14
Crystal otworzyła oczy powoli i z ciężkością.
Zauważyła że leży na jakimś łóżku. Pomyślała na początku że to był tylko sen i znów jest w domu, z Tonym, ale kiedy usłyszała śpiew ptaków za oknem zadała sobie sprawę że to jednak jest dom Clinta, a nie jej. U niej tylko skrzeczą mewy za oknem Powoli usiadła na łóżku, rozglądając się po pomieszczeniu. Wyglądało tak samo, zwykły pokój gościnny na wsi. Łóżko, komoda, szafa, biurko, a wszystko drewniane. Kiedy zobaczyła Clinta siedzącego przy biurku o mało nie krzyknęła ze strachu. Nie spodziewała się nikogo przy niej.
-Całe szczęście Crystal, że się obudziłaś. -oznajmił kiedy zobaczył że dziewczyna już wstała.- Napędziłaś mi niezłego stracha. -dodał jeszcze siadając obok niej, na posłaniu.
Momentalnie wszystko sobie przypomniała. Wiadomości o tym że zbombardowali jej dom. O tym że Tony prawdopodobnie nie żyje. Ale ona czuła w głębi serca że to nie może być prawda. Atak Paniki i rozmazany pokój. Utrata przytomności.
No, tak, pomyślała.
Na zdanie Clinta nie odpowiedziała.
-Przyniosłem Ci śniadanie. -powiedział spoglądając na biurko, na którym stała tacka z naleśnikami z czekoladą i sokiem pomarańczowym.
-Dzięki, ale na razie nie jestem głodna. Niech Louis zje z Nicole. -odparła cicho przecierając czoło ręką.
-Musisz coś zjeść. Jesteś osłabiona.- powiedział Barton, przypominając dziewczynie Tonego.
Jednak powstrzymała się żeby nie rozpłakać się. Już dość wypłakała.
Wstała z łóżka i usiadła przy biurku, do ust wzięła jeden kęs naleśnika, po chwili popijając go sokiem. Nie chciała się kłócić z agentem.
-Która godzina?-zapytała między posiłkiem.
-Już 13:00. -odpowiedział nadal siedząc na łożu, i wpatrując się w jedzącą dziewczynę. -Dzieci są bardzo zaniepokojone o Ciebie. -dodał mówiąc o Nicole i Lou.
Znów nie odpowiedziała. Zajadała się dalej jedzeniem, na które i tak nie miała teraz ochoty. Starała się nie rozmyślać o ojcu i katastrofie. Chciała byś silna.
-Gdzie są? -zapytała jednak po chwili myśląc o dzieciach.
-Na dworze z Laurą. - odpowiedział cały czas uśmiechając się. Chciał jej chyba poprawić humor. Jednak nawet jego starania nie poprawią jej humoru przez następne dwa dni.
Znów nie odpowiedziała na jego zdanie. Znów, jak wcześniej była małomówna.
-Pepper dzwoniła. -powiedział po chwili grobowej cichy.
Słysząc te słowa dziewczyna znów chciała się głośno rozpłakać, ale zamiast tego powstrzymując płacz, po jej policzku popłynęła jedna pojedyncza łza. Szybko ją starła, tak żeby Barton jej nie widział.
-Pytała czy wszystko jest w porządku. - kontynuował dalej.
Według dziewczyny nic nie było w porządku. Nie może sypiać, ma halucynacje, ataki paniki i stany lękowe oraz stres pourazowy. Do tego straciła dom. I możliwe że ojca. Co jej zostało?
Tylko Łapacz Snów, który wisiał dalej na łóżkiem. Był jedynym pocieszeniem w tym momencie.
-Powiedziałem że jest ok. Tylko że jesteś trochę załamana, po obejrzeniu wiadomości. -oznajmił Clinta patrząc dalej na dziewczynę. -Powiedziałem tak, bo wiedziałem że nie lubisz kiedy się mówi o twoich stanach lękowych. - dodał widząc minę dziewczyny.
-Dzięki. - odparła tylko.
Crystal nie chciała robić Potts kolejnego kłopotu. A wiedziała że pewnie ma ich miliony w tym momencie i pewnie też jest załamana.
Kiedy za oknem zobaczyła znów polną drogę, i drzewa dookoła domu, zatęskniła za miastem. Za tą okropnie ruchliwą ulicą, przed domem, i oceanem za prawie każdym oknem. I garażu z samochodami i jej narzędziami na dole. Za jej pokojem, a nawet za tymi nieznośnymi mewami za oknem, których nie cierpiała. Za tym rodzinnym na inny sposób ciepłem.
-Pepper mówiła też żebyś do niej zadzwoniła jeszcze raz. -powiedział wstając z posłania. Miał zamiar ruszyć do drzwi, jednak Crystal go zatrzymała.
-Clint. -powiedziała szybko, na co ten momentalnie się zatrzymał w połowie drogi do drzwi.
-Tak? -zapytał patrząc na dziewczynę.
Crystal wstała szybko z krzesła, i podeszła do Clinta, przytulając go.
-Dzięki- powiedziała jeszcze raz. -Dziękuję za wszystko co dla mnie robisz.
-Oby Nicole tez była taka dobra, jak będzie starsza. -uśmiechnął się do dziewczyny, i też mocno ją uścisnął. -Nie ma za co, Crystal.- dodał.
Dziewczyna dopiero po chwili go puściła, i pozwoliła mu wyjść.
Została sama w pomieszczeniu, ale nie chciała na razie dzwonić do Pepper, i pewnie tego nie zrobi jeżeli kobieta do niej nie zadzwoni sama.
Crystal usiadła na podłodze przy łóżku po turecku, i dość szybko wyjęła spod łóżka fioletową walizkę. Powoli jednak ją odsunęła, i spojrzała na jej zawartość. Mała czarna walizeczka. Nie wyciągając jej z dużej walizki, otworzyła ją powoli. W środku oprócz jej pieniędzy, które tam włożyła w pierwszym dniu przyjazdu, znajdowała się broń.
Jej kolorowy pistolet z jej imieniem i nazwiskiem. Do tego kolorowe naboje. Nie zauważyła tego wcześniej, ale Tony dorzucił jej też parę zwykłych pocisków. Wzięła broń do ręki i pokręciła nią trochę w rękach, i z powrotem odłożyła na miejsce.
Chciała tylko sprawdzić czy na pewno tam nadal jest.
Zamknęła zawartość, i znów wsunęła pod łóżko, po czym usiadła na nim.
Swoje włosy rozwiązała z koka, po czym szybko rozczesała szczotką, która tak jak telefon leżała na drewnianej komodzie przy łóżku. Szybko zaczęła związywać włosy w dwa zwykłe warkocze, a kiedy skończyła oparła głowę o ścianę, nadal siedząc po turecku na pościeli.
Siedziała tak rozmyślając około 20 minut. Musiała sobie to poukładać wszystko na miejsce.
Kiedy minęła kolejna minuta, do jej pokoju ktoś zapukał. Jedak nie odzywając się, i tak drzwi otworzyły się, ukazując buźkę Nicole i po chwili Lou.
Obydwoje weszli do pokoju dziewczyny i bez słowa usiedli na łóżku, tak że teraz Crystal była pomiędzy nimi.
-Jak się czujesz?-zapytała mała dziewczynka patrząc na wyczerpaną Stark. Nadal wyglądała jak osoba ciężko chora. Czerwone cienie pod oczami, i blada skóra. Już nie była taka jak kiedyś.
-Nie za dobrze. - odparła cicho.
Zauważyła że Louis zza swoich pleców wyjmuje wianek z kwiatów, widocznie go przed nią urywał odkąd weszli do pokoju. Uśmiechnął się i założył go na głowę Crystal. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, i poprawiła świeże kwiatki na głowie.
-Mama pomogła mi go zrobić. - odpowiedział chłopiec.- A Nicole zbierała kwiaty. -dodał uśmiechając się.
-Dziękuję wam. - powiedziała i przytuliła lekko oboje naraz. Po chwili się od siebie oderwali.
Crystal nie powiedziała nic tylko spojrzała na swoje gołe nogi, i lekko się uśmiechnęła.
Dziewczyna po chwili zauważyła że w drzwiach stoi uśmiechnięty Clint.
-Crystal? -zapytała po chwili Nicole, łapiąc dziewczynę za chudą i drżącą dłoń.
-Tak?- odparła dziewczyna w wianku patrząc tym razem na dziewczynkę.
-Miałaś mi zrobić ładnego warkocza.- uśmiechnęła się mała Barton, przypominając wczorajszą obietnicę.
Crystal uśmiechnęła się i spojrzała na tak samo rozweselonego Clinta, stającego w wejściu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top