10

Pierwszy dzień bez Petera wydawał się cięższy niż Crystal przypuszczała. 

Nie mogła zobaczyć jego twarzy czy uśmiechu pełnego szczęścia. 

Tony mówił: 

-Zadzwoń do niego powiedz mu co się wydarzyło.

-Nie dam rady tato.-odparła smutnym głosem. 

-Więc ja to zrobię. Powiem żeby przyszedł. Ciężko jest na ciebie patrzeć gdy jesteś przygnębiona. 

-Nie. Nie dzwoń. Ja do niego napiszę. -zgodziła się w końcu tylko dlatego aby Tony nie kontaktował się z Peterem. 

Tęsknota była czymś co Crystal już doskonale znała. Jednak jak się spodziewała i to uczucie miało wiele warstw, których wszystkich jeszcze nie odkryła. 

Chciała ale nie mogła zobaczyć Petera. 

Pewnie i tak jest zajęty pomaganiem ludziom jak zawsze -myślała. -Może jest w szkole teraz na jakiś zajęciach dodatkowych.- kłamała sama siebie bo przecież wiedziała że Parker na żadne nie chodzi.  

Napisanie wiadomości odwlekała jak najdłużej ale kiedy jej telefon zawibrował wiedziała że już za późno. Leżąc bokiem na łóżku sięgnęła po komórkę. 

Peter: Wpadnę po ciebie za 15 minut. Pójdziemy na spacer albo do kina. Ty dziś wybierasz. 

Wiadomość brzmiała zachęcająco ale dziewczyna nie miała siły ani chęci na to. Kroplówki już nie miała przypiętej do ramienia ale i tak czuła się przywiązana do łóżka. 

Crystal tak długo myślała nad tym co ma odpisać że Peter zdążył napisać kolejną wiadomość. 

Peter: Więc kino czy spacer? Może oba? 

Wreszcie zmusiła się do poruszenia palcami po klawiaturze komórki. 

Crys: Jestem chora. Chyba się przeziębiłam. 

Peter: Coś poważnego? 

Crys: Nic takiego katar, kaszel i ból głowy. Nie przejmuj się. 

Peter: Okej. Potrzebujesz może czegoś? 

Crys: Nie dzięki jest dobrze

Peter: Wpaść do Ciebie? 

Crys: Lepiej nie. Mógłbyś się zarazić. 

Peter: Zdrowia słonko

Crys: Dziękuję. 

Crystal czuła się źle na sumieniu przez to że okłamała Petera. Jednak musiała to zrobić. W końcu co by powiedział gdyby się dowiedział co się stało i jak to się stało i najważniejsze przez co. Na pewno byłby zły że znów ćwiczyła. Byłby zły nawet gdyby udawał że nie jest. w końcu znała go bardzo dobrze. 

Lekarz postanowił ją odwiedzić od razu po tym jak wysłała wiadomość o treści: "Dziękuję" do Parkera. 

Zapytał jak się czuje, i jak minął jej dzień. Dał jej całą garść leków do połknięcia i parę syropów do wypicia. Sprawdził stan kolana i całej nogi oraz obojczyka który miała złamany po wypadku. Reszty nie sprawdzał bo wie że wszystko jest w porządku. Wymówił swoją formułkę zasad i nakazów jak na każdej poprzedniej wizycie. 

-Nie możesz się przemęczać, nie możesz robić solidnych ćwiczeń i nie wolno naruszać nogi. Najlepiej żebyś się poruszała samochodem gdziekolwiek masz się wybrać. 

-Do łazienki też? -przerwała mu. 

-Bez przesady. Nie możesz brać innych leków bez mojej zgody, nawet takich na ból głowy czy zęba. Nie możesz tez brać tych leków które ci przepisałem w większych ilościach. Tyle ile dostajesz przy mnie to wystarczająco. Dziś jeszcze ci dopisuje do listy kolejną paczkę na niewydolność serca. Masz je brać od razu na czczo po obudzeniu i wieczorem po kolacji po jednej tabletce. No i te antydepresanty też rano, wieczorem i po południu jak zawsze. 

-Jaka była przyczyna? Wie pan, wczorajszego wypadku. 

-Solidne przemęczenie a przez to zatrzymanie serca. Muszę ci wbić jakoś do głowy że nie wolno ci ćwiczyć i się przemęczać. Zrozumiano? 

Solidne przemęczenie. -pomyślała. -Ale ja muszę ćwiczyć.

-Zrozumiano? -powtórzył pytanie dla pewności. 

-Tak. -odparła szybko aby mężczyzna jak najszybciej wyszedł już z pomieszczenia i zostawił ją w spokoju. 

-Ostrzegę twojego tatę telefonicznie aby się zajął przetłumaczeniem tej informacji tobie bo jak widzę pewnie mnie nie posłuchałaś. -mówił dalej już pakując wszystkie swoje rzeczy do teczki którą codziennie przynosił ze sobą. 

Zanim jednak zamknął za sobą drzwi wychodząc Crystal go zatrzymała jeszcze w progu. 

-Chyba musimy mi znaleźć inne zajęcie. -uśmiechnęła się jeszcze na do widzenia. 

Miała powiedzieć coś innego ale się jednak wycofała. 

Lekarz wyszedł z uśmiechem na ustach i zamknął za sobą drzwi. 

Czy mogę zachowywać się normalnie? -chciała zapytać. -Czy mogę być już normalna? 

Powstrzymała się bo uznała że to głupie pytanie i sama sobie udzieliła na nie odpowiedzi. 

-Tak Crys. Możesz się zachowywać normalnie. -zaczęła mówić do siebie. -Możesz teraz zrobić coś za czym tęsknisz z dnia na dzień. Coś czego dawno nie robiłaś.-kontynuowała wchodząc do swojej garderoby. Założyła na siebie szeroką czarną bluzkę która nie upinała się w żadnym miejscu na jej ciele. Związała szybko swoje włosy w małego koka z którego od razu zaczęły wychodzić krótkie pasma włosów. -Możesz zrobić to co kochasz. -zakończyła i w pół biegu wyszła z pokoju i pognała jak szybko mogła- a ciężko było przez ortezę- na dolną część budynku. 

W jednym z pomieszczeń na tym piętrze dawno nie przebywała. Tak dawno że już nawet zapomniała kod pin do zabezpieczeń w drzwiach. Jednak po chwili przypomniał jej się cały dokładnie czterocyfrowy kod pin. Wpisała go szybko a drzwi stanęły przed nią otworem już po dwóch sekundach. Z momentem otwieranych drzwi dotarł do niej zapach prochu do pocisków i samej broni. W końcu była w składzie broni. 

Rozglądała się długo za odpowiednim pistoletem czy karabinem, ale w końcu jednak zdecydowała się na "Navy" który był  przeznaczony specjalnie dla elitarnych jednostek amerykańskich. Zespół spustowy przystosowany był do strzelców zarówno prawo- jak i leworęcznych. Kaliber miał 9 mm a długość lufy wynosiła około 22 cm. Crystal ze swoją wybranką wyszła ze składu broni i dosłownie dwa pomieszczenia dalej była strzelnica.  Gdzie Crys zaraz się znalazła. Tym razem nie włączyła wiadomości. Zresztą telewizora w tym pomieszczeniu brakowało. Pewnie i tak nikt go by nie używał bo wszystko zagłuszał by huk wystrzałów. Całe pomieszczenie było wyciszone więc to lepiej dla dziewczyny. Zresztą i tak nie była bardzo przejęta bo Tony miał wrócić z jakiegoś spotkania dopiero za jakieś trzy godziny. 

Spokojna całkowicie Stark nie zakładając żadnych nauszników czy zabezpieczających okularów zaczęła strzelać. Stając w nie odpowiednim miejscu i bez odpowiedniego przygotowania celowała tylko w tarcze prosto w czerwone punkty. Crystal zajęła miejsce od razu przy wejściu a do odpowiedniego miejsca miała daleko. Nie była odpowiednio ustawiona a dłonie również nie były na odpowiednim miejscu na broni. 

Crystal zaczęła się głośno śmiać i przy tym uśmiechać. Zapach prochu do broni czy okropnie głośny huk strzałów nie był jej straszny. Wręcz przeciwnie. Kochała to. Zamknęła oczy a jej palce dalej naciskały spust. Uśmiechała się dalej ale na chwilę przestała strzelać. Nie otwierała oczu. Przypomniała sobie pierwsze nauki walki z Clintem i Natashą. Przypomniała sobie jak poprosiła tatę na 10 urodziny o pistolet. Przypomniała sobie o swojej nauce używania broni z Tonym. Przypomniała sobie śmiech Steve'a jak podczas walki w Sokovii zobaczył  ostatnią deskę ratunku którą były lotniskowce. Przypomniała sobie wiatr we włosach podczas biegów z Pietro. Przypomniała sobie Petera jak uratował ją w Berlinie na lotnisku. 

Otworzyła oczy. 

Wszystkie jej kule trafiły w same środki tarcz. Ani jedna nie znalazła się w innym miejscu niż środek tarczy. 

Szara rzeczywistość wróciła. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top