XIX

Po tej rozmowie, Kamila wzięła się z kilka razy większym zapałem do ćwiczeń, niż poprzednio. Wreszcie zrozumiała, ile krwi napsuła swoim zachowaniem bliskim i przyjaciołom.
Wzięła się też do pracy w gospodarstwie Jana. Na równi z gospodarzem brała udział w treningu koni. W przerwach, zaczęła swoją rehabilitację na małej siłowni na powietrzu, nieopodal miejsca zamieszkania. Tam znów spotkała małą Wiktorię, oraz jej wierzchowca Diablo. Koń był bardzo posłuszny swojej małej Pani. Dziewczyny razem trenowały i dobrze im się rozmawiało, pomimo różnicy wieku.
Coraz częściej do gospodarstwa przyjeżdżał kolega Pana Jana-Marek. A to w poszukiwaniu narzędzi do naprawy samochodów, a to po numer do dostawcy paszy dla bydła, którego był hodowcą. Jednak starszy mężczyzna nie był ślepy-widział, że Marek wodzi rozanielonym wzrokiem za jego gościem. Nie był temu przeciwny-młodzi pasowali do siebie, z resztą oboje byli w odpowiednim wieku, aby się ustatkować.

Kamila, po tygodniach ćwiczeń, znów postanowiła spróbować stanąć na nogach. Jej mięśnie były na tyle silne, by mogła z pomocą Nicki przejść kilka kroków. Tym razem się udało. Dziewczyna była zachwycona, razem ze swoim "trenerem" świętowali wieczorem jej małe zwycięstwo, przy owocowej nalewce Jana.
Następnego popołudnia i Nicka miała swój wielki dzień. Pierwszy raz od kilku lat pozwolono jej zakłusować. Wszyscy byli przeszczęśliwi. Wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top