Wierzba płacząca
Nieznany: Spotkajmy się przy stawie za pół godziny. Devlin.
Marszczę brwi, kiedy czytam tą wiadomość. Lane zmienił numer? Być może chce spotkać się ze mną prywatnie, więc nie użył służbowego telefonu? Nawet jeśli to prawda, wolę to zweryfikować, dlatego robię zrzut ekranu wiadomości i przesyłam go na jedyny znany mi numer do Devlina.
Irene: (dołączono zdjęcie). Czy to wiadomość od ciebie?
Obecnie znajduję się w kiepskim położeniu, dlatego powinnam weryfikować wszystko, co budzi moje najmniejsze wątpliwości. Jestem podejrzaną za zabójstwo w oczach społeczności Castle Combe oraz zainteresowały się mną media, ponieważ jestem głównym świadkiem w sprawie, dlatego powinnam być ostrożna. Jestem pewna, że zabójca kręci się tymi ulicami, dlatego nie wyjdę dzisiaj z domu dopóki Devlin nie potwierdzi, że ta wiadomość wyszła od niego. Skończyłam z podejmowaniem ryzykownych decyzji, a wędrówka nad staw budzi we mnie lęk. Swoją drogą czy istnieje choć jeden procent prawdopodobieństwa, że Lane pozwoliłby mi włóczyć się samej po nocach, tylko po to, aby się z nim spotkać? Szczerze wątpię.
- Masz ochotę na gorące kakao? – pyta Robert, który ni stąd ni z owąd pojawił się w salonie. Unoszę wzrok znad telefonu i posyłam mu wdzięczny uśmiech.
- Z chęcią. – odpowiadam. – Trochę zmarzłam.
- Przynieść ci koc?
- Kakao wystarczy, dziękuję.
- Za moment przyniosę. Może obejrzymy jakiś film?
- Wybiorę coś. – radość Roberta widoczna jest w oczach, a szeroki uśmiech mógłby powalić na kolana niejedną kobietę. Pomimo tego, że syn Gwendolyn jest bardzo przystojny i miły to nie potrafię spojrzeć na niego okiem zainteresowanej kobiety. Mój umysł zakodował sobie, że jest mocno zaintrygowany detektywem Lane i nie sądzę, że prędko wyrzucę go sobie z głowy. Jego uroda bardziej do mnie przemawia, ponieważ jest taka surowa i mocno męska.
Nie mam jednak ochoty spędzać tego wieczoru w samotności, więc mogę obejrzeć film i wypić kakao w towarzystwie Roberta. Mam jednak nadzieję, że moja zgoda nie zbudowała w nim nadziei na mały romans, bo z mojej strony nigdy do niego nie dojdzie. Zresztą Gwendolyn wypędziłaby mnie z domu, gdybym tylko spojrzała na jej synka z miłością i zainteresowaniem. Wizja pani Philips jako mojej teściowej jest na tyle przerażająca, aż straciłam ochotę na jakąkolwiek interakcję z jej synem. Ta kobieta mogłaby być idealnym przykładem tak zwanej: „teściowej z piekła rodem".
Wybieram pierwszy lepszy film z biblioteki, a po chwili mój telefon wydaje charakterystyczny odgłos przychodzącej wiadomości.
Devlin: Zostań w domu. Już jadę.
Czyli poprzednia wiadomość nie była od niego? Czy skontaktował się ze mną morderca? Moje serce przyśpiesza swoje bicie, a brzuch zaczyna mnie pobolewać ze stresu. O mój Boże! Jestem obserwowana? Jak duże niebezpieczeństwo mi grozi? Jeśli Lane jest w drodze do Castle Combe ze względu na tą wiadomość to odpowiedź jest prosta – morderca ma na mnie oko. Kurwa mać!
- Co oglądamy? – pyta Robert, kiedy odstawia kubek z gorącym kakao na stoliku. – O! – zerka na ekran telewizora. – Lubisz Power Rangers?
- Nie wiem – odpowiadam mimowolnie. – Uznałam, że tobie się spodoba.
- Trafiłaś idealnie. – wypowiada z podekscytowaniem. – Zaczynamy? -kiwam jedynie głową na potwierdzenie. Na ten moment nie jestem zainteresowana fabułą filmu ani gorącym kakao, które naprawdę pięknie pachnie.
DOSTAŁAM WIADOMOŚĆ OD MORDERCY, DO KURWY NĘDZY! Jak mam reagować? Krzyczeć? Milczeć? Skakać z radości? Płakać? Czuję otępienie oraz strach. Nerwowo spoglądam w kierunku okien, aby upewnić się, że nikt mnie nie obserwuje. Osoba, która wysłała tą wiadomość musi być pewna, że przyjdę, ponieważ okryła, że Devlin jest mi bliski. Podpisała się jego imieniem, aby dać mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Ja pierdole!
Nieznany: Już na ciebie czekam. To naprawdę ważne. Mam ważne informacje, które mogą nam pomóc w śledztwie.
Czy odpisanie na tą wiadomość będzie nieodpowiedzialne i głupie? Może powinnam spróbować go zatrzymać w miejscu do czasu przyjazdu policji? Dojazd z Londynu do Castle Combe może zająć dwie godziny, dlatego są małe szanse, abym zdołała zatrzymać podszywającą się pod Devlina osobę.
Irene: Spóźnię się.
Nieznany: Poczekam :)
- Oglądasz? – dopytuje Robert, który właśnie spogląda na mój telefon w ręce.
- Tak, tak. – dukam. – Musiałam sprawdzić która godzina. – kłamię, choć przychodzi mi to z trudem.
Irene, myśl! W jaki sposób zatrzymać nieznajomego w miejscu!?
- Wiesz co? – mówię. – Może pójdziemy na spacer? Muszę się przewietrzyć przed snem.
To bardzo głupi pomysł.
- Jasne. – Robert wzrusza ramionami. – Wypijmy najpierw kakao.
- Chodźmy teraz. – podnoszę się z kanapy. – Kakao można odgrzać, a film zatrzymać.
- No dobra. Jak uważasz. Wezmę tylko bluzę z pokoju.
- Ok. Poczekam przy wyjściu.
W korytarzu ubieram buty do biegania w razie potrzeby szybkiej ucieczki, a włosy związuję w kucyka. Jestem świadoma, że podejmuję duże ryzyko, ale zależy mi na tym, aby schwytać winnego, a to może być idealna do tego okazja. Zdaję sobie sprawę, że powinnam posłuchać Devlina i zostać w domu dla mojego bezpieczeństwa, aczkolwiek zabieram ze sobą Roberta, który jak mam nadzieję ma umiejętności do obrony. Zanim zdołam się rozmyślić wysyłam kolejną wiadomość do nieznajomego.
Irene: Będę za dziesięć minut.
Nieznany: Czekam przy płaczącej wierzbie.
Jednocześnie wysyłam krótką wiadomość do Devlina.
Irene: Idę nad staw z Robertem. Będę ostrożna.
- Gotowa? – pyta, kiedy schodzi ze schodów. Przytakuję. – Gdzie chcesz się udać?
- Może nad staw?
- Dobra. To dobre miejsce na spacer. – stwierdza. – Chodźmy.
Kiedy wychodzimy na zewnątrz, omiata nas wilgotne nocne powietrze, a moja komórka wydaje dźwięk przychodzącego połączenia. Nie muszę spoglądać na ekran, aby wiedzieć, kto próbuje się ze mną skontaktować. To oczywiste biorąc pod uwagę fakt, że podjęłam bardzo złą decyzję i idę wprost do paszczy lwa. Świadomie ignoruję dzwoniącą komórkę. Jeśli odbiorę, Lane zdoła mnie przekonać do powrotu do domu, a czuję, że moje miejsce jest nad tym pieprzonym stawem. Muszę tam być. Po prostu to czuję.
- Nie odbierasz?
- To nic ważnego. – odpowiadam, udając pewność siebie. – To tylko mój były mąż. – przepraszam John, że cię w to mieszam, choć i tak się o tym nie dowiesz. – Ma nadzieję, że do siebie wrócimy.
- Nie chcesz tego?
- To już przeszłość.
- Facet ma pieniądze...
- I co z tego?
- Byłaś z nim z miłości? – dopytuje ze sceptycyzmem.
- Z całym szacunkiem, ale moje małżeństwo to nie jest twoja sprawa. – odpowiadam opryskliwie. – Jak mówiłam, to przeszłość.
- Wybacz. Po prostu chcę cie poznać.
- Moim zdaniem twoja matka wyzwała mnie od materialistek, a ty chcesz się zorientować, czy to prawda. Rozwieję wszystkie twoje wątpliwości. Kochałam pieniądze Johna, ale tylko przez cztery lata małżeństwa. Potem przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. – kiedy skręcamy na ścieżkę, która prowadzi do jedynego stawu w Castle Combe, moje ciało pragnie się zatrzymać, ale umysł pcha mnie naprzód. Nic ci nie będzie. Robert powinien cię obronić. Musisz to zrobić dla kobiet, które straciły życie w małym wiejskim domku. Irene, dasz radę!
- Czyli umówisz się na randkę z przeciętniakiem?
- Masz na myśli siebie?
- Tak.
- Nie. – odpowiadam mimowolnie. – Nie jestem tobą zainteresowana.
- W takim razie, dlaczego zaprosiłaś mnie na ten spacer?
- Uznałeś, że to randka? – dziwię się. – Robert, litości. Jesteśmy dwójką dorosłych ludzi, którzy mogą się jedynie przyjaźnić.
- Sęk w tym, że naprawdę mi się podobasz.
- Nie spojrzę na ciebie w ten sposób.
- To oznacza, że w dalszym ciągu interesują cię mężczyźni z wyższych sfer. – stwierdza. Na pewno Lane ma miliardy na koncie, bugatti w garażu i sprzątaczkę w trzystumetrowej willi.
- Wnioski, które wysuwasz są przykre, ale zasłużyłam sobie na to. W końcu zawarłam biznesowe małżeństwo, więc ta przeszłość już mnie napiętnowała do końca życia.
Kiedy wchodzimy na wąską dróżkę, która pozwala na spacer wokół jeziora, mam ochotę zwrócić zwartość żołądka. Co ja tu robię? Płacząca wierzba znajduje się naprzeciwko nas, ale z tej odległości nie mogę dostrzec, czy ktoś tam na mnie czeka. Dookoła panuje cisza, co jakiś czas przerywana przez rechoczące żaby. Jedynym światłem w tym miejscu jest księżyc, który dziś wszedł w fazę pełni księżyca.
- Przepraszam jeśli cie uraziłem. – wypowiada Robert. Wymija mnie i kieruje się w kierunku wierzby szybkim krokiem. Mam ochotę krzyczeć, aby się zatrzymał, ale strach zapanował nad moim ciałem, paraliżując każdą kończynę. Nie mogę się zmusić, aby zrobić choć krok w tamtym kierunku. – Jestem po prostu idiotą, który ponownie zrobił sobie nadzieję. – raptownie przystaje i odwraca się, aby na mnie spojrzeć. – Idziesz?
- Chyba chcę wrócić do domu. – wypowiadam ledwie słyszalnie. – To miejsce jednak mnie przeraża.
- Czemu? – dziwi się. – To jedno z piękniejszych miejsc w tym miejscu.
- Zgadza się. – kwituję. – Za dnia.
- Boisz się ciemności?
- Tak. Byłam przekonana, że są tutaj latarnie.
- Nowoczesność w miejscu, w którym czas się zatrzymał? – parska śmiechem. – Jeśli chcesz możemy wrócić do domu, ale chciałem ci pokazać moje ulubione miejsce. O tam – wskazuję na płaczącą wierzbę, a ja mimowolnie robię krok w tył. To zbieg okoliczności, prawda? Robert jest niewinny, prawda? To nie on wysłał mi te wszystkie wiadomości? Czy to on?
- Co tam jest? – dukam.
- Nic. – wzrusza ramionami. – To po prostu stare drzewo.
- W takim razie nie widzę sensu, aby tam iść. Możemy wrócić do domu?
- Jak wolisz – odpowiada opryskliwie, po czym powolnym krokiem przemierza odległość, która nas dzieli, lecz wystrzał z broni palnej zatrzymuje go w miejscu. Szeroko otwieram oczy, a z moich ust wydobywała się głośny wrzask, kiedy sylwetka Roberta opada na ziemię, a w oddali dostrzegam zakapturzoną postać. Stoję na celowniku jego broni i jestem pewna, że jeśli naciśnie za spust, nie spudłuje.
- Stać! Policja! – nagły wrzask Devlina wybrzmiewa zza moich pleców, a zakapturzona postać znika w ciemności. – Kurwa mać! Irene? – ciemnowłosy dotyka mojego ramienia. – Wiem, że to nienajlepszy moment, ale otrząśnij się i pomóż Robertowi. Milo! – woła do kogoś, kogo nie dostrzegam. – Zajmij się panią Holder! Reszta ma znaleźć tego skurwiela!
Kiedy obserwuję nieruchome ciało Roberta i Devlina, który znika wraz z kilkoma policjantami w ciemności w głowie mam tylko jedną myśl. Zabijcie mnie, proszę.
_______
Czas na reklamy 😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top