[14]
Urodziny. Urodziny to czas radości i szczęścia. Ludzie kochają je obchodzić, wśród rodziny, przyjaciół. Wszyscy je kochają, wszyscy oprócz niej. Wszyscy oprócz Sheili.
- Historio, a może, jako że obchodzisz 18 urodziny zorganizujemy bankiet? W końcu 18-stka jest raz w życiu. - Powiedziała Alma, kiedy jedli śniadanie. Sheila była na nim obecna tylko ciałem, ponieważ cały czas myślała o tym co powiedziała do niej Petra. Chce się zemścić, tylko tyle wiedziała omega, ale kiedy i jak? Bała się tego co Ral może zrobić. Było powszechnie wiadomo, że jeśli wzięła kogoś na celownik, to mógł się pożegnać z normalnym, spokojnym życiem.
- Dziękuję za propozycję, matko, ale raczej odmówię. Wolałabym zaprosić przyjaciół.
- Skoro tak chcesz, to niech tak będzie. - Powiedziała kobieta, kończąc posiłek. - A teraz zbierajcie się, bo się spóźnicie do szkoły. Poproście Pixisa, żeby was podwiózł.
Po tych słowach Sheila odeszła od stołu i ruszyła do swojego pokoju, a Historia pożegnała się jeszcze z matką. Złotooka poczekała na siostrę przed domem, a następnie razem ruszyły do samochodu.
- Witajcie. - Powiedział mężczyzna, trzymając drzwi.
- Cześć. Jak tam poranek? - Spytała Sheila, kiedy Historia weszła do auta.
- Ktoś mnie wcześnie zwlekł z łóżka i kazał przygotować samochód, ale kiedy okazało się, że mam zawieść was, nie wiedźmę, to poprawił mi się humor. - Odpowiedział uśmiechając się do dziewczyny.
- To się cieszę. - Także się uśmiechnęła, a następnie wsiadła do samochodu.
- Kogo zapraszamy? - Spytała Historia, kiedy wyjechały z domu.
- Kogo chcesz. Ja w tym roku rezygnuję z zabawy. - Powiedziała, opierając głowę na zagłówku.
- Jesteś pewna, że nie chcesz? Zawsze byłaś pierwsza do balowania.
- Źle się dzisiaj czuję, chcę odpocząć.
- Skoro tak.
Po tym zapadła między nimi niezręczna cisza, podczas której czarnowłosa zamknęła oczy i zasnęła.
***
Wysiadły z samochodu i skierowały się pod swoją klasę. Historia ze wszystkimi witała się i dziękowała za życzenia, natomiast Sheila szła korytarzem kompletnie odcięta od świata, a w jej uszach były umieszczone słuchawki. Kiedy stanęły pod klasą od razu zostały otoczone przez znajomych, którzy składali życzenia. Czarnowłosa stanęła z boku, nie chcąc im przeszkadzać. Czekała z utęsknieniem na dzwonek, który rozpoczynałby lekcje, aby nie musieć tłumaczyć się dlaczego od nich uciekła. Zanim jednak zadzwonił koło dziewczyny pojawił się Levi.
- Co tak stoisz sama? Zazwyczaj to ty jesteś w centrum grupy.
- Mówisz mi, że się wywyższam? - Spytała unosząc brwi.
- Chodziło mi o to, że to ty ją rozkręcasz. - Mruknął.
- Nie mam dzisiaj na nic siły. A poza tym nie chcę jej przeszkadzać, to są jej urodziny, do tego 18, więc tym razem to ona niech będzie gwiazdą. - Mówiąc to spojrzała na Historię, a na jej twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech.
- Skoro tak, to idę jej złożyć życzenia. - Powiedział i zaczął kierować się do blondynki. - Uśmiechnij się, lepiej wyglądasz.
Odszedł życzyć Historii wszystkiego najlepszego, a Sheila uśmiechnęła się pod nosem. Levi miał talent. Talent do pocieszania.
***
Minęły pierwsze lekcje i nastała długa przerwa. Przyjaciele zebrali się pod salą, a po chwili dołączyły do nich siostry Reiss.
- Możecie dzisiaj do nas przyjść? - Spytała Historia.
- Nie ma sprawy. Coś się stało?
- Nic, po prostu chce was zaprosić na urodziny. - Powiedziała Sheila, siadając na parapecie.
- A ty?
- Co ja?
- Co ze sobą zrobisz?
- Może się przejdę, a może do was dołączę. Jeszcze nie wiem.
- Tym razem nie uciekniesz. - W tym momencie podszedł do nich Levi. - Levi, mógłbyś przypilnować ją, żeby znowu nie uciekła z urodzin?
Czarnowłosy zastanowił się chwilę, a następnie kiwnął głową. Później podszedł do dziewczyny i pochylił się nad nią, umieszczając ręce po obu stronach jej ciała, tym samym uniemożliwiając ucieczkę.
- Ładnie to tak uciekać z urodzin siostry?
- Nigdy nie miała nic przeciwko. Ale w tym roku zrobię wyjątek i dla ciebie zostanę. - Przysunęła się do niego.
- Dobrze słyszeć. - Przybliżył się jeszcze bardziej.
- A teraz wypuść mnie z łaski swojej bo muszę do toalety. - Oparła dłoń na jego klatce i delikatnie go odepchnęła.
- Popsułaś moment. - W jego głosie usłyszała lekki zawód.
- Nie jęcz, będziesz miał jeszcze wiele okazji. - Rzuciła na odchodne.
Udała się do łazienki, a tam podeszła do zlewów i przemyła twarz. Czuła się źle, bardzo źle. Utrata krwi sprawiła, że była słaba, a w głowie jej się kręciło. Nie chciała nikogo martwić, dlatego postanowiła przeczekać przerwę w łazience. Weszła do jednej z kabin i tam z plecaka wyciągnęła zestaw bandaży. Podwinęła rękawy, a następnie odwinęła opatrunki, które miała na nadgarstkach i skrzywiła się, kiedy zobaczyła czerwone kreski zdobiące jej ręce. Ale nie mogła nic z tym zrobić, była to cena za jej własną głupotę.
Wzięła czyste bandaże i zawinęła nimi rany. Odczekała do końca przerwy i kiedy zadzwonił dzwonek wyszła z łazienki i udała się pod klasę.
- Co cię wcięło na tak długo? - Spytała Historia, kiedy wchodziły do pomieszczenia.
- Nic, po prostu na kogoś wpadłam. - Nie chcąc, żeby Historia coś podejrzewała, Sheila postanowiła zmienić temat. - I jak, przyjdą?
- Wszyscy się zgodzili. - Historia ropromieniała. - A ty masz mi obiecać, że znowu nie uciekniesz. - Posłała złotookiej złowrogie spojrzenie.
- Dobra, poddaje się. - Uniosła ręce do góry. - Obiecuję, że nie ucieknę.
Blondynka przytuliła siostrę, biorąc ja tym samym z zaskoczenia.
- Dziękuję. Wreszcie się zgodziłaś.
Czarnowłosa oddała uścisk i obie wreszcie weszły do klasy.
***
Lekcje minęły spokojnie i bez większych problemów. No dla Sheili był ciężki czas, ponieważ cały czas była gromiona spojrzeniem od rudowłosej dziewczyny.
Po lekcjach każdy udał się w swoją stronę, aby przygotować się na urodziny, które miały odbyć się za 4 godziny. Siostry Reiss wróciły do domu przy pomocy szofera, a następnie każda zajęła się swoimi sprawami. Historia poszła, aby przygotować pokój na imprezę, a Shei do kuchni, zobaczyć jak idzie przyrządzanie posiłków. Nie mogła tego powierzyć Historii, ponieważ postanowiła, żeby tort był niespodzianką.
Kiedy już załatwiły swoje sprawy poszły się przyszykować. Czarnowłosa poszła do łazienki wziąć prysznic i umyć włosy, następnie wysuszyła je i poszła się ubrać. Założyła ciemno fioletowy sportowy stanik, a na niego koszulkę z krótkim rękawem opadającą z jednego ramienia, czarne i poszarpane jeansy. Musiała jeszcze ukryć jakoś opatrunki na nadgarstkach więc wyciągnęła rękawiczki zawieszane na środkowym palcu i ciągnące się do łokcia w fioletowo-czarne paski. Wróciła do łazienki i ułożyła włosy, a później wzięła się za makijaż. Na powieki nałożyła odrobinę czarnego cienia, a rzęsy podkreśliła tuszem. Do tego dołożyła szminkę, która była lekko ciemnym czerwieniem.
Tak wyszykowana wyszła z pokoju i udała się do tego Historii. Zapukała i otwarła, a blondynka w tym samym momencie chciała wyjść, co prawie zaowocowało zderzeniem się dziewczyn.
- Przepraszam. - Powiedziała Historia.
- Nie musisz, to moja wina. - Obejrzała młodszą od góry do dołu. - Ślicznie wyglądasz.
Historia ubrała się w krótką spódniczkę w kolorze lekkiego różu, a do tego koszulka na ramiączkach koloru błękitnego, która komponowała się z jej oczami. Jej włosy były zaplecione w pięknego warkocza, w którego powplatane były kwiatki.
- Ty też niczego sobie. - Odpowiedziała, także lustrując wzrokiem siostrę.
- Ale dzisiejszą gwiazdą jesteś ty.
- Przestań, jesteś tak samo ważna jak ja. - Odpowiedziała, robiąc urażoną minę.
- Nie-e, dzisiaj ty jesteś gwaizdą, a ja stoję na uboczu. - Kiedy to powiedziała dało się słyszeć dzwonek do drzwi. - Chodź. Pewnie przyszli pierwsi goście.
Ruszyły do drzwi i kiedy służba je otwarła dostrzegły przed drzwiami Ymir wraz z Erenem, Arminem, Mikasą, Jeanem oraz Erwina, Isabel i Farlana.
- Nie przyszliśmy za wcześnie? - Spytał się Smith.
- Nie, przyszliście w sam raz. Wchodźcie. - Powiedziała jubilatka, wpuszczając gości.
Od razu udali się na górę do pokoju dziewczyny. W ciągu kilku minut przyszła reszta zaproszonych osób i impreza rozpoczęła się na dobre. Były tańce, śpiewy, gry. Nikt się nie martwił, że będą za głośno ponieważ właściciele domu wyjechali na miasto załatwić jakieś sprawy. Przez cały czas starsza z sióstr starła się trzymać na uboczu. Nie chciała przeszkadzać siostrze w tak ważnym dniu, a także sama nie miała zbyt dużej chęci uczestniczyć w zabawie. W pewnym czasie dosiadł się do niej jej chłopak i objął ją ramieniem. Siedzieli tak razem, w ciszy, przez pewien czas.
Wraz z wybiciem 11 do pokoju został wniesiony wielki, owocowy tort, a na jego szczycie widniało 18 świeczek. Historia była wniebowzięta i wiedziała kto był przyczyną powstania takiego wspaniałego tortu. Podeszła do siostry i przytuliła ją, szepcząc do jej ucha podziękowania. Jubilatka wzięła się za krojenie tortu i dopilnowanie, aby każdy dostał kawałek. Kiedy goście zjedli tort przyszedł czas na prezenty, a że było dość dużo gości równało się to dużo prezentów. Podsumowując dostała kilka kompletów biżuterii, jakieś ubrania, kosmetyki.
Pozostał jeszcze ostani prezent, który blondynka wzięła do ręki.
- Sheila, ten jest dla ciebie. - Powiedziała, wyciągając pakunek w stronę siostry.
- Dla mnie? Jak to? - Spojrzała z niedowierzaniem na znajomych.
- Historia zdradziła, że dzisiaj są także twoje urodziny, więc stwierdziliśmy, że tobie też coś się należy. To nic wielkiego, ale mamy nadzieję, że ci się spodoba.
Czarnowłosa niepewnie sięgnęła po prezent. Ostrożnie rozerwała papier i jej oczom ukazało się zdjęcie oprawione w ramkę. Na zdjęciu widniała fotografia, serce stworzone z rąk, każdego z jej przyjaciół, a obok leżało jakieś pudełeczko.
Czarnowłosa poczuła jak do oczu napływają jej łzy, a po chwili także spływają po jej twarzy. Zakryła usta dłonią, aby nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Była po prostu szczęśliwa, szczęśliwa, że dali jej coś co było ich własną robotą, a nie coś kupionego w sklepie.
- Dla-dlaczego? - Spytała przez łzy.
- Ponieważ jesteś dla nas tak samo ważna jak Historia. Jak moglibyśmy nic ci nie dać skoro ty zawsze masz coś dla nas? Czy to przedmioty materialne czy rada.
- Dziękuję. - Powiedziała, posyłając im mały uśmiech.
Otwarła pudełeczko i wyciągnęła z niego naszyjnik. Był to jakiś fioletowy kamień, a do niego przymocowany rzemień.
- Co to? - Spytała, obracając kamień w dłoniach.
- Tanzanit. - Powiedział Armin. - Jest bardzo rzadko spotykany.
- Jest wyjątkowy tak jak ty. - Szepnął jej na ucho Levi, który znajdował się za nią. Czarnowłosa poczuła jak jej serce zaczyna bić szybciej, kiedy chłopak wiązał jej wisiorek na szyi. Zanim jednak odsunął się po skończonym zadaniu, pochylił się nad jej karkiem i złożył na nim pocałunek, co zaowocowało przyjemnymi dreszczami u dziewczyny.
Impreza ciągnęła się dalej, ale tym razem druga jubilatka brała w niej czynny udział. Bawiła się jak nigdy w życiu, pierwszy raz czerpała radość z własnych urodzin.
***
Minęło kilka godzin. Wszystko szło w dobrym kierunku, ale jak to mawiają „wszystko co dobre szybko się kończy". Była 3 rano. Sheila razem zresztą siedziała przy stole i grała w pijanego Piotrusia. Po chwili do czarnowłosej przyszedł SMS. Otworzyła go i poczuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Zagryzła wargę, żeby z jej ust nie wydobył się szloch i powoli podniosła się z miejsca.
- Idę do toalety. - Powiedziała i wybiegła z pokoju.
Skierowała się do swojego pokoju i zaryglowała drzwi. Podeszła do szafy i wyciągnęła ze środka pudełeczko z żyletkami. Siadła na ziemi i wyjęła jedno z ostrzy, od razu przykładając je do odsłoniętego nadgarstka. Tym razem cięcie było duże i głębokie, nie było po to aby zadać cierpienie, lecz by je zakończyć. Przy każdym następnym cięciu jej usta opuszczały ciche syknięcia bólu. W chwili kiedy zrobiła szóste nacięcie jej ręce straciły siłę i nie była w stanie utrzymać dłużej żyletki. Poczuła jak powieki stają się ciężkie i zanim zamknęła oczy spojrzała jeszcze raz na telefon, na którym widniała treść SMS-a od matki.
Wasze zaręczyny odbędą się za 2 tygodnie.
***
Minęło trochę czasu, Sheila wciąż nie wracała, a sytuacji nie poprawiało to, że dziewczyna wybiegła, nie wyszła z pokoju.
- Pójdę po nią. - Powiedziała Historia i opuściła pokój. Minęła chwila, a dziewczyna wpadła do pokoju przerażona. - Nie ma jej, a drzwi do jej pokoju są zaryglowane.
- To normalne, że czasami chce pobyć sama. - Powiedział Levi.
- Nie, to nie jest normalne. Kiedy jej drzwi są zamknięte, to znaczy że coś się stało, coś co spowodowali rodzice.
- Na pewno nic jej nie jest. - Chłopak wciąż utrzymywał się przy swoim.
- A co jeśli...nie, na pewno nie. Obiecała, że więcej tego nie zrobi. - Powiedziała Isabel, głęboko się zamyślając.
- O czym ty gadasz? - Spytał Erwin.
- Nie powinnam o tym mówić, ale...kilka lat temu Shei miała ze sobą problemy. W końcu nie dawała sobie z nimi rady i zaczęła je, jakby to ująć, przelewać na swoje ciało.
- Co masz na myśli? - Spytał spokojnie Levi, choć nie tak bardzo jak wcześniej. Zaczął się martwić, nie był pewnym co dziewczyna mogła robić, ale wiedział, że nie było to nic bezpiecznego.
- Zaczęła się ciąć. - Powiedział Historia, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. - Boję się, bo ostatnio zdarzało się jej coraz częściej zamykać. Boję się, że w końcu sobie coś zrobi, że nie uda nam się jej uratować. Proszę, Levi. Pomóż.
Nie trzeba mu była dwa razy powtarzać. Zerwał się i ruszył za blondynką. Kiedy stanęli pod drzwiami, chwycił za klamkę i pchnął je, ale były zamknięte, tak jak powiedziała Historia. Zaczął wołać złotooką, ale to też nic nie dawało. Nadeszła pora by wytoczyć ciężkie działa. Zrobił dwa kroki w tył i uderzył z rozpędu w drzwi, które stanęły dla niego otworem. Wtedy jego oczy spoczęły na dziewczynie siedzącej w kałuży krwi. Nie zastanawiając się, rzucił się w jej stronę i próbował ją ocucić, ale to nic nie dawało.
- Znajdź bandaże. - Rozkazał Historii, która stała w drzwiach przerażona, samemu samemu łapiąc za wazon z kwiatami. Wyciągnął habazie, a zawartość naczynia opróżnił na głowę omegi. Efekt miał jak na zawołanie, bo zerwała się z krzykiem, aby po chwili lecieć do przodu i gdyby nie alfa, na pewno podziwiałaby z bliska panele podłogowe.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - Krzyknął, a czarnowłosa spięła się i chciała uciec, ale nie miała na to siły. Chłopak posadził ją na łóżku, a po chwili do pokoju wbiegła Historia, trzymając w rękach apteczkę.
- Dzięki Bogu, nic ci nie jest. - Powiedziała, ale kiedy zauważyła, że Sheila nie ma ochoty odpowiadać, postanowiła opuścić pokój i pozostawić swoją siostrę z mate.
Levi chwycił za apteczkę i wyciągnął z niej wodę utlenioną, bandaże oraz gaziki. Spojrzał na dziewczynę, która w dalszym ciągu nie patrzyła na niego. Chwycił za jej rękę i pociągnął w swoją stronę, a następnie na rany wylał zawartość buteleczki, co wywołało u niej ciche jękniecie. Następnie ułożył gaziki i zaczął obwiązywać je bandażami.
- Dlaczego? - Spytał, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Levi nie miał cierpliwości użerać się z nią, więc mocniej ścisnął bandaż, a ona wypuściła powietrze nosem. - Teraz nie będziesz się odzywać?
Czarnowłosa westchnęła i pokazała głową na telefon. Wziął go bez słowa i spojrzał na ekran. Natychmiastowo jego twarz przyozdobiło zdziwienie.
- Więc? Teraz rozumiesz? - Pierwszy raz odkąd Levi wszedł do pokoju spojrzała na niego. Ale nie był to ten sam wzrok co zawsze. Nie było w nim codziennej radości, tylko obojętność.
- I co? - Spytał, kiedy wrócił do zmysłów. Tym razem to na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. - To nie jest powód do podrzynania żył. - Wstał i wyciągnął rękę w stronę Sheili. - Teraz chodź, pojedziemy do szpitala.
Dziewczyna prawie trzymała jego dłoń, ale nagle cofnęła ja gwałtownie.
- Nie, nie, nie, nie. Ja do żadnego szpitala się nie wybieram. - Warknęła.
- Straciłaś dużo krwi, powinien cię ktoś zbadać.
- To, że powinnam, nie znaczy, że zrobię. - Wstała, ale zawróciło jej się w głowie. Levi ponownie uratował ją przed upadkiem i posadził na łóżku.
- Widzisz? - Wciąż starał się ją przekonać, ale bez skutecznie.
- Nie pójdę do szpitala.
- Podaj mi jeden dobry argument to dam ci spokój.
- Jestem pośmiewiskiem. Tnąca się omega...Oni nienawidzą odstępstw od normy, a ja nim jestem...jakbyś jeszcze nie zauważył.
- Co masz na myśli? - Zajął miejsce obok niej.
- Kiedy byłam młodsza miałam...wypadek. Nacięłam za mocno nadgarstki i straciłam przytomność...Znaleźli mnie, ale byłam na skraju śmierci. Zabrali mnie, opatrzyli i wykonali transfuzję. Kilka dni przeleżałam, ale kiedy miałam dostatecznie sił, żeby dźwignąć się z łóżka, postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza i wtedy to usłyszałam...Mówili, że omegi powinny być posłuszne i nie sprawiać problemów, że takie coś jak ja nie ma prawa bytu. Dopiero później dowiedziałam się, że to są alfy, ale wciąż, uczucie pozostało... - Wzięła głęboki wdech, a jej twarz ze zbolałej zmieniła się w groźną. - Nie wrócę tam.
- Niech tak będzie. Ale jeśli mi zemdlejesz, od razu zabieram cię do szpitala. - Czarnowłosa kiwnęła głową na znak zgody. - Skoro to ustaliliśmy, wracajmy.
- Idź. - Powiedziała i podniosła się z łóżka, a następnie skierowała się na balkon. Była słaba, więc szła podtrzymując się mebli. - Musze trochę ochłonąć. Potem do was dołączę.
- Skoro tak chcesz. - W jego głosie słychać było smutek, ale jego twarz wyrażała obojętność.
Opuścił pokój, a czarnowłosa wyciągnęła ze skrytki paczkę papierosów. Wyszła na balkon i odpaliła jednego szluga. Zaciągnęła się i pozwoliła swojemu ciału swobodnie ześliznąć na kafelki balkonowe. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na gwiazdy. Poczuła jak coś kapie na jej dłoń, więc wyciągnęła rękę do twarzy, a tam poczuła jak po jej policzkach spływają łzy. Była załamana. Jej przyszłość, jej miłość została dla niej zaplanowana, a ona nie miała możliwości zmiany jej. Za 2 tygodnie miała stracić Levia...i to już na zawsze.
W tym czasie chłopak wrócił do pokoju Historii, a wszystkie oczy skirowały się w jego stronę.
- I? - Spytał Erwin.
- Potrzebuje trochę czasu. - Powiedział zajmując najodleglejszy fotel i zamyślając się.
- Co się stało? - Spytał Farlan i stanął u boku kolegi. - Tak bardzo przybity nie byłeś od dawna.
- Ustalili datę. - Na twarzy wszystkich pojawiło się zdziwienie. - Za 2 tygodnie będzie mieć narzeczonego.
Wszyscy ucichli. Zrozumieli, że Levi także potrzebuje przestrzeni, więc bawili się sami, dając chłopakowi czas na pomyślenie.
To co miało być najpiękniejszymi urodzinami okazało się totalną katastrofą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
2912 słów
Poza tym życzę wszystkim wspaniałych i rodzinnych Świąt oraz wystrzałowego Sylwestra, if you know what I mean.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top