9
-Półtorej doby. Jezu. -wzdychnął Tony zdając sobie sprawę że mogą nie zdążyć.
-Mamy spore braki kadrowe. -odpowiedziała mu Nat.
-Oj tak. Przydałby się Hulk. To byłoby coś. Jakieś szanse? -spytał uśmiechając się delikatnie.
-Nie. -odpowiedziała Natasha uśmiechając się, co rzadko się u niej zdarzało.- A myślisz że byłby po naszej stronie? -dodała pytając.
-Nie. -odpowiedział po chwili Tony.
-Ale mam pomysł. -powiedziała Romanoff po chwili ciszy.
-Ja też. -odpowiedział szybko Stark.-Gdzie jest twój?
-Tutaj na dole. A twój gdzie? -spytała na co Tony uśmiechnął się wścibsko ale nie odpowiedział.
Godziny mijały aż w końcu Crystal wraz z Tonym mogli wrócić do domu. Wsiedli do prywatnego helikoptera i ruszyli z powrotem do Nowego Jorku. Siedząc w helikopterze Tony sprawdzał informacje na temat jego "nowego pomysłu". Oczywiście Crystal nie wiedziała czym jest jego pomysł więc rozmowa zeszła na właśnie te tory.
-Więc czym jest ten pomysł? -zapytała w pewnym momencie Crystal z ciekawości. W końcu nic o nim nie wiedziała.
-Nie czym, ale kim. -poprawił ją ojciec. -Jeśli mamy zmierzyć się z Rogersem i resztą to warto mieć nową, dobrą w swoim fachu pomoc.
-Znając życie oni też będą mieć coś nowego. -dodała Crys. -I pewnie też dobrego.
-Właśnie, więc my też musimy mieć. A naszym nowym pomysłem jest Peter Parker. -oznajmił Tony dalej szperając w swoim telefonie.
-Kto? -zapytała córka nadal nie wiedząc kim jest ten chłopak.
-Peter Parker mieszka w Queens, wraz ze swoją ciocią May. -oznajmił Tony z pamięci.
-I? -spytała dalej nie wiedząc o co dokładnie chodzi. -Co jest w nim szczególnego?
Tony uśmiechnął się tylko po czym włączył specjalnie dla niej krótki filmik, jak się spodziewała pewnie z udziałem Petera. Na filmie chłopak w niebiesko-czerwonym przebraniu wisząc na cienkiej lince zatrzymał ogromny i ciężki samochód zmierzający na autobus z mieszkańcami miasta w środku. Autobus nawet nie drgnął gdyż Parker zatrzymał zmierzający w niego samochód.
-Konkretna akcja, jakieś półtorej tony i 60km/h. Nie łatwa rzecz. -skomentowała film Crystal.-Ale to czasami nie jest fejk? Może animacja 3d, często się zdarzają zwłaszcza na youtubie. -dodała zwracając się do ojca.
-Wszystko jest sprawdzone i potwierdzone. Prawdziwy film z Peterem Parkerem. Naszą nową tajną bronią.
-I to jest nasza tajna broń? -spytała.
-Owszem. Drugi szesnastolatek do kolekcji. -dodał Tony uśmiechając się głupio.
Crystal spojrzała na ojca wzrokiem: "Serio tato?". Po czym się uśmiechnęła.
-On ma szesnaście lat? Nie uwierzę póki nie zobaczę. -powiedziała dalej się uśmiechając.
-Ty też masz szesnaście a pokonałaś Zimowego żołnierza bez użycia broni. -powiedział szybko ojciec.
-Nie pokonałam. -sprzeciwiła się.
-Dla mnie pokonałaś. -oznajmił ale kiedy zobaczył pytającą twarz Crys dodał.-No prawie, tak w trzech czwartych.
-Ja nie umiem zatrzymać półtorej tony zmierzającej 60km/h, prosto na autobus pełen ludzi. -starała się dalej dawać ojcu jakieś jej złe strony.
-Jakbyś siedziała w środku to byś umiała. -powiedział.
-Czemu starasz się mnie tak udoskonalić? -spytała trochę bardziej zła.
-Bo jesteś doskonała.
-Czy osoby doskonałe biorą leki albo noszą przez 6 lat opaski uciskowe na nogach? Nie sądzę.
-Dla mnie jesteś doskonała. Jesteś wspaniałą córką, i nie chcę cię stracić.
-Ja Ciebie też nie chcę stracić. -powiedziała po czym przytuliła mocno ojca. -Ale ty doskonały nie jesteś. -zaśmiała się co oznaczało dla nich obojga żart.
Parę godzin później już znaleźli się w Nowym Jorku, a Tony od razu pojechał jednym z lepszych aut do Queens, po Petera aby pomógł z powstrzymaniem Rogersa.
Crystal została w domu już zajmując się swoi niedokończonym zadaniem.
Zadaniem tym było dokończenie swojego nowego projektu z prototypem ramienia Zimowego żołnierza. Praca trwała długo a Crystal żeby lepiej się pracowało włączała swoje ulubione piosenki. Słuchała ich godzinami i pracowała. Kiedy osłona na ramię była w miarę gotowa zaczęła robić wszelkie potrzebne testy. Na początku wytrzymałość, potem siłę całej osłony a na końcu ile może podnieść taka ręka z osłoną. Oczywiście musiała poprawić system zmniejszający bo osłona nie chciała wrócić do swojej pierwotnej postaci w formie bransoletki. Bo dość nie długim czasie skończyła i dodatkowo dorobiła paralizator w palcu wskazującym. Kiedy tylko skończyła to robić założyła gotową bransoletkę na rękę i zaczęła sprzątać w pomieszczeniu. Kawałki metalu i różne sprzęty należało posprzątać i odłożyć na miejsce przed przyjazdem ojca. W trakcie sprzątania na górze usłyszała huk. był to bardzo głośny dźwięk którego nie można było zignorować. Szybko pognała dwa piętra wyżej i stanęła w drzwiach widząc dwie sylwetki. Kobieta i mężczyzna. Na początku oni jej nie zauważyli byli zbyt wpatrzeni w wielką dziurę w podłodze która ciągnęła się aż do samej ziemi. Crystal dalej stała w drzwiach, a kiedy Wanda Maximoff i Clint odwrócili się w jej stronę zdała sobie sprawę co się stało. Clint już wybrał stronę i postanowił zaciągnąć Wandę również tam. Do Kapitana.
-Cześć. -odezwała się pierwsza Wanda.- Już wróciliście?
-Ja wróciłam. Cieszcie się że niema taty. -odpowiedziała dalej zagradzając im drogę wyjścia. -Widzę że już sobie poradziliście z Visionem? -zapytała zdając sobie sprawę że w tej dziurze był na pewno Vision.
-Ile tutaj jesteś? -zapytał tym razem Clint.
-Tak długo by zrozumieć że wolelibyście mnie nie widzieć. -odpowiedziała.
-Crys wiesz dobrze że musimy pomóc Steve'owi. -kontynuował Barton.
-Pomagać przestępcy to przestępstwo. -odpowiedziała nadal nie schodząc im z drogi.
-Nie rozumiesz.-zaczęła Maximoff.- Tony wklepał ci do głowy że musisz podpisać protokół. On mnie tu trzymał na siłę! Z domu zrobił więzienie, a Vision mu pomagał.
-A ty myślisz że jestem aż tak głupia żeby o tym nie wiedzieć? -spytała zła Crys sycząc prosto w twarz dziewczynie.- Starałam się go przekonać żeby tego nie robił ale wyszło jak wyszło. I Tony nic mi nie wklepał do głowy. Sama zdecydowałam co będę robić, i postanowiłam że lepiej będzie w ten sposób.
-Czemu? Znam Cię i nie postąpiłabyś w ten sposób. -oznajmił Clint podchodząc bliżej dziewczyny.
Crystal nie odpowiedziała na to.
-Przez śmierć mojego brata? -zapytała po chwili Wanda domyślając się powodu.
-Nawet nie przejęłaś się jego śmiercią! -krzyknęła.-I nie, nie tylko dla twojego brata, bo dla wszystkich ofiar. Dla Pietro, dla moich dziadków i wszystkich innych ofiar Avengers i Barnesa. Nie zasłużyli na śmierć i to nasza wina. Nawet się tym nie przejmujecie. Ja przejmuję się za was wszystkich i jak skończyłam? Na wizytach u psychiatry i lekach!
-Bierzesz leki? -zapytał Barton wstrząśnięty.
-A myślisz że łatwo się żyje z poczuciem winy?
-Czy ty chcesz nas zatrzymać? -spytała Wanda.
-Sama nie wiem. Ciekawą rozmowę przeprowadzamy. -dodała sarkastycznie Stark.
-Crystal czy ty chcesz z nami walczyć?-zapytała Wanda nie wiedząc o czym dalej mówić.
-Wolałabym nie, ale jeśli będzie trzeba to chyba muszę. -odpowiedziała szybko po czym z przeprosinami w głowie zadała pierwszy cios Clintowi. Drugi i trzeci. Clint bronił się i też zadawał ciosy, nie mocne tak samo jak ona, nie chcieli się skrzywdzić. Nagle Clint złapał ją mocno za rękę i wywinął je do tyłu tak że teraz nie mogła nic zrobić.
-Przepraszam Crystal. -usłyszała jego głos i już po sekundzie zobaczyła tylko że Clint do jej głowy przyczepia jedną ze swoich strzał. Od razu ją poznała. Jednak nie zdążyła zareagować w żaden sposób. Po dosłownie sekundzie poczuła bardzo mocny wstrząs po czym wszystko się zamazało i upadła na ziemię. Już nieprzytomna.
-Jeszcze raz przepraszam.- powtórzył Clint po czym wraz z Wandą za ręce wyszli szybko z budynku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top