15

Pięć dni później 

Poprzednie dni minęły dobrze. Oprócz tego że Crystal znów praktycznie nie spała, w dzień było naprawdę w porządku. Dzień po całym wydarzeniu z ciężką informacją, dziewczyna pojechała na rowerach z dziećmi na przejażdżkę. Oprócz codziennej rutyny i zabawy z Nicole i Louisem zauważyła że od czterech dni Clint rozmawia z kimś przez telefon, popołudniami, codziennie o tej samej porze.Pierwszy raz kiedy usłyszała przypadkowo jego wymianę zdań z tajemniczą osobą, która na pewno nie była Pepper, brzmiała mniej więcej tak: 

-Tak wiem że mam jej szybko powiedzieć.- mówił do słuchawki.-Jeszcze trochę poczekam, nie jest w dobrym stanie. 

Ale kiedy mężczyzna zobaczył że Crystal stoi niedaleko niego szybko się pożegnał i rozłączył po czym zaczął nieciekawą rozmowę z dziewczyną, oby tylko oddalić temat, którą i tak szybko zakończył. Za drugim razem było to samo, ale za trzecim podejściem rozmowa się zmieniła, a Crystal specjalnie o tej porze co zwykle zeszła na dół do kuchni po cichu żeby posłuchać rozmowy. 

-Jak będzie gotowa, to jej powiem.- mówił.- Nie rozkazuj mi, wiem co robić. Nawet jej nie widziałeś. -dodał po chwili. 

Crystal podejrzewała że to musi być o niej, bo chyba nie o Nicole czy Laurze. 

Reszty rozmowy dziewczyna nie usłyszała, bo Clint wyszedł na zewnątrz z telefonem, a ona żeby się nie nudzić to zaczęła robić ciastka, gdyż miała na nie ochotę. Dzieci pewnie też. Oczywiście po zrobieniu ciasta, zauważyła że w kuchni nie ma czekolady do rozpuszczenie oraz posypek, lub jakiś cukierków, więc musiała jechać po nie na rowerze Clinta do pobliskiego sklepu, oddalonego o 2,5 km od domu Bartonów. Bo bez tego ciastka to nie to samo. 

Dzisiejszego dnia dziewczyna wstała około godziny 06:00 z łóżka i tak jak zwykle w piżamie, którym była koszulka i spodenki, zaczęła w kuchni przygotowywać śniadanie. 

Nagle szykując kanapki, do głowy przyszła jej myśl: "Co teraz?". 

Skoro nie ma domu, to gdzie ma wrócić już za trzy dni? Pepper nie dzwoniła i ona też nie ma zamiaru zadzwonić. Może poprosi Clinta o jeszcze parę dni tutaj? Z drugiej strony to jednak trochę jak narzucanie się. A jeśli jednak będzie musiała poprosić? Gdzie ma wrócić? 

Rozmyślania przerwała jej Laura która weszła właśnie do kuchni. 

Po krótkiej rozmowie, razem w milczeniu rozpoczęły przygotowywanie posiłku. 

Po jakiś 20 minutach gdy już zakończyły wszelkie przygotowania, na dół już razem z dzieciakami przyszedł Clint. Byli uśmiechnięci. Nicole przytuliła się do Crystal i jak zwykle usiadła na swoim miejscu. Wszyscy po chwili zaczęli rozmawiać i jeść, jak zwykle, jednak dziewczyna nie miała ochoty na śniadanie, więc wypiła tylko kubek soku.  

-Zjedz coś Crystal. -mówił Clint uśmiechając się jak zwykle. 

On to nigdy chyba nie przestanie tego robić. Nawet w nieodpowiednich sytuacjach potrafi się śmiać. 

Dziewczyna stwierdziła że jeżeli nie wypełni polecenia przyjaciela, pewnie będzie ją nękał, i nie dał pomyśleć w spokoju, więc wzięła jedną kanapkę z dżemem i zaczęła ją jeść. 

Po chwili jednak przełamała się i zjadła jeszcze jedną. 

Kiedy skończyła posiłek w tym samym czasie co reszta, pomogła posprzątać, po czym poszła na górę się szybko przebrać. Założyła na siebie jak zwykle leginsy, oraz koszulkę, a na nią fioletową bluzę. Włosy związała w koka, i wyszła z łazienki idąc do swojego pokoju. Już po tygodniu przyzwyczaiła się do tego pomieszczenia. Polubiła je, ale nie tak bardzo jak swój pokój w Miami. Kiedy miała już wychodzić, zobaczyła że na komodzie przy łóżku leżą jej tabletki na sen od Tony'ego. Pierwsze co pomyślała to: "Co one tu robią?" gdyż nie wyciągała ich przecież z szafki. Potem pomyślała że to może Nicole i Louis, którzy pewnie przeszukiwali jej ciuchy, albo clint szukając czegoś niepokojącego. 

Wystraszyła się. 

Szybko zamknęła drzwi i podbiegła do łóżka, spod którego wyciągnęła walizkę, a z niej drugą mniejszą walizeczkę. Szybko ją otworzyła, i zobaczyła jej zawartość. 

Na szczęście jej broń była na miejscu. Odetchnęła z ulgą, i zamknęła wszystko, chowając znów pod łóżko. Wstała już spokojniejsza, i znów spojrzała na plastikowe, okrągłe pudełko z lekami. Dziewczyna po krótkim zastanowieniu się podeszła bliżej szafki, i do rąk wzięła opakowanie. Po przeczytaniu całej etykiety opakowanie otworzyła i ze środka wyciągnęła dwie białe pastylki. Szybko wzięła je do ust, i połknęła bez popijania. Chwilę popatrzyła znów na Łapacz Snów, i zeszła szybko na dół. 

W kuchni zrobiła Clintowi kawę, i zaniosła ją do niego. Przy okazji sobie zrobiła jeszcze herbatę. 

Barton siedział na ławce na tarasie, przed wejściem. 

Crystal  podała mu kubek z ciepłym napojem, po czym usiadła obok niego biorąc kolana pod brodę, a swój napój w kubku postawiła na swoich kolanach. 

-Dzięki.- powiedział Clint patrząc w stronę dziewczyny. ona lekko się uśmiechnęła w jego stronę. 

Dzieciaki z Laurą, pojechały jak zwykle na rowerach na miasta, do biblioteki, bo od jakiegoś czasu narzekają że tata wypożycza im zbyt dziecinne książki, I za krótkie. 

-Nie ma dzieci, więc w końcu możemy porozmawiać.- powiedział po chwili mężczyzna. 

-Hmm... ciekawe o czym. -powiedziała dziewczyna biorąc łyk ciepłej herbaty. 

Lekki wiatr mierzwił jej włosy, przez co nie było tak bardzo gorąco. Ptaki znów śpiewały, a liście na drzewach szumiały. 

-Miło tak posiedzieć. - oznajmiła znów Crystal. 

-Ja na przykład już się do tego przyzwyczaiłem, i czasami lepiej jechać na jakąś misję, bo to miejsce ci się nudzi. A kiedy wracam po tygodniu do domu, to miejsce znów jest tak magiczne jak dla ciebie teraz. -odpowiedział patrząc się w dal. 

-Ciekawe. Ja mieszkam całe życie w jednym z największych miast tego kraju, i dla mnie to miejsce nie jest "magiczne", tylko po prostu spokojne. -powiedziała dziewczyna w stronę mężczyzny. - Można się odstresować. 

-Masz 15 lat, nie jesteś tak zestresowana jak ja. -uśmiechnął się w jej stronę. 

-Ty jesteś ciągle uśmiechnięty, i nie widać żebyś się czymś przejmował. -mówi uśmiechając się krzywo. -Jestem bardziej zestresowana niż ty i Laura razem wzięci.

Clint szybko się zaśmiał. 

-Mówisz o mnie, a ja słyszę jakbyś mówiła o sobie. Ciągle uśmiechnięta, i nie widać żebyś się czymś przejmowała. -uśmiechał się dalej. 

-Ja kiedyś taka byłam. Już nie jestem. -oznajmiła chłodno. 

-Nadal taka jesteś. Przy Nicole, i Louisie. Ciągle się śmiejesz razem z nimi, wyglądasz jakby nic się nigdy nie stało. -powiedział popijając znów kawę. 

Crystal nie cierpiała kawy. Dla niej była ohydna, i miało się po niej uczucie ciężkości. W całym życiu nie wypiła nawet jednego kubka kawy. 

-Nie chcę żeby oni też byli smutni. Chcę żeby nie przejmowali się moim stanem. -mówiła patrząc na drogę polną, z którym przy każdym silnym wietrze unosił się kurz. -A czuję się jakbym zaraz miała umrzeć. 

-Nie mów tak, Crystal. -przerwał jej, ale ona nie zważała na jego słowa. 

-Nawet nie wiesz jak to jest nie spać ponad dwa tygodnie. Okropne uczucie. Nie można normalnie funkcjonować, i wszytko jest takie ciemne  ponure. Tylko dzięki dzieciakom czuję się trochę lepiej. -uśmiechnęła się krzywo. -Nicole przypomina mi młodszą mnie. 

-Crystal, myśl pozytywnie. chcę znów zobaczyć ta dziewczynę, która pomagała mi w Nowym Jorku i uratowała Natashę. Tą która cieszyła się z każdej miłej rzeczy wypowiedzianej w jej stronę i tej która jest silna jak nikt inny. chcę zobaczyć prawdziwą Crystal Stark. -powiedział patrząc jej w oczy. 

Poprzez wypowiedziane słowa dziewczyna czuła się kochana i już nie tak słaba. Jednak mimo tego nie chciała pokazywać swojej prawdziwej strony, tej która zaraz by się rozpłakała ze szczęścia i wzruszenia pięknymi słowami. Postanowiła być twarda mimo tego że w środku była miękka. Tak miękka że już zalana byłaby łzami. 

 -Nie wiem czy jeszcze ją kiedyś zobaczysz. -powiedziała niewzruszona, nadal przyglądając się horyzontowi, i pijąc chyba już zimną herbatę.   

-Wiesz, Tony nie byłby zadowolony z takiej sztywnej postawy.- powiedział Clint, już dawno rozszyfrowując nastolatkę. Już wiedział co czuje w środku. 

-A jaka mam być? Clint, ja naprawdę chciałabym być znów szczęśliwa, ale chyba widzisz w jakiej sytuacji jestem. Nawet nie wiem gdzie mam wrócić. -powiedziała tym razem ze zaszklonymi oczami.

-Dziewczyno, weź się w garść!  Wierz mi ale Tony na pewno nie byłby zadowolony. Chyba jesteś Crystal Stark tak? Starkowie się tak szybko nie poddają. Oni tak jak Bartonowie walczą do końca. -powiedział z entuzjazmem w głosie. 

Crystal szczerze się zaśmiała. 

-Miło to słyszeć. Ale ja jeszcze się nie poddałam. Jeszcze żyję, więc wiesz...- uśmiechnęła się dziewczyna. 

Clint również się uśmiechnął. 

-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia. -oznajmił po chwili. Kubek po kawie już był pusty, więc Barton położył go na ziemi, obok ławki, na której razem siedzieli. Dziewczyna jednak miała jeszcze trochę napoju więc popijała go co chwilę. 

-Tak? -zapytała. 

-Te rozmowy przez telefon które słyszałaś...- zaczął na co dziewczyna zesztywniała.-To był Nick Fury. rozmawiałem z Nickiem, o tobie..

-Ciekawe, czy ja jestem aż tak wspaniała że trzeba aż o mnie rozmawiać codziennie o tej samej porze? -uśmiechnęła się dziewczyna, tak samo jak kiedyś Tony kiedy był narcystyczny. Teraz ona jednak nawet o tym nie wiedząc była Narcystyczna. Nie tak jak jej ojciec, ale jednak. 

-Widocznie, chyba tak.-zaśmiał się Clint.

-Widocznie tak. Ale ty jeszcze masz mnóstwo fanek. -uśmiechnęła się dziewczyna.- Te mięśnie nieźle się przedstawiały w ekranach telewizorów. -kontynuowała uderzając ręką lekko o umięśnione ramię faceta. 

-Chyba masz rację, niezłe te mięśnie.- oznajmił naprężając ramię. -Ale wracając do tematu.

-Chyba coś złego, że tak powracasz do tego tematu. -powiedziała odkładając kubek tak jak wcześniej on, na ziemię obok ławki. Szybko usiadła na niej po turecku. 

-To nic złego. -powiedział szybko- Może nawet dla ciebie coś jakby... marzenie. 

Po tym słowie dziewczyna spojrzała na niego z zaciekawieniem i ze zdziwieniem na twarzy. 

-Marzenie? -zapytała zaciekawiona, ciągle patrząc na niego. 

-Kiedy miałaś atak, zapytałem Cię o coś co chciałabyś umieć. -zaczął, ale dziewczyna nie zważała na wspomnienie o ataku, bo była ciekawa co miał jej do powiedzenia Clint. -Odpowiedziałaś że chciałabyś umieć walczyć, żeby się bronić. 

-No tak, i to była prawda. -mówiła.- Umiem walczyć, ale tak żeby tylko się obronić. Nic ciekawego. Chciałabym umieć walczyć jak ty, albo Natasha. -uśmiechnęła się lekko.- Ale to chyba niemożliwe. 

-Możliwe. -uśmiechnął się Clint. -Nick, chce abyś przyjechała ze mną do bazy głównej Tarczy, a tam razem ze mną i z Natashą uczylibyśmy cię walki, i obrony. Jesteś dobra, a możesz być jeszcze bardziej, dzięki Nickowi. 

Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom. Lekcje walki? Ona? W bazie głównej, pośród profesjonalnych agentów? 

-Co? -zapytała nie wierząc. 

-Będę cię uczył profesjonalnej obrony, jak na agenta przystało. -uśmiechnął się. -Jutro jedziemy spotkać się z Nickiem w bazie, i zaczynamy lekcje. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. -oznajmił. 

Crystal była zdziwiona, i nie wierzyła Clintowi. 

Brzuch zaczął ją boleć, tak jak głowa. Wstała z ławki i weszła do domu głównym wejściem, chwiejąc się.

-Nie mów że dostaniesz ataku. - powiedział idąc za dziewczyną, i pilnując żeby się nie przewróciła na podłogę. 

-Nie.. nie.. po prostu, źle się czuję. -oznajmiła i poczuła mdłości. Za to jej twarz zrobiła się lekko zielona. 

-Crystal...- zaczął Clint, nadal idąc powoli za chwiejącą się dziewczyną. 

Ona jednak nie odpowiedziała bo pobiegła do łazienki, i zaczęła wymiotować do toalety. Zwróciła cały dzisiejszy posiłek, a jej głowa pękała. 

Dziewczyna czuła się strasznie, i wiedziała że zaraz z kuchni wróci Clint, gdyż poszedł po wodę, i jakieś leki na żołądek. 

Na chwilę przestała puszczać pawia, i przecierając ręką usta, usłyszała że do pomieszczenia wchodzi Clint, tak jak się spodziewała ze szklanka wody. 

Z chęcią wzięła szklankę do ręki i napiła się wody, siedząc na ziemi obok muszli klozetowej. Chciała się pozbyć okropnego smaku w ustach. 

-Już jest ok?- zapytał Clint patrząc na dziewczynę. Ta tylko kiwnęła głową na znak że wszystko dobrze. 

-To przez leki. - powiedziała szybko, przypominając się że połknęła dziś dwie pastylki na sen, a jej organizm nie był do tego przyzwyczajony. Oddała pustą szklankę Bartonowi, który przyglądał się jej ze współczuciem. 

Po chwili jednak znów zrobiło jej się niedobrze, i ponownie zaczęła wymiotować, tym razem zwracając wczorajszą kolację. 

-Ty to jednak nie masz prostego życia. - powiedział Clint w stronę prawie nieobecnej dziewczyny, w dłoni trzymając paczkę tabletek na żołądek. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top