedanta. - Dorzucił Jean.
Posłała im największy i najpromienniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widzieli. Ale po chwili uśmiech zniknął i zastąpiła go determinacja.
- Ale nie mówcie mu nic o mnie. Nie chcę miłości z litości.
- Nie martw się. Nie powiemy. - Odpowiedział Farlan.
- Chyba, że ci się pogorszy. - Dodała z uśmiechem Isabel.
- Zgoda. - Czarnowłosa posłała uśmiech omedze.
Po tym zaczęli swoje spotkanie. Rozmawiali, bawili się, tańczyli, pili oraz śpiewali, oczywiście po pijaku. Niebieskooka omega wstawiła się dość mocno, bo wiedziała co nadejdzie, po powrocie do domu. Istny armagedon. Więc kiedy spotkanie się skończyło, wróciła do domu razem z Historią w samochodzie Ymir. Dziewczyny bardzo długo się żegnały, a gdy już skończyły siostry ruszyły w stronę drzwi. Zanim jednak weszły czarnowłosa przystanęła i przeżegnała się. Potem pchnęła drzwi.
- Raz kozie śmierć. - Usłyszała blondynka, nim weszły do domu.
A tam czekała ich bardzo "miła" niespodzianka. Jej rodzice właśnie siedzieli w salonie z państwem Dok. No lepszego momentu to sobie nie mogli wybrać. Wtedy wszyscy zwrócili na nie uwagę. Ich matka zasłoniła usta ręką i o mało nie zemdlała widząc swoją córkę w "takim stanie". Jej ojciec natomiast mordował ją wzrokiem, czym zbytnio się nie przejęła, ponieważ zdarzało mu się to coraz częściej.
- Do pokoju dziewczynki. Porozmawiamy jutro. - Powiedział mężczyzna, a omegi posłusznie weszły po schodach. Tam Shei wybuchnęła śmiechem.
- Widziałaś jego minę? Bezcenna. Mam talent. Jestem jedyną osobą, która potrafi go tak wyprowadzić z równowagi.
- Uspokój się. Też bym tak wyglądała jakby moja córka wróciła wyglądając jak oszołom. - Blondynka zachichotała.
- Dzięki, wiesz? Cieszę się, że ci się podoba mój styl. - Fuknęła czarnowłosa.
- Czekaj. - Historia chwyciła ją za rękę. - Podoba mi się, bo to jesteś ty, a nie żadna wymuszona dama.
- Wiesz co? Chyba cię kocham. - Powiedziała, przytulając ją.
- Ja ciebie też. Ale następnym razem pij mniej.
- Dobrze, to dobranoc. Jutro czeka mnie ciężki dzień.
- Nie wątpię. Dobranoc.
Dziewczyny poszły się wykąpać, a następnie do swoich pokoi i łóżek. Tam Historia położyła się spać, a Sheila siedziała z słuchawkami wsadzonymi do uszu, ponieważ bóle klatki nie dawały jej spać. Udało jej się zasnąć dopiero koło 3 nad ranem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1865 słów.
Mam takie małe ogłoszenie. Mój rak właśnie dostał raka, czyli w skrócie nie mam weny i łeb mnie boli jakby mi ktoś po nim traktorem przejechał. Dlatego też rozdziałby będą się pojawiać w troszkę większych odstępach czasowych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top