18
-Widzicie teraz jakie to piękne? -zapytał Ultron w słuchawkach które wszyscy bohaterzy mieli w uszach.- Jakie nieuchronne. Powstaliście aby upaść. Wy Avengers będziecie moim meteorytem. Mocarnym narzędziem zniszczenia. Ziemia rozstąpi się pod ciężarem waszych win. Wygnaliście mnie z komputerów, obróciliście się przeciwko mnie. Nie szkodzi. Gdy opadnie kurz życie na ziemi będzie się tliło, tylko w metalu. -zakończył robot spokojnym głosem.
Crystal ciągle patrzyła na dół, na ziemię gdzie niektórzy ludzie już bezpieczni patrzyli na nią i na unoszące się coraz wyżej miasto. Wiele osób i tak zostało na unoszącej się części. Jak teraz mają ich uratować? Po chwili usłyszała chyba jako jedyna w słuchawce głos Friday, nowej sztucznej inteligencji pomagającej Iron Manowi, jak i czasami jej.
-Bryłę spaja pole magnetyczne wytwarzane przez iglicę z wibranium. -oznajmiła.
-A jak spadnie? -zapytała Crystal przejęta całą sytuacją. Zdawała sobie sprawę że to może się naprawę źle skończyć.
-Mogą zginąć tysiące ludzi. A jeśli uniesie się odpowiednio wysoko -cała ludzkość. -odpowiedziała od razu.
Nie powiedziała Bartonowi co właśnie usłyszała, i tak pewnie wiedział co może się stać gdy polecą zbyt wysoko.
Dziewczyna szybko odwróciła się do niego plecami zwalczając szybko atakujące ich roboty. Strzelała szybko i zwinnie w ich stronę. Kiedy niebieska maź tylko rozbryzgiwała się na ich metalowych ciałach od razu padały jak muchy. Crystal wiedziała że to był jeden z jej najlepszych pomysłów, jak i wynalazków. Kątem oka Stark zauważyła niebieską mgiełkę latającą w tą i z powrotem pomiędzy ulicami. Pietro załatwiał roboty z prędkością światła.
-Wiesz co się stanie jak podlecimy za wysoko? -spytała głośno Crys Clinta stojąc za jego plecami. Przez hałas jaki się unosił wokół nich trudno było rozmawiać.
-Domyślam się. -odpowiedział również donośnym głosem ciągle strzelając z łuku do maszyn.
Ludzie biegali przerażeni dookoła nich. Niektórzy pochowali się w swoich domach. Reszcie trzeba oznajmić żeby zrobili to samo. Jest niebezpiecznie. Ofiary pewnie już się znalazły. Crystal kopała i strzlała do robotów zwalczając je, ale wiedziała że mimo jej zaangażowania sama nie da rady. Najlepszym wyjściem w tej sytuacji byłaby Wanda, każąc ludziom się uspokoić i schować na jakiś czas w bezpiecznym miejscu.
-Zagońcie ludzi do domów.-usłyszeli Avengers w słuchawkach głos Rogersa.- Ściągnijcie ogień na siebie. Jak oberwiecie to oddajcie z taką samą siłą. Jak was zabiją nie zwracajcie uwagi. -zakończył wydawanie polecenia.
Znów niedaleko nich coś huknęło. Nie widzieli co to poprzez wysokie budynki dookoła nich ale kiedy po chwili usłyszeli głośny i donośny wrzask już wiedzieli że to Hulk. Natasha przekonała go aby zmienił barwę. To znaczy że ją znalazł, jest cała.
Robotów dookoła nich było coraz więcej. Już trudno było je powstrzymywać. Clint oddalił się od niej parę metrów teraz pokonując dalej maszyny chcące zabijać. Crystal została od tyłu złapana przez jednego z powierników Ultrona jednak odbijając się od pobliskiej ściany budynku zrobił salto w taki sposób że atakujący teraz był przed nią. Szybko strzeliła zanim zdarzył ją pokonać po raz kolejny. Strzeliła jeszcze parę razy zabijając kolejne aby mieć chwilę czasu na analizowanie sytuacji. Szubko się rozejrzała. Clint też ma teraz chwilę czasu, gdyż dał sobie radę z atakującymi go w tej chwili maszynami. Dziewczyna nie podeszła do niego ba zauważyła Wandę która nie dawała sobie rady z wszystkimi robotami dookoła niej. Crys bez wahania podbiegła do dziewczyny i pomogła jej zwalczyć wszystkie roboty ultrona. Szybko dała radę sama bez pomocy Wandy. Kiedy Crystal pomagała przestraszonej Wandzie podnieść się z ziemi zauważyła kolejne nadlatujące w ich stronę roboty. Szybko podniosła ją ale nie zdążyły się nigdzie schować, więc Stark pociągnęła czarownicę za sobą i wpadły z hukiem do jakiegoś budynku przez szybę którą stłukły. Szybko zatoczyły się razem do kąta aby ich sylwetki nie były widziane przez roboty, które chciały je zabić.
-Nic Ci nie jest? -spytała Crystal szybko w stronę przerażonej dziewczyny. Ta tylko mówiła coś pod nosem, ale Stark nie słyszała co takiego.
-To wszystko przez ze mnie. -powiedziała głośniej, nie patrząc na Crystal.
-Wanda posłuchaj mnie. Teraz mówię w imieniu dziewczyny która chce Ci pomóc nie jako dziewczyna twojego brata. -zaczęła łapiąc spanikowaną dziewczynę za ramię.- Twoja wina, moja wina co za różnica? Dasz radę walczyć? -spytała, ale Wanda nie odpowiedziała.- Tak czy nie, wolałabym wiedzieć bo miasto leci. Walczymy z armią cyborgów, a ja mam tylko głupi pistolet. Nie ma to w sumie sensu.
-Ty jesteś odważna i wiesz co robić! -przerwała jej Maximoff.
-Mogłoby się tak wydawać, ale nie! Wierz mi też się boję i to bardzo. -odpowiedziała i złapała siostrę chłopaka za rękę.- Nie wiem jak to wszystko się skończy, ale wiem że bez twojej pomocy marnie. Masz wielką moc która może pomóc wielu osobom tutaj. Nie mamy za dużo czasu na rozmowy, jeśli walczysz to rób to skutecznie, jeśli wolisz tu zostać to dobrze, przyślę po Ciebie Pietro. A teraz muszę iść, ty rób jak chcesz, ale wiec że wierzę w Ciebie. -powiedziała Crystal ciągle patrząc na czarownicę. Wanda wydawała się być naprawdę zaniepokojona, ale wypowiedź Crys trochę ją uspokoiła.
Stark wstała z ziemi i wyszła wybitym oknem na zewnątrz już zaczynając strzelać. Dookoła niej nabrało się mnóstwo robotów i ledwo dawała radę sobie ze strzelaniem i walką. Koło niej zjawił się Clint zaczynając jej pomagać. Razem też ledwo dawali radę, ponieważ maszyn ciągle przybywało.
-Nie damy rady! Musimy je odciągnąć na główny plac gdzie jest reszta! -krzyknęła Crystal do Bartona jednak nie usłyszała od niego odpowiedzi. -Clint! -wiedziała dobrze że tam jest, ale szybko się odwróciła. Patrzyła na Wandę. Wanda wyszła na zewnątrz pokonując parędziesiąt cyborgów za jednym pociągnięciem dłoni.
-Nasze wybawienie. -odpowiedział łucznik po chwili.
-Ja biegnę na główny plac. Poradzisz sobie. -powiedziała Crystal na co Barton kiwnął głową. Dziewczyna uśmiechnęła się po drodze do Maximoff co ona szybko odwdzięczyła. Stark biegła ile sił w nogach. Na ulicy na której walczyła z Bartonem już jest czysto ale na głównym placu na pewno tak nie było.
Nagle przed oczami znów mignęła jej niebieska mgiełka. Jednak tym razem się zatrzymała koło niej.
-Podwózka do Kapitana? -spytał Pietro.
-To może za chwilę.- powiedziała łapiąc szybko oddech. -Jak ty się nie męczysz przy takich biegach? -spytała uśmiechając się do niego.
-Męczę się ale nie tak szybko jak ty czy inni. -odparł szybko. Łapiąc ją za ręce. stanęła przed nim a on spojrzał jej głęboko w oczy. -Kocham Cię wiesz? -spytał.
- Ja Ciebie też. -odpowiedziała uśmiechając się.- Martwisz się o Siebie? -spytała.- Że coś Ci się stanie?
-Nie o siebie. O Ciebie. Że tobie coś się stanie. -odpowiedział kładąc swoją dłoń na jej policzku. Gładził jej skórę, a w końcu przyciągnął ją do siebie i pocałował. Ten pocałunek był tak samo elektryzujący jak wszystkie poprzednie. Trwał za to o wiele dłużej, jakby próbowali zapamiętać swój dotyk na następne parę godzin. -Kocham Cię Crys i będę Cię chronił już zawsze. -dodał kiedy oderwali się od siebie na chwilę.
-Ja Ciebie też kocham Pietro. -odpowiedziała i znów połączyli swoje usta w długim i namiętnym pocałunku.
Po chwili Pietro wraz z Crystal dotarli do głównego placu, gdzie robotów nie było tak dużo jak im się wydawało.
-Idź po Wand, ona się nimi zajmie. -powiedziała Crys do chłopaka szybko a on wykonał jej polecenie po chwili zjawiając się z Wandą która trzema machnięciami rękoma pokonała wszystkie maszyny.
-Za chwilę znów zaatakują. -oznajmił Steve pomagając ludziom schować się w budynku. Reszta robiła to samo. -Co u Ciebie Stark?
-Nic dobrego. Można to pewnie wysadzić. To osłabi siłę uderzenia. Ale nie wiadomo czy zdarzycie uciec. -odpowiedział Tony, którego usłyszeli wszyscy ze słuchawek.
-Chodzi o rozwiązanie nie plan ucieczki. -zaprotestował Steve idąc w stronę klifu.
-Zasięg uderzenia zwiększa się z każdą sekundą. Musimy podjąć decyzję. -przerwała mu Crystal chodząc za nim krok w krok.
-Dla tych ludzi nie ma rozwiązania. Skoro Stark może to wysadzić. -dodała Natasha Romanoff która pierwszy raz podczas misji widziała się z Starkówną.
-Musimy ich uratować. -powiedział Kapitan patrząc przed siebie.
-Uratować tych tutaj, czy uratować cały świat? -spytała Crys -Rachunek jest chyba prosty.
-Nie chcę uciec zostawiając ich tutaj. -powiedział Steve spokojniej patrząc na chmury przed sobą. Byli już dość wysoko żeby nie widzieć ziemi.
-Kto mówi o ucieczce? -zapytała Romanoff.
-Nie ma mowy. Musi być jakieś wyjście. -przerwała jej Stark patrząc to na Kapitana a Czarną Wdowę.
-Jak odejść to z hukiem. Widok też niczego sobie. -powiedziała Nat mimo tego co właśnie odpowiedziała Stark.
Na chwilę zapadła cisza, ale po chwili w ich słuchawkach odezwał się głos już dawno nie słyszany przez Crystal.
-Tak widoczek jest niezły. A będzie jeszcze lepszy. -odezwał się głos Nicka Fury'ego. Crystal uśmiechnęła się szeroko a po chwili zaśmiała cicho ze szczęścia widząc wydobywający się zza chmur hellicarier czyli latający lotniskowiec. Należał do Tarczy. Ich ratunek. -Fajny nie? Tylko cały czas wali jeszcze trochę naftaliną. Ma swoje lata, ale lata.
-Fury ty cwany sukinkocie. -zaśmiał się Kapitan.
-Ooo, przy mamusi też się tak wyrażasz? -spytał na pewno uśmiechnięty Nick.
Do Crystal, Kapitana i Natashy dobiegł Pietro również ciągle przyglądając się hellicarierowi. Stanął przy swojej dziewczynie spoglądając na nią.
-Czyli to tak działa Tarcza? -spytał.
-Tak tarcza miała działać. -odpowiedziała uśmiechając się.
-Jak dla mnie ok. -odwzajemnił uśmiech i cmoknął ją w czoło.
To jeszcze nie koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top