Epilog
Nastał dzień. Sheila z niechęcią podniosła się czując, że wczorajsza noc dawała się we znaki. Zwlekła się z łóżka i udała do łazienki, żeby doprowadzić się do jako takiego stanu używalności. Zeszła na dół do jadalni, gdzie czekali na nią rodzice.
- Witaj córeczko. - Powiedziała Alma, kiedy dziewczyna usiadła przy stole. - Wczoraj przynieśli twój strój. Kiedy skończysz jeść idź się przebrać, a potem pojedziemy do kosmetyczki. Musisz się zrobić na bóstwo dla swojego przyszłego męża.
Czarnowłosa westchnęła i wzięła się za jedzenie. Kiedy skończyła odeszła od stołu i udała się do pokoju. Podeszła do szafy, żeby wyciągnąć sukienkę, w tym samym czasie drzwi jej pokoju zostały otwarte. Shei odwróciła się i zobaczyła w progu Historię.
- Mama kazała ci to przynieść. - Spojrzała na siostrę i na łóżko, obok którego leżało pudełko z butami. - Ale raczej nie będzie ci to potrzebne. - Weszła do pokoju, a sukienkę powiesiła na drzwiach. - Pomogę ci zrobić makijaż. - Udała się do łazienki.
- Dlaczego mi pomagasz? - Spytała Sheila, wkładając sukienkę.
- Powinnaś zaznać szczęścia. A poza tym widzę co zrobiliście, więc lepiej będzie jeśli wystraszysz adoratora.
- Cieszę się, że podzielasz moją opinię. Zasuniesz?
Historia wróciła i pomogła brunetce, a następnie zajęła się jej makijażem.
***
Kiedy blondynka skończyła Sheila nie potrafiła uwierzyć, że to ona. Rzęsy miała pogrubione tuszem, a cienie do oczu były czarne. Kredka do oczu optycznie powiększała jej oczy, a usta miała pomalowane krwistoczerwoną szminką.
Poczuła jak w kącikach oczu zbierają jej się łzy, ale wiedziała, że nie może sobie pozwolić na płacz. Nie chciała zmarnować pracy blondynki.
- Dziękuję. - Powiedziała, przytulając dziewczynę.
- Nie ma za co. A teraz idź. Trzymam kciuki, żeby odpuścili ci ten okropny strój.
Sukienka, którą przyniosła Historia była błękitna, pokryta w wielu miejscach cekinami, a jej krój aż krzyczał „jestem grzeczna". Nawet staruszki bym w coś takiego nie włożyła.
Czarnowłosa włożyła buty i zeszła na dół, gdzie czekali na nią rodzice.
- W co ty się ubrałaś?! - Alma była przerażona, kiedy zobaczyła dziewczynę. - Gdzie jest sukienka, którą ci dałam?
- Wisi w szafie. Możemy iść?
- Idź się przebrać. - Ton jej ojca był rozkazujący.
- A co jeśli ja nie chcę iść w czymś takim?
- Nie obchodzi mnie to. Idź się przebrać młoda damo!
Sheila zacisnęła szczęki i odwróciła się na pięcie, a następnie poszła do pokoju. Chwyciła wieszak i wróciła z kreacją na dół. Kiedy wiedział, że jej rodzice na nią patrzą wyciągnęła zapalniczkę i podpaliła róg sukienki. Materiał bardzo szybko płonął i kiedy zostało już niewiele , rzuciła sukienkę na ziemię.
- Oj, chyba nie mam w czym iść? - Na jej twarzy pojawił się przesłodzony uśmiech.
- Ty mała...
- Nie denerwuj mnie, Rod. - Warknęła. Oczy mężczyzny wyglądały jak pięciozłotówki. - Zmuszacie mnie do małżeństwa i jeszcze mam to zrobić na waszych warunkach? Co to, to nie.
- Ten chłopak, z którym się spotykałaś sprowadził cię na złą drogę.
- Ten chłopak otworzył mi oczy. - Odwróciła się i ruszyła do drzwi. Zabrała płaszcz i narzuciła go na ramiona. - Idziecie? Spóźnimy się.
Wyszła z domu i wsiadła do limuzyny, która stała przed nim. Po kilku minutach dosiedli się do niej rodzice i wyruszyli na miejsce spotkania.
***
Spotkanie odbywało się w jednym z bardziej prestiżowych hotelów w mieście. W restauracji zarezerwowano im jeden z najdalszych stolików, od którego reszta była oddalona. Reissowie weszli do środka i oddali swoje wierzchnie okrycia. Weszli wgłąb lokalu i zajęli miejsce przy stoliku.
- Kiedy przyjdzie? - Spytała dziewczyna, rozglądając się po sali.
- Powinien być za kilka minut. A w tym czasie...
- Córko. - Głos Roda był władczy i wymagający. - Mam nadzieję, że wiesz jak się zachować. Nie nawiązuj z nim kontaktu wzrokowego, dopóki ci na to nie pozwoli. Nie mów, póki nikt nie zapyta. A także....
- Pierdol się.
- Że co proszę!? - Rod się zmieszał i spojrzał na córkę, w której oczach było widać czystą furię.
- Pierdol się! Czy ja ci wyglądam na psa? - Na jej twarzy widoczna była ciekawość. - Bo nie wydaje mi się.
- Wyrażaj się, młoda damo. - Warknął Rod, oglądając się to na lewo, to na prawo, żeby sprawdzić czy ludzie się na nich nie gapią.
Czarnowłosa zagotowała się ze wściekłości i wstała tak gwałtownie, że przewróciła krzesło.
- Ha. Nic nie powiesz? Czyli tak uważasz? Dziękuję ci ojcze za wszystko, ale z tym problemem zostajesz sam. - Wyszła zza stołu i skierowała się do wyjścia.
- Gdzie się wybierasz? - Spytała Alma, pobladła jak ściana.
- Wracam do domu. Nie jestem psem, żeby mi rozkazywać i zabraniać.
Szła tyłem, aż na kogoś wpadła.
- Przepraszamy za naszą córkę. - Powiedział Rod. - Jest trochę niesforna, ale powinna być posłuszna po małym szkoleniu.
Czarnowłosa poczuła jak gniew zaczyna w niej wrzeć. Nie odwracając się do chłopaka zaczęła mówić.
- Będę posłuszna? Wolne żarty. To, że jestem omegą nie znaczy, że jestem suką. I nigdy nią nie będę. Więc jeśli nie masz zamiaru dać mi wolności woli, lepiej się do mnie nie zbliżaj.
Odwróciła się do niego i oniemiała.
- Czyż nie pokochałaś mnie za to, że zawsze ci ją dawałem? - Czarnowłosy uśmiechnął się szarmancko.
Kiedy pierwszy szok minął Sheila podbiegła do chłopaka i wskoczyła na niego, zalewając się łzami.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. Nigdy więcej.
Levi przycisnął ją do siebie mocniej i zaczął gładzić po włosach.
- Nie zrobię. Obiecuję.
***
I tak oto kończy się ta historia. A jeśli jesteście ciekawi co stało się z naszą parą, to w końcu osiągnęli szczęście. Po małych problemach obie strony zgodziły się na ślub, który odbył się kilka miesięcy potem. Oboje spokojnie skończyli szkołę, a później przejęli rodzinne firmy. Mieli dużo roboty, ale zawsze potrafili znaleźć czas, żeby pobyć sam na sam ze sobą. Sheila nigdy nie była tak szczęśliwa jak wtedy. A Levi pierwszy raz w życiu znalazł coś o co warto było tyle walczyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
968 słów.
W taki oto optymistyczny sposób dotarliśmy do końca tej książki. Wiem, że wyglądała totalnie inaczej od tej poprzedniej, ale cieszę się, że podjęłam się tak trudnego zadania jak napisanie książki o normalnej tematyce. Co prawda w połowie ta normalność zniknęła, ale kto by się tym przejmował. Dziękuję wszystkim za komentarze i gwiazdki, bo motywowały mnie one do dalszego pisania. Szczególnie kiedy straciłam motywację do dalszego pisania tej książki.
Buziakuję i pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna. ;-*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top