5
Cała drużyna podzieliła się. Tony stoi przeciwko Steve'owi.
-Kto podpisał oprócz nas? -spytała Crystal ojca siedząc z nim w kuchni. Od posiedzenia z sekretarzem minęło już parę godzin. Rogers poleciał do Londynu, ale nie chciał powiedzieć po co takiego. Natasha szykowała się aby lecieć do Wiednia na podpisanie protokołu.
-Rhodey, Vision, Natasha. -odparł tony spoglądając to na nią to na podłogę. Wiele musiało go kosztować takie wykłócanie się z przyjaciółmi, drużyną.
-A co z Clintem i Bannerem? -spytała. Starała się pomóc w tej sytuacji.
-Banner nie wiadomo gdzie jest. Clint jak twierdzi zrezygnował. -powiedział Tony. Nie wiedzieli dokładnie co mają robić.
Avengers podzieleni. Crystal nie mogła dopuścić do siebie tej wiadomości. Jeszcze parę tygodni temu jakby usłyszała że drużyna może się podzielić to zaśmiałaby się nie wierząc. Jednak do tego doszło.
-I co teraz? -spytała dziewczyna.
-Nie wiem. Musimy czekać.
-Co z Wandą? -zadała kolejne pytanie.
-Nie wybrała żadnej strony. Chyba się zastanawia, ale wątpię żeby była po naszej stronie. Trzeba ją pilnować żeby nie zrobiła nikomu krzywdy. Nigdy nie wiadomo kiedy może się zbuntować.
-Zamkniesz ją tutaj?
-Wolałbym nie, ale nie mam wyboru.
-Muszę ochłonąć idę na spacer. -oznajmiła Crystal po czym chcąc wyjść z pomieszczenia ruszyła w stronę drzwi ale ojciec ją powstrzymał.
-Poświęcił się dla Ciebie? -zapytał a Crys od razu wiedziała o co chodzi. Zatrzymała się przed wyjściem i po chwili odwróciła się w stronę Tonego. Powiedziała przy wszystkich że Pietro ją ochronił sam ginąc.
-Kiedy podczas końcowej walki w Sokovii miałam już wchodzić na kajuty ratunkowe, zauważyłam parę metrów dalej ranną dziewczynę która nie mogła się ruszyć. Była przygnieciona. Pobiegłam jej pomóc, wyciągnęłam ją ale przez przypadek sama wpadłam do tego potrzasku i złamałam nogę. Nie mogłam wyjść. Na szczęście zjawił się Clint i pomógł mi wyjść. Kiedy tylko oboje wydostaliśmy się na zewnątrz okazało się że nie mogę chodzić na jednej nodze. Niestety nad nami pojawił się strzelający z broni samolot. Myśleliśmy że to już koniec. Mieliśmy umrzeć. Ale kiedy strzały ucichły zdałam sobie sprawę że jednak żyję i Clint też. Problem był w tym że inna osoba nie żyła.
-Pietro...
Crystal kiwnęła głową na znak tak i łzy poleciały jej po policzku. Tony doszedł do niej i przytulił córkę.
-Nie chciałam żeby ludzie umierali przeze mnie. Ja chciałam dobrze... -wydukała w ramię ojca.
-Dobrze zrobiłaś ratując tą dziewczynkę. I Pietro dobrze zrobił ratując ciebie. Gdyby nie on nie miał bym Cię teraz tutaj. -mówił spokojnie do córki Tony. Wiedział że jest wrażliwa na wszelką śmierć innych, nawet osób obcych. Już wiedział czemu. -Może chodźmy do Ciebie. Możemy obejrzeć jakiś film albo...
-Popracujmy nad czymś. -przerwała mu cichym głosikiem pełnym smutku. -Coś zróbmy. Nowego.
-Za pięć minut w pracowni? -zapytał puszczając córkę ze swoich ramion.
-Oczywiście. -uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z kuchni wycierając stróżki łez z policzków. Wchodząc do pokoju pierwsze co zrobiła to doszła do szafki nocnej i z szuflady wyciągnęła swoje leki. Wzięła szybko trzy pastylki i połknęła bez popijania. Nie poczuła się lepiej od razu ale po paru minutach tak. Telefon szybko włożyła do kieszeni szarych dresów i wyszła z pokoju ruszając w stronę pracowni. Na miejscu nie czekając na Tonego, zaczęła pracę. Wyciągnęła ze swojej szuflady jeden z projektów który trochę podrasowała, po czym zaczęła pracę. Włączyła swoją playlistę z ulubionymi piosenkami a wiertarka już szła w ruch. Stwierdziła że jej stare projekty są dobre jeżeli się je trochę poprawi. Kiedyś bardzo lubiła tworzyć różne niestworzone rzeczy czy broń. Może się wydawać że tworzenie broni przez nastolatkę to dziwne, ale nie w jej przypadku. U niej to było zupełnie normalne.
-Crystal? -usłyszała głos za sobą, nie zainteresowała się nim ponieważ myślała że to Tony.
-Taak? -odparła nie odwracając wzroku znad swojej pracy.
-Moglibyśmy porozmawiać? -zapytał mężczyzna jeszcze raz. Crystal odwróciła głowę przekonując się że to Vision stoi w drzwiach do pracowni.
-Jasne. -odpowiedziała ściszając muzykę. -Coś się stało?
-Po części tak. -odpowiedział podchodząc bliżej. -Wiesz zastanawiałem się... To znaczy znasz mnie od zawsze.
-Tak jakby. -odparła wracając do pracy.
-Tak jakby?
-Znałam Jarvisa. A ciebie znam od niespełna roku. -dodała nie odwracając wzroku od pracy. Dopiero po chwili kiedy skończyła jedną drobnostkę. Odwróciła się w stronę Visiona. -Taka jest prawda. Tylko w 50% jesteś teraz Jarvisem. A może nawet nie. Nie wiem.
-Kiedy z panem Starkiem tworzyliście pierwszą wersję mnie, pan Stark oznajmił że nazwa Jarvis będzie najlepsza. Dlaczego? -zapytał swoim jak zwykle dostojnym i spokojnym głosem.
-Nie wiem czy wiesz, ale Howard mój dziadek miał lokaja. Nazywał się Edwin Jarvis i był dobrym przyjacielem Howarda. Ty byłeś takim jakby lokajem tylko że bez ciała. Pomocnikiem i przyjacielem. Tylko że do Ciebie nie można było się przytulić. -uśmiechnęła się dziewczyna. -Wiem że Edwin miał żonę chyba Anę ale nie jestem pewna. Dzieci niestety nie miał, więc jedynym Jarvisem zostałeś ty. -odpowiedziała Crystal opowiadając historię z czasów po wojnie.- A teraz mów prawdę.
-Jaką prawdę? -spytał mało zaskoczony Vision.
-Wiem że ty wiesz o prawdziwym Edwinie Jarvisie. Coś innego cię męczy.
-To znaczy... tak po części. -powiedział zmieszany.
-Więc tak po części Ci doradzę. -uśmiechnęła się dziewczyna i słuchała dalej Visiona.
-No więc po części wiesz co to miłość.
Pierwsze co pomyślała Crystal to :"A przed chwilą wzięłam leki". Jednak nie zwracając uwagi na wspomnienia z Pietro wzięła się w garść i odpowiedziała.
-Po części.
-Jakie to uczucie? -spytał. Jednak Crystal postanowił trochę go zawstydzić.
-Kochasz kogoś? -zapytała uśmiechając się.
-Nie wiem co to znaczy kochać. -wymigał się od tematu.
-Jeśli Ci wytłumaczę to wyznasz mi prawdę?
-Nie mogę obiecać. -odparł spokojnie.
-Otóż każdy miłość postrzega inaczej. Niektórzy myślą że kochają a prawda jest inna, inni za to kochanie uważają za ciągłe myślenie o drugiej osobie, a jeszcze inni kochają tylko uczucie kochania. Miłość to ciągle i codziennie odkrywana na nowo rzecz. Nie potrafię dokładnie opowiedzieć, ale w moim przypadku to była miłość nie udawana. Nie spotykałam się z chłopakiem tylko żeby się z nim całować. Spotykaliśmy się bo po prostu chcieliśmy siebie mieć obok, chcieliśmy wiedzieć że druga osoba jest obok. Chcieliśmy po prostu być. Ale niestety nie wyszło... -zakończyła odwracając się znów plecami do Visiona. Zaczęła udawać że znów zaczyna pracować, ale naprawdę patrzyła tylko z osłupieniem w blat do pracownia.
-Przykro mi.
-Nie ma za co współczuć. Jeśli on tak chciał to tak musi być.
-Zginął w Sokovii, tak?
-Ojciec cię przysłał tak? -zapytała naśladując poprzednie pytanie Visiona.
-Em... -zaczął ale kiedy Crystal spojrzała na niego surowym wzrokiem dokończył.- Tak.
-Cieszę się że jesteś szczery. A i przekaż tacie że miło było z nim porozmawiać. -powiedziała sarkastycznie po czym odwróciła się do niego już nie kontynuując rozmowy. Była zła że zamiast Tonemu wygadała Visionowi, A Vision mógł wygadać się Wandzie. Czego by nie chciała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top