[10]
Minęły 4 dni odkąd Sheila przyszła do Levia i ani jej się śnił powrót do domu. Nie miała ochoty tam wracać, ponieważ nie wiedziała co mogłaby im zrobić przez wściekłość, którą odczuwała. Od przybycia do domu chłopaka, ani razu nie skontaktowała się ani z rodziną, ani ze znajomymi. Nie chciała martwić swojej paczki swoją depresją, dlatego postanowiła to ukryć, ale jej życie miało inne plany.
Był 31 grudnia. Sylwester, kiedy czarnowłosą obudził telefon. Mruknęła zirytowana, ale zabrała telefon z szafki nocnej i przystawiła go do ucha.
- Lepiej żeby ktoś umierał, bo nie ręczę za siebie. - Mruknęła do słuchawki.
- Shei, jak się cieszę, że cię słyszę! - Usłyszała w słuchawce głos Isabel. - Zaczęłam się o ciebie martwić, nie dzwonisz, nie odbierasz, co się z tobą dzieje dziewczyno?
- Nie powiedzieli ci? - Spytała brunetka z lekkim zdziwieniem.
- Ponoć pokłóciłaś się z rodzicami i wybiegłaś z domu. Od tamtej pory nie dajesz żadnych znaków życia.
Dopiero po słowach zielonookiej doszło do niej co tak naprawdę robiła. Siedziała u Levia w domu, nie wychodząc z niego choćby na chwilę, popadając w depresję i wciągając w nią jeszcze chłopaka. Westchnęła cierpiętniczo i podniosła się do siadu, uderzając głową o ramę łóżka. Zrobiła to tak gwałtownie, że obudziła chłopaka, który spał koło niej.
- Co jest. Co się dzieje!? - Levi natychmiast się zerwał, spoglądając niepewnie w stronę dziewczyny. Spojrzała na niego przepraszająco.
- Przepraszam, że cię obudziłam. Zbyt gwałtownie się zerwałam. - Spojrzała na niego przepraszająco.
- Nic się nie stało...i tak miałem wstawać. Pójdę po coś do jedzenia. - Wstał i ubrał się, ponieważ sypiał w bokserkach, co nie specjalnie przeszkadzało złotookiej i nim opuścił pokój podszedł jeszcze do swojej mate. - Z kim rozmawiasz?
- Isabel. - Odpowiedziała, posyłając mu lekko zirytowane spojrzenie. Ale tak naprawdę nie była na niego zła, nie mogła. On się po prostu o nią martwił, z czego była bardzo szczęśliwa. Złożył jeszcze pocałunek na jej czole i opuścił pokój.
- Gdzie jesteś? - Spytała czerwonowłosa z wyraźnym zaciekawieniem.
- U Levia, a co chcesz?
- Jeszcze mi powiedz, że u niego w sypialni. W to na pewno nie uwierzę.
- Nie musisz. - Odpowiedziała, zruszając ramionami, chociaż wiedziała, że Magnolia nie może tego zobaczyć.
- Żartujesz?! To znaczy, że wy...
- CO?! O nie, nie, nie. Nic z nim nie zrobiłam. Byłam zrozpaczona i był pierwszą osobą, która mi wpadła do głowy, a że nie chciałam spać sama, to wpakowałam mu się do łóżka.
- Pogrążasz się. - Usłyszała po drugiej stronie.
- Chyba nie dzwonisz po to, aby się dowiedzieć co robiłam w jego łóżku, prawda? Więc, powiedz po co.
- Chcesz przyjść świętować Sylwestra? Impreza będzie u Erwina, zaczynamy o 22. Co ty na to?
Chwilę zajęło jej podjęcie decyzji, ale w końcu się zgodziła.
- Dla mnie spoko, ale jeśli Levi nie będzie miał czasu, to nie przyjdę. Wiesz jakie ma stosunki z Erwinem odkąd zostaliśmy parą. A pomyśleć, że niedawno byli takimi dobrymi przyjaciółmi.
- Kto był takim dobrym przyjacielem? - Spytał kobaltowooki, wchodząc do pokoju. - Śniadanie powinno być niedługo.
- Poczekaj. - Powiedziała do słuchawki i odwróciła się do swojego chłopaka. - Chciałbyś może iść ze mną na Sylwestra z naszymi znajomymi.
- Dla mnie okej. Gdzie, jeśli mogę wiedzieć?
- Impreza jest u Erwina.
- Nie idziemy. - Warknął i spojrzał na nią z wyrzutem. - Nie będziesz przebywać w jego towarzystwie.
- Będziesz musiał mnie zmusić. Isabel przyjdziemy, a na pewno ja.
- Dobrze, przekażę Erwinowi. Do zobaczenia.
Rozłączyła się, a czarnowłosa odwróciła się do Ackermanna.
- Pójdę na tą imprezę czy tego chcesz, czy nie. Jeśli tak bardzo nie chcesz mnie w pobliżu Erwina, to ze mną chodź. Wtedy będziesz mieć pełną kontrolę nad sytuacją. Ja już nie mam siły, żeby tu siedzieć i z dnia dzień popadać w coraz większą depresję.
Nim Levi zdążył jej odpowiedzieć do pokoju wszedł lokaj z tacą z ich śniadaniem. Przeprosił za wtargnięcie i opuścił pokój.
- Ty jesteś ze swoją służbą tak oficjalnie? - Spytała zaciekawiona, kiedy mężczyzna opuścił pomieszczenie.
- A ty nie? Służba ma płacone za usługiwanie, dlatego nie widzę dlaczego miałbym mieć z nimi jakieś lepsze stosunki. - Odpowiedział, stawiając tacę przed Sheilą.
- U mnie każdy zwraca się do mnie po imieniu i jeśliby czegoś potrzebowali, to mogliby szukać pomocy ode mnie.
- Czyli przyjaźnisz się ze swoją służbą?
- Tak możesz to nazwać. - Powiedziała, posyłając mu uśmiech. - A teraz bierzmy się za jedzenie.
W ciągu kilku minut opróżnili talerze i odłożyli je na tacę, a później na wózek, który wystawili za pokój.
- Idź wziąć prysznic, później coś sobie obejrzymy. - Zaproponował Levi.
Shei kiwnęła głową i ruszyła do pomieszczenia wziąć długi, gorący prysznic.
***
Jest punkt 22. Wszyscy goście zebrali się w domu Smitha, a wraz z nimi pojawiła się Shiela i Levi, którego udało jej się przekonać.
- Hejka. - Blondyn podszedł do czarnowłosej, ale kiedy zobaczył jak Ackermann patrzy na niego, zrobił 2 kroki w tył. - Cieszę się, że jednak przyszliście.
- To ja się cieszę, że mnie zaprosiłeś. - Powiedziała z uśmiechem Sheila i przytuliła przyjaciela. Ten od razu się spiął, gdyż wciąż patrząc na Levia, widział chęć mordu w jego oczach. - Jeśli nie oddasz misia, to będziesz tego gorzko żałować. - Szepnęła Sheila, a na jej twarzy pojawił się przesadnie szeroki uśmiech.
Erwin wiedząc jakie mogą być konsekwencje wolał przytulić dziewczynę i znosić gniew bruneta, niż jej.
Odsunęła się od Erwina i złapała swojego chłopaka za rękę, ciągnąc go głębiej w dom, aby przywitać się zresztą znajomych. Kiedy tylko jej znajomi z klasy ją dostrzegli, od razu do niej podbiegli, oczywiście z Hange w pakiecie.
- Co się z tobą działo dziewczyno!? - Hange wybiła się z tłumu pytań, swoim piskliwym, donośnym głosem, aż Levi się skrzywił.
- Nie drżyj ryja, Czterooka. Niektórzy cenią sobie swoje bębenki. - Warknął Levi, patrząc z irytacja w stronę sztynki.
- Oj już nie denerwuj się tak, Pedanciku. Przecież wiem, że wciąż mnie kochasz. - Posłała mu jeden z tych swoich przeraźliwych uśmiechów.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Spytała Sheila, odwracając się w stronę Levia i unosząc do góry brew. - Czy ty mnie zdradzasz?
Jej ton był tak śmiertelnie poważny i tak mocno zaskoczony, że wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem, oprócz, oczywiście, zmieszanego Levia.
- O czym ty gadasz? - Spytał, kiedy pierwszy szok minął, a on sam zdołał się opanować.
- Przecież wiesz, że się tylko droczę, nie? - Spojrzała na niego z niepewnością w oczach. - Chyba się na mnie nie gniewasz? Levi, odezwij się.
- Jak miałbym się gniewać o taką błahostkę. - Powiedział, patrząc w jej oczy, a następnie odwrócił głowę w inną stronę. Ale był zbyt wolny, Shei zdołała dostrzec uraz w jego oczach. Westchnęła i odwróciła się do swoich znajomych.
- Miałam chwilową załamkę nerwową, ale już wszystko jest okej. Levi mi pomógł z tego wyjść.
- A co takiego się stało, że wiecznie szczęśliwa ty, popadłaś w depresję? - Spytał Jean.
- Idę do Farlana. - Kobaltowooki szepnął do ucha swojej partnerce i ruszył do swojego przyjaciela. Znajomi Sheili odprowadzili go wzrokiem.
- Rodzice wprowadzili w życie nasz układ, przedwcześnie. - Powiedziała i smutno się do nich uśmiechnęła.
- Czyli to jednak prawda? - Spytała Historia, która podeszła do brunetki.
- Na moje nieszczęście. - Westchnęła i poczuła jak w oczach zbierają się łzy. Nie chciała płakać, nie będzie martwić swoich najbliższych.
- Jaki układ? - Spytał ostrożnie Eren. Widział, że oczy jego koleżanki są lekko zaszklone.
- Mogę? - Spytała Historia, na co czarnowłosa kiwnęła głową. - Więc tak. Rodzice postawili Sheili warunek, że skoro nie ma mate i nie znajdzie go do końca tego roku, to będzie musiała poślubić kogoś, kogo oni wybiorą. Ale złamali układ, bo znaleźli go 3 dni przed czasem i podpisali kontrakt, przez który zerwanie stracimy bardzo wiele. Dlatego Sheila musi teraz poślubić kogoś, kogo nawet nie zna, kiedy jej mate stoi koło niej.
- Nie możesz, nie pozwalam ci! - Krzyknął Eren i objął ją. Dopiero wtedy z jej oczu popłynęły łzy.
- A myślisz, że mam wybór. W ten czy inny sposób mnie do tego zmuszą. Nie mam żadnej drogi ucieczki. - Wyszeptała, a następnie z jej gardła wyrwał się cichy szloch.
Levi wyczuł smutek swojej mate i po chwili znalazł się przy jej boku, groźnie spoglądając na szatyna, który trzymał ją w objęciach. Eren odsunął się od niej, pozwalając, aby to Ackermann się nią zajął. Bo czy istnieje coś lepszego niż wsparcie mate?
- Ciii. Już, uspokój się i powiedz co się stało. - Levi zaczął ją gładzić po włosach i lekko kołysać, żeby ją uspokoić. Wszyscy zebrali się wokół nich, patrząc i czekając. Levi jedną ręką podniósł jej głowę, a drugą otarł jej łzy. - Więc?
- Ja...ja...nie chcę, żeby mi ciebie zabrali...nie dam rady...to zbyt dużo. Dlaczego ja nie mogę zaznać szczęścia? Czy ja chcę tak wiele? - Dopiero teraz rozpłakała się na dobre. Wtuliła się w chłopaka i za żadne skarby nie chciała puścić.
- Nie zostawię cię...Obiecuję. - Szepnął i pocałował ją w czoło. Uspokoiła się, potok łez i szlochy zaczęły się zmniejszać, aż w końcu kompletnie znikły. - Już dobrze?
Pokiwała głową i mocno się do niego przytuliła.
- Dziękuję. - Szepnęła.
- Za co?
- Za samo, to że jesteś. - Odsunęła się od niego i posłała mu ogromny uśmiech.
- Naprawdę, aż miło się na ciebie patrzy. Wreszcie jesteś sobą, czy w smutku, czy szczęściu, ale nie udajesz. - Isabel do niej podeszła i przytuliła ją.
- Też się cieszę. - Posłała jej mały uśmiech. Następnie zwróciła się do wszystkich wokół. - Wystarczy tych smutków. Przyszliśmy się bawić, a nie rozpaczać nad moim losem.
- Szybko się zmieniasz. - Powiedział Erwin.
- Nie znasz tego przysłowia: „Kobieta zmienną jest"?
- No w twoim przypadku to jest bardzo adekwatne. - Zaśmiał się Eren, a Shei zrobiła naburmuszoną minę.
- Bo się obrażę. - Powiedziała dziecięcym tonem.
- Nie zachowuj się jak dziecko. - Mruknął Levi, przez co pokazała mu język.
- Uważaj, bo cię ugryzę. - Powiedział, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, kiedy policzki jego dziewczyny oblały się różem.
- Leviii! - Jęknęła dziewczyna i zakryła twarz rękoma.
- Co ci się nie podoba? - Spytał chłopak, wzruszając ramionami.
- Jesteś okropny. - Mruknęła i ruszyła usiąść na kanapie.
Reszta poszła w jej ślady, a że Erwin miał porządny salon, to każdy mógł sobie pozwolić na to, żeby nie siedzieć na podłodze. Oczywiście Levi zajął miejsce obok Sheili, a z drugiej strony siadła Isabel.
Rozmawiali o wszystkim co się ostatnio u nich działo. Nie zabrakło też Hange, która gadała o tym jak to przeczuwała, że oba kruki zejdą się prędzej czy później.
Nareszcie zaczęła się zbliżać północ i umówmy się, połowa towarzystwa była już wstawiona. Wstawiona, nie pijana. Oczywiście Sheila siedziała o suchym pysku, ponieważ pewien niski krasnal nie pozwalał jej tknąć alkoholu. Erwin wlał każdemu kieliszek szampana i wszyscy stanęli przed domem czekając na pokaz fajerwerków.
- 10...
- 9...
- 8...
- 7...
- 6...
- 5...
- 4...
- 3...
- 2...
- 1...
- Szczęśliwego Nowego Roku! - Krzyknęli i stuknęli się kieliszkami. Levi wpadł na bardzo chytry pomysł i wlał sobie do ust szampana, a następnie zaskoczył dziewczynę, łącząc ich usta w pocałunku. Kiedy szok minął czarnowłosa zaczęła oddawać pocałunki, a z kącika jej ust spływał szampan. Gdy oderwali się od siebie, ich przyjaciele zaczęli skandować, co zaowocowało kolejnym rumieńcem dziewczyny oraz uśmieszkiem chłopaka.
- Fajerwerki się zaczynają! - Krzyknął Armin, na co wszyscy odwrócili się w tamtą stronę.
Niebo rozbłysło setką barw, a huk był ogłuszający, ale mimo to wszyscy byli zadowoleni z widoku, który dane im było zobaczyć. Tylko jedna osoba nie była wpatrzona w niebo, lecz w dziewczynę stojącą obok. Na jego ustach pojawił się uśmiech, z powodu uśmiechniętej twarzy swojej partnerki.
- Są śliczne prawda? - Spytała, odwracając się w jego stronę.
- Piękne. - Odpowiedział, a kiedy Sheila zrozumiała, że nie mówi o fajerwerkach, tylko o niej, oblała się rumieńcem. - Mam coś dla ciebie.
Wyciągnął z kieszeni pudełeczko i wręczył jej. Powoli je otwarła, a w środku znajdowała się obroża, a na niej zawieszka w kształcie litery „L". Ostrożnie wyciągnęła ją z wnętrza i zaczęła oglądać.
- Jak będziesz to nosić nikt nie będzie mieć wątpliwości do kogo należysz. Poza tym, będziesz bezpieczna. - Powiedział, pokazując jej najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziała. - Odwróć się, założę ci to.
Posłusznie odwróciła się i pozwoliła sobie zapiąć obrożę.
- Ale nie będziesz mnie traktował jak psa, prawda? - Spytała z niepewnością w głosie.
- To zależy od mojego nastroju. - Zaśmiał się, a jej twarz ukazywała tylko przerażenie. - Hej, ja tylko żartuję. Przestań robić taką minę, bo aż mi się ciebie robi szkoda.
Natychmiast przerażenie zostało zamienione w radość, a na jej ustach ponownie pojawił się uśmiech.
- Dziękuję. - Stanęła na palcach i pocałowała go w kącik ust.
- Naprawdę tak mi odpłacasz za taki prezent? - Uniósł brew.
- A to za prezenty się odpłaca? Myślałam, że są bezinteresowne. Ale skoro tak. - Chwyciła go za koszulkę i przyciągnęła w swoją stronę, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Oderwali się od siebie, kiedy zabrakło im powietrza, a na ustach czarnowłosej widniał chytry uśmieszek. - Mam nadzieję, że się podobało.
- Mhm, bardzo. - Kiwnął głową i objął swoją dziewczynę w talii, a następnie oboje odwrócili się, żeby podziwiać fajerwerki.
***
Minęło kilka godzin i wszyscy już słaniali się na nogach. Większość ekipy wróciła już do domu, zostało tylko kilka osób.
- To do zobaczenia w szkole. - Powiedziała Sheila, ściskając Erwina i Armina, którzy postanowili wszystkich żegnać, jako dobrzy gospodarze.
- Mam nadzieję, że wrócisz w jednym kawałku. - Powiedział wyższy blondyn.
- O mnie nie musisz się martwić, poradzę sobie. Ja tam się martwię o Armina i jego tyłek po dzisiejszej nocy. - Odpowiedziała, opuszczając budynek. Zajęła miejsce pasażera w czarnym Chryslerze, a Levi wyjechał z podjazdu.
- Gdzie cię podwieźć? - Spytał.
- Przyjmiesz mnie do siebie jeszcze na dzisiaj? Jutro wrócę do domu i pogadam z nimi na spokojnie.
- Zgoda.
Wrócili do mieszkania Ackermanna. Drzwi otworzył im kamerdyner i kiedy weszli do pokoju chłopaka, ona od razu poszła się wykąpać i rzuciła na łóżko. Levi patrzył z niezadowoleniem na jej dziecinne zachowanie, ale nic nie powiedział. Sam wziął prysznic, a gdy wrócił do sypialni i okazało się, że całe łóżko zajęła dziewczyna, westchnął.
- Możesz się przesunąć? - Spytał leciutko zirytowany.
- Nie, tak mi dobrze. - Mruknęła dziewczyna w poduszkę.
Podszedł do łóżka i chwycił ją, a następnie ułożył na jednej połowie, a sam zajął drugą.
- No wiesz co? Było mi tak dobrze. - Spojrzała na niego z wyrzutem.
- Jak tak bardzo chcesz, to możesz się na mnie położyć. Wtedy też będzie ci dobrze. - Mruknął, posyłając jej dwuznaczny uśmiech.
- Zboczeniec! - Lekko podniosła głos, ale nie na tyle, żeby obudzić domowników. Odwróciła się do niego plecami i przykryła po sam nos kołdrą. Levi cicho się zaśmiał, a następnie objął Sheilę w talii i przyciągnął ją do swojej klatki. Na koniec złożył na jej karku pocałunek, przez co złotooka wstrzymała oddech, a następnie zamknął oczy i odpłynął. Czarnowłosa odwróciła się, żeby jeszcze na niego spojrzeć, a następnie poszła w jego ślady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
2443 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top