[16]

6 dni do spotkania.

Kilka dni później. Levi udał się do szkoły i pierwsze co zauważył, to puste miejsce, na którym powinna siedzieć jego mate. Nie przejął się tym zbytnio, ponieważ czasami zdarzało jej się nie przyjść do szkoły po kłótni. Minęła pierwsza lekcja i kiedy uczniowie wyszli na przerwę, do kobaltowookiego podeszła Historia.

- Czy Sheila nie przyszła z tobą? - Spytała go z nadzieją w głosie.

- Nie myślałem, że cały czas jest w domu. - W tym momencie na twarzy Historii pojawiła się trwoga.

- Levi... Ona nie wróciła do domu. - Powiedziała cicho, czując jak w gardle tworzy jej się pętla.

Czarnowłosy poczuła jak jego serce staje, a oddech zamiera.

- Jak to, kurwa, nie wróciła!? - Krzyknął, zwracając tym uwagę wszystkich wokół.

- Nie wróciła od czasu kłótni. Nie odbiera telefonów i nie mogę jej nigdzie znaleźć. - Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy. - Proszę, Levi. Pomóż mi. Widziałeś co potrafi zrobić, a wtedy była nieźle zdenerwowana.

Czarnowłosy wziął głęboki oddech, żeby się choć trochę uspokoić.

- Wiesz gdzie może być? - Spytał, samem zastanawiając się gdzie dziewczyna mogła się udać.

- Nie wiem. Sprawdziłam wszystkie możliwe miejsca, przedzwoniłam do wszystkich znajomych. Nikt jej nie widział.

- A może znasz jakieś miejsce, w którym mogła się ukryć? Może coś co znalazła dawno temu? Jakiś domek na drzewie?

- Jest coś takiego, ale nie wiem czy by tam wróciła. To miejsce ma za dużo wspomnień.

- Zawsze warto spróbować.

Ruszył korytarzem, a Historia za nim. Wsiedli do samochodu, a czarnowłosy się na nią spojrzał.

- Jesteś pewna, że chcesz jechać? Wiesz, jesteś wzorową uczennicą i...

- Shei jest ważniejsza.

Kiwnął głową i odpalił silnik.

***

Zaparkował na jakimś odludziu. Przed nimi rozpościerała się sama leśna gęstwina, na środku, której stał budynek. Nie było to, to czego alfa się spodziewał. Budynek był jedno piętrowy, w opłakanym stanie. Odpadający tynk, powybijane okna, także jeden z balkonów oderwany od reszty leżał w kawałkach na ziemi. Czarnowłosy zastanawiał się czy przebywanie w tym miejscu jest w ogóle bezpieczne. Wszedł do środka i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to leżące na ziemi papierosy, butelki po alkoholu, a także strzykawki. Niektóre pełne, niektóre puste. Ale najbardziej niepokojące było to, że na podłodze i ścianach było bardzo dużo śladów krwi i śladów po kulach.

- Co tu się stało?

- Nie wiem. Tego możesz się dowiedzieć tylko od Sheili. To ona tu przebywała.

Wziął głęboki wdech i ruszył dalej. Uważał, żeby na nic nie stanąć, chociaż z marnym skutkiem. Rozdzielili się i zaczęli przeszukiwać budynek. Levi wziął się za piętro, a Historia za parter.

Przeszukał prawie całe piętro i zostało mu ostatnie pomieszczenie. Kiedy wszedł od razu zobaczył dziewczynę stojącą na krawędzi, w miejscu gdzie kiedyś było okno, a teraz została tam tylko ogromna wyrwa.

- Po co przyszedłeś? - Spytała, nie odwracając się nawet do chłopaka. Stała oparta o ramę, patrząc w dal, a na jej ramionach leżał wątpliwej jakości koc.

- Nie wróciłaś do domu. Martwili się. - Powiedział, stawiając krok w jej stronę.

- Oni się martwili? Nie rozśmieszaj mnie. Jestem dla nich ciężarem, czymś co nie powinno istnieć. - Jej głos był cichy, słaby, smutny. - A co z tobą? Martwiłeś się?

Levi zatrzymał się i spojrzał ze zdziwieniem w plecy dziewczyny. Nie spodziewał się, że go o to zapyta, a przynajmniej nie tak bezpośrednio.

- Czy się o ciebie martwiłem? Tak, bo wiem do czego jesteś zdolna. Czy za tobą tęskniłem? Tak, choć wiedziałem, że spotkamy się w szkole. Zawiodłaś mnie. - Podszedł do niej i stanął obok. Kiedy spojrzał jej na twarz, wiedział, że dziewczyna nie spała, ponieważ miała straszne wory pod oczami.

- Po twoich słowach sądziłam, że nie chcesz mnie widzieć. - Przeniosła na niego swój wzrok.

Levi postanowił puścić tą uwagę mimo uszu i zmienić taktykę.

- Dlaczego tu przyszłaś? Nie jest tutaj bezpiecznie.

- Ty tak sądzisz. - Znowu zapatrzyła się w las rozpościerający się przed budynkiem.

- Dlaczego akurat tutaj? - Zapytał, rozglądając się po zrujnowanym pokoju.

- Historia ci nie powiedziała? - Zaprzeczył. - To miejsce jest jak ja. Skryte, zniszczone. Takie miejsca nie interesują ludzi, oni chcą, żeby wszystko było piękne, dostojne, doskonałe... - Zamyśliła się na chwilę, a następnie weszła w głąb domu. Levi szedł za nią nie mogąc uwierzyć, że ten budynek wciąż stoi. Przechodząc obok wielkiego graffiti czarnowłosa wystawiła rękę i przejechała po nim. - Tu była kiedyś melina narkotykowa. Największe szajbusy spotykali się tutaj, aby wciągnąć lub wziąć w żyłę. A wśród nich mała dziewczynka, która była do nich podobna. - Zatrzymała się przy graffiti czaszki z dziurą w głowie, a po obu jej stronach widniały skrzydła. Jedno białe, drugie niebieskie. - To należy do niej. Czuła się tu jak w domu. Żadnych zasad. Wszyscy są równi. Ale pewnego dnia psy wszystko zjebały... - Zerwała płachtę wiszącą obok. - Zrobili nalot. Zabrali wszystkich. - Stanęła przy jednej z plam krwi. - A tu zginął chłopak, który był jej jak brat. Uratował ją, ukrył. Zabronił wracać, ale ona nie potrafi. Tu jest część jej życia. Życia, które bezpowrotnie straciła. - Poczuła jak po jej policzku spływa łza. Zamachnęła się i uderzyła w ścianę, skutecznie odkruszając kawałek tynku. Krzyknęła z bólu i chwyciła się za rękę.

- Dlaczego nie potrafisz się kontrolować? - Podszedł do niej i ujął jej dłoń z zamiarem oszacowania szkód. - Nic wielkiego, ale powinnaś to unieruchomić. - Powiedział, spoglądając na dziewczynę. Ona za to patrzyła na graffiti, które było centralnie pod jej. Był to anioł, przykuty łańcuchami do skał. Widać było, że wkładał dużo siły w uwolnienie się, co zaowocowało naderwanym metalem. - Kogo to?

- Właśnie jego. Wierzył w to, że każdy w końcu ucieknie z tego bagna. A najbardziej we mnie, że w końcu uwolnię się spod tyrani rodziców i będę mogła żyć tak jak chcę. - Westchnęła. - I co? Nie udało się, braciszku.

Zabrała Leviowi rękę i zeszła po schodach. Udała się do jednego z pokoi, mijając przy tym zdezorientowaną Historię. Odwróciła się, żeby zamknąć za sobą drzwi i ostatni raz spojrzała na Levia.

- Wracaj dokąd należysz, Ackermann. Moje miejsce jest tutaj.

***

Czarnowłosy krążył po pokoju będąc głęboko zamyślonym. Chciał stamtąd zabrać swoją dziewczynę, ale nie wiedział jak to osiągnąć. Dziewczyna w tym stanie i z tym uporem była niemożliwa do okiełzania. Wszyscy obecni w pokoju podążali wzrokiem za kursującym Ackermannem.

- Więc powiesz w końcu o czym chciałeś porozmawiać? - Spytał Farlan, nieźle zdenerwowany krążenie przyjaciela.

- A co ważniejsze, gdzie jest Shei? - Spytała Bel. - Nie mogę się z nią skontaktować, a ty też nie odbierałeś.

Levi przystanął na chwilę i wziął głęboki wdech, a następnie opadł na fotel, który był za nim.

- Shei siedzi w jakiejś melinie i nie ma najmniejszego zamiaru wracać. - Powiedział, przecierając twarz.

- Mówisz o „Domu Odkupienia"? - Spytał Eren.

- Jakim domu? - Podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.

- Dom Odkupienia. - Powiedziała Hange. - Tak nazywała to miejsce. Kiedy miał 15 lat uciekła z domu. Zniknęła na kilka tygodni i nikt nie mógł jej znaleźć. Policja się w to włączyła, ale nie mogli jej odszukać. Po pewnym czasie odłożyli sprawę i oznajmili ją zamarłą. Po jakimś czasie pojawiła się w sąsiedztwie. Gdy ktoś ją zauważył od razu została powiadomiona jej rodzina, a policja ponownie wznowiła śledztwo. Po tygodniu pojawiła się w mieście i wróciła do domu. Wszyscy sądzili, że jest ok, ale nie było.

- Każdego dnia po szkole znikała i wracała dopiero wieczorem. - Kontynuował Erwin. - Wszyscy się zastanawiali gdzie się udaje, aż w końcu odważyliśmy się zapytać. Jej odpowiedź brzmiała „Do Domu Odkupienia". Nie wiedzieliśmy o co chodzi i cały czas nas to nękało. Więc pewnego dnia postanowiliśmy ją śledzić. A konkretnie Jean.

- Szedłem za nią cały czas i kiedy zacząłem już tracić nadzieję weszła do lasu. Stwierdziłem, że co mi szkodzi jeszcze kawałek, więc podążyłem za nią w głąb gęstwiny. Kiedy wszedłem na polanę i zobaczyłem ten budynek, nie dowierzałem własnym oczom. Postanowiłem zrobić kilka zdjęć i kiedy miałem już odejść, zobaczyli mnie. Wziąłem nogi za pas, z zamiarem ucieczki, ale mnie złapali, a potem zabrali do swojego lidera. Bałem się, bo wiedziałem, że nie dam rady uciec. Ten facet był przerażający. Miałem wybór: dołączyć do nich lub zginąć. Prosiłem, żeby mnie wypuścił, ale on mnie tylko wyśmiał. - Wziął głęboki wdech. - Poczułem lufę przy skroni i już czułem ten ołów, ale usłyszałem ją. Chwyciła za lufę i odsunęła ją od mojej głowy. Broniła mnie. Pozwolili odejść, ale miałem zatrzymać dla siebie to co widziałem, bo inaczej obiecali, że mnie znajdą i zabiją.

- Dlaczego to mówisz, skoro obiecali cię ukatrupić? - Spytał czarnowłosy, zamyślając się.

- Bo ich już nie ma. Wszystkich, których nie zabili, schwytali. Ostatnim rezydentem Domu Odkupienia jest Shei. Udało mu się ją ochronić, oddając za to życie.

- Więc jeśli chcesz ją wyciągnąć musisz się nieźle postarać. - Powiedział Armin. - To miejsce, w którym mogła być sobą i nikt jej za to nie oceniał.

- Przecież ja jej nie oceniam. Wie, że może być przy mnie sobą.

- Coś jej ostatnio powiedziałeś? Nie pozwoliłeś działać wedle własnej woli? - Kiwnął głową nie chcąc zdradzać tego co zrobił, bo wydawało mu się to po prostu błahe. - I masz odpowiedź. Raz coś jej zabroniliśmy to nie chciała wrócić przez miesiąc.

- Spróbuj ją przekonać. Nie chcę jej znowu stracić. - Powiedział Historia, zerkając na niego błagalnie.

- Zgoda, ale potrzebuję waszej pomocy.

Kiwnęli głowami, na co Levi zaczął opowiadać im plan.

***

Czarnowłosa przechadzała się lasem, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, z dala od stęchlizny i widoku krwi. Korzystała z bocznych dróżek nie chcąc natknąć się na kogokolwiek, a i tak znała go jak własną kieszeń, więc nie musiał się martwić, że się zgubi.

W pewnym momencie usłyszała pęknięcie gałęzi, na co jej ręka powędrowała do paska u spodni, gdzie umieszczony był pistolet. Kiedy jednak zauważyła, że stoi przed nią nie kto inny lecz Historia, westchnęła z ulgą i opuściła rękę.

- Po co przyszłaś? - Spytała swoją siostrę.

- Chcę, żebyś wróciła do domu. Do nas.

- Nie. Ja już zdecydowałam.

Odwróciła się z zamiarem powrotu, ale drogę zagrodził jej Erwin.

- Co tu robicie? - Spytała, zerkając to na niego, to na Historię.

- Przyszedłem odzyskać przyjaciółkę. - Powiedział, zakładając rękę na rękę.

- Nigdy jej nie straciłeś, ale ja nie mam zamiaru wracać. - Skręciła w lewo i ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w zrujnowanym budynku. Już prawie go widziała, kiedy jej drogę zastąpili Farlan i Isabel.

- Mam nadzieję, że wracasz do domu. - Powiedział chłopak, patrząc wyczekująco na dziewczynę.

- Nie dziś i nie jutro. - Przesunęła go.

- Nie oddamy cię znowu.

- To nie jest wasza decyzja, tylko moja.

- Są wokół osoby, które cię kochają. - Powiedziała Isabel.

- Poprawka. Miałam.

- Zabronił ci tu wracać. - Nagle zjawiła się Hange.

- Ale jego już nie ma! - Krzyknęła i odbiegła obierając kierunek w głąb lasu.

- Chyba nie taki był plan. - Powiedziała Hange, a po chwili obok niej przebiegł Levi, biegnąc za Sheilą.

Stanął w środku lasu i nasłuchiwał. Po chwili usłyszał szloch i skierował się w tamtą stronę. Na małej polance pod drzewem siedziała złotooka. Kolana miała podciągnięte pod klatkę, a twarz ukrytą w dłoniach.

- Jego już nie ma. Zabili go. Nie ma już nikogo, kto by mnie kochał.

- Ja jestem. - Powiedział, przyklękając przed dziewczyną. Objął ją, ale cofnęła się jak oparzona i zerwała na nogi.

- Miłość objawia się zaufaniem, a ty mi nie ufasz! - Zaczęła się cofać, ale potknęła się i przewróciła. - Dlaczego nie potrafisz mi zaufać?!

- Ufam ci i dlatego się o ciebie martwię. - Krzyknął. Czarnowłosa spojrzała na niego, a w jej oczach widoczne było przerażenie i gniew. Ostrożnie się podniosła, bo chociaż wiedziała do czego był zdolny kiedy się go wkurzyło, sama była wściekła. - Nie rozumiesz, że cię kocham?! Co mam zrobić?! Zacząć ćpać i malować po ścianach?! Dać się zabić?!

Sheila poczuła jakby dostała soczyście z liścia. Poczuła jak w oczach zbierają jej się łzy, ale starła je i spojrzała na niego z czystą furią.

- Tak mnie kochasz?! To chyba mamy inne definicję tego słowa, bo ja nie otwieram starych ran.

- Jesteś pewna? - Jego głos nagle jakby przycichł, a jego mina była teraz obojętna, choć można było dostrzec na niej cień bólu. - Myślisz, że dlaczego się tak bardzo o ciebie martwię, kiedy widzę, że się tniesz? I chociaż wiem, że jesteś silna...Straciłem kogoś. Kilka lat temu straciłem kogoś bardzo mi bliskiego, bo nie widziałem jego problemów. Pozwoliłem mu zginąć, bo zbytnio przejmowałem się samym sobą. Nie chcę stracić kolejnej osoby...

Czarnowłosa poczuła jak w jej gardle powstaje gula. Czuła się okropnie. Nienawidziła, kiedy ktoś mówił o jej „bracie", a sama krzywdziła swojego mate, nawet tego nie wiedząc.

Jej nogi same ją poniosły i podeszła do Levia, a następnie objęła go mocno i wtuliła się w niego. Poczuła jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy.

- Przepraszam! - Wtuliła się w niego mocniej. - Tak bardzo cię przepraszam. Tak bardzo się skupiłam na sobie, że nie zauważyłam jak cię krzywdzę. Obiecuję, że nigdy więcej tego nie zrobić.

Levi poczuła jak ciężar na jego sercu zanika. Poczuł się szczęśliwszy, o wiele szczęśliwszy.

- Wracajmy do domu. - Powiedział, odsuwając dziewczynę od siebie.

- Chcę tam wrócić.

- Prosił, żebyś tam nie wracała.

- To będzie ostatni raz. Chcę przegnać demony przeszłości.

Kiwnął głową i wziął ją za rękę. Zabrał ją do budynku, gdzie czekali na nich ich przyjaciele.

- Wracamy? - Spytał Erwin.

- Jeszcze chwila. - Sheila weszła do budynku, a za nią reszta ekipy. Jeszcze raz przeszła po pokojach, dotknęła graffiti, a następnie opuściła budynek.

Wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich samochodów, zostali tylko Levi i Shei. Chłopak oparł rękę na ramieniu dziewczyny, zachęcając ją do udania się z nim. Odszedł w stronę swojego samochodu, a w tym czasie omega wyciągnęła z kieszeni zapałki, które znalazła w skrytce swojego przyjaciela. Rozpaliła jedną z nich, a następnie zaczęła się przyglądać tańczącemu na jej końcu płomieniowi. Po chwili rzuciła ją przed siebie. Nagle czas jakby zwolnił. Kiedy ogień polizał jeden z mebli, ten natychmiast zapłonął. Złotooka stała przed budynkiem i przyglądała się jak ogień trawi wszystko na swojej drodze.

Kiedy Levi zauważył co się dzieje, podbiegł do dziewczyny i chwycił ją w pasie, odciągając od budynku.

- Co robisz!? - Krzyknął patrząc gniewnie na dziewczynę.

- Pozwalam mu odejść. - Spojrzała ostatni raz w płomienie i po chwili chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła do samochodu.

- Dlaczego to zrobiłaś!? - Podbiegli do nich przyjaciele, z Arminem na czele.

- Po co? Żeby wreszcie być wolną. - Posłała im uśmiech, którego tak dawno nie widzieli. - Wracajmy do domu.


~~~~~~~~~~~~~~~~

2379 słów.

Tak wiem. Ten rozdział totalnie odbiega treścią od reszty, ale właśnie taki był pomysł. Żeby zrobić coś innego, bo było zbyt monotonnie. Mam nadzieję, że wam się podobał. Do usłyszenia za tydzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top