Rozdział 8
Po walce Biedronka szybko znalazła się w okolicy, w której mieszka. Pomimo, że była zmęczona potyczką nie skierowała się prosto do swojego pokoju. Wylądowała w sąsiedniej uliczce i upewniając się, że nikt jej nie obserwuje cofnęła przemianę. Nie była pewna czy Czarny Kot już powrócił dlatego wolała wrócić do swojego domu głównymi drzwiami. Po wejściu do mieszkania jak gdyby nigdy nic przywitała się ze swoimi rodzicami, mającymi akurat przerwę w pracy i udając się do siebie zgarnęła z kuchni kilka maślanych croissantów oraz parę ciastek dla Tikki.
Po wejściu do pokoju okazało się, że jej ostrożność była zbyteczna - Czarnego Kota jeszcze nie było. Będąc pewna, że jej przyjaciel za chwilę wróci zaczęła przygotowywać się do jutrzejszych zajęć w szkole, przegryzając co jakiś czas rogaliki z piekarni jej rodziców.
Dopiero gdy zaczęło się ściemniać zorientowała się, że na nadrabianiu szkolnych zaległości straciła całe popołudnie. Najwięcej czasu poświęciła matematyce i fizyce.
Przydałaby mi się pomoc Adriena - on jest dobry w te klocki. - pomyślała Marinette
Niestety blondyn nadal nie pojawił się u niej w pokoju. Mając nadzieję, że spotka go w umówionym miejscu przemieniła się i ruszyła w kierunku Wieży Eiffla.
Większość mieszkańców Paryża uważa, że najpiękniejszy widok roztacza się ze szczytu żelaznej budowli jednak obrońcy miasta preferują inne miejsce - dach zabytkowej kamienicy sąsiadującej z "Żelazną Damą". Stojąc tam można było dostrzec wszystko co najpiękniejsze w mieście zakochanych - Sekwanę, ogrody Trocadéro oraz Wieżę Eiffla. Ona jednak nie podziwiała żadnego z tych zachwycających miejsc - swoim wzrokiem szukała chłopaka, w którym już dawno temu się zakochała. Swoje poszukiwania zakończyła gdy poczuła jak silne ręce oplatają od tyłu jej drobne ciało. Dobrze wiedziała do kogo należą.
- Dobry wieczór, Moja Pani.
- Dobry wieczór, Kocie. - nie przerywając uścisku dziewczyna obróciła się i splotła swoje dłonie na szyi blondyna. - Tęskniłam. - wyszeptała
- Przecież widzieliśmy się kilka godzin temu.
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię. Nie widzieliśmy się prawie rok. Brakowało mi naszych spotkań na tym dachu, bycia Biedronką, Twoich suchych żartów...
- Mi Ciebie też brakowało, Kropeczko. - przerwał jej blondyn.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko mocniej wtuliła się w tors chłopaka. Choć ciężko było jej to przyznać jednak przez ostatni rok najbardziej brakowało jej towarzystwa Czarnego Kota. Stali tak przytuleni dobre kilka chwil. Pomimo, że w tym momencie właśnie tego oboje pragnęli najmocniej, musieli wrócić do swoich obowiązków.
- Musimy rozprawić się z Arcygliną. - zagadnęła granatowowłosa
- Masz rację. Masz jakiś plan?
- Ratusza pilnują dziesiątki policjantów - musimy ich jakoś wywabić z budynku bo inaczej nie będziemy mieli szansy nawet zbliżyć się do Arcygliny, a co dopiero go pokonać.
- Mam pomysł. Hotel Le Grand Paris został zamieniony w więzienie dla opozycjonistów. Jest tam więziony między innymi mój najlepszy przyjaciel. Jeżeli uwolnimy przetrzymywanych tam ludzi odwrócimy uwagę ochrony.
- Dobry pomysł, Kocie. Uwolnimy ich o 16:00 a później Nino by ich poprowadził i stanął na czele demonstracji co odwróci uwagę większości popleczników Arcygliny.
- Skąd? Skąd Ty wiesz, jak się nazywa mój najlepszy przyjaciel?
- Oj, Adrien. Dobrze wiem co wydarzyło się rok temu na szczycie Wieży Eiffla a Ty w wywiadzie na Biedroblogu za dużo wyjawiłeś.
- Czyli wiesz kim jestem. Czy to coś między nami zmienia?
- Tylko na lepsze, przystojniaku - odparła zalotnie dziewczyna.
Biedronka wspięła się na palce i złożyła na ustach Czarnego Kota krótki pocałunek. Nim blondyn zorientował się co przed chwilą się wydarzyło granatowowłosej już nie było.
Ona mnie kocha - pomyślał szczęśliwy bohater i powoli ruszył w kierunku swojego tymczasowego lokum.
Dziewczyna czym sił w nogach gnała do swojego pokoju. Ze względu na porę nie mogła wrócić do domu głównym wejściem dlatego musiała wrócić do siebie zanim zrobi to Czarny Kot, by móc wskoczyć przez otwarte okno i spokojnie przemienić się w swoim pokoju. Przez całą drogę zastanawiała się czy dobrze zrobiła całując blondyna. Kochała go jednak nie wiedziała czy on ją też kocha. Niby z nią flirtował ale to jeszcze nic nie oznaczało. Gdy dotarła na miejsce z zadowoleniem stwierdziła, że jej przyjaciela jeszcze nie ma dlatego przemieniła się z powrotem w Marinette i ruszyła do łazienki wziąć odświeżającą kąpiel.
Po skończonej kąpieli ubrana w porannik skierowała się do swojego pokoju. Gdy tylko przekroczyła jego próg zobaczyła Czarnego Kota, który ewidentnie na nią czekał.
- Witaj Marinette.
- Witaj Czarny Kocie. Długo Cię nie było.
- Miałem kilka spraw do załatwienia. Proszę, to dla Ciebie. - powiedział blondyn wysuwając do przodu prawą rękę
Dopiero teraz granatowowłosa zauważyła, że zielonooki przez cały czas w prawej dłoni trzymał pokrowiec na ubrania. Fiołkowooka rozpięła go i ujrzała czerwoną sukienkę.
- Nie mogę tego przyjąć, to jest za drogi prezent.
- Oczywiście, że możesz, Księżniczko. Pochodzę z bardzo bogatej rodziny i stać mnie na taki prezent. Proszę, przymierz od razu.
- Niech Ci będzie, przymierzę ją. Ale jutro zwracasz ją do sklepu! - powiedziała stanowczo dziewczyna i poszła przymierzyć prezent.
Dopiero gdy do końca wyjęła sukienkę z pokrowca mogła się jej dokładniej przyjrzeć. Od razu jej się spodobała: szerokie ramiączka, delikatne zaznaczony dekolt, rozkloszowany dół, gdzieniegdzie czarne dodatki. Gdy przejrzała się w lustrze stwierdziła, że sukienka jest nie tylko piękna ale idealnie pasuje do jej figury. Dla lepszego efektu postanowiła rozpuścić swoje granatowe włosy. Spryskała się delikatnie swoimi ulubionymi perfumami i pobiegła podziękować za prezent swojemu przyjacielowi.
- Kocie, sukienka jest przepię... - Marinette urwała w połowie słowa gdy ujrzała swój pokój.
W różnych miejscach pomieszczenia rozstawionych było kilkadziesiąt białych świec, które oświetlały wszystko delikatnym blaskiem. Na środku pokoju czekała przygotowana przez chłopaka kolacja: fondue, raclette oraz niezbędne dodatki. Czekający na nią blondyn nie był już w stroju superbohatera. Miał ubrane czarne eleganckie spodnie oraz białą koszulę z czarnym akcentem na lewym barku. Twarz skrywała czarna maska zrobiona przez granatowowłosą. W rękach trzymał dwa kieliszki białego wina.
- Nie miałem jeszcze okazji podziękować Ci za schronienie. - powiedział zielonooki podchodząc do dziewczyny. - Przepięknie wyglądasz, Księżniczko. - dodał i wręczając jej kieliszek z winem.
- Dziękuję. - odpowiedziała speszona komplementem o czym świadczyły rumieńce na jej policzkach.
- Te rumieńce dodają Ci uroku. Może usiądziemy i coś zjemy?
Dziewczyna potwierdziła skinieniem głowy i wspólnie usiedli do przygotowanej kolacji. Obydwoje bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie a przepyszne jedzenie oraz doskonale dobrane wino sprawiły, że posiłek upłynął we wspaniałej atmosferze. Rozpoczętą przy posiłku rozmowę postanowili kontynuować kładąc się na puszystym dywanie w pokoju dziewczyny. Niektórzy uznaliby takie zachowanie za niekulturalne lecz ich nie interesowały konwenanse - najważniejsza była rozmowa oraz to, że są blisko siebie. W pewnej chwili blondyn poczuł, że granatowowłosa zasnęła z głową na jego klatce piersiowej. Nie ruszając się z miejsca przykrył ją leżącym obok kocem a nie chcąc jej budzić sam zasnął w dotychczasowej pozycji.
*****
Witajcie. Miało być w niedzielę, wyszło we wtorek. No cóż, zdarza się. Ostatnio zbyt wiele rzeczy zaprząta mi głowę.
Trochę romansidło wychodzi z tego opowiadania ale spokojnie - jeszcze powróci akcja.
Jako, że historia powoli zmierza ku końcowi oraz zbliżają się moje imieniny planuję w ten dzień opublikować pierwszy rozdział nowego fanfika.
Jeżeli kiedyś będziecie mieli okazję zjeść raclette to polecam - świetny pomysł na wspólny posiłek ze znajomymi.
Na zdjęciu dopływ najdłuższej rzeki Francji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top