randez vous?

- Gotowa? - zapytał Grayson, patrząc na ekran telefonu.
- Bardziej, niż Ci się wydaje... - odpowiedziała, stając przed nim ze skrzyżowanymi rękoma.
- Ja zawsze jestem gotowy. - powiedział i spojrzał na nią. - Wow...

Blondynka zakręciła się wokół swojej osi, a jej krótka sukienka wirowała wokół jej talii.
- Niebieska sukienka? - zapytał zdziwiony.
- Indygo... a czemu pytasz? - zapytała Kate.
- Mam nieb... indygo koszulkę i... no sama wiesz... - powiedział Dick.
- Powiedzmy, że wiem. - zaśmiała się blondynka. - To jak, idziemy?
- Tak, tak.
- Tym razem, idę na swoich nogach. - powiedziała stanowczo dziewczyna.
- No dobra. - zaśmiał się brunet.

Kate złapała Dicka pod ramię i razem wyszli z mieszkania. Zjechali windą na parter, a Kate mogła zauważyć, że przed budynkiem stoi Aston Martin Nicka. Postanowiła nie pytać o co chodzi, do czasu, kiedy poczuła zapach dymu papierosa. Odwróciła głowę w kierunku źródła zapachu i zobaczyła Vernika, opierającego się o ścianę budynku. Puściła Graysona i podeszła do szatyna, który palił. Miał zamknięte oczy.
- Ver... Nick? Co Ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona Kate.
- Ktoś. - podkreślił wyraźnie to słowo. - Chciał pożyczyć moje auto.

Kate spojrzała pytającym spojrzeniem na Dicka, a ten tylko wzruszył ramionami.

- Randka? - zapytał Nick, otwierając oczy. Na widok blondynki, prawie zakrztusił się dymem.
- Tak. - powiedział Dick, zanim Kate zdążyła otworzyć usta.
- No nieźle. - odpowiedział tylko.

- Zostajesz u nas? Gabi jest w mieszkaniu. Znacie się. Mówiłeś, że ją lubisz. - powiedziała Kate.
- Dzięki za zaproszenie, ale raczej pójdę do baru. - odpowiedział.
- Oh, no dobrze. - wzruszyła ramionami Kate.
- Katie, możesz zostawić nas samych? Chcę pogadać z panem Richardem. - zapytał Nick.
- Jasne... - powiedziała zdziwiona Kate i weszła do auta.
- Chodź. - powiedział Vernik, prowadząc bruneta za róg budynku.

Przy ceglanej ścianie stał wielki, zielony kontener na śmieci. Obok niego kilka starych i śmierdzących kartonów, w których grzebały bezdomne koty. Klasyczna uliczka w amerykańskiej dzielnicy

Szatyn zatrzymał się i spojrzał na bruneta.
- Słuchaj. - zaczął. - Masz na nią uważać. Bądź przy niej cały czas i nie waż się zostawić jej samej. Trochę o tobie słyszałem i wiem, że nie słyniesz z rutyny, więc jestem pewien, że kolacja w jakimś cywilizowanym miejscu odpada... Mniejsza. Gdziekolwiek jej nie zabierzesz, uważaj. Bo jeśli coś jej się stanie to nie ręczę za siebie. Nie obchodzi mnie kim jesteś, jak silny jesteś i kto będzie za tobą płakać, ale jeśli skrzywdzisz Kate, w jakikolwiek sposób, zabiję Cię. - powiedział tak zimnym głosem, że sam miał gęsią skórkę.

Zostawił, skamieniałego Graysona samego, a sam poszedł jeszcze do samochodu. Blondynka siedziała w aucie i paliła papierosa.
- Tylko mi nie zasmródź całego samochodu. - powiedział Nick, pochylając się nad oknem, przez które się wychylała.
- Wcześniej ci to nie przeszkadzało. - powiedziała.
- Tak, ale w samochodzie byłaś też ty. - westchnął.
- Oj Nick... postaram się. - powiedziała, a szatyn wziął jej papierosa i go skończył.

Blondynka wyszła z auta i stanęła obok przyjaciela.

- Obiecaj, że będziesz uważać. Że jak tylko coś będzie nie tak, to dasz mi znać. - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Obiecuję. - powiedziała tylko i dała się przytulić przyjacielowi. - Dziękuję Nick.
- To ja dziękuję. - powiedział i puścił ją. - Dobra, zostawię was już.

Zza rogu wyszedł w końcu Grayson i spojrzał na blondynkę.
- Wszystko okej? - zapytała, patrząc na niego.
- Ta... Jedziemy? - zapytał, bardziej siebie niż ją i podszedł do auta. Przytaknęła i oboje zajęli swoje miejsca.

Przez pierwsze dziesięć minut nie odzywali się do siebie. W końcu postanowił przerwać Dick.
- Ekchem... Jak poznałaś Nicka? - zapytał niepewnie.
- Nie mówiłam ci? Na studiach. - odpowiedziała Kate.
- On też studiował pedagogikę?
- Nie. On studiuje biologię, ale chodziliśmy razem na angielski. - wzruszyła ramionami.
- Ach tak... Nie skończył jeszcze?
- Nie. Będzie bronił licencjat w przyszłym roku. - odpowiedziała znowu. - Czemu Cię to ciekawi?
- Sam nie wiem. Będę się czuł pewniej, jak czegoś się o nim dowiem. - powiedział.

- Nie jest gejem prawda? - zapytał po chwili ciszy.
- Z tego co wiem, to nie. - odpowiedziała Kate bez zastanowienia. - Zaraz, zaraz, czemu mnie pytasz o takie rzeczy? Czyżbyś chciał...?
- Co? Nie! Nic z tych rzeczy. - zaczął się tłumaczyć. - Nie dałem ci do zrozumienia ostatnio, że... no wiesz.
- Haha, chyba dałeś. - zaśmiała się blondynka. - Jesteś cały czerwony Dicky...
- Nie mów tak do mnie. - przerwał jej Grayson.
- Daj spokój. Przecież to nic złego. Diicky... - spróbowała znowu dziewczyna, ale brunet zasłonił jej usta ręką.
- Po prostu nie. - powiedział, nie patrząc na nią.
Kate przemknęła oczy i kiwnęła głową, na znak, że zrozumiała.
- Niedługo będziemy. - powiedział, dociskając pedał gazu.

Dziewczyna postanowiła włączyć radio. Ustawiła swoją ulubioną stację radiową. Leciała piosenka Down to the Road, Pagody. Dziewczyna oparła głowę o szybę i przemknęła oczy. Dick spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się do siebie.

Po kwadransie, który spędzili razem z Pagodą, brunet stanął i wyłączył silnik.
- Jesteśmy. - powiedział i wyszedł, żeby otworzyć drzwi dziewczynie.
- Co to za miejsce? - zapytała, rozglądając się.
- Jak byłem dzieckiem, przechodziłem tutaj z rodzicami. - powiedział.
- Och... No dobrze, to co robimy? - zapytała blondynka. Dick zamilkł, jednak po chwili otrząsnął się.
- Za dziesięć minut prześle ci na telefon położenie geograficzne pewnego miejsca. Idź tam. - powiedział tajemniczo i zniknął za kępą krzaków.

- Co ty sobie wyobrażasz? Masz szczęście, że nie pozwoliłam Gabrieli wcisnąć się w szpilki, bo byś tego pożałował! - zaczęła wykrzykiwać w jego stronę, jednak została w miejscu. - Nie do wiary. Jestem na jakiejś polanie na końcu świata i pan "Lubię dziwne niespodzianki" postanowił mnie zostawić na pastwę losu.

Blondynka zaczęła chodzić w kółko, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Zdążyła policzyć wszystkie kropki na swoich czarnych balerinach dwukrotnie. 46. 46 białych kropek. Kate już chciała odpalać samochód na kablach i zostawić Dicka samego na tym pustkowiu, kiedy zobaczyła SMS od bruneta.

'No nareszcie.'

Od razu ruszyła w kierunku wyznaczonym przez chłopaka. Musiała przedrzeć się przez chmarę komarów i innych robaków, co było dla niej niezbyt przyjemnym doznaniem, ale radziła sobie z tym wyjątkowo dobrze. Przez dobre dziesięć minut pokonywała wielką kępę krzaków, w której zostawiła garść włosów.

'Mam tego dość.' pomyślała i związała włosy w niechlujny kok. Sukienkę skróciła, przekładając ją przez pasek, żeby mieć większą swobodę ruchów. Chwyciła małą torebkę w dłoń i ruszyła szybkim i zdecydowanym krokiem dalej.

Po około pięciu minutach jej oczom ukazała się tafla niewielkiego jeziora. Dwa pomosty, jeden od północy, drugi od zachodu, były w zaskakująco dobrym stanie. Kate miała przed sobą zachodni pomost, przy którym zacumowana była malutka, rybacka łódka. Blondynka nagle zerwała się z miejsca i w przypływie czystej furii, weszła na pokład łódeczki i nie patrząc nawet gdzie płynie, zaczęła wiosłować. Po kilku minutach była już na środku jeziora, nadal niewiarygodnie rozjuszona, rozejrzała się dookoła. Ot, nic wielkiego, małe jezioro, dwa pomosty, kilka małych ryb przepływających pod łodzią, czysta woda, zwyczajne jeziorko, jakich wiele.

Jednak uwagę blondynki przykuło migające światełko, które sączyło się spomiędzy krzaków bzu. Nie miała już siły dalej wiosłować, więc zawołała.
- Dick! Nie obchodzi mnie, jak się tutaj dostaniesz! Masz tutaj być za 3 sekundy! - krzyknęła na całe gardło, wstając i o mało nie wypadła z łódki, którą bardzo rozhuśtała. Uspokoiła się trochę i zamknęła oczy. - LICZĘ DO TRZECH.
Jeden.
Dwa...

Nagle poczuła jak coś ją wyrywa z łódki, straciła na chwilę oddech i zacisnęła mocniej oczy. Kiedy pod stopami miała twardy grunt, chciała od razu zacząć uciekać, ale coś trzymało jej ramię. Przestraszyła się i znieruchomiała.
- Hej, coś nie tak? Zmieściłem się w czasie. - zapytał tak dobrze znany jej głos. Dziewczyna w jednej chwili wyprostowała się i wytrzeszczyła oczy.
- Jak mogłeś?! Wiesz jak się bałam?! Jesteś niemożliwy! Mam tego dość. Wracam do domu. - wykrzyczała mu w twarz, wyrwała się z jego mocnego uścisku i pobiegła w stronę auta.

Nie przestając wyzywać na bruneta, wsiadła do auta i ruszyła z piskiem opon. Zobaczyła jeszcze jak Grayson wybiega zza kępy krzaków i wyciąga rękę w jej stronę, ale szybko odwróciła wzrok i nacisnęła pedał gazu.

Miała po drodze wysokie drzewa, kilka samotnych domów i zdała sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest.
'Nigdy więcej nie śpię w samochodzie.' obiecała sobie i stanęła na uboczu drogi. Chciała wyciągnąć telefon i zadzwonić do Nicka, chciała powiedzieć mu o wszystkim co się dzisiaj stało i jak bardzo chciałaby być teraz z nim. Ale zrezygnowała z dzwonienia do chłopaka, kiedy już trzymała telefon z wybranym numerem.

- To bez sensu, mam jego auto... - powiedziała do siebie. - Ale jeśli w nim nie sprzątał od czasu kiedy ostatnio nim jechałam, too... - zaczęła grzebać w schowku i wyciągnęła średniej wielkości butelkę. - Bingo.

Od razu otworzyła butelkę i jedynym razem pozbawiła ją połowy zawartości.
- Od razu lepiej. - powiedziała i zaczęła się śmiać. - Nienawidzę mężczyzn. Pocooniwogólenatymświecie! - wybełkotała.
Odłożyła butelkę i znowu włączyła się do ruchu drogowego. Jechała tak, jak zawsze. Alkohol nie wpłynął na jej szybkość reagowania i nie mieszał w głowie.

Jednak pech chciał, żeby akurat przy wjeździe do najbliższego miasta była kontrola trzeźwości.

Nie było możliwości, żeby ją puścili bez dmuchania.
'Kurwa. Jest źle. Jest bardzo źle.' zaczęła panikować. Wyrzuciła butelkę przez okno i wyrzuciła do ust garść gum do żucia, mając nadzieję, że to ją uratuje. W końcu stwierdziła, że jest na tyle daleko od radiowozu, że może odjechać niezauważona. Wycofała i ruszyła w kierunku, z którego przyjechała, aż natrafiła na ludzi. Przystanęła i otworzyła szybę.

- Em, przepraszam... Wiecie może którędy dojadę do Gotham? - zapytała, zwracając na siebie uwagę.
- Jasne. - odezwała się dziewczyna w okularach z jasnymi blond włosami i szybko wyjaśniła Kate drogę.
- Dzięki wielkie! - powiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach i ruszyła z piskiem opon.

Czarne auto przecinało ciężkie, chłodne, wieczorne powietrze, a w głowie blondynki panował chaos niczym na czteropasmowym skrzyżowaniu na którym zepsuły się światła. Złość mieszała się ze smutkiem i strachem. Wreszcie kiedy zobaczyła na drodze przed sobą znak z napisem "Gotham" odetchnęła z ulgą i ruszyła w kierunku tak dobrze znanego jej mieszkania.

Po około 15 minutach wdrapywała się schodami na piętro i przeklinała głośno każdy następny stopień. Kiedy w końcu udało jej się dostać do drzwi, zapukała w nie mocno. Gdy jednak po kilku sekundach nic się stało, zaczęła łomotać w nie bez opamiętania.

- Już, już. - dało się usłyszeć zza drzwi. - Kto mi tu raban robi?! O mamciu...
- Cześć... - powiedziała blondynka niepewnie.
- Co Ci się stało? Wyglądasz jakby coś Cię połknęło a potem wypluło. - przeraziła się Zatanna.
- Trzy słowa. Randka z Graysonem. - powiedziała tylko Kate.
- Też tu jest? - zapytała brunetka, wychylając się zza drzwi.
- Nje. Ale ja jesem. I zobacz so maam! - uśmiechnęła się blondynka i wyciągnęła przed siebie butelkę wódki.
- Skąd ty to masz?! Jesteś niemożliwa. - powiedziała Zatanna i wciągnęła Kate do środka.

Młodsza z dziewczyn od razu poszła w kierunku kuchni i wyciągnęła z szafki dwa kieliszki.
- Kate, nie. Zostaw to, dla ciebie już wystarczy. - powiedziała stanowczo czarodziejka i wyciągnęła rękę w stronę przyjaciółki.
- Ani mi się waż. - powiedziała Kate zaskakująco skupionym tonem. - Usiądź.
Dziewczyna wskazała gospodyni krzesło naprzeciw siebie i spojrzała na nią wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwu.
- No dobrze, ale już nie pijesz. - próbowała przekonać ją nadal Zat.
- Cicho. - powiedziała znowu Kate i napełniła kieliszki. - Teraz, to ja się upije, a ty będziesz musiała mnie ogarnąć. - powiedziała i wypiła zawartość oby dwóch kieliszków. - Oczywiśie, napierw poiem si dlaszeho tu jestem. - wybełkotała i robiła przerwy co kilka zdań, żeby utrzymać swoją nietrzeźwość na odpowiednim poziomie.

Kiedy skończyła opowiadać, złapała za butelkę, której zostało jeszcze prawie pół zawartości i przeniosła się na kanapę. Po kilku minutach ciszy Zatanna spojrzała na nią i zauważyła, że siedzi nieruchomo i patrzy w regał pełen książek.

- Coś się stało mała? - zapytała, podchodząc do kanapy.
- Mam tego dość. - powiedziała łamiącym się głosem. - Boję się...
- Czego? - usiadła obok niej i przechyliła głowę, patrząc na blondynkę.
- Sama nie wiem. Chyba przyszłości.... Tego, że muszę w końcu dorosnąć... Tego, że Dick... wszystkiego co z nim związane... - wyznała dziewczyna, a z jej oczy popłynęły łzy.
- Już, już. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - powiedziała delikatnie i zaczęła głaskać przyjaciółkę po głowie.
- Skąd możesz to wiedzieć...? - zapytała, pociągając nosem.
- Bo wiem. - zapewniła ją z pięknym uśmiechem na ustach. - A teraz podaj tą wódkę. Nie będziesz pić sama.

■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■□
1934 słów

Łooł

No więc coś tam jest

I baaaaardzo przepraszam, że update jest dopiero po ponad miesiącu

Miałam straszną blokadę i nie byłam w stanie nic napisać

Ale teraz już chyba wszystko wraca do normy i nie będzie wiecej takich przerw (mam nadzieję)

No i znowu chcę bardzo podziękować, że marnujecie czas na moje wypociny ^^"

Jak zawsze liczę na gwiazdki i komentarze bo absolutnie nic mnie tak nie napędza do działania jak komentarze i świadomość, że piszę dla kogoś ^^

To chyba tyle

Sooooł

Enjoy

kejt ♡~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top