1

Pięć dni później

Crystal znów obudziła się dość wcześnie, dokładniej o godzinie 05:12. Przez ostatnie dni wstawała o tej porze, a kładła się o 03:00. Czasami zdarzało się że jeszcze w tym czasie budziła się raz lub dwa razy. 

Nie mogła spać. 

Kiedy tylko zasnęła zawsze miała jakieś koszmary, więc  codziennie starała się jak najdłużej czymś zajmować tylko po to żeby nie iść do łóżka. Jednak Loki nie pojawił się, na całe szczęście. 

Jednak kiedy Crystal była w Waszyngtonie na jeden dzień dostała w samochodzie przeraźliwego ataku paniki, kiedy obudziła się z krótkiego snu. Tony wtedy był przerażony, jednak po ciężkiej godzinie na parkingu, wszystko znów wróciło do normy. 

Miała problemy ze snem, i straszne koszmary nocne. 

Dzień po tym wydarzeniu z jej dziwnym wyobrażeniem boga kłamstw, w nocy przez sen, zaczęła się dusić, nie wiadomo jak, jednak Tony na szczęście usłyszał jej wrzaski i wbiegł ratując dziewczynę. Kiedy się obudziła a Tony zapytał co się stało, ona nie wiedziała co się wydarzyło. Tony wtedy nalegał żeby pojechać do lekarza na sprawdzenie, jednak dziewczyna nie chciała się nigdzie wybierać. 

Crystal wstała jak zwykle bardzo zmęczona. Przez ostatnie pięć dni spała w sumie tylko sześć godzin. Dziś i tak było dobrze, gdyż spała dwie godziny, co było dużą poprawą. Wstała z łóżka, i poszła na dół do kuchni. 

A jeżeli chodzi o kuchnię, to bardzo rzadko w niej bywała, ponieważ przez to co się działo wieczorami i nocą nie jadła zbyt dużo. Nawet za mało. 

Jak się spodziewała w kuchni spotkała już Tonego. On też wstawał około godziny 05;00, ale przynajmniej chodził spać o wiele wcześniej niż Crystal więc wydawał się być dość wypoczęty. 

-Cześć Crys. Jak dzisiejsza noc? - codziennie rano o to pytał. I zawsze odpowiadała. 

-Lepiej. Ale nadal niezbyt dobrze. 

Dziewczyna była cała blada, a pod oczami miała cienie, co wskazywało na niewyspanie. Oczy już jej się tak nie świeciły jak zwykle, a uśmiech zszedł z jej ust już cztery dni wcześniej. Od pięciu dni ciągle było jej zimno, mimo 26°C na zewnątrz, więc nosiła grube bluzy i długie zwykłe czarne leginsy. Włosy miała rozczochrane , gdyż nie miała ochoty ich już czesać, w takich momentach żałowała że nie obcięła ich na krótko. Do tego czuła się fatalnie. Zmęczona, niewyspana, a wieczorami bała się wszystkiego. Do szkoły nie chodziła, Tony zakazał jej to na razie robić. 

-Co ci zrobić na śniadanie? -zapytał po chwili, kiedy dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł w pomieszczeniu. Dłonie miała schowane w rękawy za dużej czarnej bluzy. 

-Nie chcę nic jeść. -odpowiedziała, pierwszy raz w ciągu ostatnich dni. Zazwyczaj zjadał parę łyżek płatków z mlekiem, lub jedno jabłko. 

-Musisz coś zjeść. -powiedział podając córce płatki owsiane z owocami. 

Crystal spojrzała tylko na nie i wzięła do ręki łyżkę, i zaczęła poruszać nią w jedzeniu. Jednak nie wzięła nic a nic do buzi. 

-Co będziesz dziś robić?-spytała patrząc na ojca siadającego właśnie naprzeciwko niej. 

-Myślałem nad wymyśleniem nowego koloru. - uśmiechnął się Tony. On nic się nie zmienił przez ostatnie dni. Nie to co jego córka. Kiedyś jej cera była promienna, usta uśmiechnięte a oczy błyszczące. Teraz, jest nie do poznania. 

-No nie wiem. Myślę że tyle wystarczy. -odpowiedziała biorąc do buzi kawałek wkrajanego do musli banana. 

-Nie kłam. Chciałabyś popracować, ale dłonie zbyt ci się trzęsą żebyś mogła coś robić. Prawda? -zapytał Stark patrząc na jej ręce. 

To prawda. Dlatego je zakrywała bluzą, żeby nikt nie zauważył. Bardzo chciałaby coś zrobić. Nie odpowiedziała ojcu. 

-Pomogę Ci. Nic się przecież nie stanie. -powiedział znając już odpowiedź na poprzednie pytanie. 

-No nie wiem. -powiedziała patrząc w swoją nadal pełną miskę. 

Nie dość że dziewczyna wyglądała niezbyt dobrze, do tego o wiele mniej mówiła, prawie nic ostatnimi czasy. 

-Jestem ojcem, więc o godzinie równo 07:00, masz się zjawić na dole i kontynuujemy twój świetny pomysł. 

Crystal nie zareagowała. Nic nie powiedziała, ani nie uśmiechnęła się. Stark już się do tego przyzwyczaił. Czasami myślał jak wiele może się zmienić w tak krótki czas. 

-Kiedy wróci Pepper? -zapytała Crystal po chwili ciszy. 

-Prawdopodobnie dziś. -odparł Tony. - A czemu pytasz?

-Z ciekawości. -odparła. -Dziękuję za pyszne śniadanie.- powiedziała wstając i wychodząc z kuchni. 

Tony zajrzał do jej miski, kiedy Crystal była już dość daleko. Była pełna. Coraz bardziej się o nią martwił. 

***

Kiedy Tony spojrzał na zegarek, okazało się że już dziesięć minut temu wybiła 09;00, więc ruszył na górę sprawdzić co u Crys, że nie przyszła. Zapukał do zamkniętych drzwi i usłyszał ciche, bardzo ciche: "Proszę". Wszedł do środka. Crystal siedziała na podłodze opierając się plecami o łóżko. Czytała jakąś książkę. 

-Wszystko dobrze? -zapytał siadając obok dziewczyny na ziemi. 

Kiwnęła głową na znak: "tak". I lekko się uśmiechnęła. Ale Tony wiedział że to nie jest jej prawdziwy uśmiech. 

-Co czytasz? -zapytał żeby móc rozpocząć rozmowę. 

-A taki tam klasyk. -odpowiedziała spoglądając szybko na ojca. 

-Będziesz dalej czytać, czy idziesz ze mną na dół? -zapytał szybko. Dziewczyna wstała i odłożyła powieść na komodę, i powiedziała że mogą iść na dół, bo za dużo czasu spędzaj już w tym pokoju. 

Szybko znaleźli się w garażu, w którym już wszystko było gotowe. Tony kazał Jarvisowi włączyć jego ulubione kawałki, i już zabrali się do pracy. 

Na początku dziewczyna stała tylko i obserwowała ruchy ojca, a od czasu do czasu dała jakąś radę. potem jednak odważyła się i powinęła rękawy do łokci i próbowała poprawić coś po Tonym. Jednak nie udało jej się to ponieważ ręce jej się bardzo trzęsły i nie mogła sobie poradzić. 

Tony wiedział że to nie jest normalne, ale nie mógł jej siłą zaciągnąć do lekarza. 

Dopiero po pięciu minutach udało jej się zrobić daną rzecz. Kiedy skończyła była z siebie dość zadowolona. 

Po jakiś trzech godzinach kiedy mieli już skończony tuzin żółtych i czerwonych, i właśnie zabierali się za niebieskie, gdy do drzwi ktoś zadzwonił. Tony poszedł otworzyć, dowiadując się od Jarvisa że to Pepper. Wróciła z Waszyngtonu. Crystal nie chciała się jej pokazywać, bo zdawała sobie sprawę ze swojego strasznego wyglądu. 

Jednak jak się mogła spodziewać Potts przyszła na dół chcąc się przywitać. Kiedy na początku zobaczyła dziewczynę wchodząc do pomieszczenia nie poznała jej. Jednak po dwóch sekundach podeszła do Crys przytulając ją i serdecznie witając. 

-Boże, bardzo ci współczuję Crystal. -powiedziała odrywając się od dziewczyny. - Musisz przechodzić piekło. 

Stark nie odpowiedziała. Zresztą nie było na co odpowiadać. 

-Pepper może pójdziesz się rozpakować i odpocząć po tym tygodniu pracy. -zaczął Tony, chcąc aby Potts wyszła z garażu, gdyż bał się jak zareaguje na nową broń, zwłaszcza nową broń zrobioną w 70% przez jego córkę. 

Crystal nie mogła odpocząć po ciężkim tygodniu, a Pepper może, czego jej bardzo zazdrości. Potts spojrzała na dziewczynę szybko i wyszła razem z Tonym. Widocznie rozmawiali o czymś na górze, co Stark przyszedł chwilę później. 

-Naprawdę nie chcesz jechać do lekarza? -spytał kiedy już wszystko się uspokoiło. 

-Nic mi nie jest. Nie potrzebuję lekarza. -powiedziała nie patrząc na tatę. -Tak wiem że ręce mi drżą, ale to nic takiego. 

-Nic takiego? Ja bym powiedział że to jest coś takiego Crys.

Potem rozmowa ciągła się jeszcze chwilę, ale w końcu o dziwo Crystal znów wygrała. Dostała jeszcze od wychowawcy wiadomość z gratulacjami, bo okazało się że dziewczyna wygrała szkolny konkurs chemiczny. Do tego przy okazji jak to nauczyciel napisał że wszyscy ją podziwiają że pomagała bohaterom w ocaleniu miasta. I bardzo jej za to dziękują. 

Ale ona nie czuła się zwycięsko. 

Popracowali jeszcze parę godzin, i dziewczyna oznajmiła że na dziś może wystarczy bo siedzą tam już cały dzień. Zegarek pokazywał godzinę 16:00, więc dziewczyna postanowiła wyjść w końcu z domu. 

W swoim pokoju przebrała się na bardziej odpowiednie ubranie którym była czarna sukienka z wycięciami w talli, do połowy uda. Do tego związała włosy w lekkiego koka na głowie i wyszła z małą czarną torebką na zewnątrz, oczywiście najpierw informując o tym Jarvisa, bo nie wiedziała co robi Tony z Pepper u niego w pokoju. 

Wyszła na ulicę, i przeszła się na deptak przy znanej plaży w Miami. Przyglądała się ludziom, i plaży na której się bawili. Mieszkała tu całe życie ale jakoś nigdy nie spojrzała na to miejsce w ten sposób. Przy plaży w rządku rosły palmy, którymi zachwycały się małe dzieciaki, co według niej było słodkie. 

Przy pobliskiej kawiarni kupiła sobie malinowego milkshacke'a. I ruszyła dalej tym chodnikiem. Na chwilę też przysiadła na gorącym pisaku,aby móc oglądać zachód słońca. 

Kiedy zaczęło się już powoli ściemniać, a imprezowicze zaczęli wychodzić z domów, dziewczyna ruszyła w drogę powrotną. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top