13

Crystal właśnie pokonała kolejnego chitauri, kiedy zauważyła że Natasha jest w niebezpieczeństwie. Jeden z nich zaczął dusić kobietę, która próbowała się wyrwać. Dziewczyna od razu zareagowała strzelając w głowę napastnikowi. Natasha kaszlnęła parę razy i podziękowała. 

Szybko nie odpoczęły bo znów jeden z nich napadł tym razem Crystal. Szybko zaczęła się bronić rękami, odpychała ataki. Przy okazji tak zmyliła potwora że zabrała mu jego własną broń, i strzeliła z niej w atakującego. Zabiła jeszcze czterech tym cudeńkiem.

-Niezły ten patyk.- oznajmiła Natasha patrząc na dziewczynę. Po paru minutach kobieta tez sprawiła sobie taki sam. 

Clint z szybkością światła wbijał swoje strzały w napastników, a Natasha znów zabrała się do ataku. Wskakiwała sługom Lokiego na szyje i powalała w minuty. Crystal czuła się przy nich dziwnie, bo ona nie miała aż tak świetnych umiejętności walki. Zresztą kiedy miała by się ich nauczyć skoro całe życie tylko siedziała w garażu znów coś tworząc ze starych maszyn? 

Kiedy skończył jej się cały magazynek w karabinie, zaczęła używać tej broni Chitauri, tej włóczni. Naprawdę nadawała się bardzo dobrze do walki. Była lekka i nie sprawiała wielu kłopotów na polu walki. 

Szybko pokonała kolejnych bez większych problemów. Dziewczyna starała się robić wiele skomplikowanych ruchów, aby nie mogli jej złapać podczas uderzeń. Do tego jeszcze robiła wiele trików w powietrzu, przez co trudno było ją złapać, czy trafić w nią bronią. Ale były to naprawdę proste rzeczy, przy których triki Natashy wyglądały na coś wspaniale-cudownego i bardzo skomplikowanego. 

Koło Crystal właśnie pojawił się Kapitan Ameryka powalając pięciu Chitauri pod rząd. 

Crystal strzelając w kolejnego napastnika, zauważyła że niedaleko niej błysnął piorun. To było dość dziwne bo niebo było całkowicie bezchmurne, ale po tym wydarzeniu na ziemi zjawił się Thor. 

No tak, bóg piorunów, pomyślała. 

Kiedy Steve zwalczył na razie ostatniego przeciwnika, podszedł do Thora i zapytał.

-Jak tam na górze? 

-Moc otaczająca sześcian jest nie do pokonania.-odparł szybko bóg. Crystal w tym czasie wyrzuciła włócznię, gdzieś na drogę. 

-Thor ma racje, trzeba się zając tymi tutaj. -powiedział Tony w słuchawce Rogersa. 

-Ok, tylko jak?- zapytała tym razem Natasha. 

-Działając razem.- powiedział z entuzjazmem w głosie Kapitan.

-Chce się najpierw rozliczyć z Lokim.- oznajmił Thor spoglądając na Steve'a.

-Ty też? Kolejka jest- powiedział o dziwo bardzo spokojnie Clint, sprawdzając coś w łuku. 

-Spokój, Loki żuci na nas wszystkie siły i bardzo dobrze. Nie rozlecą się po całym świecie. - mówił Rogers patrząc na całą drużynę. -Nad nami jest Stark, ale będzie potrzebował naszego... - Nie skończył bo za nim właśnie podjechał na małym motorze doktor Banner. Wszyscy na niego dziwnie patrzyli, a potem poszli w jego stronę. Oczywiście z Kapitanem na czele. 

-No, wygląda to dość koszmarnie.- powiedział Bruce rozglądając się dookoła, miał rację. Wszystko było rozwalone, budynki, drogi, samochody i wiele innych rzeczy. 

-Widziałam gorsze rzeczy.- powiedziała cicho Crystal stojąc na uboczu. 

-Przepraszam.- powiedział w jej stronę doktor. 

-Nie szkodzi.- odpowiedziała.- Im gorzej tym lepiej. 

Bruce patrzył na dziewczynę przepraszającym nadal wzrokiem. 

-Stark, znalazł się. -powiedział Steve do słuchawki w uchu. 

-Banner? - zapytał Iron Man.

-Jakbyś zgadł. 

-Niech wyskakuje z ubrań. Przenoszę imprezę do was.- dodał Tony. 

Po dosłownie dwóch sekundach zza jednego z wysokich budynków wyleciał Iran Man, a za nim jeden z tych ogromnych wielkich stworów-maszyn, psując daną budowlę. 

Thor zobaczywszy stwora, warknął i już szykował swój młot do uderzenia. Crystal stanęła z uszykowanym już pistoletem, gdyż nie miała nic innego. 

-I on to nazywa imprezą?- zapytała Natasha patrząc za latającą maszynę. 

Potwór zniżył się tak bardzo do ziemi że niszczył po drodze wiele samochodów. Oczywiście nie obyło się bez ogromnego hałasu i cichych narzekań Clinta. 

Kiedy Banner odwrócił się ruszył w stronę maszyny, zatrzymał go Steve.

-Zaczekaj banner, jak chcesz mogę coś zrobić, żebyś był zły. 

-Zdradzę Ci moją tajemnicę. - powiedział.- Zawsze jestem zły. 

I w parę sekund nie było już Doktora Bannera, był zamiast tego Hulk. Wielki, zielony i zły oczywiście.Kiedy wielkie latające monstrum było już dość blisko, Bruce, jako Hulk uderzył całą swoją siłą w maszynę, która po chwili już była w pionie. Nadleciał Stark i strzelił jakąś bronią w widocznie chyba czułe miejsce bestii. 

Crystal widząc że zaraz to coś się rozwali i wszystkich może przygniecie uciekła i schowała się za jednym z samochodów. Obok niej pojawił się Clint, również chowając się przed odłamkami wybuchającego potwora. 

Steve osłonił siebie i Natashę swoją Tarczą, a Thor po prostu stał w miejscu i jedyne co zrobił to zakrył swoją twarz ramieniem. 

Maszyna rozbiła się spadając na niższą ulicę raniąc kilkoro ludzi. Chintauri widząc pokonaną bestię zaczęły się denerwować i wrzeszczeć. Hulk również  krzyknął ale o wiele głośniej. Crystal podniosła się zza samochodu i stanęła obok Clinta trzymając nadal przygotowany pistolet. Obok niej zjawił się Tony jako Iron Man. 

Wszyscy, cała drużyna Avengers, stała obok siebie przygotowana do kolejnego ataku. 

-Chłopaki...- zaczęła Natasha patrząc się znów na dziurę w niebie. Dziewczyna również tam spojrzała. 

Kolejne maszyno-potwory. 

Crystal nie miała zielonego pojęcia co to jest, ale było ich coraz więcej. Przecież oni ich nie pokonają. Jest ich zbyt wiele. 

-Rozkazuj Kapitanie. - odezwał się Stark nadal stojąc obok córki. 

-No dobra, dopóki portal jest otwarty wiążemy siły wroga. Barton na tamten dach, miej oko na wszystko. Informuj o ruchach oddziału. Stark będziesz cerberem, tych co spróbują opuścić teren, posyłasz do piekła lub do nas.- mówił zawzięcie Kapitan. 

-Podrzucisz mnie?- zapytał Clint w stronę Starka. 

-Dobra, ale trochę potrzęsie. - powiedział łapiąc Bartona i odlatując z nim. 

-Thor, spróbuj zamknąć jakoś ten portal. Odetnij posiłki znasz się na grzmotach, no to im trochę przygrzmoć. - oznajmił, po czym Thor odleciał ze swoim młotkiem. 

-Wy dziewczyny, zostajecie ze mną na ziemi. Ściągamy ich uwagę. -powiedział. Kapitan spojrzał jeszcze na zielonego.- A ty Hulk, rozwalaj. 

Uśmiechnięty zielony wskoczył na jeden z budynków nie tylko rozwalając parę okien, ale też pokonując parę Chitauri. Przenosił się z budynku na budynek skacząc, i rozrywając potwory z innego świata, rzucał nimi w różne strony co skutkowało. 

Thor dostał się na szczyt jakiegoś drapacza chmur,  niebo pochmurniało, i teraz już wzywał swoje pioruny młotem. Ledwo go było widać z takiej odległości. 

Wrzeszcząc posłał piorun na jeden z potworów wylatujących z czarnej dziury, a ten zaczął się rozwalać i palić, po czym wybuchł, a razem z nim jeszcze jeden następny. 

Właśnie kilka potworów napadło Steve'a i Natashę, a kolejne miały zamiar rzucić się na Crystal. Szybko naciskała spust pistoletu przy czym trafiała za każdym razem. Odciągała jeszcze parę od kapitana i zabijała równie szybko. Natasha radziła sobie dobrze i nie potrzebowała pomocy. 

Kiedy Chitauri dali im na chwilę spokój, Kapitan podszedł do Natashy 

-Cała ta szarpanina nie ma sensu, kiedy portal jest otwarty.- powiedziała pierwsza patrząc na otwór, z którego ciągle wylatywali przeciwnicy.

-Żadne działa go nie dosięgną. - odpowiedział. 

-Trzeba to inaczej załatwić. - oznajmiła Crystal w stronę Kapitana i Czarnej Wdowy. 

-Na piechotę się tam nie dostaniesz. -powiedział Steve do Natashy, ponieważ już wiedział co chciała zrobić. 

-Coś się znajdzie.- oznajmiła rzucając broń którą miała w ręku na ziemię. -Tylko mnie podrzuć. 

Crystal cofnęła się na odpowiednią długość. Natasha ze spokojem przygotowywała się do skoku, a Steve przygotował swoją tarczę. 

-Na pewno chcesz?- zapytał jeszcze. 

-Tak, zabawię się trochę. - powiedziała po czym wystartowała. Odbiła się od samochodu a potem od tarczy Rogersa i już był w górze na jednym z maszyn przeciwników. 

Kapitan Ameryka spojrzał na odlatującą kobietę, a potem na Crystal. 

-Za tobą!- krzyknął w stronę dziewczyny która od razu się odwróciła w kopnęła nogą potwora. On upadł na ziemię a ona tylko strzeliła mu w głowę. To była jej taktyka. Obalić i strzelić, nic trudnego. 

-Dzięki.-odpowiedziała. -Ale i tak jest ich więcej. - spojrzała za Steve'a. Za nim było ich o wiele więcej. Zaczęli strzelać ale córka Starka i blondyn dawali sobie radę. 

Koło nich zjawił się nagle Iron Man. Strzelił ze swojego lasera, który odbił się od Tarczy Steve'a, i zabił trzech kolejnych. Pomógł po czym już go nie było. 

Steve obalił kolejnego, gdy w jego słuchawce usłyszeli głos Bartona. 

-Kapitanie, bank na 42-giej, zabrali tam mnóstwo cywilów. 

-Robi się. - oznajmił.- Dasz sobie radę Crystal?- zapytał jeszcze. 

Musiał chwilę poczekać na odpowiedź gdyż dziewczyna właśnie zwalała na ziemię dość upartego chitauri, gdyż strzeliła do niego już dwa razy a on nadal się podnosił. Kiedy go powaliła szybko i zwinnie odebrała mu jego broń, którą zresztą już znała, i strzeliła nią w głowę potwora. Dopiero to poskutkowało. 

-Przepraszam, nie słyszałam Cię. Mógłbyś powtórzyć?- zapytała mile. 

-Musze lecieć do banku, zamknęli tak mnóstwo ludzi. Ale widzę że chyba sobie poradzisz beze mnie. 

-Jasne, jasne. Biegnij chyba dam radę. -oznajmiła patrząc na kolejnych czterech z lewej strony. Dwóch natychmiastowo zastrzeliła ich tą laską, ale jeszcze dwóch musiała zabić "ręcznie". Szybko ich obaliła i postrzeliła, jak zwykle.

-Na co czekasz? Leć!- krzyknęła w stronę Steve'a, który cały czas stał w miejscu patrząc na Crystal. 

Patrzyła jeszcze na odbiegającego Steve'a, kiedy zdała sobie z czegoś sprawę. Mogłaby chociaż spróbować powstrzymać Lokiego. Mogłoby się jej to udać. 

Steve mówił że nie da się dostać do Stark tower na pieszo, ale się mylił. 

Crystal po szybkim zastanowieniu, ruszyła druga ulicą w stronę Stark Tower. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top