80
Pov Valerie
Bardzo chcę mieć więcej swobody i żeby moje rodzina była wolna, ale nie wiem czy jestem gotowa zapłacić aż taką wielką cenę. Nie uśmiecha mi się noszenie przez dziewięć miesięcy obcego bachora. Może i niektóre kobiety pragnąć dziecka, ale ja do nich nie należę. Nie wyobrażam siebie w roli matki.
A teraz jak nie wychodzę z domu to nie mam dostępu do żadnej antykoncepcji, więc nie mam możliwość dbać o to by żaden zarodek się we mnie nie zagnieździł.
- A co ci szkodzi urodzić to dziecko? - pyta się mnie Louis. Już jakiś czas ze mną siedzi, pewnie Niall kazał mu szybko załatwić ze mną sprawę, a temu jak zawsze brakuje odwagi. - Obiecuje, że będę się tobą zajmował przez cały ten czas. Zrobię wszystko byś nie czuła się w żaden sposób gorzej.
Wybucham śmiechem na jego słowa.
- Jakoś ci nie wierzę, poza tym nie będę mogła pić ani kropli alkoholu, a obecnie tylko to ratuje mnie przed szaleństwem - na szczęście przynajmniej tego mój mąż mi nie zabrania. - I nie chcę też by coś nas łączyło, a tym bardziej nowy człowiek. Z połączenia naszych charakterów wyszedłby nam jakiś potwór pozbawiony wszelkich uczuć.
- Zbyt surowo się oceniasz... - chce jeszcze coś mówić, ale w porę mu przerywam.
- Siebie może tak, ale ciebie to już na pewno nie. Zdradziłeś mnie i to w jeden z najgorszych możliwych sposobów. A ja nadal nie powiedziałam Niall'owi, że to ty zabiłeś Emmę. Ciekawe jakby na to zareagował - nie wyznałam mojemu mężowi prawdy nie ze strachu o Louisa, lecz po prostu nie chce oberwać, bo sama w tym wszystkim uczestniczyłam.
- A rób sobie co chcesz. Wybaczył mi tyle rzeczy, to i na to pewnie przymknie oko.
- A żebyś zdechł - mówię do niego wściekle, a on tylko się uśmiecha.
- Niedługo uwierzysz, że nadal jestem po twojej stronie i wszystko co robię jest dla twojego dobra.
***
- Valerie! - ze snu wyrywa mnie głośny krzyk. Gwałtownie zrywam się z łóżka.
- O co chodzi? - pytam wkurzona, ale to zrozumiałe. Nikt nie znosi gdy ktoś go tak gwałtownie zrywa ze snu. Kilka razy mrugam i zauważam, że mój mąż także jest nieźle wkurzony.
Ciekawe co znowu się stało?
- Nie mam pojęcia w jaki sposób ci się to udało, ale bądź pewna, że nie ujdzie ci to na sucho. Zapłacisz za to! - teraz to już w ogóle nie mam pojęcia o co mu chodzi. Przecież ja nic złego nie zrobiłam.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć za co się tak wściekasz? Siedzę w tym domu zamknięta i nie mam możliwości wyjścia nawet do ogrodu.
- Sam zachodzę w głowę w jaki sposób udało ci się tego dokonać. Jesteś jeszcze bardziej niezwykła niż sądziłem. Zastanawia mnie jednak dlaczego uwolniłaś swoją rodzinę, a sama tu zostałaś.
Co? Jakim cudem mój głupi brat wymyślił plan ucieczki stąd?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top