2018

Nowy Jork, 2018

Chwilę przed pojawieniem się Crystal w Wakandzie. 

Chwilę po pożegnaniu się z Ojcem i Peterem na planecie Tytan. 

Crystal właśnie wyskoczyła z portalu który wytworzył dla niej Strange tak aby mogła znaleźć się w Nowym Jorku, dokładnie pod Stark Tower. Plan polegał na tym że musiała jak najszybciej zgarnąć wszelką najlepszą broń ze zbrojowni, a następnie pojawić się w Wakandzie, gdzie miała powstrzymać Thanosa przed zniszczeniem ludzkości. 

Dziewczyna widząc że jest pod wejściem do Stark Tower ruszyła biegiem do windy która znajdowała się w holu. Wsiadła do windy, i wcisnęła guzik na piętro ich mieszkania. Ten guzik nie był dozwolony dla wszystkich, więc, zawsze ona czy Tony, lub bliżsi znajomi musieli skanować palec aby winda ruszyła. Crystal zeskanowała palec, lecz urządzenie odmówiło dostępu. Musiała więc wyczyścić palec. Najpierw polizała go szybko a potem wytarła go o bluzkę którą miała na sobie, i znów przytrzymała guzik. Tym razem na szczęście winda ruszyła. Kiedy piętra szybko zmieniały swoją liczbę, a Crys kierowała się coraz wyżej spojrzała również w lusterko które znajdowało się w windzie.

Jej twarz była we krwi, jeszcze po walce którą odbyła w Wakandzie trochę wcześniej. Jej włosy były potargane, i te przy twarzy również trochę mokre przez pot który praktycznie cały czas pływał po jej czole. Kości policzkowe lekko zarysowane, tak samo jak dołeczki w policzkach. Jej źrenice były rozszerzone przez adrenalinę i stres który teraz bardzo przeżywała. 

Kiedy winda zatrzymała się Crys zdążyła już przetrzeć krew z brwi oraz pot z twarzy rękawem bluzki. Dziewczyna wysiadła szybko i pobiegła do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Wbiegła równie szybko do pokoju, i zabrała się do roboty. Po pierwsze przebrała się w czyste ciuchy do walki, potem załadowała pas na broń swoimi kolorowymi nabojami, następnie ze swojej szafki nocnej wyciągnęła również swój własny pistolet, i naładowała go kolejnymi nabojami po czym go odbezpieczyła. Kiedy wychodząc zauważyła zdjęcie swoje z Peterem które stało na szafce nocnej, podniosła je w dłonie i pocałowała. Potem wybiegła szybko ze swojego pokoju zostawiając za sobą otwarte drzwi. Tym razem po schodach zeszła dwa piętra w dół i ruszyła do składu broni.  Kiedy wielkie drzwi się odblokowały, weszła do środka napawając się wonią broni i prochem do nabojów.

Crystal włożyła za swój pasek jeszcze parę pistoletów, karabinów i innych rodzai broni które mieli w składzie tutaj w wieży. Miała paralizatory, granaty i tym podobne narzędzia. Zdążyła nawet złapać do kieszeni jeszcze jedną linkę pod prądem taką jaką załatwiła jednego kosmitę w Wakandzie parę godzin wcześniej. Kiedy była załadowana po brzegi wyszła z ogromnego pomieszczenia i tym razem musiała za sobą zamknąć drzwi.

Idąc korytarzem Crystal miała w głowie właśnie słowa Tonego mówiące: " ...nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Gdybym ciebie nie miał, moje życie byłoby pewnie zupełnie inne i o wiele gorsze." Słowa te ciągle się powtarzały w jej głowie. 

Jadąc windą na dół trochę się przejmowała jak to będzie, nie bała się ale zbyt dużo rozmyślała jak to wszystko się potoczy tam w Wakandzie. 

W pewnym momencie jednak jej rozmyślania przerwało zatrzymanie się windy w połowie drogi na dół. Ktoś chciał wsiąść do środka. 

Drzwi otworzyły się powoli ukazując Crystal sylwetkę jej ojca. 

-Tata? -zapytała bardzo zdziwiona. 

Tyle że coś było nie tak. Crystal widziała ojca, ale wyglądał trochę inaczej, może minimalnie, ale wciąż inaczej. W końcu widziała go jeszcze niecałą godzinę wcześniej na Tytanie, na innej planecie! Przecież był poraniony po walce z Thanosem, a teraz był w pewni sprawny w dodatku czyściutki jak łza i... szczęśliwy? Płakał, ale na pewno nie ze smutku. Tony złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą tak że wyszła z windy. Korytarz na którym się znaleźli był pusty, i ani jedna osoba nie przeszła w ciągu kilku minut. 

-Co się stało? -zapytała dalej nie rozumiejąc co się wydarzyło. Tony płakał przed nią. Wyglądał inaczej. Coś jej nie pasowało. 

-Crys... -odezwał się po chwili przybliżając ją do siebie aby móc ją pocałować w czoło i przytulić. Tony wiedział już że córka straci życie za parę godzin. Nie mógł pozwolić aby to się wydarzyło. Miał szansę ją ocalić, teraz, będąc w przeszłości.  

Móc ją mieć znów w ramionach było cudownym uczuciem. Minęło 5 lat od kiedy ją stracił. 5 lat od kiedy ostatni raz mógł ją zobaczyć. Teraz znów ją widział. Przytulał ją. Był z nią. 

Crystal zaśmiała się nerwowo. 

-Tato... Co ty tu robisz? -zapytała spoglądając na Tonego.- I czemu wyglądasz tak... 

-Staro? Tak, tak to 5 lat nie dopisało mi urodą. -odparł śmiejąc się przez łzy. Spoglądając na twarz dziewczyny nie wierzył że znów może na nią spojrzeć. Jego Crystal, jak zwykle trochę posiniaczona po walce, ale mimo to miała w sobie ten promyczek szczęścia który sprawiał że mógł się uśmiechać. 

-5 lat? Tato o czym ty mówisz? -zapytała dalej nie nadążając za Tonym. -Coś ci się stało poważniejszego po styczności z Thanosem? Strange cię przysłał żebym ci pomogła, może dała jakieś leki? Potrzebujesz czegoś? -zaczęła mówić szybko. Przez chwilę naprawdę pomyślała że coś mu się mogło stać poważniejszego ze zdrowiem. Ale potem pomyślała logicznie. Gdyby Strange przysłał ojca z jakimś uszczerbku na zdrowiu, on powiedziałby jej o tym. Po drugie Tony wyglądałby inaczej, miałby na sobie części zniszczonego Iron Mana i krwawiłby lekko z twarzy. Po trzecie nie płakałby aż tak na jej widok, w końcu widział ją parę minut temu. 

-Zawsze za dużo myślisz o innych.-Tony uśmiechnął się i złapał Crystal za dłonie delikatnie.- Nic mi nie jest córeczko. 

-5 lat? O czym ty mówisz? -kontynuowała powoli domyślając się co się wydarzyło. 

-Rozgryzłem to. -powiedział uśmiechając się. 

-Rozgryzłeś podróże w czasie? -zapytała również zaczynając się uśmiechać delikatnie. -Nie wierzę. Jesteś z przyszłości? 

-Głupio to brzmi, ale tak. -odparł. -Boże Crystal tyle muszę ci powiedzieć. 

-Opowiesz po tym jak wyznasz mi czemu tutaj jesteś. Nie przyszedłbyś od tak. Zwłaszcza w takim momencie. 

-Boże jak ty mnie znasz Crys. -przyznał dalej się lekko uśmiechając. 

-Poczekaj, zanim powiesz mi czemu tu jesteś, mam pytanie. -przerwała mu dalej trzymając ojca za ręce. 

-Dożyłem 2023, powinienem znać odpowiedź. -zaśmiał się.

-Nie żyję, prawda? -zapytała po dłuższej chwili ciszej niż zwykle, a nie słysząc odpowiedzi dodała.- Sądząc po twoim zachowaniu podejrzewam że tak. 

-Crystal słońce... -zaczął już z powrotem roniąc łzy. Pojedyncze spływały po jego policzkach powoli dając już Crystal odpowiedź. 

-Wiedziałam tato, spokojnie. Nie przejmuj się, wiem o tym. -odparła uświadamiając sobie już całkowicie że już niedługo jej nie będzie na tym świecie. 

-Nawet nie wiesz jak mi jest ciężko bez ciebie. -przyznał przyglądając się teraz już również płaczącej córce. Crystal  jednak starała się ocierać łzy. Nie chciała pokazać Tonemu że się boi tego co ma ją spotkać. -Czasami po prostu nie wiem co robić. 

-Ale jakoś dajesz radę, prawda? Zawsze potrafiłeś sobie poradzić, ja tylko ci czasami pomagałam, nic wielkiego. -powiedziała spokojnym łamiącym się lekko głosem. 

-Przestań tak mówić. -Tony momentalnie spoważniał dalej roniąc pojedyncze słone łzy.- Masz tak więcej nie mówić. Zawsze byłaś czymś ogromnym, a nie tylko czymś niewielkim. Zawsze wszystkim pomagasz, i nigdy nie chcesz nic w zamian. Co czasami jest bardzo niesprawiedliwe. Zawsze wszystkich podtrzymywałaś na duchu mimo swoich własnych problemów. Zawsze byłaś dla wszystkich kimś więcej niż tylko dobrą przyjaciółką. Pomagałaś wszystkim za dużo i w końcu stało się to co się stało, przez twoją dobroduszność. Czasami nie mogę uwierzyć że ja Tony Stark, samolubny mężczyzna ma za córkę kogoś tak dobrego jak ty. Po prostu nie wierzę że ty ani razu sobie nie powiedziałaś że jesteś z siebie dumna. 

-Tato...-przerwała mu płacząc jeszcze bardziej lecz on kontynuował. 

-Nie rozumiem jak mogłaś nie powiedzieć sobie: Jestem Wielka! Jestem najlepsza! Zasługujesz na to Crys. -przytulił ją znów mocno.- Jesteś wielka, masz wielkie serce i dobrą duszę. Wszyscy cię kochamy Crys i nasz o tym pamiętać. Zawsze. 

-Wszyscy? -zapytała dalej płacząc. 

-Wszyscy. -odparł Tony trzymając córkę w ramionach.- Rhodey, Natasha, Clint, Steve, Peter, Ja i Morgan. I jeszcze więcej. Cały świat. 

-Morgan? -Crystal puściła na chwilę ojca z objęć i nie znając jeszcze takiego imienia zapytała go o kogo chodzi. 

-Twoja siostra. -odparł spokojnie z uśmiechem. -Masz siostrę Crys. 

-Mam siostrę? 

-Ma 5 lat. Uważa Cię za bohaterkę, którą ty siebie nigdy nie nazwałaś. A powinnaś Crystal. Powinnaś bo zawsze nią byłaś, i zawsze nią będziesz. To co dla mnie zrobiłaś jest niewyobrażalne. To co zrobiłaś dla innych przeważa wszystkie wyobrażenia. 

-A co z Peterem? Jak się czuje? -zapytała dziewczyna wycierając mokre od łez policzki. 

-Ryczy tylko trochę, ale poza tym ma się dobrze. -Tony skłamał nie chcąc aby córka posmutniała. Był pewny że dobrze zrobił kłamiąc w takiej sytuacji.- Jest dumny z Ciebie. I to bardzo. -dodał jednak, będąc pewny tych słów. 

-Wszyscy mnie zbyt wywyższacie. Ja nie... 

-Crystal. -Tony znów jej przerwał.- Wierz mi nikt cię nie wywyższa. Ty po protu taka jesteś. Jesteś bohaterką naszych serc, naszych żyć i wielu istnień. Gdyby nie ty na świecie nie byłoby Morgan. Nawet Steve twierdzi że nie widział większego skarbu od Ciebie, a on to dużo już przeżył. 

-Tato... Teraz ty spójrz na siebie. -Crystal uśmiechnęła się do ojca. Wiedziała że tych słów się nie spodziewał.-Gdyby nie ty nie byłoby mnie teraz tutaj. Tony Stark wielki człowiek, wielki naukowiec, wielki ojciec i bohater. -zaśmiała się ukazując słodkie dołeczki w policzkach które Tony uwielbiał.- Mój bohater. -dodała będąc dumną ze swoich  słów.- A teraz zgaduję że przyszedłeś po kamień, prawda? -zapytała po chwili. 

-Dlaczego ty jesteś taka sprytna? -Tony znów się zaśmiał chcąc trochę poprawić sytuację. 

-Twoje geny Stark. -zaśmiała się przez łzy szczęścia. -Tylko ja nie umiem tego z siebie wydostać. Tato, już próbowałam wiele razy, ale nie da się. 

Tony uśmiechnął się do córki i wyciągnął w jej stronę dłoń. Powoli otworzył zaciśniętą pięść w której znajdowała się połówka tesseractu którą Crystal przechowywała w sercu. Niebieski kryształ mienił się mocno oświecając niedowierzającą twarz młodej Stark. 

-Ale jak? -zapytała przyglądając się to Tonemu to kamieniowi nieskończoności spoczywającemu na jego dłoni. 

-Wystarczyło otworzyć swoje serce Crys. -oznajmił z uśmiechem w jej stronę.-Poza tym tatuś ma swoje sposoby. -dodał po czym mrugnął okiem szybko. 

-I co teraz? -zapytała wiedząc że jej cały plan się zawalił w jednym momencie. 

-Teraz moje słońce zrobisz to co miałaś zrobić, czyli polecisz do Wakandy, powalczysz z nimi ratując świat, a potem zobaczymy się w domu. 

-Teraz mogę już spokojnie wrócić do domu. Kocham Cię tato. Jesteś moim bohaterem. -Crystal uśmiechnęła się do niego teraz już spokojna.

-Ja Ciebie kocham bardziej.  -odparł Tony przytulając córkę raz jeszcze. 

Chwilę potem już go nie było w 2018, a znalazł się z powrotem w 2023.

W 2023 z resztą Avengers. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top