[1]
Czarnowłosa dziewczyna zerwała się z łóżka i sięgnęła do policzka, po którym spływały słone łzy. Zacisnęła szczęki i otarła oczy, a następnie skierowała się do łazienki. Dzisiaj kolejny raz śniło jej się to samo, 10 dzień pod rząd. Miała już tego dość. Wspomnienie sprzed siedmiu lat zaczęło ją męczyć. Wiedziała że nie znajdzie swojego mate, a nawet jeśli to nie jest jej dane być z nim. Jej ojciec postawił jej warunek, że jeśli nie znajdzie go do określonego momentu, będzie musiała wyjść za mężczyznę, którego oni wybiorą, a ten czas zbliżał się nieubłaganie.
Umyła się, ubrała i uczesała włosy, a następnie zeszła schodami na dół. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła swoją rodzinę przy śniadaniu, ale po chwili jej mina zrzedła, kiedy przypomniała sobie postanowienie rodziców. Podeszła i siadła przy stole, nakładając kanapki.
- Jak się spało? - Spytał ojciec.
- Dobrze, dziękuję. - Powiedziała i posłała w jego stronę fałszywy uśmiech.
- Podwiozę was dzisiaj do szkoły, a wieczorem udamy się na bal dziękczynny. - Powiedziała matka.
- Jak sobie życzysz, matko. - Powiedziała czarnowłosa.
- Mamo, ale umówiłam się z Ymir. - Powiedziała jej siostra.
- Dobrze możesz iść.
- A co jeśli ja umówiłam się z przyjaciółmi? - Spytała czarnowłosa.
- Przyjaciele mogą poczekać, a bal nie, Sheila. - Powiedział ojciec.
W głowie bluzgała na nich, ale na jej twarzy pozostał spokojny wyraz. Kiwnęła głową. Odeszła od stołu i poszła do pokoju, żeby założyć spódniczkę w kratkę i granatową koszulkę, która komponowała się z kolorem jej oczu, a następnie spięła włosy w kucyka. Przed drzwiami założyła jeszcze czarne trampki ponad kostkę i wyszła z domu. Wsiadła na tyły samochodu swojej rodzicielki, a Historia zajęła miejsce przed nią. Kiedy dojechały do szkoły, jako pierwsza opuściła samochód, kierując się prosto do szkoły. Przy szafkach dostrzegła swoich przyjaciół. Eren akurat był odwrócony do niej tyłem, więc po cichu podeszła do niego i rzuciła mu się na plecy. Chłopak podskoczył, a reszta ich znajomych wybuchnęła śmiechem.
- Co ty wyprawiasz, Shei? - Skarcił ją szatyn, a ona uśmiechnęła się niewinnie.
- Chciałam się tylko przywitać. Cześć ludzie. - Uśmiechnęła się w ich stronę, a oni odwzajemnili uśmiech. Rozejrzała się, ale nigdzie nie mogła dostrzec Jeana. - A gdzie jest nasz konik?
- Przestaniesz mnie tak nazywać? - Usłyszała zza siebie.
- Ciebie też miło widzieć. - Posłała mu uśmiech, który odwzajemnił.
- Lepiej chodźmy, bo się spóźnimy. - Powiedział Armin. Zgodnie przytaknęli i ruszyli do swojej sali, po drodze rozmawiając na błahe tematy. Doszli w momencie, kiedy zadzwonił dzwonek. Weszli do sali i zajęli swoje miejsca. Ciemnooka siedziała w ostatniej ławce przy oknie razem z Arminem. Po chwili do sali wszedł nauczyciel.
- Dzisiaj do naszej klasy dołączy nowy uczeń, zmienił szkołę z powodu przeprowadzki. Chodź tutaj chłopcze. - Drzwi się otwarły, a do sali wszedł czarnowłosy chłopak. - To jest Levi Ackermann, przywitajcie go ciepło.
Spojrzała w stronę nowo przybyłego. Poczuła jakby ktoś zdzielił ją siekierą przez łeb. Oparła łokcie na ławce i schowała między nimi głowę. To był on, nigdy nie pomyliłaby tego zimnego spojrzenia. Dlaczego teraz, dlaczego...kiedy już wierzyła, że nigdy go nie odnajdzie?
Poczuła jak nagle robi się jej gorąco, a jej oddechy były szybkie i urywane. Bała się ruszyć, czuła okropne zawroty głowy i słabość w nogach. Szturchnęła Armina.
- Arm, ratuj. - Wysapała.
- Co ci...O nie. - Podniósł rękę i kiedy nauczyciel spojrzał na niego powiedział. - Proszę pana Sheila źle się czuję, możemy iść do higienistki?
- Co się dzieje? - Spytał Eren i spojrzał w stronę czarnowłosej. Z ruchu jej warg wyczytał "Pomóż".
Nie musiała mu 2 razy powtarzać. Wyskoczył z ławki i wziął ją pod ramię, z drugiej strony złapał ją Armin i wyprowadzili ją z sali, nie czekając na pozwolenie nauczyciela. Kiedy byli już niedaleko dziewczyna straciła już wszystkie siły i osunęła się na ziemię, ciężko dysząc.
- Armin leć po pielęgniarkę, ja z nią zostanę.
Blondyn pobiegł w stronę gabinetu, a brązowowłosy ukucnął koło dziewczyny. Sięgnął do jej czoła i sprawdził jej temperaturę. Była rozpalona.
- Co się stało? - Spytał, odgarniając z jej twarzy włosy.
- To on. - Wydyszała.
- Kto?- Spytał.
- Levi, to on jest moim mate. - Powiedziała, a w jej oczach zebrały się łzy. Szatyn przysunął się do niej i objął, pozwalając jej się wypłakać na swoim ramieniu. Po kilku minutach podeszła do nich pielęgniarka z Arminem za nią. Ukucnęła i przyłożyła rękę do czoła dziewczyny.
- Co jej się stało? - Spytała, patrząc na zielonookiego
- Znalazła swojego mate. - Odpowiedział.
- To świetnie, powinnaś z nim porozmawiać. - Powiedziała z uśmiechem.
- Pani nic nie rozumie. Niech mi pani da jakiś środek tłumiący i wypis do domu.
- Ale dlaczego nie chcesz go widzieć? - Kobieta widocznie się zmartwiła.
- Po prostu nie jestem do tego przygotowana. - Powiedziała omega, ale nikt nie wychwycił jej kłamstwa.
- Dobrze, dasz radę dojść do gabinetu. - Dziewczyna pokiwała przecząco głową. - Pomożecie jej?
Szatyn podniósł dziewczynę i zabrał ją do gabinetu. Blondyn nie dałby rady, gdyż tak samo jak czarnowłosa był omegą. Szatyn za to był betą, przez co miał więcej siły.
Kobieta wyciągnęła leki i podała dziewczynie, a następnie powiadomiła jej rodziców. Po kilku minutach do gabinetu wszedł ojciec Sheili, a Armin poszedł po jej rzeczy.
- Dziękuję wam chłopaki, za wszystko. - Powiedziała, przytulając blondyna, a następnie szatyna. - I przepraszam was, ale muszę odwołać nasze spotkanie. Rodzice coś dla mnie zaplanowali. - Szepnęła do nich.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnął się szatyn. - Rodzina jest ważniejsza.
Uśmiech zniknął z jej ust.
- Może jutro. Naprawdę was przepraszam.
- Przestań się już martwić i wracaj do domu. - Blondyn poklepał ją po ramieniu.
Posłała mu mały uśmiech i ruszyła z ojcem do samochodu. Kiedy już ruszył, spojrzał przelotnie na swoją córkę, a następnie się odezwał.
- Co się stało, że opuszczasz lekcję? Lepiej, żeby było to dobre wytłumaczenie, bo musiałem przez ciebie wyjść z pracy.
- Dostałam ruję. - Powiedziała, patrząc przez okno. Nie chciała patrzeć na swojego ojca, nie po tym jak musiała przez niego odwołać swój wypad ze znajomymi.
- Nie miałaś jej miesiąc temu?
- Widać zaczęła się wcześniej.
- Młoda damo, nie kłam mi tutaj w żywe oczy. Jak mogłaś dostać wcześniej ruję? - Spojrzał jej w oczy, a ona bez słowa wyszła z samochodu i udała się do swojego pokoju. Nie chciała teraz z nim rozmawiać. Sięgnęła do swojej szafki nocnej i wyciągnęła z niej pudełeczko pigułek, a następnie podeszła do szafy i wyciągnęła z niej granatową sukienkę, a do niej torebkę oraz czarne botki.
Pigułki wrzuciła do torebki i ruszyła do salonu, aby spędzić jakoś czas do balu.
***
Zostało 1,5 godziny do balu. Czarnowłosa ruszyła do łazienki, żeby się wykąpać, uczesać oraz nałożyć makijaż. Nie cierpiała go nosić, ale czego się nie robi żeby zaimponować wysoko postawionym. Następnie sięgnęła do szafeczki, w której trzymała soczewki. Tak dziewczyna nosiła granatowe soczewki, ponieważ była heterochromikiem, a ludziom to się nie podobało. Omegi z różnymi oczyma były wyrzutkami społeczeństwa. Jej znajomi nie mieli z tym problemu, ale rodzice już tak. Jej naturalne oczy to: lewe brązowe, a prawe złote. Złote oczy były bardzo rzadkie, to też ludzie zazwyczaj je doceniali, ale nie w przypadku dziewczyny.
Nałożyła soczewki, a następnie ubrała się i zeszła na dół.
Jej rodzice już na nią czekali, więc ruszyli do wyjścia. Zanim jednak wyszli podbiegła do nich Historia.
- Mam nadzieję, że miło spędzicie czas. - Powiedziała niebieskooka, przytulając rodziców. Następnie podeszła do siostry. - Naprawdę szkoda, że nie udało mi się ich przekonać, żeby pozwolili ci zostać. - Szepnęła, przytulając czarnowłosą.
- Przynajmniej próbowałaś. - Powiedziała, posyłając siostrze smutny uśmiech.
Następnie wyszli, a droga zajęła im 20 minut, ponieważ sala znajdowała się na obrzeżach miasta. Wysiedli, a ich oczom ukazał się ogromny piętrowy budynek z drewna. Przed budynkiem był duży ogród, a z tyłu kolejny, jeszcze większy, z wielką fontanną na środku. Po prawej stronie znajdowała się altana otoczona różami.
Rodzina podeszła do bramek i pokazała zaproszenie. Dopiero wtedy ochroniarz ich wpuścił. Od razu skierowali się do stolików po kieliszki wina. Mężczyzna przy barku zaproponował granatowookiej lampkę wina, ale ona odmówiła. Dziewczyna nie przepadała za winem, a damie nie wypada pić innych trunków.
Kiedy dostrzegli państwo Doków, skierowali się w ich stronę.
- Witaj Marie, Nile. - Przywitali się Reissowie.
- Miło cię widzieć Rod, Alma. - Dokowie odpowiedzieli i wymienili się uściskami. - Nie wiem czy znacie, ale to są Kenny i Kuchel Ackermannowie, a to syn Kuchel, Levi. - Pokazał na rodzinę stojącą obok. Kiedy dziewczyna usłyszała imię chłopaka natychmiastowo zbladła.
- Miło was poznać. - Powiedziała Kuchel. Czarnowłosy chłopak podszedł do granatowookiej i ujął jej dłoń, a następnie złożył na jej wierzchu pocałunek, a po jej plecach przeszedł dreszcz.
- To zaszczyt cię poznać. Możesz mi zdradzić swoje imię? - Spytał, kiedy odsunął usta od jej skóry.
- Sheila Reiss. Ciebie także miło poznać Levi. - Dziewczyna posłała w jego kierunku sztuczny uśmiech.
- Levi, dotrzymaj towarzystwa panience Reiss. - Granatowooka skrzywiła się mentalnie na słowo "panienka". Nienawidziła, kiedy ją tak nazywano. - My musimy coś omówić z państwem Dok.
Czarnowłosy kiwnął głową, a na jego twarzy wciąż był ten sam beznamiętny wyraz. Zaproponował dziewczynie ramię, które niechętnie przyjęła i zabrał ją w bardziej ciche miejsce, żeby z nią porozmawiać.
- Czemu zwiałaś z lekcji? - Spytał, kiedy stanęli w altanie. Tam nikt ich nie widział, ani nie słyszał, gdyż wszyscy siedzieli w środku.
- Nie wiem o czym mówisz. - Powiedziała i spojrzała na niego. - Widzę cię pierwszy raz.
- Przestań pieprzyć. Widziałem jak wywlekali ciebie z sali. - Chłopak zmarszczył brwi.
- Wyrażaj się w towarzystwie damy. Może chodzimy do tej samej klasy, a może nie, ale to chyba nie jest temat na bal, nie sądzisz?
- Dlaczego moja mate jest ułożoną panienką? - Prychnął pod nosem.
Dziewczyna spojrzała na niego wielkimi oczyma.
- S-skąd to wiesz?
- Głupia jesteś? Każdy wyczuwa swojego mate, a poza tym jak niby mam nie wiedzieć? Kiedy wszedłem do sali zaczęłaś dyszeć i wydzielać intensywny zapach. - Czarnowłosa oblała się rumieńcem na jego słowa.
Dlaczego on musiał to zauważyć!?, pomyślała.
Kiedy dziewczyna była zamyślona, kobaltowooki zbliżył się do niej i chwycił za ręce przygważdżając je obok głowy dziewczyny, a ją samą przypierając do ściany. Niebieskooka oprzytomniała w momencie, kiedy poczuła zęby na szyi. Spojrzała na chłopaka, który właśnie ozdabiał jej szyję. Z jej gardła wyrwał się jęk, a jej twarz pokryła się rumieńcem. Poczuła jak chłopak uśmiecha się przy jej skórze. Próbowała się wyrwać, ale co może omega w porównaniu z napalonym alfą? Chłopak zaczął całować jej szyję, kierując się coraz wyżej, aż połączył ich usta. Czarnowłosa nie miała zamiaru dać się całować takiemu chamowi. Zacisnęła mocniej usta, kiedy polizał jej wargę prosząc o dostęp. Chłopak zacisnął mocniej swoje ręce na jej, przez co jęknęła z bólu, a on wsunął język do jej ust. Zaczął nim badać jej podniebienie, a ona próbowała się wyrwać, ale kiedy naparł na jej język poddała się chwili. Zaczęła oddawać pocałunki z ogromną namiętnością. Po kilku minutach oderwali się od siebie głośno dysząc. W kobaltowych oczach chłopaka dziewczyna dostrzegła iskrę miłości, która po chwili zgasła. Chłopak odsunął się od dziewczyny, a ta osunęła się na ziemię. Spojrzał na nią z wyższością.
- Gdyby nie to, że jesteś moją mate, to nawet kijem bym cię nie dotknął. Jesteś obrzydliwa, udajesz panienkę, którą nie jesteś. Nie wiem jak naprawdę wyglądasz i jaka jesteś, ale w ty momencie na pewno nie licz na nic.
Odszedł zostawiając załamaną dziewczynę na dworze. Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Jej mate ją nienawidził, za to kim udawała że jest. A ona robiła to żeby zaimponować ludziom. Żeby nie sądzili, że jest inna, dziwna. Po policzkach zaczęły jej spływać łzy, rozmazując makijaż, a z gardła co jakiś czas uciekał jej szloch. Po kilku minutach wzięła się w garść i otarła łzy. Jeśli jej nie cierpi to jego sprawa, ona poradziła sobie bez niego tyle lat, więc poradzi sobie dłużej. Podniosła się i ruszyła do wyjścia. Nie będzie płakać, bo ten burak potraktował ją jak zwykłą szmatę. Co to, to nie. Była silna, musiała to znieść, nie ważne jak mocno bolało.
Ruszyła do domu nie patrząc na to co ją otacza. Miała szczęście ponieważ nikt jej nie zaczepił, do domu doszła w 2 godziny. Kiedy Historia zobaczyła ją podbiegła i chciała z nią porozmawiać, ale dziewczyna od razu ruszyła do łazienki. Wzięła kąpiel i wróciła do pokoju, gdzie na jej łóżku siedziała Historia. Kiedy zauważyła swoją siostrę podniosła się i podeszła do niej.
- Co się stało? Dlaczego wróciłaś wcześniej? - Spytała, łapiąc ją za ręce.
- Nic, po prostu źle się poczułam. - Odpowiedziała, odwracając głowę w przeciwnym kireunku, byle tylko nie patrzeć siostrze w oczy.
- Wiem, kiedy kłamiesz.
Czarnowłosa westchnęła.
- Spotkałam swojego mate na balu.
- To cudownie. - Historia zaczęła promienieć ze szczęścia.
- Zaczął mnie całować wbrew mojej woli, a następnie powiedział, że jestem obrzydliwa. Naprawdę cudownie. - Prychnęła. Niebieskooka rozszerzyła oczy z niedowierzania.
- Że co zrobił!?
- To co słyszałaś. A teraz proszę cię, wyjdź. Chcę odpocząć.
Błękitnooka posmutniała, ale kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Złotooka położyła się na łóżku i zaczęła płakać, chciała wylać z siebie wszystkie smutki. Po kilku godzinach zasnęła, będąc wykończona wydarzeniami tego dnia, a także tym jak Levi ją potraktował.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
2137 słów. Łał, w moim wykonaniu to naprawdę dużo. Napiszcie mi co o nim sądzicie, czy jest ok. A tak poza tym to opowiadanie będzie miało dłuższe rozdziały od "Naszej historii".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top