XXI
KAMILA
W jednej sekundzie, a może jej ułamku, znalazłam się pod wodą. Nigdy nie byłam mistrzynią pływania, a co dopiero teraz, po wypadku. Przed oczami zaczęły przebiegać mi wspaniałe chwile z mojego życia. Pierwsza jazda konna, dwudzieste urodziny, na które dostałam Nickę, pierwsze zawody, pierwsza wygrana w nich...potem przyszedł czas na śmiertelny wypadek rodziców, potem mój własny, moment w którym odkryłam, że nie mogę ruszać nogami, chociaż je czuję. Chwile, kiedy zaczęłam być oschła i niemiła w stosunku do moich najbliższych. W końcu pobyt u Jana, moje pierwsze radosne chwile z powrotu do względnej normalności. Czy to już koniec wszystkiego? Czy te trzy miesiące pobytu tutaj (powiedzmy, że właśnie tyle minęło), zaprzepaścić? Czy właśnie teraz będzie koniec wszystkiego? I najważniejsze. Czy przez moje utonięcie, stadnina moich przyjaciół ma przestać istnieć? Nie mogę na to pozwolić. Zaczynało mi brakować tchu. Powoli robiło mi się ciepło i tak bardzo przyjemnie. Czy tak właśnie wygląda śmierć? Nagle poczułam poruszenie w wodzie. Tamte myśli zniknęły, na ich miejscu pojawiła się determinacja. O nie! Tak nie będzie. Mój mózg przekazał nogom konkretne polecenie. Macie mnie wyciągnąć na powierzchnię! Już!!! I stał się cud. Moje nogi, jak na prawdziwą komendę, zaczęły szaleńczy wyścig o życie. Przestałam tonąć, przeciwnie, unosiłam się w górę. W końcu, wyczerpana, znalazłam się na powierzchni. Jednak jakimś cudem, byłam daleko od pomostu. Poza tym, był za wysoko, abym mogła się go chwycić i podciągnąć. Czyli...To naprawdę koniec... Czas pogodzić się z tym... Po prawej stronie zobaczyłam płynącą w moją stronę Nickę. Resztkami sił ruszyłam w jej kierunku. Odległość między nami gwałtownie malała. Kiedy znów zaczęłam tonąć, pod palcami poczułam grzywę klaczy. Wciągnęłam się na jej grzbiet, przytulając się do jej szyi. Koń zaczął płynąć w stronę brzegu, gdzie czekał zaaferowany Marek. Ostatnie, co zobaczyłam, zanim straciłam przytomność, to mężczyzna chwytający Nickę za kantar, by pomóc jej wyjść na brzeg. Potem poczułam, jak ściąga mnie on z grzbietu klaczy. Wiedząc, że ja i Nicka jesteśmy już bezpieczne, zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć w nicość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top