10
Crystal idąc korytarzem w stronę celi Lokiego, zabrała jeszcze jednemu agentowi broń, gdyż chciała być zabezpieczona, nie tak jak podczas uciekania przed Hulkiem. Oczywiście na początku dość wysoki brunet nie pozwolił wziąć Crystal pistoletu, i jeszcze nazwał ją małolatą. Ale kiedy powiedziała że idzie do boga kłamstw od razu oddał jej przedmiot i jeszcze życzył powodzenia. Aktualnie Crystal stoi przed metalowymi drzwiami czekając na odpowiedni moment, aby móc wejść. Kiedy usłyszała krzyk bólu, prawdopodobnie agenta Coulsona, wbiegła z bronią gotową do użycia. Najpierw zauważyła Thora stojącego na środku więzienia. Thor ze złością i jednocześnie zawiedzeniem w oczach patrzył na brata który stał przy panelu sterowania. Widocznie Loki chciał z rzucić brata z wysokości wielu kilometrów. W ręce miał włócznię, ktoś musiał mu ją dostarczyć. Obok dziewczyny leżał agent Coulson z ogromną bronią na kolanach, z ust ciekła mu krew. Dziewczyna szepnęła do Agenta ciche: "Trzymaj się.". Kiedy Loki zobaczył Crystal stanął prosto i się uśmiechnął.
-A jednak jesteś, myślałem że już nie przyjdziesz.
-Nie zemną te sztuczki. Pokaż się osobiście, nie chcę rozmawiać z twoją podobizną. - oznajmiła. Od razu wiedziała że to nie on tylko "hologram".
Podobizna zniknęła a obok niej pojawił się prawdziwy bóg kłamstw.
-Widzisz bracie? Nawet ona zauważyła. -powiedział podchodząc do deski rozdzielczej, oczywiście nadal się uśmiechając.
-Skąd wiedziałeś że chciałam przyjść?- zapytała trzymając broń wycelowaną cały czas w Lokiego.
-To było do przewidzenia. -mówił.- Jesteś bardzo przewidywalna, jak na Starka.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ciągle trzymała broń mając na oku boga, ale wiedziała że tak nic jej nie powie, i do tego nie powstrzyma go przez z rzuceniem Thora. Opuściła powoli broń.
Spojrzała na Thora. On również na nią patrzył ze strachem w oczach. Ale to nie był strach przed daną osobą, to był strach o życie danej osoby. Thor myślał że Loki coś jej zrobi. A mówił że nie zabija młodych dziewczyn.
-Jesteś okropny.- dodała już nie celując w niego pistoletem.
-Tak wiem. -odrzekł nadal się uśmiechając.
-Co ty sobie myślisz?!- zaczęła może nie krzyczeć, ale myła dość zła. Podeszła trochę bliżej Lokiego- Masz jednego brata, który Cię kocha, a ty go tak...
-To nie jest mój...
-Cicho, przerywasz mi narzekanie. - przerwała bogu.- On Cię kocha, a ty go tak po prostu chcesz wyrzucić, a może nawet i zabić? To jest twój jedyny brat!
-On nie jest moim bratem!
-Jest adoptowany.- dodał Thor.
-Myślicie że nie wiem o tym? O nie, nie, nie, o tobie - wskazała palcem na Lokiego- wiem więcej niż myślisz. Wiem że nie jesteście spokrewnieni, jeżeli chodzi o rodzinę. Ale wychowaliście się razem, i to jest ważne. Razem walczyliście, i uczyliście. Co z tego że nie jesteście zrodzeni z jednego ojca czy matki? Ważne że byliście braćmi dla siebie.
Loki patrzył na dziewczynę ze zdziwieniem. Czyżby poczuł wzruszenie?
-Loki, mój bracie...- zaczął Thor, ale już nie dokończył bo Loki wcisnął czerwony guzik i więzienie już było w trakcie spadania na ziemię.
-Nie wierzę w takie historyjki.- powiedział w stronę Crystal która już trzymała broń w gotowości.
-Powiedziałabym coś, ale to nie w moim stylu. -powiedziała zła.
-Trzymanie broni jest nie w twoim stylu. -odpowiedział.
-Nie powinieneś był tego robić.
-Rozmawiałaś z tatusiem?
-Nie.
-A powinnaś. Po co trzymasz ten pistolet?
-Gdybyś chciał mnie zaatakować. Tak na wszelki wypadek. -odparła niewzruszona.
-Gdybyś musiała mnie zastrzelić nawet być tego nie zrobiła. Tylko ty i Thor widzicie we mnie serce. Nawet ja sam go nie widzę.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Czuła że coś na nią ma i albo go zastrzeli teraz, albo usłyszy coś czego nie powinna.
-Co? Nic nie powiesz?
-Nie mam o czym.
-Właśnie możliwe że zabiłem brata.- postawił specjalnie nacisk na słowo brat.
-Nie zabiłeś go. To Thor Odison, da radę. Ale jeśli wyprowadzisz mnie z równowagi możliwe że nie przeżyjesz kolejnego dnia.
-Pierwsza w życiu ta groźba? Coś się nie przestraszyłem. -odpowiedział podchodząc bliżej Crystal.- Ja wiem o tobie więcej niż myślisz. I będę wiedział jeszcze więcej.
-Poniesiesz klęskę. -powiedziała opuszczając broń.
-Czyżby? -spytał podchodząc jeszcze bliżej. Teraz dzieliły ich centymetry. Widziała w jego oczach złość.
-Masz to we krwi. - dodała chłodno.
-Latająca forteca roztrzaska się zaraz. W czym leży twoja przewaga? -spytał nadal patrząc jej w oczy.
-Ty w nic nie wierzysz.
-Nie sądzisz że... - nie dokończył bo Crystal strzeliła mu bronią prosto w brzuch. Wygiął się w pół trzymając za ranę. Bóg stał tak blisko niej że nie zauważył kiedy przygotowała broń.
-Osz, ty....- powiedział wściekły
-Agencie Teraz!- krzyknęła gdy Coulson dobił Lokiego swoją ogromną bronią. Bóg wylądował gdzieś za ścianą, nawet nie było go widać. .
-Niezła.- powiedziała Crystal patrząc na to co zrobiła ta maszyna. Po chwili jednak przypomniała sobie o rannym i pobiegła do niego.
-Zaraz zawołam pomoc. Nie zamykaj oczu. - oznajmiła i wybiegła z pomieszczenia. Na całe szczęście w jej stronę szedł już Nick.
-Widziałeś?- spytała mając na myśli atak Lokiego na agenta Caulsona.
-Tak. Ty biegnij naprawić system komputerowy i zgraj ponownie wszystkie dane na główny serwer. Dam sobie z nim radę.- powiedział po czym znów ruszył z stronę pomieszczenia z rannym.
-Ilu rannych? -zapytała
-Nie wiem.
Crystal pobiegła szybko do głównego pomieszczenia. Noga nadal ją bolała, ale ignorowała to, ona nie była teraz najważniejsza.
Po drodze mijała wielu ratowników i pomocników z rannymi. Kiedy znalazła się w północnej części zauważyła że wszystko jest w rozsypce. Zwłaszcza ludzie. Pomogła paru osobą wstać i wzięła od ratowników parę bandażów i potrzebnych rzeczy to pomocy medycznej. Pomagała jak się dało. Opatrywała lekkie rany, usztywniała połamane kończyny i pocieszała że wszystko będzie ok. Kiedy lekarze powiedzieli że już nie jest potrzebna, dopiero wtedy zabrała się za system. Na główny panel sprowadziła wszystkie dane, jakie udało jej się uratować.
Kiedy zakończyła swoją robotę, i miała iść poszukać swojego plecaka żeby przebrać brudne ubranie, po drodze zatrzymał ją jakiś ratownik i powiedział że jest ranna na twarzy i na dodatek lekko kulała co też zauważył.
Okazało się że miała rozcięty łuk brwiowy i wargę. A z nogą wszystko było dobrze, po prostu lekko ją nadwyrężyła i miała ogromnego siniaka. Na ręce miał kilka małych rozcięć, ale to tez nie było nic poważnego. Na dodatek miły człowiek po wysłuchaniu historii o tym że już prawdopodobnie nie odzyska swoich rzeczy, gdyż zostawiła je w laboratorium, gdzie był wybuch, dał dziewczynie czyste ubrania w uniwersalnym rozmiarze. W łazience oczyściła swoją twarz zimną wodą, i szybko przebrała się w zwykłe czarne leginsy i czarną koszulkę, z logiem Tarczy na ramieniu. Rozpuściła swoje potargane długie włosy i związała je w warkocza, bez pomocy szczotki do włosów. Kiedy skończyła, stare ciuchy wyrzuciła do kosza, bo i tak już na nic nie nie nadawały. Wyszła z łazienki i powolnym krokiem poszła w stronę jak zwykle północnej części statku.
Na miejscu, przy okrągłym stole przy którym poznała bohaterów, siedział Steve, Tony i Nick. Kapitan trzymał w dłoni jakieś karty, były to prawdopodobnie karty kolekcjonerskie. W całym ogromnym pomieszczeniu znajdowali się tylko oni we trójkę.
Dziewczyna bez słowa usiadła na wolnym miejscu obok Tonego. Kiedy zobaczył na jej twarzy i ramionach plastry i bandaże od razu jakby się ocknął.
-Wszystko dobrze? Nic poważnego się nie stało? -zapytał patrząc w oczy córce, ale było to trudne gdyż odrywała od niego wzrok.
-Agent Coulson, nie żyje, prawda? -zapytała tylko patrząc na swoje już bardzo zniszczone trampki.
-Niestety tak. Stwierdzono zgon. -oznajmił Nick odpowiadając na pytanie dziewczyny.
Tony wiedział że Crystal nie cierpiała śmierci, nie ważne w jakiej odsłonie, ważne że to była śmierć. Nie ważne też kto dostał się w ramiona śmierci, zawsze była smutna słysząc ten temat.
-Spisałaś się. -powiedział po chwili ciszy znów Nick. Crystal uniosła głowę i spojrzała pytająco na agenta. Kiedy zauważył jej minę, kontynuował. - Najpierw zachowałaś zimną krew przy doktorze Bannerze. Ani raz nie krzyknęłaś uciekając, wiedziałaś że to go zdenerwuje, i jeszcze próbowałaś go uspokoić kiedy się przemieniał w Hulka. Co dla większości jest przerażające. Potem ocaliłaś mnie, za co jestem Ci wdzięczny. - mówił ciągle patrząc na Crystal. Dla dziewczyny to nie była wybitna pomoc. - Potem pomogłaś zachować wszystkie dane Tarczy, przez co nadal je mamy. I do tego usunęłaś wirusa, który był bardzo ciężki do usunięcia, nie każdy by to zrobił. Potem za moim rozkazem włączyłaś bez problemu czwarty silnik, i znów zachowałaś zimną krew przy Lokim, nie wierząc mu w żadne słowo, bo było bardzo mądre. No i pomagałaś ratownikom przy rannych.
Spojrzała na Tonego i Steve'a, oboje patrzyli na nią ze zdziwieniem. Za ten czas co oni naprawili jeden silnik, ona zdążyła zrobić aż tyle.
-Robiłam co musiałam nie zasługuję na pochwały. - powiedziała znów patrząc na buty.
-Masz za dobre serce, Crystal.- powiedział tym razem Rogers.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top