3

-To tutaj. -powiedziała Crystal pokazując palcem na jeden z pobliskich budynków. Na dachu było widać dokładnie dziurę w dachu którą wpadł prawdopodobnie Bruce jako Hulk. 

Peter całą drogę to tego miejsca trzymał Crys pod rękę aby złapać ją gdyby znów zemdlała, lub się przewróciła. I gdyby nie on, dziewczyna już trzy razy leżałaby na chodniku. Jej ciało jeszcze odmawiało posłuszeństwa po tym co się wydarzyło wcześniej. Jej umysł zresztą też. Przecież Loki mówił jej że jeśli on umrze, ona umrze z nim. To było niemożliwe żeby on zginął, a ona nie. 

-Tak po prostu tam wejdziemy? 

-Ja tam wejdę. 

-Jak to ty tam wejdziesz? Idę z tobą. 

-Peter chciałabym żebyś poszedł, ale ty musisz załatwić coś innego. 

-Co takiego? 

-Biegnij do domu. Weź strój Spider mana. Jak będziesz miał go z powrotem wtedy masz wrócić. 

-Jako Peter Parker też mogę się przydać. 

-Kocham Cię, ale wierz mi nikt sobie nie poradzi bez dziwnych umiejętności z Thanosem. -powiedziała i nie patrząc na nic innego wtargnęła do budynku, nawet nie pukając do drzwi. 

W środku pierwsze na co zwróciła uwagę to rozwalone schody. Dokładnie nad nimi znajdowała się dziura w dachu. Widocznie to właśnie na schodach musiał wylądować Banner. Potem obejrzała się szybko po pomieszczeniu i obejrzała wszystkie postacie dookoła. Dwóch mężczyzn nie znała, byli oni dziwnie ubrani, a jeden z nich miał nawet pelerynę co nie wyglądało dla niej jakoś bardzo dziwnie. Thor i Loki też zawsze nosili peleryny, i była do takiego widoku przyzwyczajona. Dwóch następnych mężczyzn już znała, a jednego wręcz za dobrze. Był to Bruce Banner, i Tony Stark. Kiedy weszła do pomieszczenia Tony wstał z miejsca gdzie siedział. To był odruch, nie spodziewał się jej tutaj i dlatego tak nagle powstał. Jego twarz również wskazywała na zdziwienie. 

-Co ty tu robisz? -zapytał ojciec córkę. 

-Hulk spadający z nieba to dość rzadkie zjawisko. -odparła. 

-Co ci się stało? Jesteś bardzo blada. -Tony już zmienił temat widząc że coś jest nie tak. 

-Nic się nie stało. Przybiegłam jak zobaczyłam Bruce'a. 

-To nie wytłumaczenie. 

-Nie? To co ma być wytłumaczeniem? 

-Widzę że coś jest nie tak. -kontynuował nie dając Crystal za wygraną. 

-Jezu, tato nic mi nie jest. 

-Przerywając wam ciekawą konwersację. Nazywam się Doktor Stephen Strange. -Mężczyzna w pelerynie podszedł do Crystal i podał je rękę. Crys chwilę myślała czy odwzajemnić uścisk, ale koniec z końców również podała dłoń mężczyźnie. -A to jest Wong.-pokazał dłonią na drugiego faceta który szybko się uśmiechnął w jej stronę. 

-Crys Stark. -odparła. 

-Crys? -zapytał ciekawy bardzo dogłębnie przyglądając się jej dwukolorowym oczom. Speszyło ją to lekko, ale nie dała po sobie tego znać. 

-Skrót od Crystal. 

-Rozumiem. -uśmiechnął się lekko. -Ale niestety muszę wam przerwać. Tutaj ważą się losy wszechświata, i musimy obmówić plan działania. 

-Wracaj do domu. -oznajmił szybko Tony. 

-Nigdzie nie mogę teraz iść. Jak to powiedział Doktor Strange, tutaj ważą się losy wszechświata. Muszę pomóc. Nie chcę aby kolejni ludzie znów umierali. -powiedziała szybko. Nie zdążyła nawet nabrać powietrza między wyrazami. 

-Kolejni? -zapytał Bruce. -Masz na myśli poprzednie walki czy to się zdarzyło dziś? 

-Crystal... -Tony spojrzał na nią podejrzanym wzrokiem. 

-To jest rozmowa na potem, teraz możecie zacząć obmyślać plan. Ja tu tylko posiedzę i posłucham. -powiedziała po czym chcąc usiąść na ziemi zgięła się w pół i powoli musiała się schylać w stronę podłogi gdyż jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Tony dalej przyglądał jej się podejrzliwym wzrokiem. 

-Na początku wszechświata nie było nic. -zaczął Wong spokojnym głosem. -I nagle bum! -Ponad nimi Wong wytworzył obraz wszechświata i galaktyki który pięknie rozmył się po całym pomieszczeniu. Crys ani Tony nie byli zbyt zdziwieni tymi czarami. Byli już przyzwyczajeni do takich rzeczy. -Wielki wybuch tworzy sześć kryształów rozsianych po całym Wszechświecie. Każdy z tych Kamieni Nieskończoności kontroluje jakiś aspekt życia. -Po galaktyce wytworzonej przez mężczyznę zaczęły pojawiać się po kolei wszystkie kamienie. Każdy z nich zaczął błyszczeć kiedy Steven Starnge zaczął wymawiać ich nazwy i zastosowania. 

-Niebieski, przestrzeń. Czerwony, Rzeczywistość. Fioletowy, Moc. Pomarańczowy, Dusza. Żółty, umysł. I czas. -dodał biorąc do rąk swój amulet zawieszony na szyi. Otworzył go dziwnymi ruchami ręki a w środku ukazał się zielony kamień nieskończoności. 

Crystal w tym momencie pomyślała o tesseracie w jej sercu. Ona również przechowuje jeden z kamieni tak jak doktor Strange. Tyle że ona nie ma do niego większego dostępu jak on. Ona nie może go tak po prostu wyjąć i obejrzeć. Nawet nie wie jak to może zrobić. Loki nigdy jej nie powiedział czy w ogóle może to zrobić. 

-Jak go nazywacie? -zapytał Tony po chwili ciszy. 

-Thanos. -odparł Bruce. Crys widziała że Banner jest bardzo przejęty i przerażony sytuacją. -Tony, on jest jak plaga. Najeżdża planety. Bierze to czego chce. Chce wymazać połowę życia we wszechświecie. Wysłał Lokiego. -Dziewczyna słysząc to imię wypowiedziane z jego ust wzdrygnęła się. -Atak na Nowy Jork To był on. 

-Ile mamy czasu? -zapytał Stark. 

-Nie wiadomo. Ma kamienie mocy i przestrzeni. Już to go czyni najpotężniejszą istotą w całym  wszechświecie. Tony, jeśli zdobędzie wszystkie sześć kamieni... 

-Może zniszczyć życie, na skalę dotąd nieznaną. -oznajmił Strange. 

-Jak to "na skalę dotąd nieznaną"? -zapytał Tony i podszedł do jakiegoś dużego przedmiotu stojącego przy schodach i zaczął się rozciągać. Crystal wiedziała że ojciec jest przewrażliwiony na temat kosmitów, kosmosu i Lokiego. A tu nagle wszystko się skumulowało, i do tego niedługo miało się coś wydarzyć coś z tym związanego. 

-Czy ty naprawdę rozciągasz się na kotle kosmosu? -zapytał Strange niewzruszony. 

-Czyli to tak to nazywasz. -powiedział Stark ale długo się porozciągał gdyż peleryna Strange'a ruszyła się i szybko uderzyła Tonego aby ten przestał. 

Tony spojrzał zdziwionym wzrokiem na Strange'a, a potem na pelerynę. 

-Skoro Thanos potrzebuje wszystkich sześciu, dlaczego po prostu nie zniszczymy tego?-Tony wskazał ręką na kamień czasu przy piersi czarodzieja.  

-Nie możemy. 

-Ślubowaliśmy chronić Kamień Czasu. -odezwał się tym razem Wong. 

-A ja przysięgałem nie jeść nabiału, ale cukiernia nazwała smak na moją cześć. -dodał z sarkazmem Tony. Któż inny mógłby teraz w takim momencie żartować? 

-Stark Raving Hazelnuts. -wypowiedział ich nazwę Strange. 

-Nie są najgorsze. -przyznał Tony. 

-Ale jadłem lepsze. -Crystal widziała podobieństwo między tymi dwoma mężczyznami. Zwłaszcza w tej chwili. 

-Moim ulubionym jest: " A hunka-hulka burning fudge" -dodał Wong. 

-Jest coś takiego? -zapytał zdziwiony Bruce. 

-Nie ważne. Chodzi o to że rzeczy się zmieniają. -oznajmił Tony. Crystal wiedziała że ojciec chce jakoś przemówić im do rozsądku. Tony lubił jak coś szło po jego myśli. Gorzej było gdy jednak nic nie działo się tak jak chciał. 

-Nasza przysięga, aby chronić Kamień czasu, się nie zmienia. Kamień czasu może być naszą najlepszą bronią na pokonanie Thanosa. -Strange właśnie w tym był podobny do Tonego. On też musiał mieć wszystko poukładane tak jak chciał. 

-Jak również i jego przeciwko nam. 

-Tylko jeśli nie zrobimy tego, co potrafimy. 

-A co ty w ogóle potrafisz oprócz robienia balonowych zwierząt? -Tony powoli się denerwował. 

-Chronię twoją rzeczywistość, dupku. -Strange również nie był w najlepszych humorze. 

-Coś jednak ominęliście. -odezwała się tym razem Crystal. Wszyscy spojrzeli na nią w jednym momencie. 

-Co takiego niby? -zapytał Strange ciekawy. 

-Thanos nie ma dwóch kamieni. On ma tylko pół tora kamienia. -oznajmiła w tym samym momencie kładąc swoją dłoń na sercu. Nikt jednak nie zwrócił większej uwagi na ten drobny gest. 

-Jak to pół tora? -zapytał Banner zdziwiony. 

-Loki nie oddał Thanosowi cały kamień przestrzeni. Oddał mu tylko połowę. 

-Skąd ty to możesz wiedzieć? 

-Bo byłam na statku dłużej niż Bruce, i przez to widziałam więcej. 

-Jak to na statku?! -krzyknął Tony zdziwiony.

-Potem zajmiesz się wymyślaniem szlabanu dla niej. Na razie niech dokończy. -przerwał mu Strange. 

-Przecież Loki cię zabrał...

-Ale wiem co się tam działo. -Crystal szybko przerwała Bruce'owi jakby bała się że Tony usłyszy.- I można powiedzieć że widziałam. 

-Jak to Loki cię zabrał?! -Tony jednak usłyszał i patrzył na córkę zdziwiony. 

-Daj jej dokończyć! -przerwał mu znów Strange. 

-Loki wiedział że ktoś lub coś będzie chciał zabrać lub zniszczyć kamień przestrzeni. Zabezpieczył się już o wiele wcześniej i podzielił go na dwie części. Kiedy Thanos go szantażował na statku i doprowadził do tego że Loki oddał mu kamień okazało się że Loki posiadał tylko połowę kamienia. Thanos ma w posiadaniu nie dwa kamienie lecz jeden i pół. 

-Bruce widziałeś ją na statku? -zapytał Tony zdziwiony. Od początku wiedział że coś się wydarzyło. Doskonale znał Crystal. 

-Była tam. Chciała powstrzymać Thanosa, ale on jest nieprzewidywalny. Tak naprawdę była najodważniejsza od nas wszystkich razem wziętych. Byłem bardziej w szoku że się odważyła stawić czoła Thanosowi, jakoś nie zdziwiłem się widząc ją tam. 

-Stawiłaś czoła Thanosowi?-zapytał Doktor.  

-I tak to nic nie dało. -zwiesiła głowę. 

-Jestem pod wrażeniem. -oznajmił Strange dalej przyglądając się dziewczynie. -Tylko mam jedno pytanie. Czy skoro wiesz o tym że Loki oddał tylko połowę kamienia, to pewnie też wiesz gdzie jest druga połówka. 

-Wiem gdzie jest. -odparła po długiej chwili ciszy. 

-Więc, gdzie on jest? Lepiej żebyśmy go mieli przy sobie. 

Crystal prychnęła. Bardziej przy sobie go nie może mieć. 

-Czym mniej osób wie tym lepiej. Przynajmniej jak na razie. 

-Musisz nam powiedzieć gdzie on jest inaczej będziemy w tarapatach. -oznajmił Wong. 

-Już w nich jesteśmy. Thanos jest gorszy niż sobie to wyobrażacie. Do tego jest wściekły bo ma tylko połowę tesseractu. Wściekły Thanos to nic dobrego. 

-Dobra, ludzie. -przerwał im Bruce. - Czy możemy pominąć tę dyskusję? Najważniejsze że mamy jeden kamień, i wiemy gdzie jest.  Kiedy Crystal będzie chciała powiedzieć gdzie  jest druga połowa kamienia to powie. Vision jest tam gdzieś z kamieniem umysłu. I musimy go znaleźć.

-Właśnie tu jest problem. -oznajmił Tony. 

-Co masz na myśli? -zapytał Bruce podchodząc bliżej Tonego. 

-Dwa tygodnie temu Vision wyłączył swój nadajnik. Jest niedostępny. 

-Co? -zapytał trochę zdenerwowany trochę zdziwiony Banner. -Tony, czy ty właśnie zgubiłeś kolejnego robota? 

-Nie zgubiłem. Ma własne problemy. 

-Straciłeś zmysły? 

-On ewoluuje. 

-Kto może znaleźć Visiona? -Banner się nie poddawał. 

Nastała znów długa i niezręczna cisza. Mimo pytania które zadał Bruce każdy znał odpowiedź, a Tony miał tylko ją potwierdzić. 

-Zapewne Steve Rogers. -powiedział Tony w końcu wypowiadając te dwa ciężkie za pewne dla niego słowa. 

-Zadzwoń do niego. -oznajmił Banner szybko nie rozumiejąc w czym problem. 

-To nie takie łatwe. Boże, czy ktoś rzucił na nas zaklęcie czy co? Avengers się rozpadli. Pokłóciliśmy się. 

-Rozpadli? Jak jakiś zespół, kapela? 

-Kap i ja mieliśmy małe problemy. Nie rozmawiamy ze sobą. 

Tony zakończył i spuścił lekko głowę. Praktycznie nic ale jednak Crystal zauważyła ten mały ale dużo znaczący gest. 

-Tony posłuchaj mnie. -Bruce podszedł bliżej Tonego i spojrzał mu spanikowanymi oczami w twarz.-Thor prawdopodobnie nie żyje. Thanos nadchodzi. To bez znaczenia z kim rozmawiasz lub nie. 

Tony wzdychnął i odszedł. Crystal widziała w jego oczach wahanie się. Znała go tak dobrze że już  wiedziała że Tony waha się czy wyciągnąć telefon od Steve'a czy nie. Tony w pewnym momencie spojrzał przelotnie na Crys i w tamtym momencie zdecydował. Wyciągnął telefon. Otworzył klapkę starego telefonu od Rogersa i już miał wybrać numer kiedy poczuł na plecach zimny dreszcz. Każdy go poczuł. Crystal też. Podniosła się z ziemi z trudem ale kiedy jej się to udało poczuła zimny wiaterek. 

-Doktorze czy właśnie ruszasz swoimi włosami za pomocą jakiegoś zaklęcia? -zapytał Tony widząc że włosy Stevena się ruszają przez ten wiatr.

-Akurat nie teraz. -odparł. 

Wszyscy w pomieszczeniu stali jak na szpilkach. Każdy oglądał co się dzieje. Crystal spojrzała nad siebie. Przez dziurę w dachu zrobioną przez Bruce'a widać było porwane przez wiatr różne przedmioty i papiery.Musiało nieźle wiać skoro w powietrzu zobaczyła nawet telefon komórkowy. 

Na zewnątrz można było usłyszeć dziwne i niepokojące dźwięki oraz krzyki ludzi. Kiedy Crystal usłyszała pierwsze krzyki coś w jej sercu się ruszyło. To nie był tesseract, to było poczucie winy i żal. Wszyscy wiedzieli już że coś jest nie tak. Przez szybę w drzwiach wejściowych można było zobaczyć uciekających ludzi. Wszyscy biegli w jedną stronę.  Crys widząc to podeszła szybko do drzwi i ścisnęła za klamkę aby uchylić drzwi. Mimo sprzeciwień Tonego wyszła na zewnątrz. Pierwsze na co zwróciła uwagę to panika na drodze. Wszyscy ludzie uciekali w panice i nie zwracali uwagę na życie innych ludzi. Każdy uciekał przejmując się o swoje życie a nie życie innych. Crys chciała podejść bliżej wytworu tego zamieszania i aby to zrobić musiała przeciskać się pomiędzy ludźmi. Tony szedł od razu za nią również przeciskając się między ludźmi. Samochody rozbijały się co chwilę, i trudno było przejść ulicą bez przewrócenia się. Crys i Tony pomagali wszystkim potrzebującym po kolei. 

-Friday na co patrzę. -Tony założył swoje okulary z Friday aby mogła mu choć trochę pomóc. 

-Nie jestem pewna. Pracuję nad tym. -odparła sztuczna inteligencja. 

-Lepiej włóż ten kamień czasu do torby Doktorze! -krzyknął Tony w stronę Strange'a który szedł również za nimi. 

-Może się przydać. -powiedział ciszej jakby nie chciał aby Tony to usłyszał. 

Wiatr, zamieszanie, latające przedmioty. Ciężko był przejść przez krótką uliczkę. Dopiero kiedy Crys weszła za zakręt, na następną ulicę zauważyła ogromny dziwny statek w kształcie pierścienia. Otworzyła usta z wrażenia jakie ogromne to jest. Prawdopodobnie to przerastało największy w tym mieść drapacz chmur. 

-Friday ewakuuj wszystkich na południe od 43 ulicy, powiadom pierwszą pomoc. 

-Tak jest. 

Strange poruszał w dziwny sposób swoimi rękami wokół których pojawiły się pomarańczowe obręcze i już po chwili wiatr który prawie urywał głowy zniknął. Teraz wszyscy mogli spokojnie przyjrzeć się dziwnemu statkowi który właśnie spoczął na ziemi. 

W momencie kiedy ze statku wyszło dwoje dziwnych osobników Crystal już wiedziała że to pomagierowie Thanosa. Wysłał ich tutaj aby zdobyli dla niego kamienie nieskończoności które są na ziemi. 

Dziewczyna miała wielką nadzieję że nie wiedzą gdzie jest połówka tesseractu. Miała nadzieję że jej nie rozszarpią w celu odnalezienia kamienia przestrzeni. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top