[13]

Następnego dnia. Czarnowłosa po przebudzeniu poszła wziąć prysznic i przygotowała się do szkoły. Założyła czarne jeansy i zaczęła zakładać fioletową koszulkę na ramiączkach, ale kiedy spojrzała na swoje odbicie, zauważyła bandaże na swoich nadgarstkach. Znowu to zrobiła, znowu. Jej psychika nie dała rady po tym co się stało, po tym jak prawie ją zgwałcono.

Chwyciła portfel i wrzuciła go do plecaka, a następnie zeszła schodami na dół, ubrała kurtkę i kozaki i opuściła dom. Ruszyła do spożywczaka i kupiła sobie śniadanie, a następnie udała się do pobliskiego parku. Tam siadła na ławce i wyciągnęła telefon, żeby powiadomić Levia gdzie przebywa. Kiedy już wysłała mu SMS-a wzięła się za jedzenie.

Po 10 minutach zauważyła czarnego Chryslera, który parkuje przed parkiem. Ackermann wyszedł z samochodu i podszedł w stronę dziewczyny.

- Co tak wcześnie? - Spytał i dosiadł się do niej.

- Nie chcę im się tłumaczyć dlaczego wczoraj wróciłam późno. - Westchnęła i odchyliła do tyłu głowę oraz zamknęła oczy. Po chwili poczuła rękę na swoim udzie, która jeździła w górę i w dół, w uspokajającym geście. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z uśmiechem.

- Jedziemy? - Spytała, spoglądając mu w oczy. Pokiwał głową i wstał, a następnie wyciągnął dłoń w stronę Sheili. Chwyciła ją z wdzięcznością i wstała, a następnie skierowała się ramię w ramię z czarnowłosym do jego samochodu.

***

Minęły 3 lekcje i nastała długa przerwa, którą Sheila postanowiła spędzić ze swoimi przyjaciółmi. Udała się z Leviem na spotkanie z Farlanem i Isabel, z którymi umówili się na dziedzińcu. Jednak dziewczyna musiała się jeszcze iść do toalety, więc powiedziała Leviowi, żeby sam udał się na miejsce, a ona później dołączy. Kiedy już załatwiła się i chciała się pójść na miejsce spotkania jej drogę zastąpiła Petra ze swoją zgrają.

- Suka wyszła na spacer? Puścił cię wolno? - Spytała z wyraźną kpiną. Czarnowłosa prychnęła.

- Mnie przynajmniej ma odwagę puścić wolno, a nie cały czas musi pilnować, żebym się z kimś nie puściła.

- Jak śmiesz? - Mruknął Oluo, który stał koło niej. - Omegi nie powinny mieć nic do powiedzenia. Służycie tylko do rozmnażania.

Shei poczuła jak coś w środku niej się gotuje.

- Aż tak beznadziejna jesteś, że potrzebujesz aby ktoś się za tobą wstawił? - Spytała, spoglądając na Petrę z kpiną.

- Ty...

Dalej już nie słuchała. Czarnowłosa zauważyła za Petrą mężczyzn, który wczoraj ją „porwali", idących w jej kierunku. Natychmiastowo jej mięśnie się spięły i zaczęła się cofać, a jej twarz ukazywała czyste przerażenie. Nie chciała ich więcej widzieć, bała się że stanie się to samo co wczoraj.

Zrobiła kilka kroków w tył i pisnęła, kiedy zderzyła się z kimś. Szybko się odwróciła i kiedy dostrzegła Levia, poczuła jak się uspokaja. Czarnowłosy stanął przed nią i zasłonił ją ramieniem. Kiedy tamte alfy podeszły, chłopak spiął się jak struna gotowy w każdej chwili zaatakować.

- Ty jesteś tą dziewczyną z wczoraj? - Spytał jeden z nich. Shei natychmiastowo ukryła się za swoim chłopakiem bardziej. - Czyli tak. Chcieliśmy cię przeprosić za wczoraj, nie byliśmy sobą. Wiemy, że nie powinniśmy tego wymagać, ale czy mogłabyś nam wybaczyć?

Spojrzała na nich z przerażeniem, ale także obojętnością. Wzięła głęboki wdech i wychyliła się zza swojego chłopaka.

- Nic się nie stało, prawda? Wybaczę wam, ale nie chcę więcej was widzieć na oczy, zrozumiano? - Jej głos był gniewny i pewny siebie. Chłopaki pokiwali głowami i odeszli, a Petra patrzyła na to z szeroko otwartymi oczyma.

- C-co to było? - Spytała niedowierzającym głosem.

- Coś co nie powinno cię interesować. - Warknęła omega do bety. - A teraz spierdalaj, bo nie mam na ciebie czasu. Chodź, Levi. - Chwyciła chłopaka za rękę i ruszyła z nim na dziedziniec.

- Od kiedy jesteś taka odważna? - Spytał, pochylając się nad jej uchem.

- Odkąd stoisz u mojego boku. - Posłała mu słodki uśmiech i szła dalej nie zwracając uwagi na jego zdziwiona minę.

Gdy wyszli z budynku od razu dostrzegli czekających na nich szatyna i czerwonowłosą.

- Hej. Czemu cię tak długo nie było? Zaczęliśmy się martwić. - Powiedziała Isabel, przytulając omegę.

- Małe problemy, ale wszystko jest już ok.

- Na pewno? - Spytał Farlan, kładąc rękę na jej ramieniu.

- Na pewno. Levi się tym zajął, nie musisz się o nic martwić.

Isabel chwyciła Sheilę za ramię i odciągnęła ją od chłopaków.

- Co ci się stało? Dlaczego nie odbierałaś wczoraj telefonów?

- Nic się nie stało, po prostu źle się czułam i nie chciałam cię martwić. - Powiedziała, starając się aby jej kłamstwo nie zostało zauważone.

- Chciałaś sprawić, żebym się nie martwiła, a ja się zamartwiałam na śmierć. - Spojrzała na czarnowłosą z troską.

- Bel. - Oparła rękę na jej ramieniu. - Przestań się o mnie martwić. Jestem silna, poradzę sobie, a poza tym mam jego. - Tu wskazała na bruneta, który rozmawiał z szarookim po drugiej stronie.

- Jeśli zrobi ci krzywdę to pożałuję. - Powiedziała, groźnie spoglądając na czarnowłosą i szturchnęła ją w ramię na co tamta się zaśmiała. Śmiała się z nią, ale w środku czuła się naprawdę okropnie. Chciała powiedzieć Isabel, ale bała się, że zielonooka ją znienawidzi.

- Chcesz iść z nami na dyskotekę, dzisiaj wieczorem? - Spytała, robiąc szczenięce oczka.

- Wiesz jak bardzo bym chciała, ale nie mogę. Muszę iść dzisiaj na bankiet.

- Jaki? I po co cię tam ciągną?

- Maria Dok ma urodziny i zaprosiła moich rodziców, a że bardzo mnie polubiła to też idę. - Prychnęła zła.

- Dlaczego idziesz?

- Ojciec jest już na mnie mocno wkurwiony, nie chcę, żeby mi coś zrobił.

- Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić. - Powiedziała, przytulając się do Shieli.

- Dzięki. Choć nie sądzę, że będę się w ogóle bawić. - Posłała jej mały uśmiech, kiedy zadzwonił dzwonek. - Pora wracać do piekła. Do zobaczenia. - Przytuliła Isabel i ruszyła pożegnać się z Farlanem, a następnie udała się ze swoim chłopakiem do klasy.

***

Za godzinę rodzina Reiss ma się udać na bankiet, a Sheila zamiast się ubierać leży na łóżku, odprężając się przy dźwiękach Skilleta. Po chwili drzwi otwierają się z trzaskiem, a w pokoju pojawia się matka dziewczyny.

- Sheila, dlaczego się jeszcze nie ubrałaś? Spóźnimy się przez ciebie.

Czarnowłosa przewróciła oczami i podniosła się, wyłączając muzykę, a następnie ruszyła do łazienki. Tam wzięła 10 minutowy prysznic i wróciła do pokoju. Z szafy wyciągnęła czarną, koronkową bielizną, a na to szarą satynową sukienkę do kostek, która miała nacięcie po lewej stronie, do połowy uda. Góra miała długi rękaw ze zwisającymi rękawami, a ramiona były odsłonięte. Góra od dołu była oddzielona czarnym, skórzanym paskiem ze sprzączką. Do tego szara kopertówka i czarne koturny. Założyła do tego jeszcze prezent od Levia i wyszła z pokoju, a następnie udała się do salonu i siadła na kanapie. Czekała, aż jej matka skończy się szykować. Po chwili do dziewczyny dosiadła się Historia.

- Jak się trzymasz? - Spytała blondynka.

- Daję radę. - Odpowiedziała, podnosząc głowę i spoglądając na siostrę. - Choć wolałabym iść na dyskotekę z Isabel i Farlanem.

- Możesz iść jutro. Poradzisz sobie dzisiaj.

- Wiem.

W tym momencie do pokoju wpadła Alma, a za nią powolnym krokiem wszedł Rod.

- Ubrałaś się już? - Spytała Sheila, spoglądając przelotnie na matkę.

- Zachowuj się. - Odpowiedziała jej Alma.

- Czyli tak. - Czarnowłosa wstała i wygładziła sukienkę. Zabrała torebkę i opuściła dom, a później udała się do garażu, gdzie czekał na nią szofer. Od razu podeszła do limuzyny, przy której stał Pixis.

- Witaj, panienko. Jak samopoczucie? - Spytał mężczyzna, otwierając dziewczynie drzwi.

- Przeżyję, ale i tak wolałabym zostać. - Westchnęła i wsiadła do samochodu.

Po chwili do środka weszli jej rodzice i Historia, więc wyruszyli na bankiet. Droga minęła dla dziewczyn w ciszy, gdy ich rodzice cały czas rozmawiali o swoich inwestycjach. Kilka minut przed dotarciem na miejsce, Rod zwrócił się do Sheili.

- Mam nadzieję, że będziesz się zachowywać jak na damę przystało. - Powiedział, posyłając córce ostrzegawcze spojrzenie.

- Nie martw się. Nie przyniosę ci wstydu. - Odpowiedziała, oddając mu obojętne spojrzenie.

- Lepiej żeby tak było.

Czarnowłosa ugryzła się w język, zanim zdążyła powiedzieć jedno słowo za dużo.

Dojechali na miejsce i jako pierwsi pojazd opuścili rodzice, później Historia, a ostatnia Sheila.

- Powodzenia. - Pixis oparł dłoń na jej ramieniu.

- Dzięki, przyda się. - Posłała mu uśmiech i ruszyła za rodzicami.

Przeszli przez ochronę i udali się w stronę jubilatki.

- Wszystkiego najlepszego, Mario. - Powiedziała Alma, przytulając kobietę.

- Dziękuję. Cieszę się, że daliście radę się zjawić. - Przytuliła Roda.

Następne życzenia złożyła Historia i także została obdarowana objęciem. Kiedy przyszła kolej na Sheilę, pożyczyła jej i zanim kobieta ją przytuliła, zdążyła się odsunąć. Maria chciała coś powiedzieć, ale w tamtym momencie podeszli do niej Ackermannowie.

- Witaj, Mario. Wszystkiego najlepszego. - Kuchel przytuliła kobietę. W tym samym momencie Levi spojrzał na Sheilę i posłał jej mały uśmiech, który odwzajemniła.

Kiedy nikt nie zwracał na nią uwagi pokazała Leviowi drzwi wyjściowe, a następnie ruszyła na ogród. Weszła w głąb, zostawiając za sobą ludzi i znajdując odosobnione miejsce koło lasu. Stanęła pod jednym z drzew i czekała na Ackermanna. Kiedy usłyszała kroki odwróciła się w tamtą stronę, ale czekała ją niemiła niespodzianka. Zamiast Levia zobaczyła Petrę.

- A ty skąd się tu wzięłaś? - Spytała ruda, patrząc z pogardą na omegę. - Tacy jak ty nie powinni być w takich miejscach jak to.

- Co ma znaczyć tacy jak ja? - Spojrzała na nią powstrzymując się od złowrogiego spojrzenia.

- Takie nic nie warte omegi.

- A niby ty jesteś lepsza? Księżnisia, która daje dupy na lewo i prawo? - Odpowiedziała, posyłając Petrze jadowite spojrzenie.

- Ja przynajmniej mogę korzystać z życia i nie martwić się, że ktoś mnie zaatakuje. - Posłała Sheili rozbawione spojrzenie. - Dobrze się ostatnio bawiłaś z alfami?

- S-skąd to wiesz? - Zrobiła 2 kroki w tył.

-Myślisz, że dlaczego ciebie wybrały, skoro mogły wybrać kogoś innego. - Na jej twarzy wykwitł szatański uśmiech. - Czasem dobrze jest mieć ojca aptekarza.

Czarnowłosa poczuła jak krew odpływa z jej twarzy. Zaczęła się powoli cofać, kiedy Petra podchodziła do niej. Gdy poczuła za plecami drzewo, jej ciało natychmiastowo się spięło, a oczy rozszerzyły z przerażenia.

Petra stanęła przed nią i pochyliła się do jej ucha.

- Pożałujesz tego, że mi go zabrałaś.

Chwyciła za naszyjnik dziewczyny i jednym mocniejszym szarpnięciem zerwała go. Rzuciła go na ziemię, a następnie odeszła, zostawiając przerażoną omegę. Sheila poczuła jak kolana się pod nią uginają, a jej ciało osuwa się na ziemię. Objęła swoje kolana i ukryła w nich głowę, a po chwili z jej oczu zaczęły płynąć łzy, a z gardła wyrwał się szloch. Czuła, że wszystko jest przeciwko niej, że cały świat ją nienawidzi.

Minęło kilka minut, gdy czarnowłosa poczuła czyjąś obecność obok siebie, więc podniosła głowę. Zobaczyła przed sobą swojego alfę, na którego twarzy była wymalowana troska.

- Sheila? Co się stało? - Wyciągnął w jej stronę dłoń, która ujęła z wdzięcznością i pomógł jej wstać. - Mów.

- Nie, to nic. - Powiedziała, wycierając policzki. - Tylko mi się coś przypomniało.

- Nie kłam mnie. - Powiedział surowym tonem. - Wiem, kiedy nie mówisz prawdy.

Shei spięła się, zamknęła oczy i spuściła głowę. Nie chciała, żeby na nią patrzył, kiedy była w taki stanie.

- Hej. - Chwycił ją za podbródek i podniósł jej głowę, tak żeby na niego spojrzała. - Jeśli nie chcesz to nie mów, ale wiedz, że mnie możesz powiedzieć wszystko.

Złotooka wtuliła się w niego i kolejne łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Objął ją i przysunął ją do siebie jeszcze bardziej.

Stali tak przez jakiś czas. Czarnowłosy zaczął nią lekko kołysać, pomagając jej się w ten sposób uspokoić. Po kilku minutach Sheila oderwała się od niego i posłała mu mały uśmiech.

- Dziękuję. - Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę budynku. - Chodź, wracajmy...

Zanim jednak zdołała skończyć zdanie, poczuła silne szarpnięcie, a po chwili stała przyszpilona do drzewa z rękami po obu stronach głowy.

- Levi, prze...

Poczuła jego usta na swoich. Ackermann zaczął ją powoli całować, rozkoszując się dotykiem jej ust.

Po chwili oderwali się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Czarnowłosy wykorzystał to i ponownie połączył ich usta, tym razem łącząc ze sobą ich języki.

Zaczęła się walka, którą przegrywała omega. Walka była bardzo zacięta, ale i tak on ją wygrał. Sheila poddała się pieszczocie i pozwoliła mu, aby robił co chciał. Gdyby nie to, ze Levi napierał na nią ciałem to leżałaby już na ziemi. Po kilku minutach oderwali się od siebie ciężko dysząc.

- Wracajmy. - Powiedział, odsuwając się od dziewczyny.

- Chyba nie sądzisz, że w takim stanie tam wrócę?

- Nie sądzę. Zabieram cię do domu. - Wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Podoba mi się ten pomysł, ale może najpierw gdzieś się przejdziemy?

- Jestem za.

Chwyciła jego rękę i ruszyli.

***

- Gdzie byłaś? - Spytał surowo Rod, kiedy wrócili z urodzin. Sheila była w domu już od godziny i zdążyła się już przebrać i wykąpać.

- W domu. - Spojrzała na ojca ze spokojem na twarzy. - Źle się poczułam i wróciłam do domu.

- Kto cię przywiózł? - Spytała Alma.

- Przyjaciel. Mogę już iść? - Założyła ręce na piersi i zerkała to na matkę, to na ojca.

- Wyjdź. Żebym cię dzisiaj nie widział.

Czarnowłosa posłusznie ruszyła schodami do góry, a następnie weszła do pokoju i zatrzasnęła drzwi. Siadła na łóżku i podwinęła rękawy, odsłaniając prowizorycznie zabezpieczone nadgarstki. Jej rodzice przyjechali, kiedy była w trakcie. Odwinęła chusty i zrobiła jeszcze kilka nacięć, a następnie przemyła je spirytusem, sprawiając sobie więcej bólu i zawinęła je czystym bandażem. Przebrała się w piżamę i poszła spać.


~~~~~~~~~~~~~~


2194 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top