49
Pov Valerie
- To chyba były nasze najlepsze wakacje - mówię do Nialla. Wracamy do domu z lotniska, mój mąż wyjątkowo pozwolił mi poprowadzić samochód. Owszem na ten wyjazd czekaliśmy ponad miesiąc, bo Niall'owi coś wypadło i pod żadnym pozorem nie mógł opuszczać domu. Trochę na ba niego za to wkurzyłam, ale teraz wolę już tego nie pamiętać.
- Ja też się wyjątkowo dobrze bawiłem - te słowa z jego ust to naprawdę coś. A biorąc pod uwagę to, że na wyjeździe w ogóle nie narzekał to zaliczam tę wycieczkę jako najlepszą. - Jedź trochę wolniej - nagle dodaje.
Sam osiąga prawie maksymalną prędkość jaka tylko jest na liczniku, a mi prawi uwagi choć nie jadę nawet sto kilometrów na godzinę.
- Dobrze - naciskam na pedał hamulca i trochę zwalniam.
Już wiem czemu nigdy nie lubiłam prowadzić samochodu w jego towarzystwie. Nikt nie narzeka aż tak bardzo jak on.
***
Wchodzę rozglądając się po domu. Niby nie było mnie tu dziesięć dni, ale już się stęskniłam. Nie ciągnie mnie już do żadnych ucieczek.
- Zaraz po przynoszę twoje zakupy - mówi do mnie Niall. No to, to już jest naprawdę dziwne. Od zawsze wolał wysługiwać się pracownikami.
Od jakiegoś czasu zachowuje się bardzo dziwnie.
- Dobrze, a ja w tym czasie pójdę do kuchni czegoś się napić - informuje go, a następnie kieruje się do tego pomieszczenia.
Mam ochotę na szklankę zimnego soku.
Podchodzę do lodówki i ją otwieram. I z przykrością stwierdzam, że praktycznie nic tam nie ma. Louis musiał odprawić kucharkę i żyć na samej pizzy przez ten czas.
- Nic nie znajdziesz. Trzeba zrobić zakupy - słyszę dobrze znany mi głos i odwracam się w stronę Louisa. - Tęskniłem - mówi i po prostu mnie przytula.
Przez długi czas mnie ignorował, a ostatnio zaczął zachowywać się jak przed tym jak zaczęliśmy ze sobą sypiać. Coś mi w tym wszystkim przestaje grać.
- Ja za tobą także. Szkoda, że nie wysłałeś do mnie nawet jednej wiadomości, a jak ja próbowałam do ciebie zadzwonić to nie odebrałeś.
- Byłem strasznie zajęty.
- Słaba wymówka, ale nie zamierzam się ci narzucać - opieram się o blat szafek.
- Byłaś ciągle z Niall'em, nie mogłem ryzykować, że przeczyta jakąś moją wiadomość. To było dla twojego dobra - zbliża się do mnie, ale ja robię kilka kroków w tył. Nie dam mu się tak traktować. Nie będzie się mną bawił.
- Jeśli chcesz to możesz mnie nadal unikać. Mi tam jest to obojętne - mówię i kieruje się do wyjścia. On jednak ma zupełnie inne plany. Łapie mnie za ramię i przyciąga do siebie.
A następnie wciska mi w rękę jakieś opakowanie.
- To są bardzo silne tabletki nasenne. Chyba przyszedł czas byś ich użyła.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Może nawet dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top