2018

22 przebywania na statku kosmicznym Tony Stark został uratowany. Uratowała go Carol, Kapitan Marvel która dysponowała ogromną mocą, której nie posiadał nawet żaden z Avengers. Wszystko wydawało się być takie nierealne, a jednak istniało. Kiedy tylko Tony pojawił się na Ziemi, z okna statku zobaczył znane mu już postacie takie jak Steve, Natasha, Rhodey, Banner i oczywiście Pepper Potts, z którą przez długi czas nie miał kontaktu, a jednak się tutaj pojawiła. Pepper przez bardzo długi czas zajmowała się Stark Industries, które jej powierzył  na czas dopóki Crystal nie będzie chciała przejąć  firmy, i przez to praktycznie wcale się nie widzieli. Jednak teraz wiedziała że musi się zjawić. 

Steve podbiegł do statku który na ziemię Carol już odstawiła ostrożnie. Wejście otworzyło się a ze środka wyszedł chudy, przemęczony i smutny Tony. Rogers złapał go za ramię i pomógł wyjść ostrożnie. 

-Ona nie żyje prawda? -zaczął Stark łamliwym głosem pierwszy odwracając twarz w stronę twarzy Steve'a. -Crystal zginęła?

-Był dla nas za silny. -odparł tylko Rogers również momentalnie smutniejąc. Obydwoje nadal nie mogli się z tym pogodzić. -Thanos był dla niej za silny. 

-Thanos był dla niej za silny? Co to znaczy? Czy ona...? -Tony złapał Rogersa mocniej za ramię. 

-Crys walczyła do końca. Uratowała nas. 

-Byłeś tam z nią? -zapytał Tony zaczynając ronić łzy. -Widziałeś czy bardzo cierpiała? 

Rogers zawahał się nad odpowiedzią. Postanowił nie opowiadać Tonemu w jaki sposób Crystal dokładnie zginęła. W jaki sposób Thanos są zabił aby dostać jeden z kamieni. Czy w jaki sposób odchodziła z tego świata. 

Sam miał ochotę paść i rozpłakać się na ziemię, ale nie mógł okazać takich emocji, zwłaszcza przy Tonym, który nie wiedział co się stało. Takim postępowaniem pokazałby że to co się stało przerastało nawet jego, a to nie byłoby zbyt dobrym przykładem, gdyż Steve przeżył wojnę która zebrała mniejsze żniwo w postaci jego przyjaciół i rodziny. 

"-Mówiłem żebyś uciekała. Mówiłem.- powtarzał Steve płacząc trzymając w ramionach zakrwawioną Crystal.- Jesteś dla mnie jak siostrzyczka. Nie przeżyję bez Ciebie. 

-Steve... boję się... -wydukała resztkami sił dziewczyna. 

-Jestem tutaj z tobą Crys. Nie musisz się bać. -powiedział i przytulił dziewczynę do ciebie. Steve widział jak oczy dziewczyny zamykają się powoli. -Nie, nie. nie. -mówił do siebie jeszcze bardziej się załamując. -Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz zostawić Petera. Nie możesz zostawić Tonego. -powiedział wycierając krew i łzy z jej policzków.

-To koniec. -odezwała się Natasha stojąc za Rogersem w tamtych chwilach. Jej policzki również były mokre od łez. -Chciała nas uratować.

-Ona zawsze chce ratować ludzi, jednak nigdy nie zważa na siebie. -powiedział dalej spoglądając na zakrwawioną i zapłakaną twarz dziewczyny." 

-Nie cierpiała. -odparł tylko przypominając sobie momenty kiedy umarła na jego ramionach. 

-Straciłem młodego. -dodał Tony po chwili ciszy przypominając sobie również głos chłopaka proszący aby zostać wraz z nim. 

-Tony, ofiar jest... -Jedak Steve nie dokończył gdyż do Starka podbiegła Pepper. Na tym skończyła się ich konwersacja. Kobieta zabrała Tonego ze sobą, zostawiając Steve'a w tyle. Do Rogersa po chwili podeszła Nat i stanęła obok niego. Oboje przyglądali się w stronę odchodzącego Tonego, Pepper a za nimi Bannera i Rhodey'a. 

-Jak ja mu to powiem. -zaczął kiedy Tony z resztą zniknęli za drzwiami siedzimy Avengers. 

-Nie musisz mu tego mówić. Wiem jakie to dla ciebie ciężkie. -odparła Nat spokojnym głosem. 

-Ty możesz mu to wytłumaczyć. Też tam byłaś. 

-Steve, wiesz że nie mogę. -pokręciła lekko głową. -To twoja sprawa czy mu to powiesz czy nie. On nie musi wiedzieć w jaki sposób zginęła Crystal. 

-Powiedziałem mu że nie cierpiała. -Rogers przetarł czoło tak jakby miał właśnie ostrą migrenę. 

-Wiem Rogers. -przyznała po czym położyła dłoń na jego ramieniu, tak aby go wesprzeć. 

-Skłamałem. 

-Tego nie wiemy. I już się nie dowiemy. -stwierdziła -A teraz chodź, robi się dość zimno. -dodała po chwili ściągając dłoń z jego ramienia. 

Dopiero dzień później kiedy Tony był  w stanie przyswoić sobie wszelkie informacje, Steve i reszta Avengers znajdujących się w siedzibie przedstawiła mu wszystko co się wydarzyło po tym jak Thanos pstryknął swoimi palcami. Opowiedzieli mu o tym że Thanos zniszczył 50% populacji ludzkiej. Opowiedzieli mu o tym że ludzie przeprowadzając spisy ludności, i o tym że rządy na świecie są w rozsypce. 

-Thanos zrobił dokładnie to co powiedział że zrobi. -mówiła Nat w trakcie kiedy przed Tonym  ukazywały się zdjęcia ludzi zaginionych przez Thanosa. Na jednym ze zdjęć pojawił się nawet Peter, lecz Crystal już nie zobaczył na podawanych listach osób. 

-I gdzie jest teraz? -zapytał Tony uświadamiając sobie coraz bardziej że już raczej nie zobaczy córki. 

W tym momencie również Tony przyglądając się fotografii Petera przypomniał sobie jak Crystal  była szczęśliwa z tym dzieciakiem. Co prawda byli w tym samym wieku, ale nazywanie Petera dzieciakiem już przyjęło się chyba na stałe. Za każdym razem kiedy tylko Parker pojawiał się w drzwiach jej pokoju, na jej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Dołeczki w policzkach pojawiały się wraz z ogromnym uśmiechem, co sprawiało że wyglądała jeszcze bardziej radośnie. Peter miał zresztą tak samo. Jego ciotka nie raz słyszała jak chłopak chwalił się jej że ma taką dziewczynę jaką jest Crystal Stark. Nie raz śmiał się do niej że kiedyś zrobi z niej Crystal Parker. Ciocia May widziała też jak Peter stresował się przed zaproszeniem jej na bal, albo kiedy po wypadku samochodowym dziewczyny płakał pod salą operacyjną. Crystal uwielbiała spędzać czas z Peterem jak i ze swoim ojcem. Kochała ich obu tak samo mocno. 

Tony mógł teraz tylko  wspominać jak córka szykowała się na wyjście na bal z Peterem, albo kiedy pierwszy raz jechała samochodem, albo kiedy pomagała mu tworzyć Visiona, War Machine czy nawet Iron Mana. Teraz mógł tylko wspominać jak Crystal się cudnie śmiała. 

-Nie wiemy. - odpowiedział po chwili na pytanie Steve.- Po prostu przeszedł przez portal i zniknął. Szukamy Thanosa bez przerwy od 3 tygodni. Mamy sondy kosmiczne, satelity i nadal nic. -dodał spokojnie. -Tony ty z nim walczyłeś. 

-Kto ci to powiedział? -zapytał udając zdziwionego. -Nie było żadnej walki. Przygrzmocił mi w zęby planetą, a Strange oddał mu kamień bez walki. Tak to wyglądało, nie było żadnej walki. Tych których z nami nie ma... Oni walczyli, nie ja.

-Dał ci jakieś wskazówki, współrzędne, cokolwiek? 

-Ja to przewidziałem kilka lat temu. -Tony wstał z krzesła na którym siedział do tej pory. Miałem taką wizję ale ją olałem. Myślałem że to sen. 

-Tony, musisz się skupić, proszę. -Steve kontynuował. 

-Ja też Cię prosiłem pamiętasz? Prosiłem, czas przeszły. Nie mów mi co ja muszę, już za późno. -Tony podszedł do swojej kroplówki po czym wyrwał igłę ze swojego ramienia która doprowadzała właśnie płyn do jego krwi. 

-Tony, Tony, Tony... -Rhodey podbiegł do niego chcąc go powstrzymać przed dalszymi postępowaniami. 

-Wiesz co muszę? -Tony jednak nie zwracając uwagi na Rhodey'ego dalej mówił w stronę Steve'a.- Muszę się ogolić. I chyba pamiętam jak mówiłem dokładnie i w prostych słowach że trzeba otoczyć całą planetę pancerzem, pamiętasz to? Nie ważne czy to gwałci naszą bezcenną wolność. Tego nam było trzeba. 

-Ten plan nie wypalił, prawda? -odparł Steve. 

-Powiedziałem stanowczo że przegramy. Ty mi na to: "Przynajmniej przegramy razem. I wiesz co się stało? Przegraliśmy. A Ciebie tam nie było. Nasza specjalność, mądry Avenger po szkodzie. Jesteśmy w ogóle dalej Avengers? 

-Już wiemy co myślisz, a teraz siadaj. -naglił Rhodey dalej przytrzymując Tonego. 

-Nie, nie. Wiesz co myślę? Ona jest super. -wskazał palcem na Kapitan Marvel stojącą w rogu pomieszczenia. -Jest nam potrzebna.  My to tylko banda staruchów. Nie mamy już tutaj ani Petera ani Crystal którzy mieli dobre i świeże pomysły. -wspominając Petera i Crys Tony naruszył pewną granicę  stosowności. Wszyscy wiedzieli że jednak nie należy wspominać osób które zginęły.- Nie mam nic dla ciebie, żadnych porad, żadnych wskazówek. To że Crys ci ufała, nie znaczy że ja też! Nie ufam ci kłamco! -krzyknął w końcu podchodząc tak blisko Rogersa że prawie stykali się nosami. -Nie ufam Ci. -dodał po chwili po czym upadł na ziemię tracąc przytomność. 

-Nie bierz tego do siebie. Jest w złym stanie. -oznajmił Banner wychodząc parę godzin później z pokoju w którym leżał śpiący Stark. 

-Wiem. Wiem. -odparł Rogers. 

-Crystal byłaby zła że znów się kłócicie. -zaczął Rhodey. 

-Nie wiem jak ona mogła być tak podobna do ojca i równocześnie tak inna. Była w jednym momencie stanowcza i cicha. Była zawsze taka odważna. Gdybym tylko wtedy jej pomógł... Gdybym pomógł jej, pomógłbym też wszystkim innym, w tym Peterowi. Tony stracił dwie najbliższe osoby. Peter i Crys byli mu najbliżsi. 

-Steve, daj spokój. Nie zadręczaj się, to nie była twoja wina. -oznajmiła Nat szybko znów go podnosząc na duchu. -Każdy z nas ją kochał. 

-Ej a ty gdzie idziesz?! -zapytał po chwili donośnym głosem Rogers widząc wychodzącą szybkim krokiem Carol. Smutna atmosfera nie zniknęła, ale przynajmniej została w pewnym stopniu stłumiona przez nagłe posunięcie Kapitan Marvel. 

-Idę zabić Thanosa. -odparła pewnie nie zatrzymując się. 

Parę godzin później Thanos już był martwy. Kapitan Marvel wraz z Thorem i resztą zdołali go znaleźć, powstrzymać i zabić. Jednak nikt z nich nie poniósł po tym satysfakcji, gdyż nie zdołali przechwycić kamieni nieskończoności, które jak się okazało, już zostały zniszczone przez Thanosa. Nie mieli też pojęcia co mają zrobić aby je odzyskać. Kamienie Nieskończoności stały się tylko dalekim i ciężkim wspomnieniem, a Thanos, leżący przed nimi z odrąbaną głową nic nie wartym sukinsynem. 

Sytuacja w której się znaleźli wydawała się być taką z której nie ma wyjścia. 

I wyjścia też nie znaleźli. 

Aż do 2023. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top