[5]

Nastał kolejny dzień. Czarnowłosa wstała słysząc czyjeś krzyki, więc wstała z łóżka i zaczęła iść w tamtym kierunku. Zobaczyła Levia stojącego z Petrą. Schowała się za rogiem i zaczęła słuchać.

- Dlaczego mi to robisz? - Można było słyszeć płacz dziewczyny. - Przecież wiesz, że nie zrobiłam tego specjalnie. Nie wiedziałam, że jest ranna.

- Nie tylko zrobiłaś jej krzywdę, ale cały czas robiłaś jej na złe. To dostateczna wiadomość dla mnie, że nie jesteś nic warta. Znajdź sobie kogoś kto jest taki jak ty.

Z tymi słowami odszedł. Czarnowłosa usłyszała jak kroki zbliżają się w jej stronę. Po cichu oddaliła się i wróciła do pokoju, a następnie wzięła prysznic i wyszła na dwór. Oparła się o ścianę, założyła ręce na piersi i przymknęła oczy, pozwalając wiatrowi muskać jej twarz. Po chwili usłyszała czyjeś kroki.

- Jak ręka? - Usłyszała głos Historii.

- Ujdzie. - Powiedziała, odwijając lekko bandaż. - Powinna się dobrze goić.

- Wszystko w porządku? - Czarnowłosa otwarła oczy i spojrzała na siostrę z uniesionymi brwiami. -  Chodzi mi o wczorajszą noc, wiesz Petra, Ymir oraz Levi, który cię obronił.

- Co mam ci powiedzieć? Ymir wciąż będzie mnie traktować jak poprzednio, a Petra będzie jeszcze gorsza, bo Levi z nią zerwał.

- Levi co!?

- Zerwał z nią przed chwilą. - Powiedziała, wzruszając ramionami, ale w jej oczach tańczyły iskierki szczęścia.

- Widzę, że jesteś z tego zadowolona. - Historia zachichotała.

- Ja? A gdzie tam. - Machnęła ręką lekceważąco.

- Ale skąd to wiesz?

- Wiesz, akurat przechodziłam, kiedy usłyszałam ich rozmowę.

- Wiesz, że to niegrzecznie podsłuchiwać czyjąś rozmowę?

Po chwili usłyszała czyjeś kroki, więc odwróciła się w stronę drzwi.

- O tutaj jesteście. - Powiedział Armin. - Chodźcie, śniadanie się zaczyna.

Dziewczyny posłały mu uśmiech i ruszyły za omegą. Cała trójka dołączyła do śniadania.

- Jak rana? - Spytał Erwin, kiedy Sheila usiadła naprzeciw.

- Goi się. Ręka mi zdrętwiała i boli, ale nie doszło do zakażenia, więc jest wszystko dobrze.

- Cieszę się. - Posłał jej uśmiech, a ona go odwzajemniła.

Wszyscy zajęli się jedzeniem śniadania. Po 30 minutach wszyscy skończyli.

- Macie 30 minut na przygotowanie się później idziemy na targowisko. Lepiej załóżcie pełniejsze buty, bo będziemy iść lasem.

Po tym ogłoszeniu wszyscy ruszyli do swoich pokoi. Czarnowłosa wyciągnęła ze swojej szafki białą koszulkę z krótkim rękawem, czarne leginsy do kolan, czerwoną spódniczkę w kratkę i czarne glany.

- Coś ty się tak wystroiła? - Spytał Connie. - Idziesz gdzieś z chłopakiem?

- Haha, bardzo śmieszne. Idę do ludzi, wypada jakoś wyglądać, nie?

- Dziewczyna ma rację, jak już iść to z klasą. - Powiedziała Mikasa, zarzucając jej ramię na szyję.

- Idziemy. - Krzyknął nauczyciel i ruszył wgłąb lasu.

Wszyscy ruszyli za nim gawędząc ze sobą. Kiedy usłyszeli plusk wodospadu na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech nie zwiastujący nic dobrego. Odłączyła się od innych i stanęła koło wodospadu. Nagle dało się słyszeć wycie wilka, które wydobywało się z gardła Sheili. Chłopcy spięli się, a Connie pisnął ze strachu. To co było wyciem zmieniło się w śmiech na co wszyscy odwrócili się w jej stronę.

- To wcale nie było śmieszne. - Powiedział Connie, który był cały czerwony.

- Właśnie, że było. - Czarnowłosa posłała mu uśmiech i zaczęła zbiegać z górki, ale że była ona dość wysoka dziewczynie zabrakło drogi do hamowania i wpadła na bruneta o lodowatym spojrzeniu.

- Przepraszam i dziękuję za złapanie. - Powiedziała, posyłając mu uśmiech. Odsunęła się i ruszyła na swoje miejsce. - Wasze miny były bezcenne. - Usłyszała za sobą cichy chichot, więc odwróciła się i zobaczyła jak Levi się śmieje. Przez ten mały gest na ustach dziewczyny pojawił się wielki uśmiech, a oczy zaczęły błyszczeć ze szczęścia. Poczuła jak w sercu robi jej się ciepło.

- Co masz taki wielki uśmiech? Coś dobrego się stało? - Apytała Hange idąca obok dziewczyny.

- Nie, nic. To tylko z reakcji Conniego.

- Hej, ja to słyszałem. - Chłopak odwrócił się w jej stronę.

- Ja nie mam nic do ukrycia. - Powiedziała, posyłając łysolowi uśmiech.

Chłopak odwrócił się od niej, a ona ponownie zaczęła się śmiać.

- Ostatnio jesteś szczęśliwsza. - Powiedział Eren, zarzucając jej ramię na szyję.

- Może. Mam ostatnio lepszy czas.

- Fajnie, nareszcie zachowujesz się jak dawna ty.

- Powiem ci, że też się cieszę. Nareszcie czuję, że żyję. - Posłała mu uśmiech, który odwzajemnił.

***

Kiedy dotarli na miejsce nauczyciele dali im 3 godziny czasu na zakupy i pozwiedzanie. Wszyscy rozdzielili się i poszli w swoich kierunkach. Czarnowłosa ruszyła razem z Farlanem i Isabel.

- Co chcecie kupić? - Spytał Farlan. - Tylko proszę, żadnych ubrań.

Dziewczyny posłały sobie uśmieszki.

- Wiesz co Shei, ostatnio widziałam fajną parę butów w CCC. Co powiesz żeby iść i je zobaczyć?

- Bardzo mi się podoba ten pomysł.

- Proszę, litości. - Chłopak złożył ręce do modlitwy i wzniósł je ku górze.

- Dajmy mu spokój, niech odpocznie trochę na tej wycieczce. - Powiedziała czarnowłosa, klepiąc Isabel po ramieniu, następnie spojrzała na szatyna. - Gdzie ty byś chciał iść?

- To może chcecie iść na lody? - Zaproponował chłopak. - Stawiam.

- Jestem za. 

Shei była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. Nie chciała nadużywać dobroci Farlana.

- No zgódź się. - Isabel zrobiła szczenięce oczka.

- Dobra. Niechaj wam będzie.

Cała trójka ruszyła w stronę lodziarni. Kupili lody i ruszyli dalej po straganach.

- Macie pomysł co dalej? - Spytała Isabel.

- Chodźmy nad tamę. Tam zjemy lody, a później pomyślimy gdzie iść dalej. Może nawet dołączymy do reszty.

- Okej.

Ruszyli do tamy i oparli się o barierki, powoli jedząc lody. Wiatr zaczął wiać, przez co Sheila przymknęła oczy.

- Jak widzę kochasz wietrzne dni. - Powiedziała czerwonowłosa, spoglądając na czarnowłosą.

- Uwielbiam. - Odpowiedziała, otwierając oczy i posyłając jej uśmiech. - Wiatr daje mi wrażenie, że jestem wolna.

Isabel rozłożyła ręce i stanęła przy barierce, a Farlan stanął za nią. Czarnowłosa zaczęła się śmiać.

- Lepiej nie odgrywajcie Titanica, bo się nam tama zarwie i się potopimy.

Pozostała dwójka dołączyła się do niej i cała trójka zaczęła chichotać.

- Chodźcie zaleźć pozostałych.

Dziewczyny pokiwały głowami, a następnie ruszyli. Para szła z przodu, a Sheila za nimi głęboko zamyślona. Nagle ktoś zasłonił jej usta i wciągnął w alejkę między budynkami. Zaczęła się szarpać, ale jako omega była słaba. Została przyciśnięta do ściany, a dłoń zabrana z jej ust. Otwarła usta, żeby zacząć wołać o pomoc, ale jej porywacz udaremnił jej próbę zamykając jej usta swoimi. Zaczął ją namiętnie całować, a dziewczyna chciała mu się wyrwać, ale kiedy poczuła, że to te usta pozwoliła się całować, nawet zaczęła oddawać pocałunki choć wiedziała, że tego pożałuje. Oderwali się od siebie i zaczęli dyszeć.

- L-levi, dlaczego? - Spytała, próbując się wyrwać.

- Mam taki kaprys. - Powiedział i ponownie połączył ich usta. Tym razem pocałunek był głębszy, a chłopak dodatkowo zaczął przygryzać jej wargę, przez co z jej ust wydobywały się jęki. - Lepiej bądź cicho, bo ktoś może usłyszeć.

Zaczął obdarowywać jej szyję pocałunkami, a następnie zaczął schodzić coraz niżej. Dziewczyna próbowała się wyrywać, ale kiedy to nie dawało rezultatu, za wszelką cenę próbowała zdusić jęki. Sheila czuła, że przegrywa, że zaraz się mu podda, a jeśli to się stanie nie będzie odwrotu. Chłopak wsunął rękę pod jej koszulkę, a ona zamknęła oczy. Nagle usłyszeli wołanie.

- Sheila!

- Sheila!

- Sheila, gdzie jesteś!?

Kiedy usłyszeli, że kroki zbliżają się w ich stronę czarnowłosy odsunął się i wszedł głębiej w uliczkę, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę na ziemi.

- Sheila! Co ci się stało? - Eren podbiegł do niej i pomógł wstać. Wyprowadził ją z uliczki. - Ludzie, znalazłem ją.

Kiedy wyszli na światło i jej znajomi ją zobaczyli, przerazili się. Czarnowłosa miała rozkopane włosy, jej ubrania były w nieładzie, usta napuchnięte, a na szyi były czerwone punkty.

- Sheila, co ci się stało!? Kto ci to zrobił!? - Isabel do niej podbiegła i chwyciła za ramiona.

Niebieskooka patrzyła na nią niewidzącym wzrokiem, a następnie z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Osunęła się na ziemię, a z jej ust wyrwał się szloch. Czerwonowłosa klęknęła obok niej i objęła ją, użyczając jej swojego ramienia. Ludzie mijali ich, a cała jej grupa stała tam w ciszy, czekając, aż dziewczyna uspokoi się. Minęło 10 minut, gdy czarnowłosa przestała płakać.

- Gadaj co się stało. Tylko nie próbuj się wymigać. - Powiedział Erwin i pomógł jej wstać.

- Nie chcę o tym rozmawiać. - Szepnęła i zaczęła się kierować w stronę miejsca zbiórki.

Blondwłosy alfa chwycił ją za rękę, a ona syknęła z bólu. Chwyciła go za rękę i próbowała uwolnić swoją prawą, ale jego uścisk był zbyt mocny.

- Erwin puść, to boli. - Powiedziała.

- Nie trzymam cię mocno. - Dopiero wtedy do niego doszło, że trzyma dziewczynę za ranę, więc zabrał rękę. - Przepraszam.

- Zrobiłeś to nieświadomie, nie ma czego wybaczać. - Odpowiedziała i ruszyła przed siebie.

- Powiesz nam co się stało? - Spytała Hange, kiedy wyrównała z nią krok.

- Nieważne. Nie chcę o tym rozmawiać.

- Chcemy tylko ci pomóc. - Powiedział Armin.

- Ale rozumiesz, że ja nie chcę pomocy!

Eren stanął przed nią i położył jej rękę na ramieniu, zatrzymując ją.

- Ktoś o mało cię nie zgwałcił, a ty nie chcesz nam powiedzieć kto! Po to tu jesteśmy. Po to żeby ci pomóc w takich momentach jak ten! - Eren krzyknął na nią. Jej oczy ponownie się zaszkliły.

- Ja wiem, wiem, że mogę wam powiedzieć wszystko i że zrobicie co w waszej mocy, żeby mi pomóc, ale ja nie chcę go wydać. Nie chcę jego krzywdy. - Po jej policzkach ponownie zaczęły spływać łzy. Eren przytulił ją, a ona oddała uścisk.

- Powiedz kto ci to zrobił, nic mu nie zrobimy. - Powiedział mocniej ją obejmując. Dziewczyna pokiwała przecząco głową.

- To Levi, jestem tego pewna. - Powiedziała Hange. Dziewczyna oderwała się od Erena i spojrzała na nią z przerażeniem.

- Czemu tak sądzisz? - Spytał ją szatyn.

- Nie chce, żeby stała mu się krzywda, a ona dba tylko o niego poza nami.

Wszyscy spojrzeli na Sheilę. Ta odwróciła się na pięcie i ruszyła. To utwierdziło ich, że właśnie czarnowłosy hobbit jest tym, który zrobił dziewczynie krzywdę. Nic nie mówili, nie próbowali jej zatrzymać. Po prostu pozwolili jej iść samej ze swoimi myślami.

***

Po 2 godzinach wrócili do schroniska, spakowali się i wyruszyli w drogę powrotną. Czarnowłosa przez cały ten czas nie odezwała się słowem. Siadła z tyłu, w kącie, podpięła słuchwki i odcięłasię od świata. Jej kumple patrzyli na nią z troską, ale nic nie zrobili. Wiedzieli, żeby dać dziewczynie przestrzeń, żeby sobie wszystko poukładała, a kiedy już to się stanie, Shei wróci do nich i będzie taka jak zawsze.

Dojechali do domu. Wysiedli z autobusu i każdy skierował się w swoją stronę. Zanim rozeszli się czarnowłosa krzyknęła.

- Dzięki za zrozumienie. Do zobaczenia w poniedziałek.

Wszyscy pożegnali się i dopiero wtedy się rozeszli.

- Poprawiło ci się? - Spytała Historia, kiedy kierowały się w stronę samochodu rodziców.

- Niewiele, ale tak. Nie chciałam, żeby sądzili, że się na nich gniewam.

- To dobrze.

- Historia?

- Hm?

- Dasz radę wziąć moją torbę?

- Dlaczego?

- Chcę się przejść...Przemyśleć to.

- Wiesz, że to niebezpieczne dla omeg chodzić po nocach samotnie?

- Wiem, ale nie przeżyję powrotu do domu i wysłuchiwania ich pytań.

- Zgoda, tylko się pilnuj.

- Będę.

Czarnowłosa zabrała z torby swój portfel i oddała ją siostrze. Ruszyła chodnikiem w stronę swojego domu. Nagle poczuła jak ktoś łapie ją za rękę.

- Wiesz, że omega nie powinna sama chodzić. - Powiedział czarnowłosy chłopak, który ją trzymał.

- Dzięki za troskę, Levi, ale nie potrzebuję jej. Poradzę sobie bez twojej łaski.

Wyrwała rękę z jego uścisku i ruszyła dalej. Chłopak tym razem objął ją w talii.

- Nigdzie nie idziesz.

- Zmuś mnie.

Chłopak westchnął zrezygnowany.

- Dobra, poddaję się. Pozwól się chociaż odprowadzić.

- Od kiedy jesteś takim dżentelmenem? - Spytała dziewczyna, odwracając się od niego i pokazując mu ręką, żeby za nią szedł.

- Odkąd moja mate przestała myśleć.

- Twoja mate poradziła sobie z powrotem z bankietu, który był 2 razy dalej, a nie poradzi sobie z powrotem spod szkoły? Jaja sobie robisz?

Chłopak wolał na to nie odpowiadać. Szli w ciszy, po jakimś czasie napotkali na spożywczaka.

- Poczekasz, muszę coś kupić.

Czarnowłosy pokiwał głową, a dziewczyna udała się do sklepu. Wróciła po chwili, ale nie miała żadnej reklamówki.

- Co kupiłaś?

- To. - Czarnowłosa wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i wsadziła jednego do ust, a następnie podsunęła ją w stronę chłopaka. - Chcesz?

- To ty palisz? - Spytał unosząc brew, ale wciąż wziął szluga.

- Nie miałam papierosa w ustach od 3 lat, ale dzisiaj tego potrzebowałam. - Zapaliła fajkę i podała zapalniczkę Leviowi.

- Czemu przestałaś palić? - Spytał, kiedy ruszyli dalej.

- Trzeba było się przystosować do otoczenia. Bogata córeczka, rodzice wysoko postawieni, ludzie, który oczekują od ciebie bycia doskonałą damą, wzorową córką i uczennicą.

- Zrób tak jak ja. Bądź sobą.

- To nie takie proste, nagle zmienić w sobie wszystko.

- Może i nie, ale życie nigdy nie jest proste. Możesz stanąć naprzeciw niego i wypowiedzieć mu wojnę albo po prostu pozwolić mu sobą pomiatać. Wybór zależy tylko od ciebie.

Shei uśmiechnęła się do niego. Byli już niedaleko jej domu, więc dziewczyna chwyciła oba papierosy i wyrzuciła je do kosza.

- Hej, jeszcze nie skończyłem.

- Jeśli oni zobaczą papierosa to będzie mój koniec, nie chcę im dawać więcej powodów.

- Powodów na co?

Stali już przy domu dziewczyny. Pochyliła się i cmoknęła go w policzek na co jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Dzięki za rozmowę i za odprowadzenie. - Skierowała się do drzwi.

- Nie ma za co i tak zmierzałem w tym kierunku. - Odwrócił się żeby odejść, ale wrócił i chwycił ją za rękę. Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.

- Powodów na co?

- Nieważne.

- Ważne. Skoro zaczęłaś to skończ.

- Mam postawiony warunek, że jeśli nie znajdę swojego mate, to wydadzą mnie za mąż za kogoś bogatego.

- Ale ty mnie znalazłaś.

- Ale mnie nie kochasz, więc po co im mówić, że mam mate, skoro nie łączy nas żadna więź?

Z tymi słowami weszła do środka zostawiając osłupiałego chłopaka. Jego mate miała zostać wydana za innego? Nie mógł w to uwierzyć, ale nie mógł także na to pozwolić. W swojej głowie zaczął układać plan jak sprowokować swoją mate do zmiany, a co się z tym równało, że dziewczyna zostanie jego. Zaczął się kierować w stronę swojego domu.

Shei w tym czasie skierowała się do łazienki.

- Gdzie byłaś młoda damo i kim był ten mężczyzna? - Spytał jej ojciec, stojąc w progu salonu.

- Przyjaciel. Zaproponował odprowadzić mnie do domu, więc przyjęłam jego ofertę. - Mężczyzna kiwnął głową. - Mogę już iść tato? Jestem zmęczona chcę położyć się spać.

- Możesz iść.

- Dobranoc, ojcze.

Uciekła z pokoju i poszła wziąć prysznic. Potem poszła do swojego pokoju i położyła się, a po chwili zasnęła.

~~~~~~~~~~~~~~~


2377 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top