17
Noc minęła spokojnie. Crystal obudziła się o godzinie 13:20, co było chyba jej rekordem, bo zazwyczaj wstaje o 07:00, lub 08:00, nie zależnie od dnia, nawet w dni wolne budziła się o takiej porze. Kiedy spojrzała przez okno uśmiechnęła się, niebo było błękitne bez żadnej chmurki. Fale jak zwykle obijały się o skały pod domem, a mewy latała dookoła.
Pokój dziewczyny wyglądał jak zwykle. Crystal szybko włączyła laptopa, a następnie muzykę. Wskoczyła na łóżko kładąc się na nim. Patrzyła w biały sufit. Sama nie wie dlaczego, ale była bardzo szczęśliwa, do tego wypoczęta. Wszystko wskazywało na to że dzisiejszy dzień będzie udany.
-Crystal, Pan Stark prosił abyś do niego zeszła.- odezwał się nagle Jarvis.
-Pewnie, już lecę. -odparła do sztucznej inteligencji.
Nie przebierając się w codzienne, normalne ubranie pognała na dół w piżamie i skarpetkach. Wiedziała gdzie Tony się znajduje. Oczywiście musiał być na dole w garażu. Szybko się tam znalazła i wpisała kod uprawniający do wejścia.
Tony siedział nad jakimś samochodem, grzebał coś w silniku.
-Wyspałaś się?- zapytał się patrząc na córkę.
-Tak, nawet bardzo. -uśmiechnęła się. -A ty? -spytała.
-Tak, też. Wstałem dwie godziny temu.- odpowiedział.
-A co robisz? -zapytała przyglądając się silnikowi auta.
-Nie ważne.-powiedział sięgając po szmatkę którą miał w tylnej kieszeni spodni. Szybko wytarł ręce.- Ubieraj się. Musimy powtórzyć dzień ojca i córki.
Crystal zaśmiała się. No tak, przecież nie skończyli poprzedniego dnia, bo Tony został wezwany do Niemiec.
-Będę za chwilę.- oznajmiła i wybiegła z garażu.
Poszła schodami znów na górę, i weszła do pokoju. Ze swojej szafy wyjęła prostą zwiewną sukienkę w kwiaty. Poszła do łazienki gdzie się przebrała w daną rzecz. Włosy rozpuściła, gdyż na głowie jeszcze od wczoraj miała warkocza. Rozczesała je szczotką i związała je ponownie, również w warkocza, zresztą to była jej ulubiona fryzura. Wyjęła jeszcze dwa pasemka z przodu, i wyszła z toalety.
Z górnej półki w garderobie wyciągnęła czarny kapelusz z szerokim rondem, i założyła go na głowę. Szybko jeszcze na stopy naciągnęła balerinki, i wyszła z pokoju. Zeszła schodami jak zwykle na dół, gdzie zastała Tonego już czekającego na dziewczynę.
Razem zeszli na dół i wsiedli do Acury NSX Roadster. Czyli do samochody bez dachu oczywiście. Crystal musiała ściągnąć kapelusz i trzymać go na kolanach żeby nie spadł jej z głowy podczas jazdy.
Ruszyli autem i już po chwili znaleźli się na bardzo ruchliwej ulicy. Crystal przyglądała się wskaźnikowi prędkości który szybko przysuwał się w górę.
100kom/h, 120km/h,130km/h, 140km/h.
140km/h jechali już całą drogę.
***
Po tym jak zjedli ze śmiechem chesseburgery i odwiedzili kino, oglądając jakąś kiepską komedię, przenieśli się na piechotę do pobliskiego parku. Usiedli na ławce i zaczęli rozmawiać.
-Będziesz musiał odkupić bibliotece do której chodzę dwie książki.
-Co? Jak to, coś z nimi zrobiła?- zapytał Tony patrząc na dziewczynę.
-Zostały spalone na statku w laboratorium. Nie moja wina.- powiedziała unosząc teatralnie ręce.
-A wracając do sytuacji na statku.- zaczął Stark.- Kiedy podobno, uratowałaś Fury'ego?
No tak, Tony usłyszał o tym od samego Nicka, kiedy ten opowiadał co dziewczyna zrobiła. Nie potrzebnie.
-Ach, takie tam. -powiedziała.
-Masz mi powiedzieć. Dawaj, chcę się dowiedzieć jak po raz kolejny uratowałaś komuś życie. -uśmiechnął się Tony.
-Eh... No dobra. Kiedy Ci żołnierze Lokiego weszli do północnej części statku, o mało co nie postrzelił jeden Nicka, ale ja byłam szybsza i, no wiesz, strzeliłam mu w głowę. - powiedziała trochę się denerwując. A co jeśli ten człowiek nie był zły tylko opętany przez Lokiego? Może miał rodzinę, a ona go zabiła. Z drugiej strony chciał zabić agenta Furyego, a inny zabili Coulsona.
-Ej, nie masz się czym przejmować. On był zły, pomagał Lokiemu z własnej woli.-powiedział jakby czytając w myślach Crystal.
-Skąd wiesz?
-Wiem, ja wiem wszystko. -powiedział dumnie wypinając pierś do przodu. Reaktor Łukowy prześwitywał przez koszulkę mężczyzny.
-Jasne, jasne. To podaj chociaż...
-Czekolada.- przerwał jej Tony, zgadując.
-Jak ty...? -spytała zdziwiona.
-Zgadłem?
-Nie. - zaśmiała się dziewczyna. - Miałam spytać, czego nie cierpię, w sensie o jedzenie. A ty powiedziałeś nazwę rzeczy którą uwielbiam.
-Ups. - powiedział uśmiechając się.- Nie cierpisz... Ziemniaków, ale frytki lubisz, co jest podejrzane.
-Tym razem zgadłeś. - uśmiechnęła się do ojca.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał oczywiście, jak można się było spodziewać Tony.
-Musimy iść dla Ciebie po nowy telefon, bo podobno tamten zgubiłaś. - oznajmił.
-Jeśli chcesz, to nie musisz. -powiedziała.
-Żartujesz sobie? Każdy normalny człowiek ma telefon. -oznajmił. - Mogłabyś czasami nie być tak bardzo skromna. Co?
-Jeśli chcesz...
-NO NIE!- krzyknął ze śmiechem wstając z ławki. -Prrrrrroszę sprzeciw mi się chociaż raz, chcę zobaczyć jak to jest, kiedy nastoletnia córka się z tobą kłóci.
Crystal się zaśmiała i również wstała z ławki.
-Co ty sobie myślisz?! -krzyknęła i rozłożyła teatralnie ręce, tak jak on wcześniej. -Jeszcze nie kupiłeś mi tego nowego telefonu?! Miał być dzisiaj! DZISIAJ! Co ja mam robić ze swoim życiem bez komórki? -krzyczała. Tony zaczął się śmiać. -Nie sądzisz że jestem bardzo dobrą aktorką?-zapytała z powrotem siadając na ławce obok ojca.
-Musisz być dumna z tego że nikt nie dostrzegł twojego talentu. -oznajmił patrząc na dziewczynę.
-No nie. Chyba muszę się zapisać u Ciebie na jakieś lekcje poprawnego używania sarkazmu.
-Kiepsko Ci to wychodzi. I używanie sarkazmu i aktorstwo.- powiedział znów siadając na ławce.-Nie nadajesz się.
-Doprawdy?
-Nie zachowujesz się jak nieogarnięta nastolatka, tylko jak stara panna w ciąży. -powiedział patrząc na dziewczynę. -A to jest różnica. Na lekcje z grania też musisz się do mnie zapisać.
Dziewczyna się zaśmiała.
-Tak, chyba masz rację. -powiedziała.
-Nie mam pojęcia po kim masz tą skromność, i dobroć. Bo chyba nie po Rogersie. Z nim nie miałem kontaktów 9 miesięcy przed twoim urodzeniem.
Dziewczyna zaśmiała się głośno.
-9 miesięcy przed moimi narodzinami, to Rogers jeszcze smacznie spał. -oznajmiła w stronę Tonego.
-No tak zapomniałem, ups. -zaśmiał się uderzając lekko ręką w skroń. -Chciałabyś w tym roku wyprawiać imprezę urodzinową? -zapytał patrząc się na dziewczyną.
-Żebyś nie oskarżył mnie o bycie zbyt skromną to powiem, że możesz dodać moje imię na trocie urodzinowym i zawołać na zdmuchiwanie świeczek. -powiedziała. Tak naprawdę córka Iron Mana nie jest typem imprezowiczki.
-Da się zrobić. Ale masz się zjawić i dobrze się bawić. - powiedział Tony.-To co? Wracamy do domu? -spytał jeszcze patrząc na zachodzące już słońce.
-Jasne. - odpowiedziała po czym ruszyli w stronę prywatnego parkingu, gdzie znajdował się ich samochód.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top