3

Tony wyszedł na korytarz szpitala aby kupić sobie kawę do picia. Pielęgniarki oczywiście musiały na niego patrzeć i robić zdjęcia bo nie często spotyka się Starka w lokalnych szpitalu.  Kiedy wrócił z napojem do pokoju z córką, Crystal już siedziała po turecku na łóżku, przecierając oczy rękawami bluzy. 

-Jak się czujesz?- zapytał Tony siadając na krześle obok dziewczyny. 

-Niezbyt dobrze. Głowa mnie boli. -powiedziała- Co się dokładnie stało? -zapytała jeszcze, gdyż całkowicie nie mogła sobie przypomnieć czemu leży w szpitalu. 

-Straciłaś przytomność. -odpowiedział tylko Stark, popijając swój napój. -Jak tylko będziesz chciała to jedziemy do domu. 

-Już chcę tam jechać. Nie lubię szpitali. -powiedziała wstając szybko z leżanki. Na stopach nie miała butów, gdyż Tony z pośpiechu nie założył jej żadnych. Przeszedł ją dreszcz kiedy dotknęła zimnej podłogi, niestety musiała iść na boso do auta. Ojciec zaproponował jej, że weźmie ją na ręce ale nie zgodziła się i jak najszybciej szła do samochodu. Kiedy już tam się znalazła usiadła z przodu, na siedzeniu pasażera i rozmasowała stopy, gdyż nadepnęła na jakiś ostry kamień na zewnątrz. Tony usiadł przed kierownicą i włączył silnik. Odjechali szybko z pod wejścia do budynku. 

Po drodze do domu, Tony musiał jeszcze poszukać apteki, żeby kupić córce leki na sen. Kiedy to zrobił dojechali jak najszybciej do domu i razem z Pepper zjedli coś na śniadanie, bo zegar wybił już 07:00. 

Kobieta zadawała mnóstwo pytań, jednak na wszystkie odpowiadał Tony, gdyż Crystal nie była zdatna do odpowiadania na nie. Czuła się znów okropnie, i tak samo wyglądała. Jak zwykle nic nie zjadła, tylko napiła się łyk soku pomarańczowego. 

Tony zaproponował jej leki, żeby mogła iść spać, ale powiedziała że weźmie je dopiero wieczorem, a teraz zajmie się czymś innym, gdyż nie chciała marnować dnia. 

Po skończonym posiłku, wybrała się do pokoju, i znów zaczęła czytać książkę, co jakiś czas patrząc za okno. Dziś niebo było wyjątkowo niebieskie, co trochę pocieszyło Crystal. Brakowało tylko świeżych kwiatów i byłoby idealnie. No prawie, gdyby tylko była wyspana, wtedy byłoby idealnie. Ale nie jest. 

O godzinie 15:34, do jej pokoju wszedł Tony z jakąś małą walizką. Nic nie powiedział, nawet nie spojrzał na dziewczynę, tylko zostawił daną rzecz przy wejściu, zamykając za sobą drzwi. 

Zdziwiona zachowaniem Tonego oraz zaciekawiona tym co jest w walizeczce, odłożyła już prawie skończoną powieść, i podeszła do podanej rzeczy. Wzięła ją do rąk, i powoli otworzyła. W środku znajdował się jej kolorowy pistolet, z jej podpisem, który sama ozdobiła, oraz obok jego wszystkie naboje które razem zrobili. W sumie 20 pocisków w jednym kolorze co daje wszystkich 60. 

Pierwszy raz od tygodnia uśmiechnęła się. 

Uśmiechnęła się. 

Zamknęła z powrotem walizkę, i włożyła ją pod łóżko. Zaczęła kończyć książkę. 

Po paru kolejnych godzinach, zdążyła skończyć dość grubą książkę, i właśnie oglądała jakiś film fantastyczny. Nie był jakiś mega super, ale jeśli zaczęła oglądać to i musi skończyć. Kiedy okazało się że cała ta historia była tylko snem głównej bohaterki, do pomieszczenia tym razem wpadła Potts. 

-Przeszkadzam? -zapytała. 

-Nie. -odpowiedziała Crystal wyłączając laptopa, gdyż właśnie zaczęły się napisy końcowe. Wstała z ziemi, gdyż znów na niej siedziała, i odłożyła przedmiot na biurko. 

-Ciągle tylko rozmawiasz z Tonym, więc pomyślałam że potrzebujesz rozmowy z inną kobietą. 

-Nie lubię tego słowa. -powiedziała szybko siadając na krześle stojącym przy biurku.

-Rozmowa? -zapytała zaciekawiona dziewczyna jej ojca siadając na łóżku. 

-Nie, kobieta. To słowo tak postarza każdą dziewczynę. Ale już nie ważne.-powiedziała patrząc na Potts. - Chciałaś porozmawiać o czymś konkretnym? 

-Chciałam Cię spytać jak się czujesz. 

-Tak jak zwykle, od tygodnia.- oznajmiła. -Okropnie. 

-Może potrzebujesz czegoś? -zapytała, ciągle nie odwracając wzroku z Crystal. 

Owszem, potrzebuję snu, pomyślała. 

-Nie chcę być wymagająca. -powiedziała po chwili.

-Nie będziesz.- odpowiedziała.

-Chciałabym świeże, pachnące goździki, kwiaty do pokoju, ale jeśli nie chcesz to nie musisz po nie iść. Mogę iść sama do kwiaciarni. -powiedziała wstając z krzesła. Pepper również wstała. 

-Przecież to błahostka, którą nie ma się co przejmować. Załatwię Ci kwiaty. -powiedziała, uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. 

Crystal postanowiła że weźmie prysznic, i w końcu umyje te poczochrane ciemne włosy. Do łazienki zabrała tylko świeże ubranie, którym były czarne krótkie spodenki, oraz dość szeroka czarna koszulka. Ostatnio zakłada tylko takie rzeczy. 

Po wyjściu z łazienki wyglądała trochę lepiej, niż jeszcze parę godzin temu. Włosy były jeszcze wilgotne przez co nie były rozczochrane, a policzki nabrały przez ciepłą wodę trochę różu. Kiedy wróciła do pokoju na jej biurku leżały różowe goździki w fioletowym wazonie. Wazon ten stał w jej półce, i dość często go używała bo uwielbia kwiaty, ale od jakiegoś czasu stał pusty. Dziś wreszcie został użyty. Dziewczyna podeszła do kwiatów i powąchała je. Pachniały cudownie, przez co Crystal trochę się rozchmurzyła. Wazon z roślinami przeniosła na komodę i postawiła je na środku mebla. 

Dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła patrzeć na swoje cztery ściany. 

Musze coś zmienić, myślała. 

Szybko zeskoczyła z posłania i ruszyła do szafki w biurku. To tam trzymała wszystkie pędzle, farby, kartki, kredki, pastele i tak dalej. Wyciągnęła stamtąd jej najlepsze farby i parę jej ulubionych pędzli już dość zużytych. Z łazienki przyniosła niecały kubek wody, aby móc czyścic przedmioty do malowania. Złączyła jeszcze tylko muzykę na telefonie. 

Jednak nie usiadła przy biurku, i nie wyjęła z szafki kartek. Tym razem postanowiła zrobić coś innego. Z komody zdjęła wazon z kwiatami i położyła go na szafce nocnej. Z ciężkością przesunęła komodę w stronę szafy, tak aby ściana była wolna, i tak aby drzwi mogły się swobodnie otworzyć. Wróciła do biura na którym położyła wszystkie potrzebne przedmioty i zanurzyła przedmiot w wodzie, a następnie w farbie. 

Pędzel przyłożyła do ściany i zaczęła malować. 

Po jakiś czterech lub pięciu godzinach, Crystal dopiero skończyła. Co i tak było dość krótkim czasem na namalowanie czegoś takiego. 

Na ścianie teraz widniał obraz dziewczyny z której rąk wypadają gwiazdy. Niebo było fioletowo- różowe, a gwiazdy na tym niebie białe. Dziewczynka stała tyłem i była ubrana w sukienkę. Cała jej postać była różowa. Wszystko jakby rozlewało się na wszystkie strony, co sprawiało wygląd nieba w pokoju. 

Sama Crystal była cała fioletowo- różowa, tych dwóch w palecie kolorów już nie było. Używała też dużo białego, ale jednak trochę tego koloru się zostało na później. Zadowolona z siebie dziewczyna westchnęła i rzuciła się na łóżko. Jej twarz znów stała się blada ale już nie tak jak wcześniej. Na policzkach można było zauważyć rozmazaną farbę, tak samo jak na nosie. Włosy już dawno wyschły i znów stały się lekko rozczochrane, i parę pasm było różowych. 

Crystal zaśmiała się. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top