Pręt w tyłku
Devlin Lane
Spoglądam na Rowana ze złością, ale jego przebiegły uśmiech jasno wyraża, że jego działania są zaplanowane i mogę, co najwyżej pocałować go w sam środek owłosionego tyłka. Niemniej jednak dostrzegam w nim również zainteresowanie, które jest skierowane wprost na Irene Holder i nie jestem pewien, czy mi to odpowiada. To po prostu złe i niemoralne, ponieważ mamy przed sobą przerażoną kobietę, która w ciągu dwóch dni przeżyła piekło, które pozostanie w jej umyśle na długo. Rowan nie powinien ślinić się na jej widok, a tym bardziej z nią flirtować. Czuję złość na samą myśl, że mój przyjaciel mógłby wykorzystać jakąkolwiek kobietę w tym stanie, zwłaszcza jeśli tą osobą jest ktoś tak zjawiskowo piękny, jak Irene Holder. Idź do diabła, dupku!
- Czy mógłbyś zająć się dziennikarzami? – pytam z nadzieją, że jego myśli powrócą na właściwe tory, co może być trudne, jeśli oczami wyobraźni rozbierał kobietę przed nami, a jestem pewien, że jego myśli powędrowały aż tak daleko. Swoją drogą to denerwujące, że mój najlepszy przyjaciel najpierw sugeruje, abym zainteresował się rudowłosą pięknością, by po chwili samemu się nią zafascynować. – Rowan!? – wypowiadam ze złością.
- Hm?
- Już cię tu nie ma!
- Chcesz zostać sam na sam z panną Holder? – unosi brew w geście zaskoczenia. – Nie mam nic przeciwko! – kłania się nisko, dając mi mocny argument na to, aby go kopnąć w wypięty zad. Nie robię tego jednak, ponieważ nie chcę wyjść na totalnego dupka.
- Panią Holder. – poprawia go kobieta. – Byłam mężatką.
- Gdzie twój mąż miał oczy? – pyta Rowan, drapiąc się po brodzie.
- To było niemiłe. – kwituję.
- Co? – otwiera szerzej oczy. – To nie tak miało zabrzmieć. Ee, przepraszam! Chodziło mi o to, że ten gość musiał być ślepcem, jeśli pozwolił odejść tak pięknej istotce.
Błagam, Rowan...Brzmisz, jak desperat. Od ilości słodyczy w tej wypowiedzi mam ochotę zwrócić swój ostatni posiłek. Ktoś jeszcze łapie się na te denne teksty? Teraz jestem zaskoczony, że tak wiele kobiet ogrzewa mu fiuta nocami, bo gadkę na podryw ma gównianą.
-Najwidoczniej nie byliśmy dla siebie stworzeni. – odpowiada z niechęcią kobieta.
- W takim razie facet był głupcem. – zapewnia ją Rowan. – Mając taką kobietę przy sobie, zrobiłbym wszystko, aby ratować małżeństwo.
- Z całym szacunkiem, ale wyglądasz mi na kogoś kto dyma laski po kątach i każdej opowiada bajeczki o wspólnej przyszłości. Masz szczęście, że jesteś przystojny i te naiwne owieczki ci ulegają, ale ja jestem za stara na takie banalne bajery. – wypowiada rudowłosa na jednym wdechu. Parskam śmiechem...Trafiony zatopiony. Mina Rowana wyraża jedno. Czystą zgrozę, która zapewne spowodowana jest faktem, że kobieta, która mu się podoba właśnie daje mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana. Mój nastrój od razu się poprawia, jakbym poczuł ulgę. Dość dziwna reakcja mojego organizmu. Potrząsam głową, aby zbagatelizować swoje odczucia. Czas powrócić do swoich obowiązków zanim całkowicie się rozproszę. Skup się chłopie na przyszłym awansie.
- Czyli się ze mną nie umówisz? – pyta.
- Zdecydowanie nie. – odpowiada rudowłosa.
- Ach, czyli jesteś trudna do zdobycia? – zastanawia się na głos, a moja dłoń bez kontaktu z moim umysłem unosi się, aby zdzielić go po głowie za te absurdalne pytania. Dopiero, gdy jego głowa ucieka w przód, orientuję się, że właśnie uderzyłem swojego najlepszego przyjaciela. – Kurwa! Za co to było!?
- Wracaj do pracy zanim całkowicie się zbłaźnisz.
- W przeciwieństwie to ciebie, przynajmniej próbuję podrywać kobiety. – odgryza się. – Za to z ciebie jest totalny mruk i posiadasz w tyłku potężny pręt, przez co nie potrafisz wyluzować.
- Próbujesz podrywać kobiety, ale nie jesteś w tym za dobry. – wtrąca Irene. – Poza tym, byłabym bardziej zainteresowana prętem w tyłku niż fiutem z chorobą weneryczną. – wzrusza nonszalancko ramionami. Nie jestem pewien, ale ta wymiana zdań prawdopodobnie sprawiła, że rudowłosa na moment zapomniała o wydarzeniach z ostatnich dwóch dni. Pomimo tego, że czuję frustrację w stosunku do Rowana, poprzez jego zachowanie to muszę niechętnie przyznać, że atmosfera wokół nas delikatnie się rozluźniła. Niemniej jednak jestem zaintrygowany panią Holder. Jej cięty język właśnie sprawił, że Rowan gotuje się ze złości, za co będę musiał jej podziękować. Być może od tego momentu, weźmie się rzetelnie do pracy i zapomni o tym, aby pełnić rolę mojej niańki. Tego pragnę...
- Zajmiesz się dziennikarzami? – pytam z rozbawieniem.
- Z przyjemnością. – fuka. – Bawcie się dobrze! – wraz z tymi słowami odwraca się na pięcie i maszeruje w stronę dziennikarzy, czekających na otrzymanie jakichkolwiek informacji. Nie da się ukryć, że dwa ciała odnalezione w jednym domu, rodzą sensację. Zwłaszcza w tak małej społeczności, jaką jest Castle Combe. Jednakże do mnie należy, aby rozwiązać sprawę, a pogawędka w trakcie pracy z Irene Holder tylko wydłuża cały proces.
- Przepraszam za niego. Czasem straszny z niego dupek.
- Nic nie szkodzi. To miła odmiana w świetle złych wieści. – wzdycha przeciągle. – Czy coś wiadomo na temat tego drugiego ciała?
- Ustalenie tożsamości zajmie więcej czasu niż w przypadku Violet Taylor. W zasadzie odnaleźliśmy szkielet.
- Czy to nie jest dziwne, że morderca musiał być świadomy, że do tego domu nikt prędko nie wróci? Być może miał nadzieję, że nikt tutaj nigdy nie wróci. Odkąd umarła moja babcia, nikt tutaj nie przebywał. – wzrusza ramionami. – To wszystko jest poprane, a najgorsze jest to, że zostałam zamieszana w te makabryczne wydarzenia.
- Zgadzam się z tobą, że ktoś, kto morduje wiedział, że dom stoi pusty. Niemniej jednak wciąż nie widzę związku między tym domem, a morderstwami.
Ta cała seria morderstw wywołuje skrajne emocje. Przy zabójstwie pierwszej ofiary domniemanym podejrzanym był mąż denatki. Zdrada żony mogła pchnąć do popełnienia zbrodni. Jednakże odnalezienie drugiego ciała, prawdopodobnie niezwiązanego z Vanessą Taylor stawia sprawę w zupełnie innym świetle. Mamy odczynienia z seryjnym mordercą, o którym wymiar sprawiedliwości wcześniej nie słyszał. W tym przypadku należy odnaleźć motyw i ustalić preferencje mordercy. Liczę na to, że odnajdziemy punkt wspólny dla obu zbrodni, ponieważ to pozwoli nam stworzyć profil podejrzanego.
- To wszystko jest popieprzone, wiesz? – spogląda na mnie oczami napełnionymi łzami. – To jedno wielkie gówno, które jest ogromne i na dodatek mocno śmierdzi. Co, jeśli morderca jest wśród tych wszystkich ludzi? – wskazuje na mieszkańców wioski, stojących za policyjną taśmą. Na pierwszy rzut oka to zwyczajne i spokojne społeczeństwo w wieku emerytalnym. Czy ktoś z nich ma wystarczająco siły, aby doprowadzić do śmierci dwóch osób? – Znam prawie wszystkich. – dopowiada po chwili ciszy. – Nic nigdy im nie umyka. Wiedzą i widzą wszystko, więc jak to możliwe, że nikt nie zauważył nikogo podejrzanego w okolicy?
Przez parę sekund obserwuję rudowłosą w skupieniu. Po raz kolejny zadała trafne pytanie, a to oznacza, że jest inteligentna i oczytana, posiadająca dobrą intuicję, a ktoś taki mógłby stać się moimi oczami i uszami. Mieszkańcy tak małych społeczności charakteryzują się tym, że nie ufają policji, zwłaszcza gdy ta zadaje dużo pytań. Aczkolwiek ktoś taki jak Irene Holder, mieszkanka Castle Combe i osoba w pełni wtajemniczona w całe śledztwo, mogłaby w łatwy sposób przeniknąć do życia lokalnego, wzbudzając zainteresowanie. Być może ludzie zaczną jej się zwierzać, a informacje, jakie mogłaby zdobyć pomogłyby w śledztwie.
- Chcę zaproponować ci posadę mojego konsultanta. – nie ma nawet takiego zawodu, kretynie. – Potrzebuję kogoś kto zdobędzie zaufanie wśród mieszkańców, aby przeniknąć do życia lokalnego. W ten sposób można dowiedzieć się rzeczy, o których nikt nigdy nie powiedziałby policji.
- Istnieje coś takiego jak: „posada konsultanta policji"? – unosi brew.
- Wymyśliłem tą nazwę. – przyznaję szczerze, delikatnie unosząc kąciki ust. Jak już mówiłem, Irene jest bystra. – Niemniej jednak moja oferta jest aktualna, jeśli chciałabyś pomóc rozwikłać sprawę.
- Chcę. – odpowiada, jakby czuła ulgę. – Nie usiedzę w domu, czekając na wieści. Zdecydowanie wolę wścibiać nos w sprawy innych ludzi. Może pani Morrison zatrudni mnie w sklepie spożywczym. – wzrusza ramionami. – Albo pan Jones da mi posadkę w pubie. Oba miejsca są dobre do rozmowy z ludźmi.
- Dobrze kombinujesz.
- Wchodzę w rolę konsultantki policji. – uśmiecha się. – Cokolwiek to znaczy.
- Nie chcę wam przeszkadzać moje ładne gołąbeczki... - wtrąca Rowan.
- To nie przeszkadzaj. – wtrąca Irene, przez co przyjaciel gubi wątek swojej wypowiedzi. Spogląda na mnie z głupkowatą miną, jakby jego proces myślowy został uszkodzony. Nic nowego. Najczęściej i tak zamiast mózgu używa fiuta.
- Co ja chciałem powiedzieć? - drapie się po brodzie. -A! Jasmine cię szuka. Podobno jest o ciebie zazdrosna czy coś i znalazła pretekst, aby cię ściągnąć do piwnicy.
- Co to za pretekst?
- Taki tam drugi szkielet. Nic ważnego. – wzrusza nonszalancko ramionami, lecz Irene wraz ze mną krzyczymy w tym samym czasie jedno słowo:
- CO!?
____
Historia się rozkręca, a wraz z nią coraz bardziej kocham Devlina 😁
Do następnego!
Buziaki ❣️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top