14

Crystal właśnie była przed wejściem do Stark Tower. Jej przejście przez parę bocznych uliczek trochę trwało. Nie było możliwości przejść główną ulicą, to było niemożliwe, roiło się tam od Chitauri, a droga wyglądała jak pobojowisko po niezłym tornadzie. Musiała biegnąć dłuższą trasą przez wąskie boczne uliczki, ale tak spotkała tylko trzy potwory z innego świata. Teraz była z siebie dumna że właśnie tam dotarła. Bez dłuższych zastanowień wbiegła do wielkiego holu, w którym jeszcze kilka dni temu pierwszy raz poznała Nick Fury'ego.  W środku było parę przerażonych ludzi, ale dziewczyna nie miała czasu na pomaganie im. Musiała się śpieszyć. Na całe szczęście winda działała. Córka Iron Mana weszła szybko do windy i wcisnęła najwyższe piętro, czyli 93. Nie łatwo byłoby jej wchodzić po chodach. Winda ruszyła. 

Dopiero po pięciu, sześciu minutach znalazła się na danym pietrze. Kiedy drzwi windy się otworzyły nie wybiegła, a wyszła z niej bardzo powoli oglądając każdy milimetr korytarza, który już dobrze znała. Przecież to był jej drugi dom. 

Na dość długim korytarzu było czysto, nikogo oprócz niej tam nie było. Powoli popchnęła szklane drzwi do jedynego pomieszczenia na tym piętrze. Pistolet nie trzymała w dłoni lecz był w  kaburze na udzie dziewczyny. Ale ciągle jedną dłoń miała gotową do sięgnięcia po broń, jakby coś się stało. Zajrzała do pomieszczenia. Tak jak myślała. 

Loki stał na środku pokoju, oglądając przez ogromne szyby w ścianach co właśnie zrobił. Śmiał się. 

-Znowu ty.- powiedział nie odwracając się w stronę dziewczyny. Crystal wiedziała że to nie jest jego podobizna, to był on na pewno. 

Nie odpowiedziała. 

-Czego chcesz?- zapytał tym razem się już się odwracając. Zobaczyła jego twarz. Nie była tak poraniona, mokra i brudna jak jej i innych. Był zdecydowanie szczęśliwy, uśmiechał się. Podszedł bliżej dziewczyny. Jednak ona cofnęła się o taką samą długość, co on zrobił podchodząc do niej. 

-Nie bój się mnie.

-Nie boję się.- odpowiedziała szybko. 

-Przecież widzę że trzymasz rękę na tym pistolecie. 

Miał rację, chciała wyjąć pistolet i żałuje że nie zrobiła tego wcześniej. Teraz musi poczekać. 

-Ostatnio nieźle mnie załatwiłaś. Zostanie mi blizna. -mówił dalej. Wspomina jak go postrzelił jeszcze na hellicarier'rze. No tak. 

-I? - zapytała.

-I to że będzie ze mną do końca. Zawsze kiedy ją zobaczę będzie mi się przypominać głupia dziewczyna z Nowego York'u. 

Wywróciła oczami i powiedziała:

-Właściwie, pochodzę z Miami...-  nie dokończyła gdy Loki złapał ją za szyję i mocno ścisnął. podniósł do góry przez co Crystal nie dotykała ziemi. 

-Po coś tu przylazła? Przyszłaś znów mnie zastrzelić? 

Nie mogła odpowiedzieć, za mocno ścisnął ją za narząd głosu. 

-Strzelaj. Zobaczymy co się stanie. -kontynuował wściekły, jednak dziewczyna nawet nie sięgnęła po broń. 

Uśmiechnął się jej prosto w twarz i rzucił nią o ścianę. Crystal z hukiem upadła na podłogę. Zaczęła kaszleć, a następnie wzięła gwałtownie powietrze. 

-Myślałam że bogowie nie mają blizn, i nie mogą ich mieć. - powiedziała trzymając się za szyję. Powoli wstała z ziemi, cały czas patrząc się na Lokiego. Był zły to było widać. -Dlaczego to robisz? - zapytała jeszcze.

-Chcę podbić ten świat, zobaczysz już prawie mi się udało. - powiedział znów się odwracając. Spojrzał za okno.- Widzisz to? Czyż to nie jest wspaniałe?  O to dokładnie mi chodziło. 

Ponownie się odwrócił w stronę młodej Stark. Dziewczyna stała już pionowo trzymając pistolet wycelowany prosto w głowę boga. Już nie chciała zyskać jego sympatii, nie chciała że go zabić. 

-Mówiliśmy coś na ten temat. -zaczął podchodzić już ze swoją włócznią w stronę Crystal. 

Strzeliła. Ale nie w głowę Lokiego lecz w szybę za nim, chciała go przestraszyć. 

-Nawet strzelać tym nędznym pistoletem nie umiesz.-powiedział. 

-Naprawdę?- spytała po czym strzeliła ponownie. Jakiś niecały kilometr stąd leciał właśnie jeden z Chitauri. po chwili spadł ze swojej latającej maszyny. 

Dziewczyna spojrzała na boga kłamstw i podniosła jedną brew, co chyba znaczyło; "A jednak". Loki zaczął podchodzić bliżej i szybciej. 

-Stój, bo cię zastrzelę. -nie zatrzymał się.- Zatrzymaj się! -Jednak nic to nie dało. Dziewczyna znów nacisnęła spust. Loki zawrzeszczał z bólu. Jego stopa zaczęła krwawić ciemno czerwoną krwią. 

-Chyba będziesz mieć druga bliznę. -oznajmiła uśmiechając się do boga zgiętego wpół z bólu. 

-Osz, ty! - krzyknął i szybko się podniósł, przy czym użył berła. Nawet nie zauważył a trafił w pustą ścianę. 

-Coś chyba nie umiesz strzelać z tego berła. -odezwał się dziewczęcy głos w drugiej części pomieszczenia. Loki szybko się podniósł i spojrzał na Crystal.

-Nie powinnaś była tego robić. -wysyczał zły. 

-Naprawdę? Mogę to zrobić jeszcze raz jeśli do mnie podejdziesz chociaż o krok. -ostatnie słowa wypowiedziała wolno i głośno. 

Loki się zaśmiał. 

-Druga groźba. Nieźle.- uśmiechnął się. 

-Już nic na mnie nie masz. Wykorzystałeś informacje o matce, której nawet nie znałam. Nic już nie wykorzystasz przeciwko mnie. 

-Naprawdę? Za to mogę ci przepowiedzieć przyszłość jeśli chcesz. -ruszył jeden krok do przodu na co Crystal już przyszykowała broń. 

-Taaaa, jasne. Od kiedy jesteś wróżbitką? -zapytała. 

Loki jednak zignorował jej komentarz. I mówił dalej.

-Zobaczysz. Jeszcze będziesz cierpieć. Tak jak jeszcze nigdy. -Dziewczyna wydawała się niewzruszona. -A twój ojciec razem z tobą. 

Teraz spojrzała na Lokiego ze strachem w oczach. Co? Tony będzie cierpiał? 

-Mam Cię.-powiedział na głos. -Chodzi o ojca. Tak? -podszedł kolejny krok do Crystal. Ona już wycelowała broń na drugą nogę boga. - Mam mówić dalej? oboje jesteście tacy sami. -Dziewczyna pierwszy raz usłyszała to zdanie. Wszyscy zawsze mówią że jest zupełnie inna. -Był tutaj wcześniej. Też chciał mnie podejść, tak jak teraz ty, ale mu się nie udało. Wyrzuciłem go przez to okno. Ale to bohater, jakoś się uratował. -podszedł kolejny krok do nastolatki. Jednak jej ręce się zaczęły trząść, i jeszcze nie nacisnęła spustu, bo na pewno by chybiła. -W bliskiej przyszłości będzie cierpiał jeszcze bardziej od ciebie...

-Co mu zrobisz? -zapytała jąkając się. 

-To co tobie, ale ty dostaniesz gorzej niż on. 

-Więc czemu on ma bardziej cierpieć skoro ja dostanę mocniej? -zapytała nadal się trzęsąc. Jej twarz była cała spocona i brudna. To tego na policzku miała rozcięcie, a rana na łuku brwiowym się odnowiła przez co słynęła kolejna stróżka krwi. 

-Mądrze myślisz, Crystal. -oznajmił podchodząc jeszcze bliżej. Teraz dzieliły ich centymetry. -Jesteś jego córką. Jeśli ty cierpisz, on przeżywa to jeszcze bardziej. 

Loki podniósł powoli rękę i starł z twarzy dziewczyny płynącą z policzka krew. 

-Nie możesz...

-Owszem mogę.- przerwał jej. 

Po chwili w jego ręku pojawiła się włócznia, Crystal nie zdążyła uciec, bo Loki znów złapał ją za szyję jeszcze mocniej niż wcześniej. Pistolet upuściła na ziemię. Nie mogła nic zrobić. Wierciła się chcąc uciec z uścisku Lokiego, ale to było niemożliwe. 

Bóg kłamstw przyłożył koniec swojego berła do klatki piersiowej Crystal. Z przedmiotu zaczęła się wylewać niebieska mgiełka która dostała się do jej ciała. Jej oczy jednak nie zaświeciły się na niebiesko jak pozostałym. Nie poczuła też opanowania nad umysłem. Jedyne co poczuła to ogromny ból. Wszędzie na całym ciele, w każdej kończynie i w każdym nerwie. 

Zaczęła krzyczeć.

Krzyczała tak jak jeszcze nigdy w życiu. 

Kiedy Loki wypuścił ją po chwili z uścisku opadła na ziemię nadal krzycząc. Loki zaśmiał się i uśmiechnął. Kiedy dziewczyna przestała krzyczeć po chwili nie mając już na to tchu, zrobiła się nagle cała blada i przerażona. 

-Tego właśnie chciałaś? -zapytał z uśmiechem na twarzy Loki. Nie odpowiedziała. Nadal siedząc przy ścianie sięgnęła szybko po leżąca niedaleko broń i Loki został znów kulką, tyle że z rękę w której trzymał włócznie. Strzeliła w tamto miejsce cztery razy. berło opadło z hukiem na ziemię. 

Za to bóg kłamstw tylko chwilę krzyczał wyzywając dziewczynę, a potem przestał tyle że był bardzo zły. Trzymał się za krwawiącą dłoń. 

Dziewczyna siedziała nadal na ziemi z kolanami uniesionymi pod brodę. Patrzyła się tępo w drugi kąt pokoju. Krew na jej twarzy zrobiła się bardzo jaskrawa przez to że jej twarz i cała skóra nagle wyblakły. 

Kiedy Loki podniósł się i normalnie stanął na nogi nie zdążył nic powiedzieć, gdyż po pomieszczenia z hukiem wpadł Hulk. Powybijał wszystkie szyby i pchnął z całą siłą Lokiego na ścianę. 

Crystal nie zareagowała, nadal siedziała w tej samej pozycji. Czuła pustkę. Ciemną głucha pustkę w sobie. 

Loki szybko podniósł się z ziemi i wściekły krzyknął do Hulka: 

-Dość tego! Wszyscy stoicie niżej ode mnie! -krzyczał w twarz zielonemu. -Patrzysz na boga, szkaradny potworze! I nie godzę się aby pomiatał mną...

Hulk złapał Lokiego za zranioną przez Crystal nogę i zaczął nim pomiatać. Nieźle oberwał, nawet podłoga się zarwała pod uderzeniem boga. Kiedy zielony skończył spojrzał na prawie nieprzytomnego boga i oznajmił;

-Wielki mi bóg. 

Kiedy już miał wyskoczyć przez okno, spojrzał szybko na nieobecną córkę Tonego. Cofnął się i wziął ją delikatnie na swoje ogromne dłonie. I zeskoczył z nią na sam dół Stark Tower. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top