[2]
Następnego dnia czarnowłosa wstała zmęczona i obolała. Pierwsze co zrobiła, to podeszła do szafeczki i wzięła tabletki. Nie chciała powtórki z wczorajszego rana.
Ruszyła do łazienki i umyła się, później się ubrała i zapletła warkocza, a następnie zeszła na śniadanie. Nie miała ochoty przebywać ze swoimi rodzicami, nie chciała słuchać godzinek, więc ruszyła do kuchni. Przy jednym z blatów stała Caroline.
- Witaj panienko. - Przywitała się kobieta. - W czym mogę ci pomóc?
- Po pierwsze, proszę, mów mi Sheila. - Kobieta kiwnęła głową. - Mogę prosić coś do jedzenia, nie chcę dzisiaj widzieć rodziców.
- Zaraz ci coś przygotuję.
Caroline wyciągnęła składniki i zrobiła omleta. Dziewczyna była za to wdzięczna, że kobieta nie robiła jej nigdy niczego wyszukanego. Czarnowłosa zjadła, podziękowała i wybiegła z domu. Zanim jednak ruszyła w stronę przystanku, wyciągnęła telefon i wybrała numer do Armina.
- Halo. - Usłyszała w słuchawce jego głos.
- Hejka Armin. Słuchaj, jesteś z Erwinem? - Spytała i dosłownie mogła wyczuć, że jej przyjaciel się rumieni.
- D-dlaczego pytasz? - Była już pewna, że chłopak był ze swoim alfą.
- Potrzebuję podwózkę do szkoły, a Erwin ma prawko, więc stwierdziłam, że do ciebie zadzwonię. Ale jeśli go nie ma to...
- Nie, jest. Będziemy za 5 minut.
- Dziękuję, ratujesz mi tyłek. - Usłyszała w słuchawce śmiech.
- Nareszcie zachowujesz się jak dawna ty.
Zanim zdążyła odpowiedzieć chłopak się rozłączył. Westchnęła. Co miał na myśli? Jak to zaczęła zachowywać się jak dawna ona? Jednak nim zdążyła zagłębić się w zamyślenie, dostrzegła białego mercedesa parkującego koło niej. Wsiadła i zajęła miejsce na środku.
- Hej mała, co tam? - Spytał blondyn, siedzący za kierownicą.
- Hej, ja nie jestem mała, tylko ty wielki. Arminowi jakoś nie zwracasz uwagi na wzrost. - Rzuciła zaczepnie, a chłopak wybuchnął śmiechem, drugi za to oblał się rumieńcem. Dziewczyna miała 155 cm wzrostu, kiedy blondwłosy omega 163. - Dobrze was widzieć. I dzięki, że podjechałeś.
- Nie ma sprawy, akurat byliśmy niedaleko. - Blondyn posłał jej uśmiech poprzez wsteczne lusterko. - Dlaczego nie jedziesz z rodzicami?
- Wczoraj podczas bankietu zdarzył się mały...wypadek. A wszystko przez to, że mnie na niego zabrali. Musiałam też przez nich odwołać nasze spotkanie. Nie chcę ich widzieć, przynajmniej nie teraz.
- Czy to ma związek z twoim mate? - Spytał, spoglądając na nią przez lusterko. Dziewczyna od razu oblała się rumieńcem, a na jego ustach pojawił się uśmiech. - Czyli tak. Co się stało?
- N-nieważne. - Granatowooka opanowała się. - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jak chcesz. Ale jeśli jednak się zdecydujesz, to chętnie cię posłucham.
- Dzięki, taki przyjaciel to skarb. - Posłała mu uśmiech.
- Słuchaj, wczorajsze spotkanie musieliśmy odwołać. Więcej osób nie przyszło. - Powiedział.
- Przełożyliśmy je na dzisiaj u mnie. Przyjdziesz? - Wtrącił się drugi blondyn.
- Bardzo chętnie, dzisiaj z nimi nigdzie nie idę.
- Wraca twoja buntownicza strona?
- Co?
- Sprzeciwiasz się swoim rodzicom, nie robiłaś tego od kilku lat.
- Może. Ludzie zmieniają się z czasem.
Reszta drogi minęła na rozmowie blondynów. Sheila w tym czasie myślała nad tym co powiedzieli jej chłopaki.
Dojechali do szkoły i dziewczyna z Arminem ruszyli w swoją stronę, a Erwin w swoją. Stanęli pod salą w oczekiwaniu na resztę przyjaciół. Po chwili przyłączyli się do nich Eren, Mikasa, Jean, Connie, Sasha, Bertholdt, Reiner i Annie.
- Wyglądasz jak zombie. - Powiedział Reiner do niebieskookiej.
- Przestań Reiner, jeszcze obrazisz dziewczynę. - Wtrącił się Bertholdt.
- Dzięki, ale nie martw się. Ty nie wyglądasz lepiej. Takie są skutki pieprzenia się jak króliki. - Powiedziała, patrząc na chłopaków. Reiner otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął, nie mogąc znaleźć słów. Obaj chłopacy oblali się rumieńcem, a reszta znajomych wybuchnęła śmiechem.
- Od kiedy jesteś taka bezpośrednia? - Spytała Mikasa, kiedy się uspokoili.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale po chwili odpowiedziała.
- Chyba...od zawsze.
- Raczej nie, dawno taka nie byłaś. Zmieniasz się.
- Nie sądzę. - Warknęła czarnowłosa.
- A może to przez twojego mate? - Spytał Armin.
- Znalazłaś mate!? - Krzyknęli równo.
- Kto jest tym szczęściarzem? - Spytał Jean.
Dzwonek zadzwonił, a po chwili przy nich pojawił się kobaltooki chłopak. Sheila wskazała na niego i kiedy jej znajomi odwrócili się, powiedziała.
- Ten kutas.
Odwróciła się i weszła do klasy zostawiając zbaraniałych przyjaciół. Zajęła swoje miejsce na końcu sali i czekała, aż ich biolożka zacznie "wykład". Kiedy kobieta weszła i sprawdziła obecność, ogłosiła projekt.
- Od dzisiaj do za 2 tygodnie macie zrobić projekt. Będziecie go wykonywać w parach, a tematem będzie klonowanie. Projekt zrobicie ze swoimi przyjaciółmi z ławki. - Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że dwójka uczniów nie ma pary. - Reiss - Spojrzała na czarnowłosą dziewczynę. - Na czas projektu przesiądź się do Ackermanna. Dzisiejszą lekcję możecie wykorzystać do przygotowania go.
Dziewczyna miała ochotę zatłuc swoją nauczycielkę, ale zamiast tego westchnęła tylko, zebrała swoje rzeczy i przesiadła się do Levia. Otworzyła zeszyt i rozrysowała prowizorycznie projekt, a później spojrzała na chłopaka.
- Jak to chcesz robić?
- Nie odzywaj się do mnie. - Powiedział chłopak, patrząc przed siebie.
- W przeciwieństwie do ciebie chcę mieć dobrą ocenę, więc z łaski swojej rusz trochę tą pustą mózgownicą i coś zrób.
Chłopak odwrócił się do dziewczyny z mordem w oczach, a ona posłała mu przesłodzony uśmiech.
- Więc skoro zwróciłeś już na mnie uwagę, to pomóż mi to zrobić.
- Zmuś mnie. - Odpowiedział, odwracając się ponownie w stronę tablicy.
- Z wielką przyjemnością.
Chwyciła go za włosy na karku i pociągnęła jego głowę w stronę zeszytu. Chłopak skrzywił się z bólu, a następnie chwycił ją mocno za rękę, przez co w jej oczach pojawiły się łzy, a z ust wyrwał się jęk bólu.
- Już taka twarda nie jesteś. - Szepnął jej na ucho, łapiąc ją za drugą rękę.
- Nie dam ci tej satysfakcji. - Wyszeptała przez zaciśnięte szczęki. Zaczęła się szarpać, a brunet wzmocnił uścisk. Dziewczyna czuła, że dłużej już nie wytrzyma tego bólu. Nagle usłyszała słowa nauczycielki, która stała za nią.
- Co wy tu robicie? Jak wam nie wstyd bić się w trakcie lekcji? Marsz do dyrektora, ale już.
Dziewczyna posłusznie wstała, a chłopak siedział jak siedział. Nauczycielka spojrzała na niego.
- Te słowa były skierowane do ciebie, panie Ackermann.
Spojrzał znudzony na nauczycielkę. Sheila spojrzała wściekła na niego, a z jej gardła wydobyło się warknięcie. Chłopak zerwał się z krzesła, a na ustach dziewczyny wykwitł uśmiech wyższości. Taka była przewaga omeg nad alfami, trudno było im odmówić.
Chłopak sam warknął i wyszedł z sali za nauczycielką, a dziewczyna nim opuściła salę spojrzała na swoich przyjaciół, którzy posłali jej pokrzepiające uśmiechy. Uśmiechnęła się do nich, żeby upewnić ich, że nic się nie stanie, a następnie ruszyła za pozostałą dwójką.
Weszli do gabinetu dyrektora, a nauczycielka nakreśliła mu sytuację.
- Ta oto dwójka śmiała się bić na mojej lekcji. - Tu spojrzała na uczniów. - Jak wam nie wstyd dzieci?
- Przepraszam. - Powiedziała granatowooka, spuszczając głowę, po to żeby zakryć uśmiech cisnący się na usta. Już dawno tak dobrze się nie bawiła.
- A dlaczegoż to się pobiliście? - Spytał dyrektor.
- Mała sprzeczka między mate, to nic poważnego. - Powiedział Levi, wzruszając ramionami.
- Znalazłaś mate!? - Dyrektor, aż podniósł się ze swojego siedzenia. Sheila spojrzała na chłopaka z mordem w oczach, a na jego ustach pojawił się uśmieszek wyższości.
- Jak Pan widzi. Możemy o tym nie rozmawiać? To drażliwy temat.
- Jak sobie życzysz panno Reiss. A wracając dlaczego się pobiliście?
- Nie chciał mi pomóc, więc go do tego zmusiłam. - Teraz to dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Odpuszczę wam tylko dlatego, że znaleźliście się dopiero teraz, ale następnym razem wyciągniemy konsekwencję. - Powiedział mężczyzna.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła zostawiając za sobą bruneta i nauczycielkę, a następnie wróciła do klasy i zajęła swoje poprzednie miejsce. Po chwili do sali wróciła pozostała dwójka. Zanim kobieta zajęła się swoimi sprawami ogłosiła jeszcze jedną rzecz.
- To, że się kłócicie nie oznacza, że jesteście zwolnieni z projektu.
I tym ogłoszeniem skończyła dyskusję z nimi. Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na bruneta, ale powstrzymała się przed warknięciem w jego stronę.
***
Dzień minął im bez większych problemów. Po skończonych lekcjach Armin zaczepił Sheilę.
- Więc przyjdziesz? - Spytał chłopak.
- Tak, o której?
- Za 2 godziny.
- Zgoda. Do zobaczenia.
- Nie potrzebujesz podwózki do domu? - Spytał Erwin, który właśnie do nich podszedł.
Czarnowłosa posłała mu uśmiech, ale pokiwała przecząco głową.
- Nie, ale dziękuję za propozycję. Mam coś do załatwienia tu w centrum.
- To do zobaczenia.
Pomachała im i ruszyła w stronę miasta. Musiała kupić sobie mniej wyszukane ubranie na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi. Weszła do galerii i skierowała kroki do H&M. Szybko znalazła coś wartego uwagi. Był to czarny crop top z rękawami 3/4 oraz ciemne, krótkie jeansy. Do tego czarne glany. Zapłaciła za swoje zakupy i wróciła do przebieralni zmienić ciuchy. Wychodząc z galerii podeszła jeszcze kupić czarny żyłkowy choker i poszła do łazienki spiąć włosy w koka.
Kiedy skończyła zakupy ruszyła w stronę domu Armina. Droga zajęła jej 40 minut. Kiedy już dotarła na miejsce zobaczyła, że na miejscu jest już kilka osób.
- Cześć wszystkim. - Przywitała się dziewczyna.
- Co to za strój? - Spytał Jean, który właśnie wszedł do pomieszczenia. - Nie powinnaś chodzić tak ubrana. Co jeśli ktoś zacznie się na ciebie oglądać?
- Oj Jean, Jean. - Dziewczyna podeszła do niego i poklepała go po klatce. - Nie martw się, Eren jest tylko twój. - Posłała mu uśmiech, a chłopak obalał się rumieńcem, tak samo jak jego brązowowłosy mate. Następnie odwróciła się w stronę gospodarza. - Armin w czym mogę pomóc?
- Erwin zaraz przywiezie alkohol, możesz mu pomóc?
- Jasne nie ma sprawy.
Shei wyszła na dwór w oczekiwaniu na swojego przyjaciela. Przymknęła oczy i pozwoliła, aby wiatr bawił się jej włosami. Uwielbiała kiedy wiatr pieścił jej twarz. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, przez co z jej gardła wyrwał się pisk. Gwałtownie odwróciła się w stronę osoby, którą okazał się Wielkie Brwi.
- Nie sądziłem, że potrafisz wydawać takie odgłosy. - Z jego gardła wydobył się śmiech, na co dziewczyna zrobiła się czerwona.
- Erwin! - Po chwili dziewczyna sama wybuchnęła śmiechem. - Wiesz jak to mogło wyglądać dla osób postronnych?
Oboje otarli łzy i ruszyli do samochodu zebrać alkohol.
- Dlaczego ciebie wysłali, a nie jakąś betę czy alfę? - Spytał Erwin, kiedy robili drugą rundę.
- Nie doceniasz mnie? - Czarnowłosa uniosła brew, a chłopak uniósł dłonie w geście obronnym. - Tak myślałam. A tak serio, to po prostu nie miałam co robić, a Armin nie chciał zostawiać mnie bez zajęcia.
Blondyn pokiwał głową. Zebrali resztę trunków i rozłożyli je na stoliku specjalnie do tego przygotowanym. W ciągu 30 minut dołączyła do nich reszta ekipy.
- Więc co robimy? - Spytał Connie, kiedy wszyscy już znaleźli się na miejscu.
- Proponuję pograć w butelkę, za każde wykonane zadanie pijemy kieliszek. -Zaproponowała Hange.
Wszyscy zgodnie pokiwali głową, oprócz granatowookiej.
- Dlaczego ty zawsze chcesz nas upić? - Zaczęła biadolić.
- Weź nie bądź taka sztywna. - Powiedział Jean, łapiąc dziewczynę za rękę i ciągnąc ją, żeby siadła z nimi w kółku. Westchnęła, ale posłusznie usiadła.
Położyli butelkę na ziemi i Hange zakręciła. Wypadło na Armina.
- Pytanie czy wyzwanie?
- P-pytanie. - Na jego słowa, na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech niezwiastujący nic dobrego.
- Czy przespałeś się już z Brewkiem?
Na jej słowa Sheila wypluła wodę, którą właśnie piła, a blondyn oblał się rumieńcem.
- Zachowujesz się jakby to pytanie było skierowane do ciebie. - Szepnął do niej Jean.
- Hange jest zbyt bezpośrednia.
- T-tak. - Odpowiedział, na pytanie szatynki blondyn. Następnie napełnił sobie kieliszek i wypił jego zawartość. Chwycił butelkę i zakręcił ją, wylosowując Erwina.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Wyjdź na zewnątrz i krzyknij " Kocham moje brwi".
Na słowa Armina wszyscy wybuchnęli śmiechem. Erwin wstał wyszedł na dwór i krzyknął na całe gardło. Kiedy wrócił, jego policzki były lekko pokryte różem. Wypił kieliszek i zakręcił butelką. Wypadła Sheila. Na ustach mężczyzny igrał przerażający uśmiech, dziewczyna zbladła.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie, martwię się co ty wymyśliłeś.
- Czy całowałaś się już z Leviem?
Wszyscy spojrzeli na nią z ciekawością w oczach, a ona oblała się rumieńcem.
- T-tak. - Chociaż czy można uznać za pocałunek coś do czego zostało się zmuszonym?
Patrzyli na nią nie dowierzając. Nie dość, że go znalazła to już zdążyli się pocałować. Jean chwycił za butelkę i napełnił jej kieliszek.
- Nie dzięki, damie nie wypada pić.
- Nie gadaj tylko pij. - Chwycił ją za włosy i odciągnął głowę do tyłu, a następnie wlał zawartość kieliszka do jej ust. Dziewczyna zakrztusiła się, a kiedy już kaszel jej przeszedł, wytarła stróżkę, która spływała z kącika jej ust i spojrzała na niego z mordem w oczach.
- No co? Chciałem tylko pomóc. - Chłopak podniósł ręce w geście obronnym.
Dziewczyna tylko prychnęła i chwyciła butelkę. Wylosowała Erena.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie. - Chłopak uśmiechnął się z wyższością, ale kiedy usłyszał swoje wyzwanie jego mina zrzedła.
- Pocałuj kogoś innego niż twój mate. - Dziewczyna posłała uśmiech zwycięstwa w stronę koniomordej bety i teraz to on mierzył ją morderczym wzrokiem.
Szatyn westchnął, ale wstał i ruszył w kierunku czarnowłosej dziewczyny, klęknął koło niej i pochylił się, żeby ją pocałować, ale ona odwróciła twarz i chłopak cmoknął ją w policzek. Spojrzał na nią zbaraniały, a ona posłała mu uśmiech. Szepnęła mu na ucho.
- Wiem jak boli kiedy twój mate dotyka kogoś innego niż ty. Nie jestem tak okrutna. - Poklepała chłopaka po włosach, a on wrócił na swoje miejsce. Wypił kieliszek i zakręcił butelką.
***
Minęły 2 godziny i wszyscy byli już trochę wstawieni, a mając na myśli troszkę, to większość osób ledwo stała na nogach, a wśród nich była Sheila. Hange ponownie zakręciła butelką i wylosowała Sheilę.
- Pytnie czi wyzwani? - Wybełkotała Hange.
- Wyzwanieee.- Odpowiedziała. W tamtym momencie drzwi się otwarły, a do środka wszedł niski brunet.
- Czego chciałeś Smith!? - Warknął, kiedy dostrzegł blondyna.
- Pocałuj Levia. - Powiedziała z chytrym uśmieszkiem Hange.
Czarnowłosa powoli się podniosła i kołysając się we wszystkie strony, podeszła do chłopaka. Chwyciła go za koszulkę i zniżyła do swojego poziomu, a następnie złączyła ich usta. W pokoju rozległy się gwizdy. Levi zmarszczył brwi i odsunął od siebie dziewczynę, a ta posłała mu pijacki uśmiech.
- Co tu się odpierdala!? - Krzyknął w stronę Smitha, bo tylko on wyglądał na niepijanego kompletnie.
- Trochę za dużo wypiliśmy, a ona szczególnie. - Tu wskazał na dziewczynę, która właśnie oparła się o klatkę chłopaka.
Chłopak przerzucił sobie nieprzytomną dziewczynę przez ramię i wychodząc odwrócił się jeszcze do Erwina.
- Lepiej pilnuj tej dzieciarni, żeby nie powpadali pod samochody.
Następnie wyszedł i skierował do swojego czarnego chryslera. Posadził dziewczynę na siedzeniu pasażera, a sam wsiadł za kółko. Pojechał do swojego domu.
***
Shei obudziła się w nieznajomej sypialni, w nieznajomym domu, z piekielnym bólem głowy. Nie pamiętała co się wczoraj stało, może tylko skrawki. Wśród przebłysków był moment, kiedy podeszła do Levi'a i pocałowała go. Zalała się rumieńcem. A następnie chwyciła za głowę. Powoli zeszła z łóżka i wyszła z pokoju. Chciała wyjść z tego domu, ale był dość duży, więc kilka razy zgubiła się, ale kiedy już znalazła wyjście i miała już opuścić budynek, usłyszała za sobą niski głos.
- To tak się dziękuje za pomoc? - Sheila odwróciła się w stronę Levia, który był oparty o framugę. Zakręciło jej się w głowie od zbyt gwałtownego ruchu.
- Tak, dziękuję za zabranie mnie z imprezy. Jesteś moim wybawicielem. - Przewróciła oczami i wyszła z domu. Stanęła przy drodze i rozejrzała się dookoła, nie widząc nic znajomego.
- I co. Dlaczego nie idziesz? - Usłyszała za sobą jego kpiący głos. Warknęła i odwróciła się w jego stronę.
- To może powiesz mi jak z tego zadupia dostać się do miasta?
- Nie. Nie ma nic za darmo.
Założyła ręce na piersi i zmarszczyła brwi.
- Czego chcesz?
Chłopak podszedł do niej i chwycił ją za podbródek, a sam pochylił się do niej. Ich wargi dzieliło kilka centymetrów.
- Jeśli mnie pocałujesz, odwiozę cię do domu. - Na jego ustach pojawił się uśmieszek wyższości.
- A co jeśli odmówię?
- Radź sobie sama. - Odwrócił się i zaczął wracać do swojego domu.
Dziewczyna przez chwilę walczyła ze sobą. Nie cierpiała, kiedy ktoś miał nad nią kontrolę. Westchnęła.
- Levi. - Powiedziała.
Chłopak odwrócił się do niej z chytrym uśmiechem. Podeszła do niego, stanęła na palcach i zarzuciła mu ręce wokół szyi, a następnie połączyła ich usta. Całowali się powoli, aż chłopak polizał jej wargę prosząc od dostęp. Dziewczyna niechętnie otworzyła usta, pozwalając chłopakowi bezkarnie badać wnętrze jej ust. Oderwali się od siebie, dysząc.
- Wystarczy? - Spytała, odsuwając się od niego i wycierając stróżkę śliny spływającą po jej twarzy.
- Następnym razem więcej cię to wyniesie. - Powiedział i skierował się do garażu. Po chwili wyjechał, a dziewczyna usiadła na miejscu pasażera. Droga minęła im w ciszy. Podwiózł ją do domu, a sam wrócił do swojego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
2689 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top