7

Zanim Crystal wsiadła znowu do odrzutowca razem z resztą Avengers, postanowiła się jeszcze skontaktować razem z Tonym. Chciała wiedzieć czy wszystko z nim i Peterem w porządku. Odpowiedział jej dopiero po trzecim razie. 

-Dajecie sobie radę? -zapytała już wiedząc że Tony nawiązał z nią połączenie. 

-Niezbyt. -odparł. Miał zmęczony głos jakby się z czymś siłował.-Naprawdę to nie jest pora na rozmowy córuś. -dodał.

-Co się dzieje? -zapytała szybko. 

-Nie możemy okiełznać statku który może się rozbić na jakiejś dziwnej planecie. 

-Niech Strange mnie tam ściągnie. Teraz. -oznajmiła stanowczo. 

-Crystal... -zaczął Tony, lecz Crys była zbyt stanowcza. 

-Teraz! -powiedziała jeszcze głośniej, a już po chwili koło niej pojawił się pomarańczowy wir. 

Wszyscy w odrzutowcu spojrzeli na Crystal momentalnie kiedy tylko portal się otworzył. 

-Potem się zjawię. Steve bądź przy telefonie. -odparła po czym wskoczyła w wir bez żadnego problemu. 

-Ta to ma kontakty. -usłyszała jeszcze po chwili wskoczenia w portal. Był to głos Sama. Uśmiechnęła się mimowolnie. 

Kiedy pojawiła się na dziwnym ogrągłym statku ciężko było jej się na początku przyzwyczaić do ciemnego pomieszczenia i tych wszystkich maszyn nie z tego świata. Jednak przeanalizowanie każdego aspektu nie zajęło jej długo. 

Statkiem sterowało się dwoma "rękawicami" do których wkładało się dłonie i sterowało ruchami ręki. Nie byłoby to takie ciężkie gdyby nie to że te rękawice były tak bardzo oddalone od siebie że musiały nią sterować dwie osoby. 

Przy jednej stał Tony, a przy drugiej Peter. Parker nie był zdezorientowany, wiedział co ma robić, jednak Crystal wiedziała lepiej, więc delikatnie odciągnęła go na bok i szybko złapała jedną z kierownic. 

-Teraz mocno w lewo! -krzyknęła do Tonego i oboje w tym samym czasie pociągnęli za stery w lewo. Statek lekko się przechylił lecz mimo tego zdążył obić się o jakiś ogromny przedmiot leżący na ziemi. Statek nie przeżył tego uderzenia i w miejscu gdzie obił się o dziwny budynek, rozwalił się urywając jedną część statku od drugiej. Ich część statku zaczęła zbliżać się z sekundy na sekundę w stronę ziemi na dziwnej planecie, i coraz więcej statku zaczęło się odrywać podczas obijania się o inne niezidentyfikowane obiekty. Doktor Strange stworzył wokół nich pole siłowe, tak aby nic się im nie stało. Kiedy zaczął lądować, całkowicie się rozwalił, lecz na szczęście ich część statku została w takim stanie że wszyscy na szczęście przeżyli. Była to również zasługa Stange'a. Dopiero kiedy wszyscy byli pewni że są bezpieczni zaczęła się konwersacja. 

-Wszyscy są cali?-zapytał Tony puszczając wielką rękawicę. Chwiejnym krokiem odszedł od rękawicy. 

Doktor Strange podszedł do Tonego i pomógł mu bezpiecznie ustać na nogach. 

-Było blisko. -odparł Stephen. 

-Jestem twoim dłużnikiem. 

Crystal również puściła się steru i poprawiając swoje włosy spojrzała na Petera stojącego parę kroków od niej. Nie miał na twarzy maski więc od razu Crys zobaczyła jego piękny szeroki uśmiech spowodowany jej widokiem. Również się uśmiechnęła po czym oboje od razu rzucili się sobie w ramiona i mocno uścisnęli. 

Gdyby nie Tony i Stephen stojący obok pewnie zaczęliby się całować, ale stwierdzili że w tej sytuacji warto się powstrzymać. 

-Muszę ci coś powiedzieć... -zaczęła Crys myśląc o Lokim i tym co się wydarzyło między nimi. 

-To chyba niezbyt dobry moment na rozmowę. -dodał momentalnie stając się poważnym. 

-Czemu? -zapytała Crystal po czym poczuła jak Parker odsuwa się od niej powoli i bierze ją za rękę mocno ściskając. Podszedł z Crys do Tonego i Stephena. 

-Chcę tylko dodać, że jeśli obcy zaczną składać jaja w moim ciele i zjem jednego z was, to przepraszam. -zaczął. Crys nie rozumiała o co mu chodzi i zrobiła zdziwioną minę. 

-Nie chcę usłyszeć od ciebie już żadnego nawiązania do popkultury do końca wycieczki, rozumiesz? -odparł Tony pokazując na chłopaka palcem. 

-Próbuję powiedzieć że coś nadchodzi. -dodał szybko po czym dosłownie przed ich czwórką coś wybuchło. Był to jakiegoś rodzaju granat dumny. 

Wszyscy zostali odrzuceni do tyłu z ogromną siłą. Peter niestety nie utrzymał Crys koło siebie i ich dłonie wyślizgnęły się z siebie. Porozrzucani po całej jeszcze nie zniszczonej części statku nie wiedzieli dokładnie co się dzieje. Crys na szczęście nie straciła przytomności przy uderzeniu o twardą ziemię i po chwili już kaszlała z powodu szarego dymu który rozprzestrzenił się wraz z wybuchem przez granat. Otworzyła oczy. Przez chwilę nie mogła nic ujrzeć ale dosłownie po paru sekundach widziała sylwetki jakiś postaci wchodzących do statku. 

-Thanos! -krzyknął jeden rzucając jakimś dziwnym rodzaju mieczem w stronę Strange'a. Crys podniosła się momentalnie widząc broń rzucaną w stronę Doktora. 

Strange poradził sobie i od razu zareagował wytworzeniem pola siłowego przed jego ciałem. Potem jego peleryna rzuciła się na mężczyznę dalej krzyczącego imię Thanosa. Zza postaci rzucającej nożem, wyłoniła się kolejna. To na pewno był również chłopak. Wyleciał w powietrze i dziwnym rodzajem pistoletu zaczął strzelać w stronę Tonego, który już na szczęście miał na sobie strój Iron Mana. Oboje w powietrzu zaczęli strzelać i latać dookoła siebie. 

Crys obejrzała się po statku w poszukiwaniu Petera. Musiał być blisko skoro podczas wybuchu próbowali trzymać się za ręce. Usłyszała jednak jego krzyk. Spojrzała w stronę skąd wydobył się ten dźwięk. Jakaś dziwna postać kobiety lub nawet młodej dziewczyny stała nad nim wpatrując się w jego maskę Spider Mana którą również miał już na sobie. Na głowie miała dziwne "rogi" które świeciły się na niebiesko. To nie był dobry znak. 

-O mój Boże. Proszę nie składaj we mnie jaj. -krzyczał Peter odsuwając się tyłem od niej. W pewnym momencie zaczął strzelać do niej z pajęczyny i zaplątał ją w nią i dzięki czemu kosmitka upadła na ziemię. Peter wstał szybko z ziemi jednak nie na długo, gdyż już po chwili z powietrza kopnął go latający mężczyzna. Kiedy Parker leżał na ziemi, ten który do niego strzelił wszedł na ziemię i wycelował w niego lufę pistoletu. Spider Man jednak szybko się podniósł i zaczął skakać po częściach statku i uciekać przed strzałami. 

Dopiero wtedy Crys zauważyła że Peter ma nowy kostium. Tony zaprojektował go dla niego w razie awaryjnej sytuacji. Widocznie taka była. Peter używał nowych rodzai broni do obrony i ataku. 

Wtedy obok niej wylądował Stephen. Uderzył ciałem o ścianę statku a następnie o podłogę. Jęknął z bólu i przez chwilę nie mógł się podnieść. Crys spojrzała w stronę z której jego ciało zostało rzucone. Stał w tamtym miejscu ten rzucający nożem mężczyzna. Miał on dziwną skórę w kolorze szarym z pomarańczowymi wzrokami. W dłoni miał dwa ostrza i już miał zamiar nimi rzucić gdyby nie Crystal. Crys z szybkością światła wyjęła ze swojego paska pistolet i strzeliła dwa razy. Oby dwa naboje trafiły prosto w ostrza które szybko upadły na ziemię z hukiem. Zdezorientowany napastnik zaczął się rozglądać dookoła siebie w poszukiwaniu noży, a w tym czasie dziewczyna podbiegła w jego stronę i rzuciła mu się na plecy. Z kieszeni wyciągnęła linkę i rozwinęła ją po czym przeciągnęła ją przez głowę napastnika dzięki czemu linka znalazła się na jego szyi. Pociągnęła mocno za końcówki linki i nacisnęła na guzik znajdujący się na końcu jednej ze stron. Broń rozżarzyła się na niebiesko i poraziła prądem mężczyznę na którego plecach siedziała Crys dalej ciągnąc na linkę. Ten upadł na ziemię i tylko jęknął z bólu. Chwilę później chciał złapać nóż leżący obok niego jednak Crys stała nad nim i zdarzyła zauważyć co chciał zrobić, więc kopnęła ostrze które znalazło się dość daleko od mężczyzny. Wyciągnęła pistolet i wycelowała w jego głowę. 

-Niech nikt się nie rusza! -usłyszała nieznany głos. -Niech wszyscy się uspokoją. -Spojrzała w stronę skąd głos się wydobywał. Był to ten latający który posiadał dziwny pistolet. Trzymał Petera i celował w niego właśnie z tej broni. -Zapytam was tylko raz... Gdzie jest Gamora? 

-Zadam lepsze pytanie. -odezwał się Tony stojąc obok kosmitki z niebieskimi rogami. -Kim jest Gamora? 

-Przebiję was! -krzyknął ten z szarą skórą który leżał teraz pod Crystal. -Dlaczego jest Gamora? -Kiedy odezwał się, Stark podniosła nogę i przycisnęła swoją stopę mocno do jego klatki piersiowej co miało znaczyć żeby się zamknął. 

-Wypuść go, albo przyrzekam że usmażę to dziwadło. -Zwrócił się do niej ten latający mężczyzna celując dalej w Petera. 

-Spróbuj tylko to zrobić. -odpowiedziała Crys wściekłym tonem głosu. -Ty go zastrzelisz, ja zastrzelę jego. -wskazała na swoją ofiarę. 

-Tym? To nic dla niego. -zaśmiał się przyglądając się jej pistoletowi. 

-To nic dla niego? Zobaczymy co? -zapytała z lekkim uśmieszkiem. 

-Dawaj. Dam radę. -odparł. 

-Może lepiej nie. -oznajmił Tony szybko.-Nie chcesz wiedzieć co to potrafi zrobić. 

-Ma rację. -dodał Peter. 

- Nie chcecie mi powiedzieć, gdzie ona jest? -Przeciwnik zmienił temat aby Crys jednak tego nie robiła.-Dobrze. Zabiję całą waszą czwórkę, i sam zabiję Thanosa. Zaczynając od ciebie. -zwrócił się do Petera. 

-Czekaj, co? -Strange zapytał zdziwiony.-Thanosa? Zadam ci jedno pytanie... Komu służysz? 

-Komu służę? Mam powiedzieć Jezusowi? 

-Jesteś z ziemi. -oznajmiła Crystal mniej zdenerwowanym tonem jednak dalej nie opuszczała broni. 

-Nie z ziemi. Z Missouri -odparł.

-Czyli z ziemi kaleko. -odpowiedziała. -O co ci chodzi w takim razie?  

-Czyli nie jesteście sługami Thanosa? -zapytał Parker pokazując twarz. 

-Thanosa? Nie! Przybyłem tu żeby go zabić. Zabrał moją dziewczynę. Czekaj, kim wy jesteście? 

-Avengers. -odparł znów Spider Man. 

-To o was mówił Thor! -krzyknęła tym razem kosmitka.

-Znacie Thora? -zapytał Tony zdziwiony. 

-Tak. Wysoki facet, niezbyt przystojny.

-Gdzie jest teraz? -zapytała Crystal chowając pistolet za pasek. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top