Rozdział 1

Lecieliśmy w całkowitej ciszy która zaczynała mnie powoli już krępować więc uśmiechnęłam się ciepło do Marka i postanowiłam zacząć rozmowę jako pierwsza.
- Co lubisz robić w wolnym czasie?- zapytałam ciekawie. Marek zamrugał oczami zaskoczony że to ja pierwsza zaczynam nawiązywać z nim relację. Chyba bardzo mu się to spodobało bo odwzajemnił mój uśmiech.- Najbardziej uwielbiam grać w szachy chociaż interesuję się też architekturą.- oznajmił patrząc w moje oczy.
- Naprawdę? Musisz coś o tym opowiedzieć! - pisnęłam zachwycona.- ja też uwielbiam szachy! Chętnie z tobą zagram jeśli mi pozwolisz.
- Oczywiście że tak kochanie!- Marek wyglądał na zachwyconego moimi słowami.- byłbym zaszczycony móc z tobą przegrać! Zarumieniłam się.
- Nie jestem w nie zbyt dobra.- odparowałam rumieniąc się na jego komplement.
- Nonsens.- Marek machnął ręką.- jestem przekonany że świetnie sobie poradzisz a nawet ze mną wygrasz! Zachichotałam.
- Dziękuję za twoją wiarę we mnie.- Marek spojrzał na mnie jak na najcenniejszy skarb.
- Masz taki piękny śmiech Bella. Chyba się od niego uzależniłem. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szczerze się uśmiechałem. Spojrzałam w stronę Aro i zobaczyłam że patrzy na naszą rozmowę zafascynowany. Aro pilnie się jej przysłuchiwał. Moje spojrzenie powędrowało również do Kajusza. Blond król obserwował nas jak jastrząb. Morderczy jastrząb. Czułam jego nie zadowolenie już z tąd i gorycz. Grymas niezadowolenia cały czas wykrzywiał jego piękną twarz. Zarumieniłam się znowu.
- Przepraszam nie sądziłam że komuś przeszkadzam.- doodałam ze skruchą w głosie.
- Nie kochanie!- zaprzeczył szybko Aro.- to przyjemność móc cię słuchać! Rozpromieniłam się na jego słowa.
- Dziękuję Aro.- uśmiechnęłam się do niego ciepło. Poczułam przyjemne ciepło w dole brzucha ale również palącą zazdrość. Spojrzałam w stronę Kajusza który wręcz kipiał wściekłością.
Co ma takiego Marek czego ja nie mam!? Mógłbym dać jej wszystko gdyby tylko poprosiła! A teraz jeszcze Aro! Mój partner kocha wszystkich poza mną! Nienawidzę moich braci! Perolował dalej Kajusz w swoich myślach. A więc to o to chodzi. Westchnęłam. Nikt nie lubi czuć się zazdrosny. Wstałam ze swojego miejsca ku zaskoczeniu wszystkich wampirów i podeszłam do Kajusza ostrożnie. Usiadłam mu na kolanach bez słowa i dotknęłam jego twarzy.
- Kajuszu to że kocham twoich braci nie znaczy że ciebie nie.- pogładziłam jego policzek delikatnie. Zamruczał z przyjemności.
- Naprawdę?- zapytał nie dowierzając mi ani trochę.
- Tak.-potwierdziłam patrząc na niego z uśmiechem. Kajusz nagle się odsunął przybierając srogą kpiącą minę.
- Ciekawe jak zareagujesz kiedy się dowiesz że mam żonę.-wypluł Kajusz zjadliwym tonem. Poczułam zimno rozchodzące po moim ciele i gwałtownie się od niego odsunęłam. Ścisnął moje ramiona mocniej. Aro wyglądał na wściekłego.
- Co!?-pisnęłam zaskoczona.- jesteś żonaty!? Więc...więc dlaczego ja?- bełkotałam z trudem nie potrafiąc dobrać słów. Nawet Marek wyglądał na przestraszonego moją reakcją i wydywał się wściekły na Kajusza. Aro za to wyglądał jakby chciał rozerwać blondyna na strzępy. Kajusz posłał im wszystkim zjadliwe spojrzenie.
-Co!?-wypluł z trudem panując nad sobą.-lepiej żeby wiedziała już teraz niż potem od kogoś innego. A ty jaka jest twoja reakcja? Teraz kiedy już wiesz będziesz chciała mnie zostawić prawda? Zostawić nas?-ścisnął moje ramiona mocniej przez co poczułam nie przyjemny ból rozchodzący się po moim ciele. Pisnęłam bo to bolało.
- Robisz jej krzywdę!-warknął Aro. Nawet Marek był wściekły.
-Aro to prawda?-spytałam przerażona. Byłam przerażona tą sytuacją. Trójka wampirów mówi że mnie chce a potem oświadcza że ma żony.-czy wy wszyscy..? Brunet spanikował. Jego głos się trząsł kiedy do mnie mówił.
- Nie!-krzyknął szybko.- nie, mieliśmy żony ale kiedy się pojawiłaś to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie! Proszę uwierz mi!-błagał patrząc w moje oczy rozpaczliwie.
-Potrzebuję czasu żeby to zrozumieć.-dodałam szorstko i chciałam wstać od Kajusza ale nie pozwolił mi. Klatka z jego ramion ściskała mnie mocno. Szepnął mi do ucha słowa które budziły moje przerażenie.
- Twoje miejsce jest tylko tu w moich ramionach. Jesteś tu gdzie powinnaś być od samego początku. Lepiej zacznij się przyzwyczajać.- musnął wargami moje ucho i nadgryzł jego płatek mocno zaborczo. Jęknęłam przeszywająco  z bólu i przyjemności. Próbowałam walczyć z Kajuszem ale im mocniej walczyłam tym bardziej jego ramiona się zaciskały. W końcu dałam sobie spokój. Wtuliłam twarz w jego ciepłą klatkę piersiową i pozwoliłam by lot ukołysał mnie do snu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top