18

Kiedy tylko Crystal wróciła do domu z Tonym od razu zabrała się do pracy. Szybko przebrała się w normalne ciuchy którymi były zwykłe czarne leginsy oraz koszulka z logiem ulubionego zespołu. Już wcześniej zajęła sobie kolejkę, bo Tony gdyby nie ona siedział by tam całe dnie. Zeszła na dół i zaczęła "tworzyć". Dokładnie dziś chciała zacząć wcielać w życie swój projekt, ten z "kolorową" bronią, która po kontakcie ze skórą i nie tylko wylewa kolorowy barwnik, i ma różne zastosowania. Włączyła w garażu muzykę, dokładnie składankę numer 3. 

Po kilku godzinach zdążyła już przygotować siedem naboi. Wszystkie wyglądały jak normalne, ale nie prawdopodobnie nie były. Crystal wszystko dotykała i przygotowywała powoli, gdyż nie była pewna czy toksyczna substancja jeszcze jest dokładnie gotowa i czy po kontakcie ze skórą nie wyżre jej tkanek. To to mogło być prawdopodobne, w testach mogła coś przeoczyć. Zabrała ojcu zwykły pistolet i naładowała go jednym z jej przygotowanych kulek. 

Musiała jakoś sprawdzić czy działa, ale nie chciała tego robić w tym pomieszczeniu, żeby niczego ni zniszczyć, ale nie miała wyboru, bo nie chciała żeby Tony zobaczył co robi, i nad czym tak ciężko pracuje. Wybrała jedną ze ścian na której nic nie wisiało. Cofnęła się na drugi koniec, po przeciwnej stronie, i przygotowała się do strzału. Jednak zanim nacisnęła spust, postanowiła coś jeszcze sprawdzić

-Jarvis?

-Tak Crystal? -odezwał się po chwili głos.

-Gdzie jest i co robi tata? -spytała. Gdyby spał nie chciałaby go obudzić ze snu, a pistolet jednak jest dość głośny. 

-Przygotowuje coś w kuchni. -odparła inteligencja.

-Powiedź że zaraz coś tutaj wybuchnie, i żeby się tym nie przejmował, i że to tylko ja. Jak by chciał tutaj przyjść niech najpierw mi o tym powie. -oznajmiła po czym Jarvis odpowiedział że przekaże wiadomość. 

Dziewczyna znów się przygotowała. Wyciągnęła do przodu ręce z pistoletem w ręce, i zmrużyła jedno oko. Nacisnęła spust. Po chwili dobiegła do ściany naprzeciwko niej i zobaczyła coś o co jej chodziło.

Niebieski barwnik zaczął lać się na dół po ściance. Po chwili nagle i gwałtownie miejsce w którym był tylko niebieski kleks, zaczęło wyżerać ścianę pomieszczenia. Już po chwili Crystal zobaczyła przez małą dziurę niebieski ocean. 

-Muszę popracować nad gęstością substancji. -powiedziała do siebie.-I załatwić kogoś od naprawiania ścian... 

Dziewczyna myślała nad tym. Co by było gdyby postrzeliła tym człowieka? Wypalił by się na wylot? Nie, nie, zresztą jak ona może o tym myśleć? Spalić człowieka? 

Dokładnie parę godzin później, kiedy zegarek pokazywał 22:36, do drzwi zapukał Tony, w ręce trzymając tacę z jedzeniem. Crystal broń wrzuciła do jednej z szuflad napakowanych śrubkami. Stark Wpisał kod, i wszedł do środka. 

-Przyniosłem Ci kolację. -powiedział kładąc tacę na jednym z długich blatów, niedaleko fioletowego śrubokręta. Tony lubił sprawiać córce takie specyficzne narzędzia. -Tylko nie mów że nie jesteś głodna. Dziś jadłaś tylko chesseburgera i kawałek pizzy. 

Crystal była głodna, ale nie jakoś super bardzo. Ucieszyła się z tego że ojciec zrobił jej taką niespodziankę. 

-Dziękuję. Chętnie zjem.- powiedziała patrząc na dwie kanapki z serem i szynką i kubek ciepłej herbaty. 

-Co robisz? -spytał patrząc na dziewczynę. 

Crystal spojrzała szybko na dziurę w ścianie. Na nieszczęście dziewczyny Tony zauważył że ona spojrzała za niego, więc zrobił to samo. Kiedy odwrócił głowę w jej stronę spojrzał na nią ze zdziwieniem. 

-Coś zrobiła z tą ścianą? -zapytał. Od godziny dziura zdążyła się troszkę powiększyć, ale nie dużo. Niebieski barwnik został zaschnięty.

-Nie bądź zły. Musiałam coś sprawdzić.- powiedziała patrząc na ojca.

-Nie jestem.- powiedział uśmiechając się. -Parę dolarów i załatwione. 

-Och, szczęście.- odetchnęła z ulgą. 

-Ale powiedz czym to zrobiłaś. Bo to musiało być niezłe, żeby wypalić taką dziurę. -powiedział znów patrząc na ściankę. 

Może troszkę się powiększyła, pomyślała. 

-No nie wiem... Możliwe że będziesz zły. 

-Zobaczymy. Nie obiecuję że nie. -powiedział. 

-Ale mnie pocieszyłeś. -uśmiechnęła się. - Ale ok. Pokażę, o ile obiecasz że nie będziesz krzyczeć. 

-Ja nigdy nie krzyczę, zwłaszcza na Ciebie. -oznajmił. 

Crystal powoli otworzyła szufladę w której znajdowała się broń. Wyjęła ją i podała ojcu. Ten tylko spojrzał na dziewczynę i uniósł broń przed siebie. Crystal krzyknęła i schyliła się przed spustem pistoletu. Tony się zaśmiał, bo nie miał zamiar zastrzelić dziewczyny, chciał tylko zobaczyć jaki model to jest. 

-Crystal, dlaczego się tak bałaś to pokazać. -powiedział, gdy zakończył się śmiać.-To normalne. 

-Naprawdę?- zapytała podnosząc się z podłogi. 

-Jasne. - już miała się cieszyć i tłumaczyć o co chodzi, ale Tony dodał jeszcze. - Miałaś styczność z kosmitami, i z jakimiś bogami z innego świata. Do tego ze złymi ludźmi. Pewnie chcesz się czuć bezpieczna, a broń przy sobie Ci to ułatwia. 

-Och... No tak. Tak właśnie o to chodziło. -powiedziała, już nie uśmiechając się tak szeroko. -To znaczy nie, chodzi o to że...

Tony znów uniósł broń przed siebie, na co Crystal krzyknęła jeszcze głośniej i znów skuliła się na podłodze. W pistolecie znajdują się jeszcze dwa niebieskie naboje, którymi dziewczyna naprawdę nie chciała dostać. Tony znów zaczął się śmiać. 

-Znów się nabrałaś. -powiedział pomagając córce wstać z ziemi. - No to teraz dokończ. Co miałaś mi powiedzieć? 

Crystal szybko przemyślała sytuację i stwierdziła że musi powiedzieć tacie, o tym co właśnie trzyma w dłoni. 

-Chodzi o to że... że zrobiłam swoje własne naboje do pistoletu. W różnych kolorach. Niebieski wyżarł tą ścianę. Ale właśnie skończyłam robić 10 czerwonych.

Tony znów uniósł broń, na co Crystal zareagowała tym samym. Krzykiem i upadkiem na ziemię. Jednak tym razem usłyszała strzał. Szybko spojrzała gdzie trafił Tony. Samochód.

-No nie. -zaczął znów podnosząc córkę do pionu. -Udało Ci się. -mówił podchodząc do samochodu. Zaczął oglądać niebieską plamę. Po chwili maska Shelby Cobry 427, zaczęła topnieć.  -Świetna robota.

-Świetna robota?- zapytała podchodząc do auta.-Właśnie zepsułeś bardzo drogi samochód tato! Z własnej woli. Ja nie kazałam ci tego robić. 

-Samochód to teraz nie ważne. -powiedział machając ręką w stronę dziewczyny.- Nie widzisz co zrobiłaś? To coś świetnego. Gdybym nadal miał firmę z bronią, wydałbym to do masowej produkcji. Naprawdę świetny pomysł córcia. 

-Serio? -zapytała uśmiechając się.

-Serio. -odparł szybko.

-Myślałam że się wściekniesz, że używam broni, ale jak widać...- nie dokończyła bo krzyknęła do ojca. - NIE! 

Tony chciał właśnie dotknąć gołymi palcami niebieskiej substancji. Crystal krzycząc złapała do szybko za rękę i od ciągnęła go od żrącej poświaty. 

-Co ty robisz? Jeszcze nie wiem że można jej dotykać! -powiedziała tym razem głośno do taty. -Mogło ci zniszczyć rękę. 

-Byłoby świetnie gdyby to coś nie robiło tak strasznej krzywdy. No wiesz, ty nie zabijasz, a to coś -wskazał na już całkowicie zniszczony samochód.- może zabić człowieka. 

-Myślałam nad tym. Czerwony pocisk jest od uśpienia. Im bliżej głowy tym napastnik dłużej śpi. W tym czasie można by go unieszkodliwić. -powiedziała podchodząc do blatu i pokazując mężczyźnie czerwony nabój. -Na razie jest tylko dziesięć, nie łatwo zrobić parę od razu. Mam zamiar zrobić jeszcze parę innych kolorów. 

Tony uśmiechnął się szeroko, i podszedł bliżej córki. 

-Już dość późno. Może pójdziesz już spać? -zapytał.

-O nie. Najpierw kolacja.- zaśmiała się i podeszła do jedzenia. Wzięła do rąk jedną z kanapek i wzięła gryza. Podsunęła tackę w stronę Tonego. -Weź drugą.- powiedziała po połknięciu jedzenia. 

Stark wziął bez sprzeciwu posiłek i zaczął jeść z córką. W tle leciała piosenka Melanie Martinez, którą Crystal lubiła słuchać. 

-Herbata jest moja.- powiedziała między gryzami do taty, na co on się uśmiechnął i kiwnął głową na znak: "ok." 

Dopiero po zjedzeniu i wypiciu herbaty, Crystal życząc dobrej nocy ojcu, wyszła z pomieszczenia i poszła do łazienki w celu przebrania się w piżamę.

 Kiedy to zrobiła położyła się do łóżka, i zamknęła oczy. Jednak nie mogła przez długi czas zasnąć. Minęły już może nawet dwie ciche i długie godziny, podczas których dziewczyna tylko leżała i tępo patrzyła się w sufit. Nie wiedziała czemu, ale kiedy tylko spojrzała na jakąkolwiek rzecz w pokoju bała się jej cienia, a patrząc za okno, wydawało jej się jakby ktoś za nim stał. Ze strachu w tamtym momencie, tylko zamykała oczy i myślała o fizyce termojądrowej, aby zabić złe myśli i czas. Wydawało jej się że ktoś ją obserwuje, ale zwalała to wszystko, na wydarzenia w Nowym Yorku. Dopiero po kolejnej ledwo przetrwanej godzinie zasnęła przytulając się do rogu cienkiej kołdry w kolorze fioletowym. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top